Ganek – wejście od Doliny Złomisk (opis drogi, trudności, zdjęcia)

Ganek to mierzący około 2462 metry szczyt w słowackiej części Tatr Wysokich. Ze względu na przynależność do Wielkiej Korony Tatr, stanowi popularny cel dla licznych fanów pozaszlakowych wycieczek. Dziś zdobywam go i ja, udając się tam najpopularniejszą drogą od Doliny Złomisk.

Tak szczerze, to ja tej wycieczki w ogóle nie planowałem. Owszem, wiedziałem, że niedługo będzie w Tatrach niezłe okno pogodowe, ale miałem zupełnie inne pomysły na jego zagospodarowanie. Pewien zbieg okoliczności sprawił jednak, że dołączyłem do wyprawy na Ganek, uchodzący na jeden z najtrudniejszych szczytów WKT. Czy faktycznie jest się czego obawiać? Odpowiedź już niedługo, oczywiście wraz z dokładnymi opisami czekających trudności oraz zdjęciami pokazującymi, czego można się na tej drodze spodziewać.

Ganek – podstawowe informacje

Szczyt znajduje się po stronie słowackiej, na głównej grani Tatr Wysokich. Posiada trzy wierzchołki, z których główny wznosi się na wysokość 2462 metry, co stawia go na dwunastym miejscu wśród czternastu szczytów Wielkiej Korony Tatr. Sama nazwa Ganek pochodzi od charakterystycznego kształtu galerii na jego północnej ścianie.

Na Ganku wytyczono wiele ciekawych dróg wspinaczkowych. Dostępna jest też łatwiejsza, „turystyczna” trasa prowadząca od Doliny Złomisk. Jej wycena mieści się w granicach 0+/I, a dodatkowym utrudnieniem jest spora ekspozycja na miejscami wąskiej grani prowadzącej na szczyt. To wszystko sprawia, że Gankiem interesują się raczej wyłącznie bardziej zaawansowani pozaszlakowcy. Dla początkujących będzie to pewnie góra zbyt trudna.

W kwestii sprzętu, na pewno warto zabrać ze sobą kask i wygodne buty z przyczepną podeszwą. Część osób zabiera także linę, choć przy dobrej pogodzie i suchej skale można sobie spokojnie poradzić bez korzystania z asekuracji.

Ze względu na położenie poza siecią znakowanych szlaków, na Ganek po opisywanej tu trasie można wejść jedynie z licencjonowanym przewodnikiem. Cokolwiek innego będzie złamaniem zasad TANAP-u i naraża na otrzymanie mandatu w wysokości (przeważnie) kilkudziesięciu euro. A niestety, uważa się, że Dolina Złomisk jest jednym z częściej pilnowanych przez strażników miejsc.

Kalkulując ryzyko, warto mieć też na uwadze kwestie ubezpieczenia. Górskie akcje ratunkowe na Słowacji są płatne, a większość polis (przynajmniej w wersjach standardowych) najprawdopodobniej nie pokryje kosztów wypadku związanego ze świadomym zejściem ze szlaku.

Ganek – relacja z wejścia drogą przez Dolinę Złomisk

Dojazd w okolice Szczyrbskiego Jeziora

Dzisiejsza ekipa składa się z trzech, skrzykniętych przez internet osób. Jeden kolega jedzie z Trzebini, ja dosiadam się w Krakowie, kolejny jest już na miejscu i spotkamy się gdzieś nad Popradzkim Stawem. Miała być jeszcze jedna dziewczyna, lecz niestety, w ostatniej chwili zrezygnowała. No nic, działamy więc w trójkę.

Z Krakowa ruszamy około 4:45. Opuściwszy to miasto kierujemy się Zakopianką w stronę Nowego Targu. W podhalańskiej stolicy skręcamy na Jurgów i niedługo później przekraczamy słowacką granicę. Tam przez chwilę jedziemy prosto przed siebie, aż do okolic Tatrzańskiej Kotliny, za którą odbijamy na południowy-zachód.

Kolejnym etapem jest przejazd przez kilka niewielkich miejscowości położonych u podnóża Tatr Wysokich. Na tym etapie kierujemy się na Szczyrbskie Jezioro (Štrbské Pleso), choć ostatecznie, skręcamy kawałek przed nim, zgodnie z drogowskazem na Popradské Pleso. Samochód zostawiamy w pobliżu tamtejszej stacji kolejki elektrycznej, na długim parkingu wzdłuż drogi. Postój jest płatny, obecnie kosztuje 6 euro a dobę.

Dojście nad Popradzki Staw

Wysiadamy, zabieramy plecaki i ruszamy ku pierwszym oznaczeniom niebieskiego szlaku. Odszukujemy je kawałek dalej, w miejscu gdzie od głównej drogi odchodzi mniejsza ulica w stronę Popradzkiego Stawu.

Skręcamy i przez dłuższą chwilę idziemy asfaltem. Do wspomnianego stawu mamy około 4 kilometry i niecałe 300 metrów pod górę. Ładna okolica sprawia jednak, że czas leci szybko, a sama wędrówka też nie stawia przed nami większych wyzwań. Początkowo poruszamy się w otwartym terenie z niezłym widokiem na Tatry Wysokie, później wchodzimy do lasu i resztę etapu pokonujemy między drzewami.

Szlak nad Popradzki Staw
Niebieski szlak w stronę Popradzkiego Stawu.

Po dojściu na wysokość schroniska opuszczamy niebieski szlak i schodzimy w stronę jeziora. Tam spotykamy się z trzecim członkiem ekipy. Szybkie powitanie i ruszamy dalej, po oznaczonej czerwoną farbą ścieżce przy północnym brzegu Popradzkiego Stawu.

Popradzki Staw, schronisko
Zejście w okolice schroniska nad Popradzkim Stawem.

Dolina Złomisk i Dolinka Rumanowa

Czerwonego szlaku trzymamy się tylko parę pojedynczych minut. Po przejściu około 200 metrów trafiamy na wyraźną, odchodzącą w lewo ścieżkę oraz tablicę, która informuję o zakazie wstępu na nią. Bez wahania skręcamy i ruszamy w górę Doliny Złomisk.

Wejście do Doliny Złomisk
Skręt na ścieżkę prowadzącą do Doliny Złomisk.

Początkowo poruszamy się kamienistą ścieżką wśród gęstej, wysokiej kosodrzewiny. Jest na niej trochę błota, gdzieniegdzie płynie też woda. Trzeba jednak przyznać, że jak na poza-szlak, ta droga jest w świetnym stanie. Widziałem już znakowane trasy, które były w znacznie gorszym stanie. Choć to pewnie zasługa faktu, że kiedyś biegła tędy turystyczna trasa na Żelazne Wrota.

Dolina Złomisk od Popradzkiego Stawu
Kamienista ścieżka przez kosówkę.

Po kilkuset metrach dochodzimy w okolicę szerokiego strumienia. Jest tu również kawałek betonowego murku, na który wchodzimy po kilku szczeblach metalowej drabinki. Kawałek dalej przekraczamy potok drewnianym mostkiem i na moment trafiamy między drzewa.

Dolina Złomisk, drabinka
Metalowa drabinka na chwilę przed przejściem przez Zmarzły Potok.

Później znów kosówka, stopniowo coraz niższa. Początkowo wygodna ścieżka przybiera formę większych głazów, po których trochę ciężej się poruszać. Cały czas nabieramy też wysokości, choć tu idzie to jeszcze dość wolno.

Przejście Doliną Złomisk
Tu zamiast wygodnej ścieżki mamy trochę chodzenia po kamieniach.

Przed sobą widzimy pierwszy próg doliny. Wiemy, że mamy tam wejść, ale nie do końca jasne jest, po które trasie. Tu jest ich wiele, podobnie jak kopczyków, które znakują kilka różnych wariantów.

Początkowo, trochę bezmyślnie podążamy za jakąś idącą przed nami parą, później tracimy pewność, że kierują się w to samo miejsce. Wracamy więc w pobliże płynącego dnem doliny Zmarzłego Potoku i trzymamy przy jego korycie.

Dolina Złomisk, kopczyki
Kopczyk znakujący jeden z wariantów podejścia w górę Doliny Złomisk.

Po pokonaniu progu dostajemy się w naprawdę piękny teren. Otacza nas zieleń, kilka skalnych rumowisk oraz parę imponujących szczytów. Do tego, wciąż towarzyszy nam pobliski potok. Znam tę scenerię z oglądanych w sieci zdjęć, teraz po raz pierwszy mam okazję ujrzeć ją na żywo. Jest cudowna, więc trochę ubolem nad faktem, że aby dostać się tutaj, trzeba naginać parkowe przepisy albo płacić niemałe pieniądze za przewodnika.

Z tego miejsca widzimy również dalszą drogę na Ganek. Wygląda dość prosto, choć jak się zaraz okaże, i tak sprawi odrobinę orientacyjnych trudności.

Ganek od Doliny Złomisk
Droga na Ganek widziana znad pierwszego progu Doliny Złomisk.

Ruszamy dalej wzdłuż strumienia. W pewnej chwili zauważamy wiszącego kilkadziesiąt metrów dalej… drona. Co? Skąd to się tutaj wzięło? No i do kogo należy? Zabawka jakiegoś turysty z położonego 2 kilometry dalej schroniska czy jednak TANAP, który używa ich do śledzenia pozaszlakowej działalności? Teraz nie wiemy, ale i tak dochodzimy do wniosku, że w drodze powrotnej pewnie czeka nas kontrola zakończona wypisaniem mandatów.

No cóż, skoro tak ma być, to i tak wiele nie zrobimy. Szkoda psuć sobie wycieczkę gdybaniem. Wznawiamy marsz po delikatnie wnoszącej się ścieżce i rozglądamy na jakimś skrętem w lewo. Wiemy bowiem, że idąc cały czas prosto, dotarlibyśmy nad Zmarzły Staw Mięguszowiecki.

Dolina Złomisk
Podejście w kierunku drugiego progu doliny.

Skręty są, ale znów w liczbie większej niż nam potrzebna. Nie wiemy, czy część z nich nie prowadzi pod jakieś pobliskie ściany i drogi wspinaczkowe, więc póki co idziemy prosto. Najwyżej wrócimy się kawałek po dojściu do tego stawu. Dopiero w drodze powrotnej zauważymy, że wybór wariantu nie ma większego znaczenia. Należy po prostu kierować się w stronę Ganku, a wybór tej czy innej ścieżki może jedynie lekko ułatwić lub utrudnić sprawę. Nie ma tu jednak takiego terenu, gdzie można by się jakoś „zapchać”.

Ostatecznie, faktycznie idziemy trochę za daleko. W porę się jednak orientujemy i po trawkach wracamy do dogodniejszej ścieżki, która po chwili wchodzenia przy wodach Rumanowego Potoku wyprowadza nas ponad drugi próg Doliny Złomisk, do jednej z jej odnóg zwanej Dolinką Rumanową.

Droga przez Dolinę Złomisk
Przejście przez drugi próg w kierunku Dolinki Rumanowej. Po lewej stronie mamy już całkiem fajny widok na masyw Wysokiej.
Tatry, Dolina Złomisk
Wejście do Dolinki Rumanowej. W tle rozciąga się grań zawierająca między innymi Ganek, Rumanowy Szczyt oraz Żłobisty Szczyt.

Dolinka Rumanowa wita nas rozległymi głazowiskami, przez które musimy się jakoś przedostać. Tu mniej ważny staje się konkretny wariant, za to liczy się miejsce, na które powinniśmy się kierować. Jest nim jeden z żlebów w ścianie gdzieś pomiędzy Rumanowym a Żłobistym Szczytem. Niezbyt charakterystyczny, choć przy dobre widoczności i odrobinie wiedzy idzie go wypatrzeć nawet z dość daleka. Nam w orientacji pomaga też parę innych, zmierzających tam osób.

Ganek, topo
Droga w stronę Ganku przez Dolinkę Rumanową. Uwaga: zaznaczony wariant przejścia przez rumowisko prawdopodobnie nie jest optymalny.

Wchodzimy na głazy i zaczynamy jakoś po nich skakać, wyszukując kolejnych kopczyków lub wymyślając własne warianty. Jak pisałem, nie ma to aż tak dużego znaczenia. Ważne, by zbliżać się do odpowiedniego żlebu.

Droga na Ganek
Przejście przez rumowisko w Dolince Rumanowej. Droga jest kopczykowana, choć na tle tysięcy głazów czasem ciężko te kopce wypatrzyć.

Tu może parę słów o miejscu, którego szukamy. To raczej płytki, umiarkowanie stromy żleb w skalnej ścianie gdzieś pomiędzy Rumanowym a Żłobistym Szczytem. Mówiąc jeszcze konkretniej, gdzieś poniżej Żłobistych Czubów, bardziej w ich lewej części. U podstawy żlebu, po obu jego stronach, można wypatrzy pochylone skałki. Po lewej dość gładkie, po prawej nieco bardziej spękane.

Wejście na Ganek
Dojście do podstawy żlebu.

Wejście na Gankową Przełęcz

W opisane powyżej miejsce docieramy bez większych problemów. Robimy chwilę przerwy, po czym zaczynamy wspinaczkę. Teren jest nieco kruchy, choć na szczęście nic nie wyjeżdża spod nóg. Trochę lepiej iść tutaj lewą stroną, choć i po drugiej da się znaleźć wygodne warianty. Używanie rąk jest pomocne, choć tu jeszcze niezbyt częste.

Wejście do żlebu
Wejście do żlebu. Dobrze widać tutaj te kilka ograniczających go skałek.
Rumanowa Dolinka, wejście do żlebu
Początek wspinaczki.

Po kilku minutach docieramy do łatwiejszego, pełnego trawek terenu. Nachylenie chwilowo się zmniejsza, ale wyraźnie widać, że nie potrwa to długo. Zaraz potem żleb lekko zakręca w prawo i prezentuje nam swoją najtrudniejszą część.

Wejście ponad Rumanową Dolinkę
Chwila łatwiejszego terenu.

Robi się stromo, tu trzeba już trochę pomyśleć nad wyborem optymalnego wariantu. Stopni i chwytów jest jednak mnóstwo, więc co bardziej zaawansowani górołazi nie znajdą tu nic szczególnie trudnego. Wycena tego odcinka wynosi 0+, a ogóle odczucia są zbliżone to tych z podejścia żlebem pod Przełączkę w Wysokiej.

Droga na Gankową Przełęcz
Najtrudniejsza, dość stroma część żlebu.

Gdy wspinaczka dobiega końca, dostajemy się w tylko lekko pochylone i praktycznie pozbawione trudności zbocze. Skręcamy w lewo, a następnie po wyraźnej ścieżce podchodzimy w stronę kolejnego żlebu. Tym razem jest to już ten opadający z Gankowej Przełęczy.

Gankowa Przełęcz, topo
Zaznaczona droga na Gankową Przełęcz.

Przejście pod żleb trawa kilka, może kilkanaście minut. Podczas wędrówki mijamy też inną, ponoć odrobinę trudniejszą drogę, która prowadzi w to miejsce z Dolinki Rumanowej. Jest oznaczona kopczykami, a w jej górnej części widzimy wyraźną ścieżkę.

W okolicy żlebu pod Gankową Przełęczą droga zaczyna się wnosić i odbijać w prawo. Trawki powoli znikają, zostają tylko duże skały i mnóstwo mniejszych, luźnych kamieni.

Wejście na Gankową Przełęcz
Początek podejścia w stronę przełęczy.

Teren okazuje się łatwiejszy niż ten, z którym zmagaliśmy się w poprzednim żlebie. Miejsc, gdzie trzeba używać rąk jest niewiele. Przeważnie musimy po prostu mozolnie podchodzić po umiarkowanie stromym i trochę kruchym zboczu.

Żleb pod Gankową Przełęczą
Górna część żlebu.

Przed samym wejściem na przełęcz można zrobić skrót (w lewo) i ruszyć od razu w stronę grani albo kontynuować podejście prosto i dotrzeć na Gankową Przełęcz. Ta ostatnia jest niewielka, wąską i od wschodniej strony bardzo mocno eksponowana. Przepaść taka, że aż strach podchodzić po krawędzi.

Gankowa Przełęcz
Gankowa Przełęcz.

Na południe od przełęczy znajduje się potężny filar Rumanowego Szczytu, na północy piękna, postrzępiona grań Ganku, którą lada chwila będziemy zmierzać w stronę szczytu.

Ganek od Gankowej Przełęczy
Widok z przełęczy w stronę grani Ganku. Na czerwono zaznaczone dwie drogi – po lewej skrót z pominięciem przełęczy (trochę łatwiej), po prawej opcja bezpośrednio z przełęczy.

Droga na Ganek od Gankowej Przełęczy

Emocje rosną. Przed wycieczką trochę naczytałem się o tej grani, jaka to niby jest wąska, trudna i eksponowana. W przewodniach opisywana jako 0+, choć wiele osób uważa tę wycenę za zaniżoną, samemu proponując I. No nic, zaraz sam się tam przejdę i zweryfikuję.

Skręcam w lewo i zaczynam podejście w górę pokazanej na powyższym zdjęciu grani. Od razu robi się stromo, a używanie rąk staje się niezbędne. W wariancie bez skrótu jest parę miejsc, gdzie skalne stopnie nie pozwalają na wygodne postawienie całej podeszwy buta. Nie jest to jednak jeszcze nic szczególnie wymagającego.

Ganek, początek grani
Początek wspinaczki po grani.

Wyżej oba warianty się łączą, a nachylenie grani trochę spada. Pojawia się za to ekspozycja, która sprawia, że napotykane trudności lepiej obchodzić po lewej, od strony Dolinki Rumanowej.

Wkrótce docieramy do jednego z najciekawszych miejsc grani. Tu znacznie się ona zwęża, a po obu stronach zionie przepaść. Technicznie nie ma tu praktycznie żadnych trudności, jednak dla osób z lękiem wysokości może to być dość wymagający odcinek.

Gankowa grań
Wąski, nieco pochyły i mocno eksponowany odcinek grani.
Ganek, grań
Dużo lepiej wygląda to przy spojrzeniu za siebie.

Początek tego odcinka to „zwykłe” przejście po skale, później trzeba już trochę popracować rękami. Łatwy 0+, choć wciąż mocno eksponowany i wymagający wzmożonej ostrożności.

Grań Ganku
Zdjęcie ukazujące opisane powyżej trudności.

Później znów jest nieco łatwiej. Grań się rozszerza, a my wspinamy się po spękanych skałach, które choć dość strome, oferują parę dogodnych wariantów przejścia.

Ganek, przejście grani
Trochę łatwiejszy teren kawałek za eksponowaną granią.
Ganek, przejście granią
Choć podejście jest trochę strome, nie sprawia nam większych trudności.

Po kilku minutach dochodzimy do miejsca, które moim zdaniem jest na całej tej drodze najtrudniejsze. Przed nami pochyła płyta, opadająca w stronę Dolinki Rumanowej. Mocno eksponowana i na pierwszy rzut oka dość gładka. Bliższe oględziny ujawniają jednak sporo niewielkich stopni i miejsc, gdzie łatwo będzie się przytrzymać rękami.

Ostrożnie wchodzę na płytę, każdy kolejny krok stawiając z najwyższą ostrożnością. Tu nie ma miejsca na błędy. Ewentualne upadek, poślizgnięcie czy wyrwany kamień oznaczają lot aż do doliny poniżej. Wydaje mi się, że jeśli jednak ta droga miałaby mieć wycenę I, to właśnie dzięki temu miejscu.

Ganek, trudności
Przejście eksponowanej, pochyłej płyty. Moim zdaniem jest to najtrudniejszy fragment opisywanej drogi.

Za płytą znów można nieco odetchnąć. Grań robi się bardziej pozioma i choć wciąż jest bardzo przepaścista, nie daje nam tylu powodów do obaw o ten „jeden błędny krok”. Parę odcinków w drodze na szczyt wymaga używania rąk, czasem zejścia przodem do skały, ale te przeszkody pokonujemy już dość szybko i bezstresowo.

Ganek, wejście na szczyt
Pozioma grań w drodze na szczyt Ganku.

Kilka minut później naszym oczom ukazuje się wierzchołek. Jest pełen stromych głazów, ale miejsca tu nie brakuje, więc można dość wygodnie się rozsiąść i cieszyć sukcesem. Wszak udało nam się zdobyć górę uchodzącą za jedną z bardziej ambitnych, przynajmniej w kontekście Wielkiej Korony Tatr.

Ganek, szczyt
Główny wierzchołek Ganku.

Widoki ze szczytu robią wrażenie i moim zdaniem należą do jednych z najlepszych, jakie miałem okazję oglądać w Tatrach. Praktycznie z każdej strony wyrasta coś fajnego, co albo przywodzi wspomnienia poprzednich wejść, albo rozpala wyobraźnię i nadzieje związane z odwiedzeniem ich w przyszłości (o tobie myślę, potężny Gerlachu!).

Wysoka
Fantastyczny widok na masyw Wysokiej i jej oba wierzchołki.
Rysy i Orla Perć
Rzut oka na polską stronę. Po lewej stronie Rysy, a kawałek obok nich Niżnie Rysy. W tle między innymi Świnica, Zawratowa Turnia i Orla Perć.
Ganek, widoki
Dziesiątki pięknych, niekiedy przekraczających 2600 metrów szczytów po stronie słowackiej.
Gerlach
Gerlach, czyli najwyższy z najwyższych. Po prawej stronie widać też innych turystów pokonujących jedne z ostatnich trudności grani.
Tępa i Kończysta
Po lewej Kończysta oraz jej imponująca północna grań. Poniżej niej, nieco po prawej stronie widać Tępą.

Na szczycie spędzamy kilkadziesiąt minut. Pogoda jest świetna, wbrew prognozom nie wieje prawie wcale. Na zejście decydujemy się dopiero, gdy dochodzą inni turyści i zaczyna robić się tłoczno. Wymieniamy parę zdań z przybyszami, po czym zbieramy nasze graty i szykujemy do ponownego przejścia tej wspaniałej grani.

Zejście z Ganku

Początek nie stawia większych wyzwań. Trochę ekspozycji, trochę pracy rękami. Dopiero kawałek dalej, przy tej gładkiej, pochyłej płycie trzeba zwiększyć ostrożność i sięgnąć po wyższe pokłady górskich umiejętności.

Ganek, ekspozycja
Zejście przez pochyłą płytę.

Za płytą schodzimy chwilę w dół po łatwiejszej, szerszej części grani. Kilka minut później trudności wracają. Przed nami ten wąski, mocno eksponowany odcinek. Choć tak na dobrą sprawę, po wcześniejszych przeżyciach, to nie robi już na nas większego wrażenia. Sprawnie przemykamy po wygodnej, litej skale, a następnie zaczynamy ostatni etap zejścia na przełęcz.

Ganek, wąska grań
Najwęższy, choć dość łatwy technicznie fragment grani.
Rumanowy Szczyt
Podczas zejścia towarzyszy nam świetny widok na północny wierzchołek Rumanowego Szczytu.

Ostatnie metry wszyscy zgodnie pokonujemy tym nieco trudniejszym wariantem. Chcemy dostać się na przełęcz i tam urządzić sobie kolejny, niedługi postój.

Zejście na Gankową Przełęcz
Końcówka stromego zejścia na Gankową Przełęcz.

Podczas przerwy pojawia się jeszcze temat wejścia na pobliski Rumanowy Szczyt. Ponoć nie jest trudno (0+), ale i tak nie mogę znaleźć chętnych. Reszta grupy woli od razu wracać, więc pozostaje mi pogodzić się z tą decyzją i zostawić drugą górę na kiedy indziej. Wkrótce ponownie wstajemy i zaczynamy ostrożnie schodzić nieco kruchym żlebem. Tu mijamy chyba ostatnie podchodzące tego dnia osoby.

Gankowa Przełęcz, zejście
Zejście z Gankowej Przełeczy.

Dość szybko wytracamy wysokość, a przy pierwszej dogodnej okazji odbijamy w lewo, na wyraźną i praktycznie pozbawioną trudności ścieżkę wytyczoną wzdłuż zbocza Rumanowego Szczytu.

Zejście z Gankowej Przełęczy
Przejście zboczem Rumanowego Szczytu. W tle niezły widok na Kończystą.

Niedługo później ścieżka się kończy, a droga kieruje nas do żlebu, którym schodzimy ku Dolince Rumanowej. Górna część momentami wymaga obrócenia się twarzą do ściany i kombinowania z wyborem wariantu, dolna nie sprawia już większych problemów.

Zejście do Dolinki Rumanowej
Górna, bardziej stroma część żlebu.
Droga przez Dolinkę Rumanową
Wyjście ze żlebu oraz dalsza droga przez Dolinkę Rumanową.

Po opuszczeniu żlebu wracają kopczyki, które najpierw prowadzą nas chwilę po trawkach, a potem kierują na rozległe rumowisko. Zaczyna się skakanie po kamieniach i męczenie kolan w wymagającym sporej ostrożności terenie. Trwa to dość długo, inni nieco marudzą, ja nawet czerpię z tego trochę przyjemności. Podobnie jak z szukania optymalnego wariantu przejścia przez to wszystko. Choć z tym ostatnim nie ma się co za bardzo wysilać – wariantów jest wiele, a każdy prowadzący w dół pewnie i tak jest poprawnym.

Masyw Wysokiej
Schodząc z Ganku mamy świetny widok na cały masyw Wysokiej.
Zejście do Doliny Złomisk
Długa droga przez rumowisko.
Dolina Złomisk, zejście
Kopczyki znakujące jeden z możliwych wariantów.

Idąc dalej pokonujemy najpierw jeden, później drugi próg doliny. Gdzieś pomiędzy nimi trafiamy na Rumanowy Potok, którego przez chwilę trzymamy się w dalszym zejściu. Potem, gdy łączy się on ze Zmarzłym Potokiem, dość długo maszerujemy wzdłuż wód tego strumienia.

Rumanowy Potok
Rumanowy Potok.
Dolina Złomisk i Popradzki Staw
Zejście na dno Doliny Złomisk. W tle widać już Popradzki Staw.

Spacer dnem doliny trochę się ciągnie. Początkowo idziemy trochę podmokłą ścieżką, później znów skaczemy po głazach, a w końcówce przeciskamy się przez coraz wyższą kosodrzewinę. Tu często wraca temat widzianego wcześniej droga oraz tego, czy w końcu dostaniemy ten mandat, czy znowu się poszczęści.

Finalnie, nerwy okazały się całkowicie zbędne. Przy wyjściu z Doliny Złomisk nie było nikogo oprócz innych, wracających z Przełęczy pod Osterwą turystów. Wtapiamy się w tłum i ruszamy w kierunku schroniska, gdzie chłopaki chcą urządzić kolejną, tym razem nieco dłuższą przerwę.

Coś tam jemy, pijemy, później w końcu ruszamy w dalszą drogę. Wchodzimy na asfalt i przez następnych kilkadziesiąt minut drepczemy w kierunku parkingu. Choć trasa jest dość żmudna, czas płynie szybko i praktycznie bez zmęczenia docieramy do samochodów.

Powrót

Tu grupa się dzieli. Żegnamy się, jeszcze raz gratulujemy wejścia i wyrażamy nadzieję na kolejną akcję w bliżej nieokreślonej przyszłości. W stronę Krakowa wracają tylko dwie osoby, trzeci kolega bierze swoje auto i kieruje się znacznie dalej na północ.

Nasz powrót jest dość standardowy. Najpierw objazd słowackiej części Tatr Wysokich, później droga do granicy w Jurgowie. Następnie Nowy Targ, lekko zakorkowana Zakopianka i w końcu Kraków. W domu jestem późnym popołudniem, po nieco ponad 15 godzinach od zerwania się łóżka.

Podsumowanie wejścia na Ganek

To był dobry, pełen wrażeń dzień. Choć jeszcze parę dni temu w ogóle nie rozważałem wchodzenia na tę górę, bardzo się cieszę, że dołączyłem do fajnej ekipy i jednak na Ganek wszedłem. Udało się praktycznie wszystko, a ja dołożyłem kolejny diamencik do Wielkiej Korony Tatr, którą się co prawda jakoś szczególnie nie emocjonuję, ale wiem, że prędzej czy później zacznę myśleć o wejściu na wszystkie 14 należących do niej szczytów.

A co do samego Ganku – piękna góra, o której trudnościach zdążyłem się już trochę naczytać i nasłuchać. W praktyce, było jednak łatwiej niż przypuszczałem. Wrażenia mam podobne do Lodowego Szczytu – jest trochę trudności, sporo ekspozycji, ale jak ktoś jest obyty z przepaściami, to raczej da radę. Technicznie jest to dość łatwa (a przynajmniej nietrudna) droga.

Oczywiście, nie zachęcam do niej osób początkujących. By bawić się tam bezpiecznie, warto atakować szczyt przy pewnej pogodzie i dobrej widoczności, a samemu mieć doświadczenie z co najmniej kilku pozaszlaków o wycenie 0+ i I. Dobrze mieć również świadomość, że ze względu na bliskość popularnego schroniska, Dolina Złomisk jest dość często pilnowana, a wchodzenie tam może wiązać się z ryzykiem spotkania strażników i dostania mandatu.

6 komentarzy

Skomentuj Michał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *