Ścieżka nad Reglami zimą
Tatry to nie tylko wysokie i trudne do zdobycia szczyty. Na ich terenie znajduje się również wiele łatwiejszych szlaków, dobrych dla początkujących, na krótszy spacer albo dzień, w którym wyżej panują trudniejsze warunki. Dziś, początkiem zimy, odwiedzam jeden z właśnie takich szlaków – Ścieżkę nad Reglami.
Choć na zbliżający się piątek pogoda w Tatrach zapowiadała się świetnie, warunki na najciekawszych szczytach wciąż były trudne. Zagrożenie lawinowe, silny wiatr i nieprzetarte szlaki zniechęcały do ambitniejszych wycieczek.
Szkoda było mi jednak tracić okazję na wypad w ulubione góry. Wybór padł więc na Ścieżkę nad Reglami – trasę łatwą, popularną, a dodatku prowadzącą przez zakątki Tatr, których wcześniej nie miałem jeszcze okazji odwiedzić.
Ścieżka nad Reglami – informacje o szlaku
Zacznijmy może od nazwy, bo ja sam jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałem, czym te regle właściwie są. Odpowiedź jest jednak prosta: nazwę tę noszą pokryte lasem pagórki po północnej stronie Tatr. Sporo ich w okolicy Zakopanego, natomiast po stronie południowej (u Słowaków) nie występują. Zdarza się natomiast, że termin regle przenosi się również na inne góry, na przykład Karkonosze.
Ścieżka nad Reglami jest szlakiem, który przebiega przez właśnie taki teren. Jak na Tatry dość niski, w większości zalesiony. Trasa jest dość stara – jej historia sięga aż roku 1900, jednak dobrze utrzymana i dość często odwiedzana. To ostatnie ma związek z bliskością Zakopanego i okolicznych miejscowości, jak również z faktem, iż ze Ścieżką krzyżuje się sporo innych szlaków, położonych w północnej części TPN-u.
Szlak został oznaczony kolorem czarnym. Jego długość wynosi około 16 km (różne źródła podają wartości od 15 do 17). Wschodni kraniec trasy znajduje się w okolicach Kuźnic, tuż przed wejściem na Polanę Kalatówki. Natomiast zachodnia końcówka zlokalizowana jest w Dolinie Chochołowskiej, mniej więcej w połowie długości pomiędzy wejściem, a Polaną Chochołowską. Jak więc widać, Ścieżka nad Reglami nie przebiega przez całe regle, a jedynie ich kawałek w polskiej części Tatr Zachodnich.
Nie licząc dojścia i powrotu do krańców Ścieżki, jej przejście zajmie około 6,5 godziny. Podczas wędrówki, w zależności od kierunku marszu, będzie się pokonywać około 1100-1300 metrów przewyższenia. Jest to jednak wartość rozłożona „na raty”, gdyż co prawda podejść jest sporo, ale żadne z nich nie jest szczególnie długie.
Idąc Ścieżką nad Reglami odwiedza się liczne przełęcze oraz polany. Niektóre z nich oferują ciekawe widoki na Giewont, masyw Czerwonych Wierchów oraz kilka innych, mniejszych pagórków. Czasem można też pooglądać z góry Zakopane lub spojrzeć na dalej położone szczyty, takie jak Babia Góra czy Pilsko. Lekko schodząc ze szlaku można również zdobyć Sarnią Skałę i pooglądać wodospad Siklawicę w Dolinie Strążyskiej.
Ścieżka uchodzi za dość bezpieczną nawet przy znacznym zagrożeniu lawinowym. Według mapy torów lawinowych, ryzyko osunięcia się mas śniegu występuje jedynie na krótkim odcinku podczas przejścia pod północnym stokiem Giewontu. Oczywiście, jest to tylko teoria – chodzenie po górach zimą zawsze wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem.
Ze względu na dużą popularność szlaku, większość jej odcinków powinna być szybko przetarta nawet po dużych opadach śniegu. W kwestii sprzętu zimowego, na pewno przydadzą się stuptuty oraz raki bądź raczki. Czekan może zostać w domu.
Ścieżka nad Reglami zimą – relacja z przejścia
Dojazd i dojście do szlaku
Z Krakowa do Zakopanego chcę dostać się autobusem startującym o godzinie 4:58. To moje ulubione połączenie, dzięki któremu zimą mogę być pod Tatrami jeszcze przed świtem, ale też w czasie, kiedy zaczynają jeździć busy do szlaków. Gdy jednak docieram na dworzec, widzę stojący jeszcze kurs z 4:40. Długo się nie wahając, wsiadam na pokład i niedługo później jestem już w drodze.
Jazda kończy się o 6:43. Do wschodu słońca mam więc prawie godzinę. Co prawda busiki do Kuźnic już czekają, ale ponieważ nie chcę zaczynać wędrówki przed świtem (ze względu na chęć zrobienia zdjęć szlaku), postanawiam się przejść. Z Zakopanego do Kuźnic jest jakieś 4 kilometry, więc kiedy dotrę na miejsce, powinno być już jasno.
I faktycznie, gdy mijam okolice wejścia do kolejki na Kasprowy Wierch, jest godzina 7:25 – prawie świt. Nie czekając już dłużej, wchodzę na szlak i wkraczam na teren parku narodowego.
Początkowo, idę zgodnie z trasą na Giewont. W miejscu, gdzie niebieski szlak rozdziela się na dwa warianty, wybieram opcję z przejściem przez Kalatówki. Na samą polanę jednak nie wchodzę, gdyż tuż przed nią docieram do drogowskazu z symbolem początkowym czarnego szlaku. To tutaj zaczyna się Ścieżka nad Reglami.
Zimą przez Ścieżkę nad Reglami
Skręcam w prawo i praktycznie od razu zaczynam podejście. Leśna ścieżka jest wąska, ale dobrze przetarta. Lekko śliska, ale nie na tyle, by chciało mi się zakładać raki. Póki co, zostają w plecaku, choć pewnie kwestią czasu jest, gdy po nie sięgnę.
Pierwszy fragment to wspinaczka zalesionym zboczem. Widoków nie ma za wiele, choć od czasu do czasu, pomiędzy drzewami da się dostrzec szczyt Kasprowego i parę innych wierzchołków w jego pobliżu.
Chwilę później robi się trochę bardziej płasko. Przechodzę przez niewielką polanę, z której również mogę podziwiać grań Kasprowego Wierchu oraz część zabudowań Zakopanego po drugiej stronie.
Dalej, ponownie wchodzę do lasu, odwiedzam jeszcze jedną polanę, a następnie zaczynam serię krótkich, niezbyt stromych zejść. Od czasu do czasu spomiędzy drzew wychyli się kawałek północnej ściany Giewontu.
Na tym odcinku znajduje się trochę drewnianych konstrukcji, ułatwiających poruszanie się szlakiem. Są to różnego rodzaju mostki, stopnie i poręcze, przeważnie nie dłuższe niż parę metrów.
Z czasem zejścia stają się coraz bardziej strome. W końcu mam dość ślizgania się i postanawiam ubrać raki. Z nimi idzie się tu o wiele wygodniej.
Zejścia kończą się w górnym piętrze Doliny Białego. Trafiam tam na skrzyżowanie z żółtym szlakiem. Można nim pójść w stronę Zakopanego krótką, choć malowniczą dolinką. Ja trzymam się jednak koloru czarnego, który za skrzyżowaniem zaczyna się piąć dość ostro do góry.
Po chwili leśnego podejścia docieram na Czerwoną Przełęcz, gdzie znajduje się kolejne rozdroże. Ścieżka nad Reglami prowadzi prosto, na zejście ku Dolinie Strążyskiej, jednak warto tutaj skręcić w prawo i podejść na szczyt pobliskiej Sarniej Skały. Wejście i powrót zajmie tylko jakieś 15-20 minut, a w zamian dostanie się jeden z ciekawszym punktów widokowych w reglowej części Tatr.
Co prawda na Sarniej Skale byłem poprzedniej zimy, ale i teraz nie mogę sobie odmówić. Skręcam i zaczynam podejście. Chwila przez las, później przez niewielką polankę z ławkami, a następnie dość stromo w okolice szczytu. Na wierzchołek wchodzi się od tyłu, okrążając skałę, która z oddali nieco przypomina skaczącą sarnę.
Wierzchołek jest płaski i oferuje sporo miejsca do odpoczynku. Można również podziwiać całkiem fajne widoki. Najbardziej atrakcyjny jest na pewno pobliski Giewont, którego stroma, północna ściana zawsze robi na mnie wrażenie. Oprócz Giewontu widać również parę szczytów Czerwonych Wierchów oraz Tatr Wysokich. Dziś z zaciekawieniem patrzę na białe smugi zwiewanego z ich szczytów śniegu. Jeśli nawet tu, na wysokości 1377 metrów n.p.m wiatr jest dość mocny, to na dwutysięcznikach warunki muszą być naprawdę ciężkie.
Siedzę na szczycie około 10 minut, po czym postanawiam wracać na główną trasę. Szybko schodzę na Czerwoną Przełęcz, gdzie skręcam w prawo i zaczynam kolejne zejście. Na tym dość krótkim odcinku poruszam się praktycznie cały czas w dół. Początkowo w nieco otwartym terenie, później już tylko w gęstym lesie.
Gdy docieram na dno doliny trafiam na polanę z paroma ławkami oraz niewielkim sklepikiem, wyglądającym dziś na nieczynny. Jest tu też skrzyżowanie szlaków. Chcąc iść dalej Ścieżką nad Reglami, powinienem odbić na północ. Wybieram jednak przeciwny kierunek i przeskakuję na chwilę na żółty szlak, prowadzący w górę Doliny Strążyskiej.
Przez dolinę idę jakieś 10 minut, poruszając się brzegiem Strążyskiego Potoku. Później żółty szlak się kończy, a ja trafiam pod ładny, dwupiętrowy wodospad o łącznej wysokości 23 metry. Nosi nazwę Siklawica i jest kolejną z atrakcji położonych w reglowej części Tatr. Myślę, że warto podejść będąc w pobliżu.
Po odwiedzeniu wodospadu zawracam i kieruję się z powrotem na polanę. W mniej więcej połowie jej długości trafiam na kolejne skrzyżowanie. Tu skręcam w lewo i kontynuuję marsz po Ścieżce nad Reglami. Przez jakiś czas będzie mi też towarzyszył czerwony szlak, prowadzący docelowo na Wyżnią Kondracką Przełęcz.
Chwilę za rozdrożem szlaki przekraczają potok i prowadzą mnie lasem po delikatnym podejściu. Widoków nie ma prawie wcale, na pocieszenie zostaje szumiący w pobliżu strumień, będący jednym z dopływów Strążyskiego Potoku.
Im jestem wyżej, tym bardziej strome staje się podejście. Końcówka wymaga już zwolnienia tempa i oszczędzania sił. W końcu jednak ponownie robi się płasko. Trafiam na Przełęcz w Grzybowcu, gdzie czerwony i czarny szlak rozdzielają się. Choć tak na dobrą sprawę, to czerwony w tym miejscu się kończy, bo zimą jego dalsza część jest zamknięta. Mimo zakazu, łatwo jednak dostrzec wiele prowadzących w górę szlaku śladów.
Idąc dalej na wschód, przechodzę najpierw przez kilkusetmetrowy, leśny odcinek, a następnie docieram na skraj Małej Polanki. Wbrew nazwie, wcale nie jest aż taka mała – ciągnie się kolejnych 200-300 metrów.
Przez kilka minut poruszam się północnym skrajem polany. Później, znów na chwilę wchodzę w zalesiony teren, którym docieram na dno Doliny Małej Łąki. Tam staję na skraju kolejnej polany. Ta jest ogromna – nosi nazwę Wielka Polana Małołącka i rozciąga się ponad kilometr w kierunku południowo-wschodnim.
Tu zatrzymuję się na chwilę, by pooglądać widoki. Patrząc na południe, mogę dostrzec kawałek Giewontu oraz kilka turni z masywu Małołączniaka. Pogoda nadal jest świetna i choć wiem, że warunki u góry są dużo cięższe, przez chwilę żałuję, że nie ośmieliłem się dziś na nieco trudniejszy szlak.
Ścieżka nad Reglami przecina Wielką Polanę Małołącką na krótkim odcinku w jej północnej części. Później ponownie wiedzie lasem; z początku dość gęstym, później coraz rzadszym. Widoków jednak przez jakiś czas nie ma wcale.
Ciekawe krajobrazy pojawiają się dopiero po kilkunastu minutach, gdy docieram na Przysłop Miętusi. To rozległa, płaska przełęcz z ładnie położoną polaną. Oferuje widoki na parę okolicznych pagórów i turni (z ciekawą Zawiesistą Turnią na czele) oraz miejsca do odpoczynku.
Na Przysłopie Miętusim znajduje się także skrzyżowanie kilku szlaków. Oprócz Ścieżki nad Reglami przebiega tędy niebieski szlak na Małołączniak (przez Kobylarzowy Żleb), a szlak czerwony, prowadzący przez dolinkę o nazwie Staników Żleb, ma tu swój punkt końcowy.
Trzymając się koloru czarnego, zaczynam zejście w stronę Doliny Kościeliskiej. To bardzo ładny i widokowy odcinek. Zejście jest dość łagodne, więc przez dobre pół godziny mogę po prostu schodzić i podziwiać krajobrazy. Najciekawiej, moim zdaniem, prezentuje się widoczny w oddali Kominiarski Wierch, choć duże wrażenie robi też Zadnia Kopka z niemal całym zboczem pokrytym połamanymi drzewami.
Na zejściu z Przysłopu Miętusiego mam też okazję poczuć, po raz pierwszy w tym sezonie, moc zimowego słońca. Grzeje niemiłosiernie, a masa śniegu dookoła sprawia, że szybko zrzucam plecak i sięgam po okulary przeciwsłoneczne. Niestety, zapomniałem spakować kremu z filtrem UV, więc jako ochrona musi mi wystarczyć zarzucony na głowę buff.
Po dotarciu do Doliny Kościeliskiej odbijam na południe i idę po płaskiej, szerokiej drodze przez kilka minut. Na tym liczącym około 400 metrów odcinku spotykam więcej ludzi niż przez całą poprzednią część wycieczki.
Docieram do drogowskazu z czarnym kolorem i skręcam w prawo. Szlak zaczyna się wnosić i oddalać od doliny. W dole dobrze widzę grupki ludzi spacerujących przy polanie Stare Kościeliska.
Szlak prowadzi mnie w górę coraz bardziej stromego zbocza. Kiedyś było gęsto porośnięte lasem, obecnie spora część drzewostanu jest zniszczona. Sporo drzewek jest młodych, po wielu z tych starszych zostały tylko resztki pni. Jeszcze inne leżą połamane po bokach ścieżki lub wręcz zagradzają dalsze przejście.
Po jakimś czasie docieram na polanę Kominiarski Przysłop, gdzie podejście dobiega końca i zaczyna się delikatne wytracanie wysokości. Przez środek polany idę wzdłuż drewnianych, oznaczonych biało-czarnymi symbolami tyczek.
Za polaną znajduje się częściowo zalesione zejście, które doprowadza mnie do skrzyżowania z żółtym szlakiem, biegnącym tu od północy przez Dolinę Lejową.
Mijam skrzyżowanie i wkraczam w – jak się okazuje – najdzikszą część Ścieżki nad Reglami. Szlak wciąż jest przetarty, lecz ślady są pojedyncze i najprawdopodobniej nie z dnia dzisiejszego.
Kawałek za rozdrożem ścieżka prowadzi mnie skrajem Niżniej Kominiarskiej Polany, a następnie na dłuższy czas znika w lesie. Widoków brak, gdzieś po prawej stronie płynie jakieś niewielki potok.
Wąska, ledwo przetarta dróżka parę razy zmienia kierunek, a później zaczyna piąć się coraz stromiej ku górze. Zdrowy las się kończy, wracają połamane i pozbawione zieleni drzewka. Nabierając wysokości, powoli docieram na Kominiarską Przełęcz. Tam znów pojawiają się widoki – oglądać mogę między innymi Giewont, Ciemniak i Babią Górę.
Zejście z przełęczy nie jest szczególnie strome. Prowadzi umiarkowanie zalesionym terenem, który od czasu do czasu oferuje widoki na szczyty położone w okolicach Doliny Chochołowskiej.
Po dłuższej chwili wytracania wysokości docieram na Polanę Jamy. Szlak prowadzi przez chwilę jej środkiem, po czym znów znika z rzadkim lesie. Później z każdą minutą drzewek jest coraz mniej.
W końcu zauważam przed sobą płaską drogę pełną spacerujących ludzi. Tu Ścieżka nad Reglami się kończy.
Powrót przez Dolinę Chochołowską
Ściągam raki i skręcam w prawo. Znajduję się mniej więcej w połowie długości doliny, a więc do parkingu została mi jakaś godzina marszu. Ten odcinek nie należy jednak do szczególnie ciekawych. Dolinę Chochołowską znam już praktycznie na pamięć, a ze względu na jej ogromną komercjalizację, darzę sympatią na podobnym poziomie, co asfaltówkę nad Morskie Oko.
Idę w tłumie, mijając setki ludzi cieszących się pogodnym dniem w Tatrach. Sporo z nich ma sanki, wózki dziecięce lub psy na smyczy. Czasem przejedzie ktoś na nartach lub konna dorożka. Zdarzają się również samochody.
Niemal o równej 14-stej docieram na parking. Zajmuję miejsce w podstawionym już busie i czekam kilka minut na odjazd. Tym razem obyło się bez czekania na komplet. W pewnym momencie, kierowca po prostu wsiadł i ruszył w stronę Zakopanego. Tam również poszło dość sprawie. Autobus do Krakowa udało się złapać po nie więcej niż 20 minutach.
Podsumowanie wycieczki
Minął 3-ci stycznia, a ja już mam zrealizowany pierwszy z tegorocznych celów. Udało się przejść całą Ścieżkę nad Reglami w trakcie jednej wycieczki. Choć szczerze mówiąc, nie było to szczególnie trudne wyzwanie. Szlak był przetarty, pogoda sprzyjała. Znaczną część trasy mógłbym nawet przejść bez raków.
Ok, a co sądzę o tym szlaku? Tak jak napisałem we wstępie – jest dobry, gdy ktoś stawia swoje pierwsze kroki w Tatrach zimą albo chce iść w góry w dniu z gorszymi warunkami na ciekawszych szczytach. To także popularny łącznik innych szlaków pozwalający odwiedzić na przykład parę reglowych dolinek w trakcie jednego spaceru.
Ale na tym chyba koniec. Wątpię, by ludzie często stawiali sobie za cel wycieczki tylko tę ścieżkę. Nie wchodzi na żaden ciekawy szczyt, nie oferuje ponadprzeciętnych widoków, a duża liczba leśnych fragmentów po pewnym czasie może nudzić. Oczywiście, nikomu jej nie odradzam, bo i tu można miło spędzić czas, ale na pewno jest w tych górach wiele ciekawszych tras. Ja zajrzałem tu dopiero po paru latach włóczenia się po Tatrach i schodzeniu niemal wszystkich innych szlaków.
Kończę standardowo mapą przebytej trasy.