Dolina Kościeliska i Smreczyński Staw zimą
Spośród tych największych, najczęściej odwiedzanych dolin po polskiej stronie Tatr, Kościeliska jest moją ulubioną. To pełne uroku miejsce, które spodoba się turystom na różnym poziomie zaawansowania, a także daje możliwość łatwego rozszerzania wycieczki o wiele z leżących w pobliżu atrakcji. Jedną z nich jest Smreczyński Staw. Dziś odwiedzam oba te miejsca w zimowych warunkach.
W pierwszej części tej pięknej soboty włóczyłem się pośród zimowej scenerii Doliny Chochołowskiej. Tamto przejście zajęło mi jednak niecałe 3 godziny, więc ani myślałem, by wracać już do domu. Po Drodze pod Reglami podszedłem kawałek do Doliny Kościeliskiej i postanowiłem, że spędzę tu resztę dnia, eksplorując ją samą, a także niektóre z innych, zaczynających się tu szlaków.
Dolina Kościeliska zimą – podstawowe informacje
Pod względem długości i powierzchni jest to druga spośród dolin po polskiej stronie Tatr i ustępuje jedynie Chochołowskiej. Mierzy 9 kilometrów, choć dla turystów dostępne jest tylko około 5,5 km. Dnem doliny, od Kir do schroniska na Hali Ornak biegnie zielony szlak turystyczny. Jego pokonanie zajmuje około 1,5 godziny i wymaga podejścia 280 metrów pod górę.
Przejście przez dolinę jest łatwe i dostępne praktycznie dla każdego, nawet bardzo początkującego turysty. Droga prowadząca do schroniska jest szeroka, równa i zimą odśnieżana. Zagrożenie lawinowe jest minimalne, więc można tędy spacerować nawet po dużych opadach.
Przez większość dni, do poruszania się po dolinie wystarczą ciepłe, zimowe buty. Gdy śniegu jest więcej albo panuje odwilż, przydać się mogą także ochraniacze przeciwśnieżne (stuptuty). Na śliską nawierzchnię pomogą z kolei raki lub raczki.
Schronisko na Hali Ornak czynne jest przez cały rok i dysponuje około 50 miejscami noclegowymi. Cały czas kursują też konne dorożki, wożące turystów z Kir na Polanę Pisaną (niecałe 4 kilometry, około 2/3 drogi do schroniska).
Dolina Kościeliska jest dobrym punktem startowym dla wycieczki na jakiś ambitniejszy szczyt w Tatrach Zachodnich. To stąd można dostać się na Ciemniak (i dalej na Czerwone Wierchy), Ornak, Starorobociański Wierch lub Bystrą.
Wycieczkę można też rozszerzyć na inne sposoby, zahaczając o któryś z licznych, krótkich szlaków, które mają swój początek w Dolinie Kościeliskiej. Do takich rozszerzeń zaliczyć można:
- dojście do Smreczyńskiego Stawu
- przejście przez Wąwóz Kraków i jaskinię Smocza Jama
- wejście na Polanę Stoły
- przejście przez Jaskinię Mroźną (zimą nieczynna)
- wycieczkę do jaskiń Mylnej, Raptawickiej i Obłazkowej
Wejście na teren parku narodowego obecnie kosztuje 5 zł, choć od marca 2020 roku ceny mają wrosnąć do 6 zł. Koszt biletu ulgowego to połowa tej kwoty.
W Kirach, przed wejściem do doliny znajduje się kilka parkingów, gdzie można zostawić samochód. Za postój płaci się 20 zł za dobę. Tańszą opcją (5 zł) będzie dojazd tutaj prywatnym busem z zakopiańskiego dworca. Kursy zaczynają się koło godziny 7-mej, cechują częstotliwością co najmniej kilku na godzinę i trwają do późnego wieczora.
Dolina Kościeliska i Smreczyński Staw zimą – relacja z wycieczki
Droga do Kir
Jak już wspomniałem we wstępie, dla mnie przejście przez Dolinę Kościeliską było kontynuacją spaceru po Chochołowskiej. Dochodząc do Siwej Polany, odbiłem na Drogę pod Reglami i przez jakieś 40 minut szedłem nią w kierunku Kir.
Oznaczona zielonym kolorem trasa prowadzi najpierw skrajem polany, później chwilę przez las, a następnie w okolicach stoku narciarskiego Biały Potok. Stamtąd wychodzę na asfaltową drogę, którą po kilku minutach docieram do wylotu Doliny Kościeliskiej w Kirach.
Dolina Kościeliska – zimowe przejście zielonym szlakiem
Przed wejściem do doliny staję około 10:20. Niestety, to już pora sporych tłumów, więc nie będzie to raczej wycieczka w ciszy i spokoju. Ale cóż, na dobrą sprawę, to w tak popularnych miejscach samotności zaznać można chyba tylko poza sezonem, przy brzydkiej pogodzie i najlepiej jeszcze o jakiejś bardzo wczesnej lub później godzinie.
Zaczynając marsz, mijam kilka stojących na poboczu, czekających na pasażerów dorożek i ruszam w stronę kas. Tam pomijam kolejkę i po prostu pokazuję zakupiony wcześniej bilet. Kasjer szybko rzuca okiem na paragon i pozwala wejść.
Kawałek za wejściem na teren parku mijam tak zwaną Bramę Kantaka. To wąskie, skalne wrota wyrzeźbione w skale przez płynący doliną potok. Na terenie Dolny Kościeliskiej są trzy takie bramy, położone w jej dolnej i środkowej części.
Kolejny fragment szlaku prowadzi mnie środkiem Wyżniej Kiry Miętusiej – dużej, płaskiej polany, na której wypasano kiedyś liczne stada owiec. Obecnie można tu znaleźć kilka nieźle zachowanych szałasów, trochę ławek, a także parę puntów, gdzie miejscowi sprzedają turystom jedzenie i pamiątki.
Za polaną szlak kieruje mnie na mostek, który przekracza płynący dnem doliny potok. Z tego miejsca startuje również szlak na Ciemniak, a Ścieżka nad Reglami odbija na wschód, w kierunku Przysłopu Miętusiego.
Pisałem już parę razy o płynącym tutaj potoku, jednak jeszcze ani razu nie wspomniałem jego nazwy. Cóż, sprawa nie jest taka prosta. Na niektórych mapach jest on oznaczony jako Kościeliski Potok, w innych źródłach występuje jako Kirowa Woda. Niektórzy twierdzą też, że w górnej części doliny jest to Kościeliski Potok, a później, po połączeniu z Miętusim Potokiem, rzeka zmienia nazwę na Kirową Wodę. Miejsce owego połączenia znajduje się kilkadziesiąt metrów od mostku, przez który teraz przechodzę.
Za mostkiem trafiam na kolejną polanę (Cudakowa Polana), której skrajem prowadzi mnie częściowo zalesiona droga. W pewnym momencie, mam stąd fajny widok na wznoszącą się niedaleko na wschodzie Kończystą Turnię.
Na dalszym odcinku od zielonego szlaku odłącza się zachodnia część Ścieżki nad Reglami, która przez chwilę biegła dnem tej doliny, a później wchodzę na kolejną z wartych uwagi polan: Stare Kościeliska. Oprócz miejsc do odpoczynku, można tu znaleźć także Kapliczkę Zbójnicką, wzniesioną w XIX wieku przez pracujących na polanie górników i hutników.
Kawałek za polaną swój początek mają dwa inne, startujące z Doliny Kościeliskiej szlaki: czarny do Jaskini Mroźnej oraz niebieski na Polanę Stoły. Ta pierwsza jest zimą zamknięta, natomiast drugą trasę odwiedzę jeszcze dziś, przy okazji drogi powrotnej.
Na dalszym odcinku, zielony szlak nieco zmienia swój charakter. Chwilowo kończą się polany, a zaczyna przejście wąskim wąwozem ograniczonym stromymi skałami, które potrafią znosić się na wysokość niemal 100 metrów ponad taflę potoku. Tu znajduje się również druga ze skalnych bram w Dolinie Kościeliskiej: Brama Kraszewskiego.
Po około 1,5-kilometrowym przejściu przez wąwóz docieram do Polany Pisanej. To dość duży, otwarty teren, oferujący ciekawe widoki na okoliczne szczyty oraz cieszący się sporym zainteresowaniem przechodzących tędy ludzi. Skrajem polany biegnie żółty (jednokierunkowy) szlak powrotny z Wąwozu Kraków.
Ruszam dalej. Przechodzę przez dwa mostki i trafiam w miejsce, z którego startuje szlak w stronę Wąwozu Kraków. Skręcam i przez kilkadziesiąt minut włóczę się po wąwozie, odwiedzając przy okazji tamtejszą jaskinię Smoczą Jamę. Jest to jednak przejście na zupełnie innym poziomie trudności (są łańcuchy, klamry i drabinka), więc stwierdziłem, że opiszę go w osobnym tekście.
Po skończeniu pętli przez wąwóz ląduje z powrotem u podstawy Polany Pisanej. Ponownie przechodzę przez wspomniane powyżej mostki i zagłębiam w teren kolejnego z wąwozów, znajdujących na terenie Doliny Kościeliskiej. W tym momencie mijam też trzecią z tutejszych skalnych bram: Raptawicką.
Kawałek dalej znajdują się odejścia szlaków do jaskiń Raptawickiej, Obłazkowej i Mylnej. Dziś jednak odpuszczam ich eksplorację. Przyznam, że trochę kusiło mnie odwiedzenie ich zimą, ale ze względu na ograniczenia czasowe, postanowiłem to zostawić na inną okazję.
Na następnym odcinku szlak zaczyna się lekko podnosić, nieco oddalając od płynącego poniżej Kościeliskiego Potoku. Po przejściu przez wąwóz trasa trochę traci na atrakcyjności. Dookoła dominuje las, który przesłania większość widoków.
Stąd do schroniska mam już niedaleko. Idę kilkanaście minut przez las, przechodzę skrajem jeszcze jednej polany, a następnie docieram do skrzyżowania z dwoma innymi szlakami: czarnym nad Smreczyński Staw oraz żółtym w stronę Iwaniackiej Przełęczy. Zielony prowadzi dalej na Ciemniak, jednak ta trasa (jako jedna z trzech w polskich Tatrach) jest zimą zamknięta ze względu na ochronę przyrody.
Przeskakuję na moment na kolor żółty i idę nim 150, może 200 metrów w stronę schroniska. Po chwili docieram pod otoczony ludźmi budynek. Leży na skraju Małej Polany Ornaczańskiej, która wraz ze znajdującą się kawałek dalej Wielką Polaną Ornaczańską tworzy Halę Ornak – dawniej popularny teren paserski, który obecnie trochę zarósł lasem i kosodrzewiną.
Z Doliny Kościeliskiej nad Smreczyński Staw
Po chwili przerwy w okolicy schroniska wracam na skrzyżowanie szlaków i zaczynam podążać za kolorem czarnym, który w około pół godziny ma mnie doprowadzić nad brzeg Smreczyńskiego Stawu.
Ruszam delikatnie pod górę w umiarkowanie zalesionym terenie. Tu poruszam się już nie po szerokiej, zawsze odśnieżonej drodze, lecz po wąskiej, typowo leśnej ścieżce. Szlak jest jednak na tyle popularny, że w większości przypadków powinien być całkiem dobrze przetarty.
Z czasem nachylenie rośnie. Również drzewostan robi się coraz gęstszy i skutecznie przesłania wszystkie ciekawsze widoki. Wkrótce podejście łagodnieje i na jakiś czas ścieżka nie wymaga od turysty zbyt wiele wysiłku.
Po jakichś 10 minutach wędrówki w mało urozmaiconym, leśnym ternie, docieram do zakrętu. Odbijam w prawo i zaczynam około 200-metrowe podejście. To chyba najbardziej wymagający odcinek tego szlaku, choć daleko mi do nazwania go trudnym: po prostu trzeba wejść trochę pod górkę.
Mija parę minut i znów robi się łagodnie. Teraz, dla odmiany, muszę przez chwilę schodzić, aż w końcu wydostaję się z lasu i staję nad brzegiem niewielkiego, w całości pokrytego lodem jeziorka. Przy końcu szlaku znajduje się otoczony drewnianymi barierkami punkt widokowy, na którym w tej chwili odpoczywa kilkanaście osób.
Znad brzegu tego polodowcowego jeziora mam ciekawy widok na masyw Bystrej oraz Ormak. Wiem, że po przejściu kawałek zachodnim brzegiem widać też parę innych szczytów Tatr Zachodnich, jednak dziś nie za bardzo są warunki na takie włóczenie się po głębokim, nieco mokrym od słońca śniegu. Pozostaje mi zostać chwilę przy głównym punkcie widokowym i nacieszyć tym, co mam w zasięgu wzroku (ach, ta Bystra, jak ja bym chciał na nią wejść jeszcze tej zimy!).
Powrót do Kir
W końcu postanawiam wracać i zaczynam zejście czarnym szlakiem. Innej opcji po prostu tu nie ma. Droga w dół jest jednak o wiele szybsza. Wchodziłem około 20 minut, zszedłem w niecałe 10. Przy okazji, muszę przyznać, że akurat na tym szlaku widoki przy drodze powrotnej są ciekawsze niż przy pochodzeniu.
Po dotarciu do skrzyżowania, przeskakuję na zielony szlak i zaczynam nim powrót w kierunku Kir. To nieco ponad 5 kilometrów łatwego terenu, więc pewnie zajmie mi około godziny.
Przeważnie, powroty długimi dolinami nie należą do zbyt ciekawych. Tu jednak jest nieco inaczej. Te wszystkie wąwozy, bramy skalne i pełne atrakcji polany czynią ten szlak ciekawym podczas przemierzania go w obu kierunkach. Nie na darmo napisałem na początku tego tekstu, że Dolina Kościeliska jest moją ulubioną spośród tych największych i najpopularniejszych dolin.
Podobnie, jak w artykule o Chochołowskiej, teraz też nie będę szczegółowo opisywał drogi powrotnej. To ta sama trasa, więc odwiedzane atrakcje się powtarzają. Wrzucę więc po prostu parę zdjęć z tego przejścia oraz dodam, że przy okazji zajrzałem jeszcze na Halę Stoły, bo zimą mnie tam jeszcze nie było. Ale to już materiał na inny artykuł.
Droga do domu
Dotarłszy do Kir zajmuję miejsce w czekającym już busie, który po chwili czekania zawozi mnie do Zakopanego. Na tamtejszym dworcu jestem niedługo przed 16-stą. Ku lekkiemu zaskoczeniu, na stanowiskach stały aż dwa autobusy do Krakowa. Wybrałem ten, który wydawał się mieć mniej ludzi na pokładzie, kupiłem bilet i po chwili mogłem już odpoczywać w drodze do Krakowa.
Niestety, tego dnia była ona wyjątkowo długa. Ze względu na trwające ferie i wymianę turnusów, Zakopianka na kilku odcinkach dość mocno się korkowała. Zamiast standardowych 2,5 godzin, powrót zajął niemal 3,5. Ostatecznie, udało mi się jednak być w domu przed 20-stą, co dało mi jeszcze trochę czasu na zjedzenie czegoś ciepłego i przygotowanie rzeczy na kolejny dzień. Bo cóż, w niedzielę też zamierzałem wstać w środku nowy i ponownie ruszyć w góry.
Podsumowanie
Choć Dolinę Kościeliską odwiedzałem już wiele razy o różnych porach roku, to przejście także sprawiło mi sporo przyjemności. Nawet pomimo tłumów na szlaku, byłem w stanie czerpać radość z pięknej pogody i nieprzeciętnych widoków.
Myślę, że zimowy spacer Doliną Kościeliską to coś, co może spodobać się turystom na różnym poziomie tatrzańskiego doświadczenia. Owszem szlak jest banalnie prosty, a ludzi sporo, ale dzięki dużemu zróżnicowaniu krajobrazu oraz wielu możliwościom rozszerzenia wycieczki, można bawić się tu naprawdę dobrze.
Poniżej lista kilku propozycji, które w zależności od posiadanego czasu i chęci można zimą dodać do opisywanej tu wycieczki, by uczynić ją jeszcze ciekawszą:
- przejście przez Wąwóz Kraków i Smoczą Jamę
- wejście na Polanę Stoły
- zwiedzenie jaskiń Mylnej, Obłazkowej i Raptawickiej
- wejście na Ornak (a nawet dalej w stronę Siwego Zwornika)
- przejście do Doliny Chochołowskiej przez Iwaniacką Przełęcz, Ścieżkę nad Reglami lub Drogę pod Reglami
- powrót w stronę Zakopanego po Ścieżce nad Reglami lub Drodze pod Reglami albo przejście nimi do którejś z pobliskich dolin reglowych
A na koniec jeszcze standardowa mapa szlaków, które zostały opisane w tym artykule: