Iwaniacka Przełęcz zimą – szlaki z Doliny Chochołowskiej i Kościeliskiej
Leży między grzbietem Ornaków a Kominiarskim Wierchem i jest jednym z popularnych przejść od Doliny Chochołowskiej do Kościeliskiej. Iwaniacka Przełęcz – bo o niej mowa – może być głównym celem wycieczki lub jedynie wstępem do czegoś ambitniejszego. Dziś wpadam tam w warunkach zimowych, pokonując całą długość prowadzącego przez przełęcz żółtego szlaku.
Po naprawdę długim oczekiwaniu na dobrą pogodę, warunki w Tatrach zaczęły się poprawiać. Nadchodzący weekend miał być ciepły i słoneczny, więc bez większego wahania postanowiłem się w końcu tam wybrać. Fakt, wciąż istniało znaczne zagrożenie lawinowe, ale jest przecież co najmniej kilka miejsc, które da się w takich warunkach odwiedzić.
Iwaniacka Przełęcz zimą – podstawowe informacje
Według najnowszych pomiarów, przełęcz wznosi się na wysokość 1461 metrów. Leży pomiędzy często odwiedzanym grzbietem Ornaków, a niedostępnym dla turystów Kominiarskim Wierchem. Jest w większości zalesiona, co znacznie ogranicza dostępne z niej widoki.
Na Iwaniacką Przełęcz można dostać się zarówno z Doliny Chochołowskiej, jak i Kościeliskiej. Z jednej do drugiej prowadzi oznaczony na żółto szlak turystyczny, którego pokonanie zajmuje około 2 – 3 godzin, w zależności od kondycji, warunków oraz kierunku marszu. Zimą ten czas może się oczywiście wydłużyć.
Idąc od Doliny Chochołowskiej, do pokonania będzie 435 metrów podejść, od Kościeliskiej nieco mniej – 379 metry. Ta druga opcja jest również nieco krótsza, choć nie są to jakieś wielkie różnice. Pod względem widoków i atrakcyjności trasy są moim zdaniem dość podobne. Dobrą opcją może być po prostu wejście od jednej strony i zejście na drugą.
Po dostaniu się na Iwaniacką Przełęcz można też skręcić na zielony szlak i zacząć podejście w stronę Suchego Wierchu Ornaczańskiego. To pierwszy z kilku szczytów na tej grani, a sam zielony szlak może być początkiem pięknej i jeszcze bardziej ambitnej wycieczki na Bystrą czy Starorobociański Wierch. Są to już jednak trasy dla nieco bardziej zaawansowanych turystów i przeznaczone na dobre warunki pogodowo – lawinowe.
No właśnie, lawiny. Przejście przez doliny Kościeliską i Chochołowską jest od nich wolne. Samo podejście na Iwaniacką Przełęcz też uchodzi za w miarę bezpieczne, choć szlak od Doliny Kościeliskiej na pewnym odcinku przecina jeden z torów lawinowych na zboczu Ornaków. Czyli warto czytać komunikaty TOPR i odpowiednio zarządzać ryzykiem przy planowaniu przejścia.
Co zabrać na Iwaniacką Przełęcz zimą? Ze względu na miejscami strome podejścia, niezbędne mogą okazać się raki lub raczki. Przy większej ilości śniegu nie zaszkodzą też stuptuty, chroniące buty i nogawki przed zasypaniem lub przemoczeniem. Czekan raczej się tu nie przyda (no chyba, że z przełęczy chcemy iść jeszcze gdzieś wyżej).
Wejście na Iwaniacką Przełęcz w zimie – relacja z wycieczki
Dojazd na Siwą Polanę
Hurra! Wróciło jedno z moich ulubionych połączeń. Z Krakowa do Zakopanego startuje już o 4:58, co zimą jest całkiem niezłą porą, by wyruszyć w stronę Tatr. Niestety, moja radość nie trwała długo. Wstałem w środku nocy, przyszedłem na dworzec… i nic. Mimo szumnych zapowiedzi przewoźnika, autobus po prostu się nie pojawił. Następny dopiero za jakąś godzinę.
No cóż, trzeba czekać. Ten drugi na szczęście pojawia się punktualnie. Wsiadam i ponad 2 godziny jadę, zastanawiając się czy moja dzisiejsza trasa (wejście na Iwaniacką Przełęcz to tylko z punktów programu) skończy się przed nadejściem zmroku.
W Zakopanem przesiadam się na busik do Doliny Chochołowskiej. Tu wszystko idzie już sprawnie. Zajmuję miejsce, po kilku minutach ruszamy. Mija kilkanaście kolejnych i jestem na miejscu. Kupuję bilet do parku, po czym wchodzę za szlaban. Jest około 8:35, można zaczynać tę wycieczkę!
Przejście przez Dolinę Chochołowską
Pierwszy etap to Siwa Polana, która na dobrą sprawę nie znajduję się jeszcze na terenie TPN. Stoi tu parę szałasów, trochę drobnej gastronomi, krzyż upamiętniający wizytę Jana Pawła II, a także sporych rozmiarów park linowy.
Po przejściu tego odcinka trafiam do lasu, gdzie mijam tabliczkę informującą o wejściu do parku narodowego. Chwilę później przy szlaku pojawia się Chochołowski Potok, który będzie mi towarzyszył już praktycznie do końca spaceru doliną.
Idąc dalej dostrzegam parę niewielkich polanek, z których część posiada jakieś miejsca do odpoczynku. Od czasu do czasu na horyzoncie pojawiają się też odległe, ośnieżone szczyty. Niektóre z nich można zdobyć szlakami zaczynającymi się właśnie w Dolinie Chochołowskiej.
W pewnej chwili docieram do skrzyżowania z tak zwaną Ścieżką nad Reglami. To umiarkowanie długi (jakieś 7 godzin marszu) szlak poprowadzony wśród zalesionych pagórków północnej części Tatr. Podobnie jak Iwaniacka Przełęcz, on również może służyć do przejścia między dolinami Chochołowską i Kościeliską. Dziś jednak mijam to miejsce bez zatrzymania i kontynuuję marsz w kierunku kolejnego rozdroża.
To pojawia się po około kilometrze. Po lewej stronie drogi zauważam dwa drogowskazy: czarny dla szlaku przez Dolinę Starorobociańską, żółty dla trasy prowadzącej na Iwaniacką Przełęcz. W tym miejscu schodzę z wygodnej, niemal płaskiej drogi i kończę przejście przez Dolinę Chochołowską.
Iwaniacka Przełęcz – zimowe wejście od Doliny Chochołowskiej
Teraz pod nogami mam węższą ścieżkę, choć i ona jest wyraźnie przedeptana. Szlak na Iwaniacką Przełęcz jest dość popularny, więc przez większość zimy na jakieś ślady tam trafimy.
Przez pierwsze 600 metrów trasa czarna i żółta prowadzą wspólnie. Wchodzę pomiędzy zbocza Trzydniowiańskiego i Kominiarskiego Wierchu, po czym parę minut poruszam się w miarę płaskim, otwartym terenem. Dopiero potem trasy się rozdzielają, a ja skręcam w lewo, ku Iwaniackiej Dolinie.
Przez chwilę teren jest jeszcze w miarę otwarty, potem dookoła pojawiają się coraz wyższe pagórki. Żółty szlak zaczyna się delikatnie wznosić i kieruje mnie pod południowe stoki Kominiarskiego Wierchu. Ponad drzewami da się dostrzec fragmenty jego postrzępionej, skalistej grani.
Prowadzący przez Iwaniacką Dolinę odcinek jest całkiem ładny. Idzie się nim przyjemnie, ludzi dookoła też nie ma zbyt wielu. Z czasem nachylenie ścieżki zaczyna jednak rosnąć, a w masz trzeba włożyć trochę więcej wysiłku.
W pewnym momencie żółte oznaczenia wprowadzają mnie do lasu. Tu szlak robi się jeszcze bardziej stromy. Szybko nabieram wysokości, co z kolei daje okazję do oglądania całkiem fajnych widoków za sobą.
Stromizna ciągnie się jeszcze przez jakiś czas. Potem ścieżka staje się bardziej płaska, dając mi okazję do chwili odpoczynku. Poruszam się teraz zalesionym zboczem, po prawej stronie mając niezły widok na północne stoki Suchego Wierchu Ornaczańskiego.
Stąd do przełęczy nie mam już daleko. Idę parę minut przez las, po czym docieram na niewielką polanę. Ona również jest otoczona drzewami, choć ponad nimi można dostrzec kawałek zbocza Kominiarskiego Wierchu. Kiedyś, z Iwaniackiej Przełęczy prowadził tam znakowany szlak, niestety potem górę zamknięto dla turystów i taterników, ze względu na utworzenie ścisłego rezerwatu.
Na środku polanki znajduje się tabliczka z nazwą miejsca, a także początkowy drogowskaz zielonego szlaku, którym można stąd wspinać się na grzbiet Ornaków. Dziś to wszystko otoczone jest grupą kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu osób. To chyba jakaś zorganizowana wycieczka, robiąca przerwę przez ruszeniem gdzieś wyżej. Przeważnie jest tu jednak znacznie spokojniej.
Zejście z Iwaniackiej Przełęczy na Halę Ornak
Na przełęczy nie siedzę zbyt długo. Ot, parę minut i zaczynam zejście w stronę Doliny Kościeliskiej. Tam również dostanę się żółtym szlakiem, a samo zejście – z oczywistych względów – nie powinno zająć zbyt wiele czasu.
Praktycznie od razu wchodzę do lasu i zaczynam wytracać wysokość. Ze względu na dość spore nachylenie odcinka, idzie to całkiem sprawnie. Widoków tu nie ma, są za to inni podchodzący na przełęcz ludzie. Wydaje mi się, że wejście od Doliny Kościeliskiej cieszy się trochę większą popularności niż to od Chochołowskiej.
Po chwili schodzenia (momentami wręcz zbiegania) między drzewami trafiam na pierwsze z miejsc, z których widać coś ciekawszego. W oddali pojawiają się piękne, ośnieżone szczyty leżące gdzieś na głównej grani Tatr Zachodnich. Tu od razu przypomina mi się wschód słońca, który oglądałem z tego miejsca jakiś czas temu, podczas wycieczki na Bystrą.
Potem sytuacja się powtarza. Dużo schodzenia lasem, od czasu do czasu jakiś widoczek. Trwa to chwilę, a w międzyczasie nachylenie ścieżki systematycznie się zmniejsza. W dolnej części szlaku trafiam też na wielu ludzi podchodzących na Iwaniacką Przełęcz na nartach.
Pod koniec zejścia przechodzę przez jeszcze jeden dość płaski odcinek, później pokonuję drewniany mostek nad Pyszniańskim Potokiem i zaczynam zbliżać do Małej Polanki Ornaczańskiej. Stąd mam już tylko kawałek do schroniska na Hali Ornak, gdzie żółty szlak dobiega końca.
Powrót przez Dolinę Kościeliską
Znów jestem w bardzo łatwym, niemal płaskim terenie. Przez Dolinę Kościeliską będę poruszał się szeroką, wygodną drogą, licznie odwiedzaną przez turystów. Dziś czeka mnie przejście całego, około 5,5-kilometrowego odcinka.
Tak w sumie, to ja tę dolinę lubię. Problem w tym, że teraz jest tu naprawdę dużo ludzi, a tłumy potrafią odebrać urok każdemu, nawet najpiękniejszemu miejscu. Ale cóż, przecież jakoś muszę wrócić.
Spod schroniska ruszam w dół, po chwili mijając niewielką Polanę Smytnią. Później docieram do pierwszego z wielu występujących w tej dolinie mostków i przekraczam potok Kirowa Woda.
Na kolejnym odcinku przez pewien czas idę lasem, po obu stronach mając strome, zarośnięte zbocza. Od czasu do czasu pojawiają się też wysokie skałki.
Wkrótce pojawiają się liczne odejścia szlaków. Najpierw do jaskiń Mylnej, Raptawickiej i Obłazkowej, później do Wąwozu Kraków. Za tym wszystkim jest też Polana Pisana – jedna z największych i najładniejszych, jakie można podziwiać poruszając się tym szlakiem.
Za polaną wracam do zalesionego wąwozu i dłuższą chwilę maszeruję to jedną, to drugą stroną strumienia. Później teren nieco się otwiera, a ja trafiam na Polanę Stare Kościeliska. To kolejny z popularnych przystanków, gdzie można przysiąść, odpocząć i cieszyć tym niezbyt wymagającym spacerem. Gdzieś po drodze mijam jeszcze odejście szlaku do nieczynnej zimą Jaskini Mroźnej.
Za tą polaną teren nieco traci na atrakcyjności. Lasu znacznie mniej, pagórki dookoła coraz niższe, za to ludzi wciąż bardzo dużo. Ponownie zmieniam stronę potoku, mijam odejście Ścieżki nad Reglami oraz szlaku na Ciemniak, a następnie zaczynam ostatnią, dość długą prostą w kierunku wylotu doliny.
W końcu mijam kasy, idę jeszcze chwilę, po czym docieram na parking. Tu niniejsze przejście dobiega końca. Nie kończy się jednak moja wycieczka. Dziś chce się jeszcze udać do Doliny Małej Łąki, jednak ten spacer opiszę już w osobnym tekście.
Zimowe przejście przez Iwaniacką Przełęcz – podsumowanie
Jak widać, nie jest to wycieczka ani szczególnie długa, ani trudna. Dobrze nadaje się dla osób, które w Tatrach zimą postawiły już jakieś pierwsze kroki, a teraz szukają kolejnego szczebla w górskiej „karierze”. W sprzyjających warunkach na tę trasę mogą wybrać się również osoby początkujące, jeśli tylko posiadają odpowiedni sprzęt i kondycję.
Przejście przez Iwaniacką Przełęcz to również dobry sposób, by w trakcie jednej wycieczki zobaczyć dwie bardzo popularne doliny. Po zainwestowaniu odrobiny czasu i wysiłku, odwiedzi się nowe, dość ciekawe miejsce, a także wróci zupełnie inną drogą.
Na koniec jeszcze mapka z zaznaczoną trasą, jej parametrami oraz profilem wysokościowym:
Spora dawka pomocnych informacji i fotorelacja, która zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Pozdrawiamy!