Rusinowa Polana i Gęsia Szyja zimą (plus Rówień Waksmundzka i Psia Trawka)
Zaczynając wycieczkę w Palenicy Białczańskiej, przeważnie ruszamy stamtąd w kierunku Morskiego Oka lub Doliny Pięciu Stawów. Nie są to jednak wszystkie dostępne opcje. Z Palenicy startuje również niebieski szlak, którym można dotrzeć na Rusinową Polanę, a później także do kilku innych miejsc w reglowej części Tatr. Pora przejść się tamtędy w zimowej scenerii.
Choć zdarza mi się mówić, że w polskiej części Tatr byłem już wszędzie, to „wszędzie” dotyczy głównie Tatr Wysokich i Zachodnich. W reglowej części gór wciąż istnieje jeszcze kilka niezbyt trudnych szlaków, których nigdy nie odwiedziłem. Gdy ostatnio sprawdzałem na mapie, było ich kilkanaście.
Będę chciał oczywiście stopniowo zapełniać te białe plamy, a że dziś pogoda sprzyja właśnie takim łatwiejszym wędrówkom, to wyznaczyłem sobie za cel zimowe przejście z Palenicy Białczańskiej do Toporowej Cyrhli, odwiedzając po drodze Rusinową Polanę, Gęsią Szyję, Rówień Waksmundzką oraz Psią Trawkę.
Trochę praktycznych informacji
Opisywana tu trasa nie należy ani do długich, ani szczególnie trudnych. Mierzy niecałe 11 kilometrów długości, a jej przejście przy dobrych warunkach zajmuje przeciętnie 3 – 4 godziny. Podczas wycieczki pokona się około 600 metrów podejść i podobną sumę na zejściach.
Szalki prowadzą przez reglową część Tatr, po ich w większości zalesionych pagórkach w północno-wschodniej części gór. Najwyższym odwiedzonym miejscem jest szczyt Gęsia Szyja, wznoszący się na wysokość 1489 metrów n.p.m.
Zagrożenie lawinowe raczej tu nie występuje, więc przejście powinno być bezpieczne nawet po dużych opadach. Problemem może być natomiast przetarcie szlaków. Rusinowa Polana czy Gęsia Szyja powinny być dostępne dość szybko (dzień czy dwa po poprawie warunków), jednak na niektórych, dalszych odcinkach śnieg może zalegać dłużej.
Opisywany wariant przejścia jest tylko jednym z wielu dostępnych w tej okolicy. Na samą Rusinową Polanę można dostać się z aż pięciu różnych kierunków. Kilka opcji istnieje również dla Równi Waksmundzkiej i Psiej Trawki. Wycieczki nie trzeba też kończyć w Toporowej Cyrhli. Łatwiejszą opcją może być zejście do Brzezin, gdzie szlak praktycznie zawsze będzie przetarty.
Co zabrać ze sobą na takie przejście? Oprócz ciepłej, zimowej odzieży, przydadzą się na pewno stuptuty (ochraniacze przeciwśnieżne), a w niektóre dni również raki lub raczki. Jak ktoś lubi, może też zabrać kije trekkingowe.
Ponieważ przejście nie jest w formie pętli, najlepszym sposobem będzie dojazd tu autobusem z Zakopanego, ewentualnie własnym autem na jeden z krańców trasy, a później powrót do punktu startu komunikacją publiczną. W pobliżu szlaków przebiega popularna droga do Palenicy Białczańskiej, którą w pogodne dni busy jeżdżą dosłownie co kilka minut. Pierwsze kursy startują po 7-mej i trwają co najmniej do 19-stej.
Co do kosztów:
- za przejazd do Palenicy zapłacimy 10 zł, natomiast do Toporowej Cyrhli dostaniemy się za 3 zł.
- parking w Palenicy kosztuje aż 30 złotych za dobę. W okolicach Cyrhli staniemy za darmo, choć miejsca nie ma wiele i w ładne, szczególnie weekendowe dni lubi szybko znikać.
- wstęp do parku narodowego kosztuje 5 zł (od marca 2020 podwyżka do 6-ciu), z tym, że punkt poboru opłat w Cyrhli jest zimą nieczynny.
Rusinowa Polana i Gęsia Szyja zimą – relacja z wycieczki
Dojazd do Palenicy
Po pobudce w okolicach 3:30 zbieram przygotowane wcześniej rzeczy i udaję się piechotą na dworzec w centrum Krakowa. Tam wsiadam do czekającego już autobusu i o godzinie 4:40 ruszam w kierunku Zakopanego.
Pod Tatrami jestem 2 godziny później. Bus do Palenicy Białczańskiej (kierunek: Morskie Oko) już czeka, jednak zapytany o godzinę odjazdu kierowca stwierdza, że jedzie dopiero o 7:20, chyba że wcześniej zbierze się komplet. Cóż, kompletu nie było, więc na dworcu czekaliśmy jeszcze niemal 40 minut. W końcu jednak ruszamy i po kolejnych 30-stu zatrzymujemy na końcowym przystanku w Palenicy.
Rusinowa Polana zimą – niebieski szlak od Palenicy
Podchodzę do pobliskiej kasy, płacę 5 zł za bilet i wchodzę na teren parku. Tuż za szlabanem odbijam lekko w prawo, na oznaczony niebieskim kolorem szlak w stronę Rusinowej Polany. Według opisu na tabliczce, droga powinna zająć około godziny.
Ścieżka jest wyraźna i dobrze przetarta. Niemal od razu wchodzę do lasu, który przesłania okoliczne widoki. Szlak na tym odcinku delikatnie się wznosi, choć podejście staje się bardziej wymagające dopiero kawałek dalej, gdy las dookoła znów staje się rzadszy.
Idę chwilę wśród starych i młodych drzewek, aż docieram do częściowo zasypanych schodków, gdzie podejście staje się jeszcze bardziej wymagające. Nawierzchnia jest trochę śliska, więc wypadałoby albo wyjąć raki z plecaka, albo trzymać się boku ścieżki, gdzie śnieg nie jest jeszcze tak udeptany. Póki co, wybieram tę drugą opcję.
Schody przez jakiś czas wiją się po zboczu, wprowadzając mnie coraz wyżej i dając okazję do podziwiania kilka fajnych widoków polskie i słowackie dwutysięczniki. Myślę, że akurat ten odcinek lepiej jest pokonywać w drugą stronę, bo to przy schodzeniu krajobrazy są ciekawsze. Mi pozostaje po prostu czasem obracać głowę i dobrze się rozglądać.
Później schodki się kończą albo w całości znikają pod śniegiem. Podejście na chwilę łagodnieje, a ja trafiam w częściowo otwarty teren. Nie na długo jednak, bo kawałek dalej znów mam las i trochę wysokości do zdobycia.
Za tym niewielkim lasem docieram do skrzyżowania szlaków. Niebieski, którym idę, łączy się z krótkim czarnym, prowadzącym z pobliskiej Polany pod Wołoszynem. Skręcam w prawo i po chwili jestem już na skraju Rusinowej Polany.
Rusinowa Polana jest dość duża i nieco pochyła. Mierzy ponad 500 metrów długości, a niebieski szlak prowadzi jej wschodnim skrajem. Można tu znaleźć parę ławek, drogowskazów i drewnianych szałasów. Latem da się też trafić na stada owiec.
Najciekawsze są jednak widoki. Z polany świetnie widać mnóstwo szczytów Tart Bialskich i Wysokich. Da się dostrzec między innymi Lodowy Szczyt, Gerlach, Kończystą, Wysoką, Rysy oraz Mięguszowieckie Szczyty: Czarny, Pośredni i Wielki.
Zimowe wejście na Gęsią Szyję
W północnej części Rusinowej Polany znajduje się kolejne rozdroże szlaków. Z niebieskiego przeskakuję na zielony i ruszam w kierunku Gęsiej Szyi – najwyżej położonego punktu dzisiejszej wycieczki.
Wydeptana ścieżka prowadzi mnie w górę polany, po coraz bardziej stromym stoku. Wiem, że gdzieś pod śniegiem są tu setki drewnianych schodków, jednak dziś nie jestem w stanie dostrzec nawet jednego. Cóż, ostatnie opady były dość obfite.
Już samo podejście do granicy lasu wiązało się z pewnym wysiłkiem. To jednak dopiero początek. Ten szlak jest dość krótki, ale do pokonania jest niemal 300 metrów w pionie. Na szczęście, widoki trochę wynagradzają trudy nabierania wysokości.
Kolejny odcinek prowadzi przez dłuższą chwilę w zalesionym terenie. Rozległych widoków nie ma, ale myślę, że krajobraz nadal może się podobać.
Mimo dość wczesnej pory, na szlaku spotkałem już sporo osób. Na tym podejściu mam nawet okazję wyprzedzić kolejnych kilka, które poruszają się wolniej albo robią przerwy podczas tego, trochę bardziej wymagającego odcinka.
W końcu robi się trochę bardziej płasko. Wychodzę na niewielką polankę i mogę chwile odpocząć przed kolejnym, ostatnim już podejściem przed zdobyciem szczytu.
Za polanką wchodzę jeszcze na chwilę do lasu i po zwężającej się ścieżce docieram do paru skałek, które znajdują się na wierzchołku. Wchodzę na te, które wyglądają na najwyższe i zaczynam rozglądać po okolicy. Panorama jest tu nawet ładniejsza niż z Rusinowej Polany. Oprócz wielu dwutysięczników na południowym-wschodzie mam też ładny widok na granie Koszystej i Wołoszyna.
Obie wyglądają bardzo ciekawie i chętnie bym się nimi przespacerował, jednak niestety ten teren nie jest udostępniony dla turystów. Chociaż nie zawsze tak było. Dawniej, w początkowych etapach rozwoju tatrzańskiej turystyki, przez grań Wołoszyna biegła dalsza, nieistniejąca już część Orlej Perci. Dopiero w 1932 roku odcinek ten zamknięto ze względu na ochronę przyrody.
Wróćmy jeszcze na chwilę do nazwy szczytu. Pochodzi od kształtu zbocza, którym podchodziłem tutaj od Rusinowej Polany. Ponoć miejscowym przypominała ona właśnie szyję gęsi.
Zejście na Rówień Waksmundzką
Po chwili przerwy na jedzonko i oglądanie widoków postanawiam ruszać dalej. Kolejnym celem jest zejście zielonym szlakiem na położoną około kilometr dalej Rówień Waksmundzką.
Ze szczytu Gęsiej Szyi schodzę po wąskiej, ubezpieczonej drewnianą barierką ścieżce. Mijam kilka ciekawych skałek, które tworzą tutejszy wierzchołek, a następnie wchodzę do lasu na łatwą, prowadzącą w dół ścieżkę.
Szlak od tej strony nie cieszy się już tak dużą popularnością. Ścieżka jest węższa, słabiej przetarta, choć wciąż idzie mi się nią całkiem wygodnie. Ten odcinek nie jest zresztą zbyt długi. Maszeruję przez las około 10 minut, po czym docieram do niewielkiej, otoczonej pagórkami polany. To jest właśnie Rówień Waksmundzka.
Czym jest rówień? Termin ten oznacza niewielki, równinny obszar położony w górach. Przeważnie jest to teren niezalesiony. Opis dość dobrze odpowiada temu, co właśnie mam przez oczami.
Widoki z tego miejsca są dość ograniczone. Fajnie prezentuje się kawałek Tatr Bielskich, ale poza nimi mam tylko las i łagodne zbocza okolicznych pagórków.
Czerwonym szlakiem na Psią Trawkę
Na zachodnim skraju równi trafiam na skrzyżowanie z czerwonym szlakiem. To nim będę poruszał się już do końca tego przejścia. Zielony na dalszym odcinku prowadzi w stronę schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Za rozdrożem wchodzę do lasu i spędzam w nim parę minut. Później trafiam na kolejną, dużą większą polanę. Nosi nazwę Waksmundzka Polana i szczerze mówiąc, wydaje się miejscem sporo ciekawszym niż odwiedzona przed chwilą rówień.
Na północnym krańcu polany znajduje się niewielki krzyż. Zatrzymuję się przy nim na moment, oglądam, a następnie ruszam dalej. Kolejny odcinek to dość długa, nieco kręta ścieżka przez gęsto zalesiony teren. W dobrych warunkach (a takie dziś panują) zajmuje jakieś 20 – 30 minut, podczas których idzie się głównie w dół.
To zdecydowanie najrzadziej odwiedzany fragment na dzisiejszej trasie. Podczas przejścia nim nie spotkałem ani jednej osoby. Ale w sumie, jakoś szczególnie mnie to nie dziwi. Nie jest zbyt ciekawy, a do tego nie prowadzi bezpośrednio w żadne bardziej popularne miejsce.
W końcu trafiam na tabliczkę, która informuje mnie o dotarciu na Psią Trawkę. Co, już?! Ale przecież tu nic nie ma… Okazuje się, że faktycznie, teraz w tym miejscu nie zostało już wiele ciekawego. Kiedyś była polana, a nawet i schronisko turystyczne, jednak obecnie wszystko albo zlikwidowano albo zarosło lasem. Na turystów czeka tylko parę ławek i tablic informacyjnych.
Co do nazwy, Psia Trawka to nazwa rośliny, która kiedyś występowała w tym miejscu. Gdy jednak polanę przestano użytkować, trawka zniknęła i ustąpiła miejsca innych gatunkom.
Zejście do Toporowej Cyrhli
Na dalszym odcinku czerwony szlak łączy się z szeroką, wygodną drogą prowadzącą z Hali Gąsienicowej do Brzezin. Jest odśnieżona i pełna zmierzających do schroniska turystów. Po boku łatwo dostrzec płynący potok o nazwie Sucha Woda Gąsienicowa.
Po paru minutach spędzonych na płaskim, czerwony szlak odbija w lewo, na niewielki pagórek. Wchodzę na węższą ścieżkę i przez parę minut podchodzę do góry w umiarkowanie zalesionym terenie.
Później znów mam w dół. Momentami jest nieco stromo i ślisko, ale wciąż jakoś radzę sobie bez raków. Z tego miejsca mam już dobry widok na wznoszący się w pobliżu Kopieniec Wielki, który miałem okazję odwiedzić ubiegłej zimy.
Kolejny etap to umiarkowanie ciekawe przejście w otwartym terenie pełnym połamanych drzew. Dobrze widać stąd Babią Górę, ale niestety również unoszący się nad Podhalem smog.
Idę tak kilka kolejnych minut, aż docieram do skrzyżowania z zielonym szlakiem, który przybył tu od pobliskiego Kopieńca (szczytu lub polany pod nim, bo występują dwie równoległe wersje). Dalej razem prowadzą przez chwilę lasem.
Za lasem wychodzę na niewielką polanę, gdzie mijam kilka ławek i nieczynny zimą punkt poboru opłat za wstęp do parku. Dalej znów chwila między drzewami, a później na horyzoncie pojawiają się już zabudowania Cyhli.
Idę chwilę wśród domków (uwaga, szlak nie jest tutaj najlepiej oznaczony), po czym docieram do głównej drogi łączącej tę dzielnicę z centrum Zakopanego. Przystanek autobusowy, skąd najłatwiej dostać się do dworca, znajduje się po prawej stronie, jakieś 250-300 metrów stąd.
Ciąg dalszy
Ja nie mam jednak zamiaru iść na przystanek. Przejście zajęło mi niecałe 3 godziny, nie ma nawet 11-stej, więc będę chciał jeszcze wycisnąć co nieco z tego dnia. Skręcam więc w lewo i idę parę kilometrów w stronę Zakopanego, by przejść się startującą stamtąd Drogą pod Reglami, a także odwiedzić kilka niewielkich dolinek reglowych.
Podsumowanie wycieczki
To przejście dało mi okazję poznania nowego kawałka Tatr oraz odwiedzania szlaków, którymi nie miałem jeszcze okazji wędrować. I choć osobiście preferuję trudniejsze, położone wyżej trasy, tu też było całkiem fajnie.
Na Rusinową Polanę i Gęsią Szyję na pewno warto się wybrać. Czy to zimą, czy o innej porze roku, oba miejsca oferują ciekawe krajobrazy i ładne widoki na najpotężniejsze tatrzańskie szczyty. Prowadzące tam szlaki są niedługie i choć momentami potrafią zmęczyć podejściami, to myślę, że są w zasięgu każdego turysty.
Co do pozostałych celów, czyli Równi Waksmundzkiej i Psiej Trawki, moja rekomendacja nie będzie już tak silna. Jak ktoś chce schodzić całe Tatry i tam jeszcze nie był, to niech idzie. Albo, gdy jest w pobliżu i ma wolną chwilę – też warto wpaść. Ale w innych przypadkach pewnie dałoby się znaleźć wiele ciekawszych i bardziej godnych polecenia miejsc.
Mapa tego przejścia: