Wielki Kopieniec – wejście (teoretycznie) zimowe

Wbrew nazwie, wcale nie jest szczególnie wielki, ani tym bardziej trudny do zdobycia. Wejście na Kopieniec to jedna z łatwiejszych propozycji tatrzańskich wycieczek. W sam raz dla stawiających pierwsze kroki w zimowej turystyce albo na dni, kiedy w wyższych partiach gór wzrasta zagrożenie lawinowe.

Parę słów wyjaśnienia do tytułu. Co prawda wciąż mamy kalendarzową zimę, jednak warunki w niżej położonej części Tatr bardziej odpowiadają wiośnie. Śniegu jest coraz mniej, w niektórych miejscach pokrywa stopiła się całkowicie. Biel powoli ustępuje zieleni, a grzejące dziś słońce sprawia, że w odsłoniętym terenie można spokojnie poruszać się nawet w krótkim rękawku.

Czym zresztą jest zimowe wejście? To nie pierwszy raz, gdy zastanawiam się nad tą kwestią. Definiuje je kalendarz czy warunki pogodowe? Ile musi być śniegu, jak niska temperatura? Dziś niby jest połowa marca, ale skoro śniegu zostało niewiele, a odczuwalna temperatura sięga nawet 20 stopni, to czy można mówić o zimowej turystyce? A czy byłaby nią majowa wycieczka, gdyby nagle w Tatrach Wysokich spadło ponad metr śniegu? Ciężko jednoznacznie wytyczyć granicę. I czy ona w ogóle ma jakieś znaczenie?

Wielki Kopieniec – informacje praktyczne i wyposażenie na zimową wycieczkę

Góra wznosi się na wysokość 1328 metrów. Położona jest w reglowej części Tatr, parę kilometrów na wschód od Kuźnic. W większości zalesiona, choć sam skalisty wierzchołek jest odsłonięty i oferuje atrakcyjne widoki na polską część Tatr Wysokich (między innymi niemal całą Orlą Perć).

Wierzchołki są w zasadzie dwa: Wielki Kopieniec i Mały Kopieniec. Dla turystów dostępny jest jednak tylko ten pierwszy. Drugiego, położonego kilkaset metrów na północny-zachód, niestety legalnie odwiedzić się nie da.

Na szczyt Kopieńca prowadzą szlaki z północnego i południowego krańca Polany Kopieniec. Oba mają kolor zielony, tak samo zresztą jak trasa przebiegająca przez ową polanę. Droga od południa jest nieco krótsza, choć bardziej stroma.

Do Polany Kopieniec najlepiej dostać się jednym z trzech sposobów:

  • od strony Kuźnic, przez Nosalową Przełęcz i Polanę Olczyską (szlaki zielony, żółty, a potem znów zielony),
  • z Jaszczurówki, przez Dolinę Olczyską (cały czas szlak zielony),
  • z Toporowej Cyrhli, szlakiem najpierw czerwonym, później zielonym.

Każda z tych opcji jest dość krótka (1 – 2 godziny marszu na szczyt) i pozbawiona większych trudności. Zimą można się jedynie spodziewać nieprzetartych szlaków bezpośrednio po dużych opadach śniegu. Teren nie jest oznaczony jako zagrożony lawinami.

Co warto ze sobą zabrać? Na pewno sprzęt, który pozwoli nie ślizgać się na zmrożonej nawierzchni. Niekoniecznie muszą to być jednak raki – lżejsze raczki też powinny dać radę, a w niejeden dzień będzie się dało wejść nawet bez „uzbrajania” butów. Przy większej ilości śniegu przydadzą się też stuptuty (do raków i tak zawsze warto je zakładać).

Kopieniec – relacja z wycieczki

Z Kuźnic na Wielki Kopieniec

Dla nas jest to kontynuacja porannego wejścia na Sarnią Skałę. Po powrocie do Kuźnic ponownie wchodzimy na teren parku narodowego i rozpoczynamy marsz w stronę Nosalowej Przełęczy. Początkowo prowadzą tam szlaki niebieski i zielony, jednak ten pierwszy po chwili skręca ku Boczaniowi i Przełęczy między Kopami.

Kuźnice - zielony szlak
Początek podejścia w stronę Nosalowej Przełęczy.

Jak widać na powyższym zdjęciu, śniegu prawie już nie ma. To co jednak zostało, jest bardzo śliskie. Chociaż szkoda wyciągać raki – w takim terenie bardzo szybko by się stępiły. Idziemy więc poboczem szlaku, manewrując pomiędzy licznymi korzeniami i kamieniami.

Chwilę później pokrywa śnieżna wraca. Nie ma jej dużo, ale znów idziemy po białym, niemal aż do samej przełęczy. Tam skręcamy w prawo przeskakując na żółty szlak prowadzący ku Polanie Olczyskiej.

Szlak na Nosalową Przełęcz
Szlak na Nosalową Przełęcz.
Początek żółtego szlaku na Polanę Olczyską
Początek zejścia na Polanę Olczyską.

O ile wcześniej towarzyszyło nam parę osób, teraz zostaliśmy sami. Większość wykruszyła się na skręcie niebieskiego szlaku, reszta odpadła na przełęczy, zmierzając na dość popularny Nosal. Ale to dobrze – tłumy w górach to jedna z mniej lubianych przeze mnie rzeczy.

Maszerujemy delikatnie w dół, poruszając się wśród resztek śniegu i mnóstwa powalonych wiatrem drzew. Trasa prowadzi w większości przez otwarty teren, tylko na krótką chwile znikając w gęstszym lesie. Widoki nie należą tu jednak do najciekawszych – największe, ośnieżone szczyty wysokich Tatr wciąż chowają się za paroma zalesionymi pagórkami.

Zejście na Polanę Olczyską
W drodze na Polanę Olczyską.

Po niecałej pół godzinie zejścia docieramy na polanę. Ładnie widać z niej oba wierzchołki Kopieńca. Stąd wciąż wydaje się, że jeszcze kawał drogi przed nami. Na szczęście pogoda dopisuje, a około południowa pora sprawia, że zupełnie nie musimy się nigdzie spieszyć.

Kopieniec z Polany Olczyskiej
Kopieniec widziany z Polany Olczyskiej.

Po przejściu krańcem polany dochodzimy do skrzyżowania z zielonym szlakiem. Skręcamy w prawo, mijamy sympatycznego bałwanka, po czym przekraczamy mostek nad Olczyskim Potokiem i ruszamy w stronę szczytu.

Bałwanek na Polanie Olczyskiej
Bałwanek na polanie. Ktoś włożył trochę pracy, by ładnie go przystroić.
Wielki Kopieniec
Kopieniec coraz bliżej.

Krajobraz powoli się zmienia. Stopniowo żegnamy się ze zdewastowanym wiatrami drzewostanem i wchodzimy do zdrowego, pełnego zieleni lasu. Zaczynają się też nieco bardziej strome podejścia. Po raki jednak sięgać nie warto. Słońce roztopiło śnieg na tyle, że i tak by się w nim zapadały nie dając zbyt wiele przyczepności.

Szlak na Wielki Kopieniec
Początek leśnego odcinka.
Zielony szlak na Wielki Kopieniec
Zielony szlak w stronę Polany Kopieniec.

Fragment tuż przed wejściem na polanę jest najbardziej wymagający. Nachylenie rośnie i nie odpuszcza przez dobrych kilka minut, więc na prośbę Martyny robimy chwilę przerwy. Później ruszamy dalej i już bez problemu osiągamy południowy kraniec Polany Kopieniec.

Tu zielony szlak dzieli się na dwoje: prawa odnoga prowadzi dołem, wzdłuż polany, lewa wspina się po zboczu aż do wierzchołka. My oczywiście chcemy zdobyć szczyt, więc zaczynamy kolejne podejście. To od południa jest nieco bardziej strome, choć i tak wymagany wysiłek nie jest zbyt duży – różnica wysokości z polny na szczyt to niecałe 100 metrów.

Podejście na Wielki Kopieniec
Początek podejścia na szczyt Wielkiego Kopieńca.

Ogrzewane słońcem zbocze jest w większości pozbawione śniegu. Można więc iść tak, jak latem, po wygodnych, kamiennych stopniach prowadzących mniej więcej w linii prostej aż na sam wierzchołek. Osiągamy go po kilku minutach średnio intensywnego wysiłku.

Szczyt Wielkiego Kopieńca
Tuż pod szczytem Kopieńca.

Oprócz nas jest tu kilkanaście osób, panuje spory gwar, a atmosfera znacznie różni się od tej znanej mi z innych zdobywanych zimą szczytów. Nie ma się zresztą co dziwić – Kopieniec to naprawdę łatwa góra, dostępna praktycznie dla każdego, kto ma choć minimum kondycji pozwalającej na 3-4 godziny górskiej wędrówki.

Widoki mogą się podobać. Szczególnie te na południu, gdzie wspaniale prezentują między innymi Świnica, Kościelec, czy liczne szczyty i przełęcze Orlej Perci. Na północy mamy z kolei okazję do podziwiania Babiej Góry, Pilska czy Gubałówki.

Wielki Kopieniec - widok na Tatry Wysokie
Widok z Kopieńca na Tatry Wysokie.
Kopieniec, widok na północ
Spojrzenie na północ. Z dwóch ośnieżonych szczytów: po lewej Pilsko, po prawej Babia Góra.

Zejście do Toporowej Cyrhli

Powrót zaczynamy po kilkunastu minutach odpoczynku i delektowania okazałą, szczytową panoramą. Nie chcemy wracać po własnych śladach do Kuźnic, więc decydujemy się na wariant prowadzący do Toporowej Cyrhli.

Najpierw ruszamy w dół północnego zbocza Kopieńca, by dotrzeć na położoną pod szczytem polanę. Zejście nie jest trudne, a do tego mniej pochyłe niż podejście od południa, choć ze względu na swoją mniej słoneczną wystawę, zalega tu jeszcze sporo śniegu. Po zboczeniu z wydeptanej ścieżki zdarza mi się zapaść nawet do połowy łydki.

Zejście z Wielkiego Kopieńca
Zejście północnym zboczem Wielkiego Kopieńca.

Tuż nad polaną znowu mamy piękne widoki na Tatry Wysokie, więc zatrzymujemy się na chwilę, by prawdopodobnie po raz ostatni dzisiejszego dnia pooglądać białe dwutysięczniki.

Polana Kopieniec i widok na Tatry Wysokie
Polana Kopieniec i widok na Tatry Wysokie.

Po zejściu na polanę skręcamy w lewo i przez las ruszamy ku skrzyżowaniu z czerwonym szlakiem, które znajduje się o kilka, może kilkanaście minut marszu stąd. Ścieżka jest wygodna, szeroka i właściwie pozbawiona stromych zejść.

Zejście z Kopieńca w stronę Cyrhli
Zejście z Polany Kopieniec w stronę Cyrhli.

W końcu na drzewach pojawiają się również czerwone oznaczenia. To inny, wytyczony przez regle szlak, prowadzący z Toporowej Cyrhli aż do słynnej „asfaltówki” z Palenicy nad Morskie Oko.

Przed nami około pół godziny marszu lasem, aż do granicy parku narodowego. Otoczenie jest dość monotonne i raczej pozbawione ciekawych widoków. Zmienia się tylko ilość śniegu – im bardziej północ, tym więcej zupełnie odsłoniętej nawierzchni.

Czerwony szlak do Toporowej Cyrhli
Budka poboru opłat na granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Po przekroczeniu granicy parku, idziemy jeszcze przez chwilę wśród drzew, a potem trafiamy w zabudowany teren. Najpierw pojedyncze domki, później pojawia się asfalt, samochody i cała reszta oznak zbliżania się do cywilizacji.

Szlak do Cyrhli, końcówka
Szlak do Toporowej Cyrhli. To już niemal końcówka.

W końcu docieramy do głównej drogi, gdzie skręcamy w prawo i udajemy się na pobliski przystanek. Po chwili oczekiwania wsiadamy do lokalnego busa, który zawozi nas do zakopiańskiego dworca, skąd mamy zamiar udać się w drogę powrotną do Krakowa.

Podsumowanie

Całe przejście zajęło nam około 3 godzin. Gdy dodać do tego niewielkie przewyższenia (niecałe 500 metrów), mamy obraz naprawdę łatwiej wycieczki. Czy zimą, czy przy każdej innej porze roku, jest to więc propozycja niemal dla każdego.

Nie uważam jednak, by było to tatrzańskie „must see”. Poza ciekawym widokiem ze szczytu, przebyta przez nas trasa raczej nie oferowała zbyt wielu atrakcji. Kopieniec odwiedziłem po raz pierwszy i oczywiście cieszę się z poznania czegoś nowego. Nie sądzę jednak, bym prędko tu wrócił. Może kiedyś, przy okazji. Póki co, myślę, że są w tych górach ciekawsze miejsca, nawet gdy ograniczymy się wyłącznie do krótkich i pozbawionych trudności wycieczek.

Mapa wycieczki na Wielki Kopieniec:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *