Nosal – wejście zimą

Wejście na Nosal nie należy do szczególnie ambitnych wyzwań. Nie oznacza to jednak, by ten szczyt zupełnie lekceważyć. To całkiem ładne miejsce, pełne atrakcyjnych punktów widokowych. W sam raz na krótką wycieczkę lub odwiedziny przy okazji zdobywania innego szczytu.

Nosal był jednym z pierwszych zdobytych przeze mnie tatrzańskich szczytów. Wyszliśmy późno, nie znali okolicy, więc po szybkim przeglądzie mapy padło na tę krótką, choć jak się później okazało, bardzo fajną trasę. Teraz wracam na Nosal zimą. Zupełnie przy okazji, bo gdy wracałem do Kuźnic po zdobyciu Kościelca, okazało się, że mam jeszcze sporo czasu i zapas sił. A więc poszedłem na dodatkową wycieczkę.

Nosal – szlaki i dojazd

Przez Nosal poprowadzono szlak oznaczony zielonym kolorem. Wejść można od strony Kuźnickiej Polany, bądź z samego centrum Kuźnic. Pierwsza opcja jest nieco trudniejsza, ale w obydwu przypadkach nie będzie to długa wycieczka. Co prawda podawane czasy różnią się między sobą, ale można założyć mniej więcej 40 – 60 minut na wejście pod górę oraz 20 – 30 w dół. Są to oczywiście zakresy dla sprzyjających warunków pogodowych.

Do obu krańców szlaku na Nosal można dotrzeć busem jadącym z zakopiańskiego dworca do Kuźnic. W przypadku startu z Kuźnickiej Polany, należy wysiąść na przystanku Murowanica i podejść kilkaset metrów na południe. Chcąc ruszać z drugiego końca, jedzie się na ostatni przystanek, aż pod dolną stację kolejki na Kasprowy Wierch.

Szczerze mówiąc, samodzielne dojście tu z centrum miasta też nie będzie wielkim wyzwaniem.

Nosal zimą – co warto wiedzieć

Choć szlak jest krótki, a góra znajduje się bardzo blisko tak zwanej „cywilizacji”, zimą nie polecałbym podchodzić do niej lekceważąco. To pełnoprawna górska wycieczka, więc konieczne będą dobre buty i ciepłe ubranie.

Decydując się na wejście od Kuźnickiej Polany, warto mieć ze sobą raki lub raczki. Szlak od początku jest stromy, a ze względu na jego popularność, śnieg na ścieżce dość szybko może zostać ubity i stać się śliski. Droga od Kuźnic jest prostsza, ma mniej przewyższeń i łagodniejsze nachylenie, ale nawet tam w końcówce bez raków / raczków może być ciężko. W sumie, to myślę, że Nosal to dobre miejsce, by uczyć się z takiego sprzętu korzystać.

Czekan nie będzie potrzebny. Dobrą wiadomością jest również brak zagrożenia lawinowego, więc śmiało można tam chodzić nawet przy niekorzystnych warunkach śniegowych w wyższych regionach Tatr.

Zimowe wejście na Nosal – relacja

Na Nosal z Kuźnickiej Polany

Gdy schodzę do Kuźnic na zegarku jest około 13:45. Do zachodu słońca wciąż ponad 3 godziny, a mnie nadal ciągnie w góry, więc trochę szkoda tego czasu. Nosal mam pod… nosem, więc warto zajrzeć. Do kolejnej okazji pewnie trochę czasu upłynie.

Ruszam na północ. Wolę wchodzić trudniejszym szlakiem od Kuźnickiej Polany i schodzić prostszą trasą do Kuźnic, bezpośrednio do miejsca, skąd najłatwiej wrócić do Zakopanego. Do polany mam około kilometr, który pokonuję chodnikiem w tłumie wracających z gór ludzi.

Docieram do Tamy pod Nosalem, gdzie skręcam w prawo. Za nią pokonuję dwa niewielkie drewniane mostki i jestem pod szlakowskazem. Na szczyt 50 minut. Jest tu też punkt poboru opłat za wstęp do parku narodowego, ale o tej godzinie już nieczynny (albo w ogóle dziś nieczynny).

Mostek nad potokiem Bystra.
Punkt startowy szlaku na Nosal.

Podejście zaczyna się właściwie od razu. Ubity śnieg tworzy śliską pochylnię, po której ciężko wchodzić nawet trzymając się drewnianej barierki. Ta szybko się zresztą kończy. Ściągam plecak, wyjmuję raki i zakładam je na buty. Szkoda się męczyć.

Teraz idzie się o wiele łatwiej, choć z minuty na minutę jest coraz stromiej. Ścieżka wije się wśród drzew, co jakiś czas trafiają się wystające korzenie i kamienie. Jest nawet kilka niewielkich skalnych progów. Rąk co prawa nie trzeba używać, ale nie zazdroszczę tym, którzy zdecydowali się tu iść bez kolców.

Podejście zaczyna się już na samym początku szlaku.
Jest parę skalnych przeszkód do pokonania.
Choć wejście nie jest długie, warto dobrze rozłożyć siły.

Mija kilkanaście minut, a podejście nadal nie łagodnieje. Pamiętam, że gdy byłem tu pierwszy raz, czułem się tym lekko zaskoczony. „Taka mała góra i tyle stromizn?” Dla kogoś w dobrej kondycji nie będzie to wielki problem, ale mi po wcześniejszym wejściu na Kościelec i pokonaniu niemal 1500 metrów w pionie, kolejne przewyższenia dają się już we znaki.

W pewnej chwili las staje się rzadszy, a po lewej stronie zaczyna być widokowo. Od tej pory, szlak prowadzi blisko południowo – zachodniej ściany góry, która ostro opada ku Bystrej Dolinie. Nie aż tak blisko, by mówić o terenie eksponowanym, ale jak ktoś chce, to może sobie swobodnie podejść do urwiska i się porozglądać. Okazji zresztą nie brakuje, bo takich punktów widokowych jest na szlaku całkiem sporo.

Widok na wylot Bystrej Doliny oraz zabudowania Zakopanego.
Centrum Kuźnic w Tatrami w tle.

Od miejsca, gdzie trafiam w ten półotwarty teren, podejście trochę łagodnieje. Nie ma już chodzenia po korzeniach i skałach, zostaje sam dobrze ubity, wciąż śliski śnieg. Widzę jednak, że śladów po kolcach nie ma zbyt wiele. Większość ludzi wchodziła więc pewnie bez sprzętu. Sam nawet parę takich spotkałem, choć nietrudno było zauważyć, że ich „schodzenie” polegało głównie na intensywnym używaniu rąk i desperackim łapaniu drzew.

W drodze na Nosal można spotkać wiele punktów widokowych.
Niektóre z nich całkiem spektakularne.

Po koniec ścieżka znów wchodzi na chwilę do lasu, staje jeszcze bardziej płaska, a potem nagle wyprowadza na szczyt. W samotności wchodzę na najwyższy punkt góry i podziwiam okolicę. Widoki na Zakopane i Kuźnice są podobne do tych znanych z wcześniejszych obserwacji, lecz tu dochodzi jeszcze możliwość spojrzenia na południe i południowy – wschód, ku Nosalowej Przełęczy i paru szczytom wschodniej części Tatr.

Ostatnia prosta na szczyt.
Szczyt Nosala (1206 m).
Na dole Bystra Dolina, w tle u góry masyw Giewontu.
Spojrzenie w stronę Nosalowej Przełęczy. W oddali widoczny Boczań i Przełęcz Między Kopami. Dalej, w chmurach ukrywa się kilka szczytów Tatr Wysokich.
Zakopane, a za nim Gubałówka.

Odcinek Nosal – Kuźnice

Na szczycie mam okazję coś zjeść, napić się i chwilę odpocząć. Podziwiam widoki i cieszę z bycia w górach.

Później zaczynam powrót. Początek jest najtrudniejszy. Po obejściu szczytu, trzeba zejść parę metrów po stromych kamieniach. Latem pomocne jest używanie rąk, dziś jednak nie muszę tego robić. Śnieg utworzył na kamieniach twardą pochylnię, więc korzystając z przyczepności raków po prostu ostrożnie schodzę nią na dół.

Dalej jest kilkadziesiąt metrów umiarkowanie stromego zejścia w stronę przełęczy. Tu również przydają się kolce pod butami, bez których pewnie musiałbym skakać od drzewa do drzewa. Albo po prostu zjechać na tyłku :)

Najtrudniejszy odcinek trasy z Nosala w stronę Kuźnic.
Zejście ku Nosalowej Przełęczy.

Robi się płasko, a ja po wyjściu w otwarty teren mogę po lewej stronie obserwować Mały i Wielki Kopieniec. Na ten drugi prowadzi znakowany szlak, również koloru zielonego.

Po chwili znów znikam między drzewami. Parę minut nietrudnego zejścia i jestem na Nosalowej Przełęczy. Znajduję tu tabliczkę z oznaczeniem wysokości (1103 m) oraz dwa szlakowskazy: do Kuźnic oraz na Polanę Olszyską. Z tego drugiego miejsca można łatwo dostać się na wspomniany przez chwilą Wielki Kopieniec.

Mały (po lewej stronie) i Wielki Kopieniec (po prawej).
Przez las w stronę Nosalowej Przełęczy.
Na przełęczy.

Ruszam dalej zielonym szlakiem. Po paru metrach decyduję się zdjąć raki. Od teraz już nie powinno być szczególnie stromo, więc dam radę bez nich.

Nieco niżej, po prawej stronie widzę szalejących po trasie zjazdowej narciarzy i snowboardzistów. Podobnie jak ja, kierują się do Kuźnic, korzystając z sieci otwartych zimą tatrzańskich nartostrad.

Szlak faktycznie jest jest już trudny. Najpierw idę kawałek lasem, później chwilę w otwartym terenie, by po paru minutach znów wrócić między drzewa i dotrzeć do skrzyżowania z niebieskim szlakiem prowadzącym na Halę Gąsienicową. Dobrze znam to miejsce, byłem tu przecież dziś, ruszając na Kościelec jakieś 7 godzin temu.

Początek zejścia z Nosalowej Przełęczy.
Chwila w otwartym terenie.
I znów przez las.
Skrzyżowanie z niebieskim szlakiem. Informacja o zagrożeniu lawinowym na szczęście Nosala nie dotyczy.

Przede mną ostatnia prosta, którą pokonuję wśród dość sporej grupy ludzi. Większość idzie pewnie spod schroniska Murowaniec, choć nie brakuje też osób wyglądających na wracające z bardziej ambitnych wycieczek.

Po paru minutach umiarkowanie pochyłego zejścia jestem w Kuźnicach. Przechodzę mostkiem przez potok Bystra i kieruję ku parkingowi, gdzie czeka już bus, którym za chwilę wrócę do Zakopanego.

Nosal widziany w Kuźnic.

Podsumowanie

Całkiem miła wycieczka. A właściwie, miły dodatek do innej wycieczki, bo dla samego wejścia na Nosal raczej bym tu z Krakowa nie przyjeżdżał. Gdy jednak ktoś już jest na miejscu i ma trochę wolnego czasu, śmiało mogę polecić wejście na tę sympatyczną górkę.

Szlak jest krótki, lecz zróżnicowany, więc nie będzie okazji do nudy, a ładne widoki na Zakopane, Kuźnice i kawałek Tatr na pewno wynagrodzą włożony wysiłek.

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *