Podsumowanie roku 2020, plany na 2021
Rok 2020 właśnie dobiega końca. Był dość nietypowy, dla wielu osób również bardzo trudny. Wielu żegna go więc z ulgą i nadzieją, że kolejny będzie po prostu lepszy. Minione 366 dni to jednak nie tylko problemy i porażki. Parę rzeczy było całkiem udanych lub nawet przerosło moje oczekiwania. Pora na coroczne podsumowanie oraz podzielenie się planami na przyszłość.
Pisząc podobny tekst pod koniec poprzedniego grudnia, miałem co do roku 2020 nieco inne oczekiwania. Prawdopodobnie wszyscy mieliśmy. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, znacząco wpływając na nasze życie prywatne czy zawodowe, ale też plany sportowe i turystyczne.
Sam nie zamierzałem jednak przesiedzieć całego roku w domu. Robiłem co się dało, modyfikowałem plany, działałem bardziej lokalnie. Wbrew pozorom, nie wyszło wcale tak źle. Fakt, inaczej niż w pierwotnych założeniach, ale z wielu rzeczy mogę być zwyczajnie zadowolonym.
Podsumowanie roku 2020
Góry
Tegoroczne góry to przede wszystkim Tatry. Zarówno polskie, jak i słowackie, w wersji letniej oraz zimowej. Spędziłem w nich 28 dni, zdobywając mnóstwo nowych szczytów i poznając sporo ciekawych ludzi. W Tatrach udało mi się zrealizować wszystkie swoje tegoroczne cele, a także osiągnąć wiele, wiele więcej.
Spora część tych wycieczek odbywała się poza szlakami. Dla kogoś, kto poznał już niemal wszystkie znakowane trasy, tam jest po prostu ciekawiej. Więcej dróg, więcej kombinowania, więcej wolności i samodzielności. A do tego mniej ludzi. Jestem pewien, że w przyszłym roku również będę kontynuował tę formę eksploracji naszych najwyższych gór.
Wśród przejść zimowych, największe wrażenie zrobiło na mnie wejście na Kozią Przełęcz, Skrajny Granat oraz zdobycie Żółtej Turni. Ta ostatnia była też moim pierwszym zimowym poza-szlakiem. Natomiast wśród letnich wycieczek absolutnym liderem jest wejście na Mięguszowiecki Szczyt Wielki, co było spełnieniem marzeń kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z taternictwem. Sporo frajdy dały mi również Durny Szczyt, Ganek oraz inne szczyty Wielkiej Korony Tatr. Za najtrudniejsze technicznie wejście uznaję zdobycie Żabiego Mnicha, choć (głównie ze względu na warunki) trochę strachu najadłem się również na grani Małego Kościelca.
Parę sukcesów miałem też w typowo kondycyjnych wycieczkach. Po raz kolejny zrobiłem całą Orlą Perć, przeszedłem naraz Grań Rohaczy, a w Beskidach udało się pokonać ponad 50 kilometrów w ciągu jednego dnia. Takie rzeczy, choć niewątpliwie męczące, też dają mi mnóstwo frajdy.
Znacznie gorzej poszły mi dłuższe wyjazdy. Znowu nic nie wyszło z Alp, Bieszczad, czy polskich szlaków długodystansowych. Wygodnie byłoby zrzucić całą winę na epidemię, ale prawdę mówiąc, jakby mi bardziej na tym zależało, to pewnie jakiś sposób bym znalazł. Chyba po prostu lepiej czuję się w szybkich, krótkich wypadach.
Udało się natomiast z via ferratami. Co prawda tylko jeden wyjazd i dwa różne miejsca, ale chociaż zacząłem i wiem, że chcę to kontynuować. Szkoda tylko, że najbliższe trasy są dostępne dopiero poza granicami Polski.
Rower
Tu również bardzo dobrze poszły krótkie, jednodniowe wyjazdy, natomiast dłuższe często były niewypałami. Choć tu już całkiem realnie mogę zepchnąć trochę winy na trudności ze znalezieniem noclegów – szczególnie, gdy chce się trafić coś na pojedynczą noc i dla jednej osoby. Chyba będę musiał w końcu pomyśleć o wożeniu ze sobą sprzętu biwakowego.
W roku 2020 przejechałem na rowerze nieco ponad 7000 kilometrów. 19 razy przekraczałem dystans 100 km, kilkukrotnie robiąc to dzień po dniu. Najdłuższy wyjazd (dookoła Beskidu Małego) miał 217 km oraz ponad 2500 metrów przewyższenia. Organizm zniósł go całkiem dobrze, więc chyba wraca mi chęć na jeszcze dłuższy trasy.
Dość mocno rozkręciłem się w temacie wyjazdów rowerowo-kolejowych, które pozwalają mi w jeden dzień zapuścić się znacznie dalej, nie martwiąc się szczególnie kombinowaniem z powrotem. W tym roku odwiedziłem w ten sposób: Kielce, Częstochowę, Zakopane, Tarnów, Muszynę, Nowy Sącz i Katowice.
Do najbardziej udanych wycieczek zaliczam przejazdy szlakami Velo Dunajec, Velo Czorsztyn i Velo Metropolis, a także wyjazdy w Beskid Sądecki czy do Zakopanego. Na długo zapamiętam również nocleg pod folią NRC spędzony gdzieś w parku w Rożnowie.
Blog
„Projekty Przygodowe” prowadzę już prawie 3 lata. W tym czasie powstało ponad 200 wpisów i parę stron tematycznych. Są setki komentarzy, dziesiątki maili z pytaniami lub po prostu miłym słowem. Za każdy jeden bardzo mocno dziękuję!
W roku 2020 wszystkie podstrony bloga zostały odwiedzone łącznie ponad 310 tysięcy razy. W stosunku do poprzedniego roku jest to ponad 5-krotny wzrost! Rośnie również liczba tekstów i zdjęć, co wymusiło zakup nieco większej bazy danych. Mam nadzieję, że na kolejnych parę lat wystarczy.
Największą popularnością na blogu cieszą się treści związane z trasami rowerowymi, szlakami blisko Krakowa oraz turystyką poza szlakową w Tatrach. Absolutnym hitem tego roku jest tekst o trasie Velo Czorsztyn, który wygenerował ponad 10% całego ruchu.
W tym roku zaczęły się również pojawiać propozycje współprac. Niestety, wszystkie wydawały mi się mocno asymetryczne, i na żadną się nie zdecydowałem. Cóż, może przyszły rok przyniesie coś korzystniejszego. Choć z drugiej strony, jakoś mocno mi na tym nie zależy. Blog wciąż jest prowadzony w 100% hobbystycznie i nie zarabiam na nim ani złotówki.
Plany na rok 2021
Góry
W tym temacie moja lista konkretnych planów i luźnych pomysłów jest po prostu ogromna. Górskich celów jest nie tylko więcej niż rok temu, ale i są bardziej ambitne. Ta dziedzina daje mi obecnie najwięcej frajdy i jestem pewien, że chcę się w niej coraz bardziej rozwijać.
Zacznie się już tej zimy, w przeciągu najbliższych tygodni. Będę chodził po tatrzańskich szlakach i poza-szlakach, poszerzając moją listę zimowych przejść po różnych szczytach i dolinach. Chętnie zahaczę też o inne góry, by i tam poszwendać się trochę po białym puchu.
Bardzo chętnie wrócę również na via ferraty. Na pewno te słowackie (mam już namierzonych kilka wartych uwagi miejsc), a jeśli uda się zorganizować jakiś wyjazd, to może i te położone w innych krajach.
Będę też chciał ponownie zmierzyć się z tematem dłuższych, wielodniowych tras oraz wyjazdów w góry innych regionów Polski. Bieszczady, Sudety, Góry Świętokrzyskie – to tylko parę z pomysłów, które mam nadzieję wcielić w życie, najlepiej stawiając na spanie poza komercyjnymi obiektami noclegowymi.
Lato i jesień najpewniej znów będą należeć do Tatr. Tu pomysłów mam chyba najwięcej i już teraz wiem, że pewnie nie starczy czasu na realizację ich wszystkich. Parę przejść będzie dość długich i typowo kondycyjnych, reszta to głównie chodzenie poza szlakami. Spróbuję skończyć Wielką Koronę Tatr, chętnie wrócę też w region Mięguszowieckich Szczytów. Zależy mi również na poprawie moich górskich umiejętności i zaczęciu wspinania się z liną.
No i Alpy – moje niespełnione o dwóch sezonów marzenie. Bardzo chciałbym w końcu tam się wybrać, najlepiej zdobywając przy okazji jakiś trzytysięcznik.
Rower
Jak już pisałem wcześniej, znów zaczyna mnie ciągnąć do pokonywania coraz dłuższych dystansów. Planuję kilka razy przebić barierę 200 kilometrów, a także przesunąć mój rekord ponad wartość 250 km. A jak się spodoba to kto wie, może padnie i 300.
Zamierzam kontynuować formułę rowerowo-kolejową. W roku 2021 chciałbym dojechać z Krakowa do takich miast jak Opole, Łódź, Wrocław czy Warszawa. Te dwa ostatnie będą pewnie wymagać rozłożenia wycieczki na dwa dni, co mam nadzieję, wyjdzie mi lepiej niż w tym roku.
Jakiś czasu temu zainteresowały mnie dwa szlaki w południowo-wschodniej Polsce: Mała Pętla Bieszczadzka oraz Wielka Pętla Bieszczadzka. Jeśli będzie ku temu okazja, spróbuję się z nimi zmierzyć. Chciałbym też wrócić do pomysłu przejazdu rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku.
Rozwój „Projektów Przygodowych”
Tu skupię się tylko na rzeczach, na które mam bezpośredni wpływ. Bo tak na prawdę nie wiem, czy ruch spadnie lub wzrośnie, czy dostanę jakieś warte uwagi propozycje, ani nawet czy znów będzie można swobodnie włóczyć się po Słowacji. Świat się zmienia, więc warto się dopasować, a przy okazji robić swoje.
Ja wiem, że nadal chcę tę stronę rozwijać. Tworzyć dobrej jakości, przydatne dla innych teksty. Jeździć w ciekawe miejsca, robić zdjęcia, pisać relacje. Rok ma 52 tygodnie, więc fajnie, jakby udało się dodać co najmniej 52 nowe artykuły. A przy okazji, wciąż mieć z tego sporo frajdy.
Chcę również wpuścić „Projekty” na YouTube. Kamera już jest, pierwsze materiały są, teraz tylko jakoś to zmontować i wrzucić do sieci. Będzie sporo nowych rzeczy do nauki, ale myślę, że warto się rozwijać. Z początku na pewno nie będzie idealnie. Ale w sumie nie musi, bo ważne, żeby zacząć. Reszta przyjdzie z czasem.
I to chyba tyle. Na koniec chcę jeszcze raz podziękować wszystkim odwiedzającym niniejszy blog oraz życzyć Wam mnóstwa fajnych rzeczy w nadchodzącym 2021 roku.
Wszystkiego najlepszego w nowym roku ! Mnóstwo pozaszlaków, czasu i chęci których nie zabraknie :) czekamy na noworoczne wpisy, wszystkiego dobrego !
Serdeczne dzięki i Tobie również wszystko najlepszego! :)
Z niecierpliwością czekam na posty z realizacją planów na rok 2021. Zainteresowały mnie pętle bieszczadzkie i szczerze mówiąc sam się zastanawiam, czy nie spróbować swoich sił w małej pętli. Podróż rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku to moje jeszcze niespełnione marzenie, więc z chęcią przeczytałbym o nim wpis.
Hej! Nowe posty pojawią się już całkiem niedługo, choć póki co będą to tematy związane z górami. Wycieczki rowerowe wrócą pewnie dopiero na wiosnę, jak będą dłuższe dni oraz zrobi się nieco cieplej.
Powodzenia w realizacji wszystkich planów, szczególnie w Wielkiej Koronie Tatr.
Dzięki! Mam dość sporą pewność, że w tym roku uda się ją zdobyć :)
Wszystkiego dobrego w nowym roku! Udanych wypraw!
Dziękuję i wzajemnie – wszystkiego dobrego w 2021!
Jakoś jesienią pisałem że dopiero natrafiłem na tego wspaniałego bloga i będę miał co czytać. Teraz już wszystko (o interesujących mnie Tatrach) przeczytałem i nie mogę doczekać się więcej :) Uważaj na siebie zimą w górach tylko :)
Jeśli chodzi o Alpy i trzytysięczniki to mogę się wypowiedzieć o austriackiej ich części, bo tutaj mieszkam ;) Jeśli szukasz jakiegoś prostego 3-tysięcznika na początek to polecam Sulzkogel (3016. mnpm) albo lepiej – Schrankogel (tu już naprawdę wysoko jak na Austrię bo 3497) – obie góry można porównać (przy sprzyjających warunkach) do raczej prostszych szlakowych tatrzańskich wypraw.
A jeśli chodzi o austriackie via ferraty to oczywiście przywiedeńskie Hohe Wand (wszystkie poziomy trudności) a jeśli szukasz wrażeń to polecam Schody do Nieba: https://www.youtube.com/watch?v=aLZx0IfwU9g
Czekam na youtuby! :)
Youtuby być może już w styczniu ;)
A Alpy najpewniej gdzieś w środku roku, jak nie będzie problemów z wydostaniem się z kraju. O tę ferratę z filmu też bym chętnie zahaczył, bo już kilka razy słyszałem o niej trochę dobrego, a ludzie często udostępniają filmiki z przejść.
W ogóle, byłem kilka razy w Austrii i mam bardzo fajne wrażenia z tego kraju. Chętnie bym ją częściej odwiedzał w przyszłości.
Bardzo fajne opisy wycieczek rowerowych :-) Udostępnisz link do Stravy?
Dzięki!
Mój profil to /28509358, ale jakoś aktywniej ze Stravy to nie korzystam. Bardziej używam Polar Flow, na Stravę idzie tylko automatyczna synchronizacja.
Dzięki za wszystkie opisy tatrzańskich wyjść pozaszlakowych i zimowych – nie znalazłem w intrenecie lepszych. A może kiedyś zacząłbyś nagrywać „ślady” w jakiejś aplikacji i udostępniać je na blogu? – chodzi oczywiście o drogi poza szlakiem. To byłoby mega pomocne. :-)
Hej! Po pierwsze, dzięki za docenienie, bo często siadając do pracy nad tekstem mam zamiar zrobić właśnie coś „najlepszego w internecie”. Więc fajnie, że się udaje ;)
Nagrywanie tras – ten temat się pojawia od czasu do czasu, ale niestety, odpowiedź wciąż mam tą samą. Próbowałem kilka razy, ale w górach to po prostu nie działa. Zbyt mam dokładność GPS-u powoduje, że ślad potrafi zbaczać z poprawnej drogi o dobre kilkadziesiąt metrów. Taki ślad raczej nie byłby do niczego przydatny.