Kraków – Tarnów rowerem po szlaku Velo Metropolis
Velo Metropolis to kolejny z wartych uwagi szlaków rowerowych, które wciąż powstają w ramach sieci Velo Małopolska. Już niemal kompletny, ciekawie poprowadzony oraz całkiem dobrze oznaczony. Brzmi zachęcająco? Zobaczmy więc co słychać na odcinku Kraków – Tarnów.
Wraz z rozwojem projektu Velo Małopolska, coraz bardziej rośnie i moje zainteresowanie tymi trasami. Ubiegłego roku odwiedziłem Wiślaną Trasę Rowerową, w tym mam już za sobą wizyty na Velo Czorsztyn oraz Velo Dunajec. Ostatnio czytałem też trochę o nieco mniej znanym Velo Metropolis. Jak się okazało, trasa jest już w większości gotowa i tylko czeka, by z niej skorzystać. Mnie nie trzeba długo namawiać. Ubiegała, dość upalna niedziela nadawała się do tego wyśmienicie.
Velo Metropolis – co warto wiedzieć
Podstawowe informacje
Velo Metropolis to nazwa małopolskiej części długodystansowej trasy EuroVelo 4 – europejskiego szlaku przebiegającego przez centralną Europę. Całość ma ponad 5000 kilometrów i rozciąga się pomiędzy Francją a Ukrainą. Małopolski odcinek mierzy około 220 kilometrów i powstaje w ramach inicjatywy Velo Małopolska, czyli sieci kilku nowoczesnych szlaków rowerowych.
Trasa ma ciągnie się na linii wschód – zachód i na sporej długości trzyma się okolic doliny Wisły. Jej zachodnia część jest zresztą wspólna z Wiślaną Trasą Rowerową. Małopolskie krańce Velo Metropolis znajdują się w Jawiszowicach i Jodłówce-Wałki.
Atrakcje
Do największych zalet trasy można zaliczyć sporo przyrodniczych atrakcji oraz ładnych widoków, które będzie się oglądać podczas przejazdu. Trasa często prowadzi w pobliżu rzeki Wisły, odwiedza też bardzo lubiane przez rowerzystów tereny Puszczy Niepołomickiej.
Na tym jednak nie koniec. Sporo miejsc na szlaku jest również związanych z historią i zabytkami architektonicznymi. Do tej listy można zaliczyć na przykład obóz Auschwitz – Birkenau oraz miasta takie jak Kraków, Tarnów, Niepołomice czy Tyniec.
Aktualny stan szlaku Velo Metropolis
Choć niektóre odcinki wciąż są budowie, większość szlaku Velo Metropolis jest już oddana do użytku i oznakowana przy pomocy charakterystycznych, pomarańczowych tabliczek.
Na dzień dzisiejszy, czyli końcem sierpnia 2020 roku, największe utrudnienia występują w okolicach Krakowa (niemal zupełny brak oznaczeń), na rozpadającej się kładce w Mikluszowicach oraz nieczynnym moście na Dunajcu przed Tarnowem, który trzeba objechać nadkładając kilkanaście kilometrów. Reszta jest jest gotowa lub wymaga niewielkich, maksymalnie kilkukilometrowych objazdów.
Aktualną mapę Velo Metropolis można znaleźć pod tym adresem. O ile dobrze kojarzę, pochodzi od autora Facebookowego profilu VeloMalopolska i jest na bieżąco uzupełniana o nowo oddane odcinki i informacje o utrudnieniach.
Poziom trudności
Szlak zdecydowanie nie należy do trudnych. Znaczna większość trasy jest praktycznie płaska i możliwa do przejechania nawet przez osoby o niezbyt dobrej kondycji. Niektóre odcinki są wręcz często odwiedzane przez typowo „weekendowych” rowerzystów.
Na trasie występuje jednak kilka podjazdów. Najtrudniejszy znajduje się w miejscowości Kamień, na odcinku wspólnym z Wiślaną Trasą Rowerową. Pozostałe, już nie aż tak strome, pojawiają się kawałek przez oraz za Tarnowem.
Nawierzchnia
Około połowa trasy poprowadzona jest po asfaltowych drogach publicznych, o niewielkim natężeniu ruchu. Kolejna 1/3 to typowe ścieżki rowerowe, często z dopuszczonym ruchem pieszych. Tam również należy spodziewać się dobrej nawierzchni, nadającej się do jazdy każdym rodzajem roweru.
Pozostałe fragmenty to odcinki poprowadzone chodnikami (często średniej jakości), po wysypanych szutrem wałach lub będące dopiero w planach. Te ostatnie przeważnie można objechać do drogach publicznych, reszta przy zachowaniu odpowiedniej ostrożności nadaje się nawet na szosówkę. Choć ja jestem z tych, co szosówką bez oporów wjadą nawet do lasu, więc może warto zasięgnąć też innej opinii. Ale serio, moim zdaniem nie jest źle i już teraz całe Velo Metropolis można pokonać dowolnym jednośladem.
Dojazd do szlaku
W pobliże Velo Metropolis najwygodniej będzie dotrzeć przy pomocy kolei. Szlak przebiega bowiem przez lub w pobliżu wielu miast objętych siecią połączeń PKP. Do największych węzłów należą Oświęcim, Kraków i Tarnów, choć tam naprawdę, to w promieniu 10 kilometrów od szlaku znajduje się kilkadziesiąt różnych przystanków, przez które codziennie przejeżdża dość dużo pociągów. Większość z nich bez problemu zabiera na pokład rowery.
Velo Metropolis – relacja z przejazdu odcinkiem Kraków – Tarnów
Wyjazd z Krakowa
Ze względu na wspomniany wcześniej upał, zależy mi, aby wyruszyć możliwie wcześnie. Nie w nocy, bo jednak wolę mieć jakieś widoki na trasie, ale startowanie o wschodzie słońca zupełnie mi nie przeszkadza. Wręcz bardzo lubię i czasem praktykuję.
Wstaję o 4:30. Powoli się zbieram, jem śniadanie, przygotowuję prowiant i pakuję plecak. Spokojnie, bez pośpiechu, czekając aż za oknem zacznie się rozjaśniać. Rower znoszę przed blok około 5:40. Chwilę później włączam nagrywanie trasy w zegarku i ruszam w drogę. Do przejechanie mam jakieś 120 – 130 kilometrów.
Pierwszym etapem jest oczywiście dotarcie do szlaku. Tu mam sporo szczęścia, bowiem trasa przebiega dosłownie kilkaset metrów od mojego miejsca zamieszkania. Wydostaję się z osiedla i kieruję w stronę przepływającej przez Kraków Wisły. Tam cofam się kawałek na północny-zachód do Mostu Grunwaldzkiego, którym przejeżdżam na drugi brzeg.
Jestem na szlaku. Tu Velo Metropolis ma przebieg wspólny z Wiślaną Trasą Rowerową, choć niestety, żadne z nich nie jest oznaczone. Trasę znam jednak na pamięć, więc mapa póki co nie będzie potrzebna.
Zjeżdżam na bulwary i ruszam na wschód. Przede mną właśnie zaczyna się cudny wschód słońca. Jest trochę chmur, które rozświetlają się różnymi odcieniami czerwieni i fioletu. Wstawanie w środku nocy zdecydowanie się opłaciło.
Jadąc bulwarami przejeżdżam pod kilkoma mostami, po czym docieram do stopnia wodnego Dąbie. Tam przeciskam się na drugą stronę wąskim przejazdem, za którym czeka mnie chwila spędzona w niewielkim parku.
Wąska, asfaltowa ścieżka prowadzi mnie do mostu na Alei Pokoju. Przejeżdżam nim ponad niewielką rzeką Prądnik, po czym zatrzymuję się przy schodkach, które prowadzą na wały poniżej. Można co prawda objechać ten kawałek, ale szybciej jednak zsiąść z roweru i znieść go te parę metrów.
Na dole muszę pokonać jakieś 100 metrów szutru. Potem wraca asfalt, który ciągnie się nieprzerwanie przez 5,5 kilometra. Bardzo przyjemny odcinek, choć krajobraz trochę szpeci tutejsza elektrociepłownia i parę innych zakładów przemysłowych.
Gdy kończą się wały, zjeżdżam do pobliskiej drogi i trzymam się jej przez kilkaset metrów, aż do najbliższego ronda. Tam skręcam na most i przedostaję na drugą stronę Wisły. Przez parę minut kieruję się na południe, aż do najbliższego skrzyżowania, gdzie odbijam w lewo i obieram kurs na miejscowość Brzegi. Chwilę później, po miejscami mocno dziurawej drodze, opuszczam granice Krakowa.
Okolice Niepołomic i Puszcza Niepołomicka
Najbliższe kilometry to przejazd przez umiarkowanie zabudowany teren, czasem urozmaiconymi polami uprawnymi i bliskością wałów przeciwpowodziowych. W przyszłości, to nimi prowadzić będzie ten szlak. Dziś muszę jeszcze korzystać z średnio atrakcyjnego objazdu. Na szczęście, o tej porze ruch jest praktycznie zerowy.
Kolejną miejscowością na trasie są Grabie. Tu również nie dzieje się wiele ciekawego. Przy drodze mam sporo domków, z ciekawszych rzeczy mijam jakiś starszy, drewniany kościół.
Chwilę później docieram do skrzyżowania z asfaltową, poprowadzoną wałami ścieżką rowerową. I tu zabawa zaczyna się na dobre. Pojawiają się również oznaczenia szlaku, tutaj – ze względu na wspólny przebieg – jako Wiślana Trasa Rowerowa.
Przez chwilę jadę po lekko zakręcającej ścieżce. Ta wkrótce doprowadza mnie do mostu kolejowego, który należy odjechać dołem. Potem znów wracam na wały i jadę nimi jeszcze kilka kilometrów. Na tym odcinku podziwiać mogę liczne łąki, niewielkie lasy oraz oczywiście płynącą w pobliżu Wisłę.
W okolicy Niepołomic przejeżdżam pod kolejnym mostem, którym prowadzi droga krajowa 75. Potem jadę jeszcze jakiś kilometr prosto i docieram do rozdroża szlaków. Tu po raz pierwszy pojawiają się oznaczenia Velo Metropolis, który schodzi z wałów i dalej prowadzi już niezależnie od WTR-ki.
Żegnam się z wałami i skręcam w boczną uliczkę. Ta początkowo wiedzie mnie wśród pół, lecz po chwili jestem już wśród zabudowań Woli Batorskiej. Niestety, tutejsza droga jest częściowo rozkopana, co zmusza mnie do bardzo ostrożnej jazdy po dziurawym asfalcie i wszechobecnym żwirze. Remont ciągnie się dobre kilka kilometrów.
Potem sytuacja wraca do normy. Pod kołami pojawia się przyzwoitej jakości asfalt, a ja poruszam się spokojnymi uliczkami tej niewielkiej miejscowości. Przejeżdżam przez centrum, a następnie odbijam na południe i ruszam w kierunku Puszczy Niepołomickiej.
Po paru pojedynczych kilometrach, jestem już w puszczy. Skręcam na tak zwaną Drogę Królewską i zaczynam długi, niezwykle przyjemny przejazd przez gęsto zalesiony teren. Nie jestem tu zresztą sam – Puszcza Niepołomicka od dawna ściąga rzesze fanów wszelkiego rodzaju aktywności na świeżym powietrzu.
Po dłuższej chwili spokojnej jazdy Drogą Królewską docieram do tutejszego miejsca obsług rowerzystów. To bardzo charakterystyczne konstrukcje dla sieci Velo Małopolska, wyposażone w zadaszoną wiatę, stół, ławki, kosze na śmieci, stojaki na rowery, mapy, zestaw narzędzi do serwisu roweru, a często również toalety. Zatrzymuję się i urządzam sobie krótką przerwę na jedzenie.
Kawałek za punktem skręcam w lewo, a na następnym skrzyżowaniu w prawo. Tam, przez moment męczę się na dziurawej, leśnej drodze, lecz już chwilę później wracam na świetnej jakości asfalt, który przez najbliższe kilometry prowadzi niemal idealnie prosto. To odcinek dość monotonny, choć wciąż bardzo przyjemny. Niewątpliwie, również bardzo typowy dla całej tutejszej sieci dróg i ścieżek rowerowych.
Odcinek Mikluszowice – autostrada A4
Odcinek w puszczy dobiega końca. Wyjeżdżam z lasu, przecinam skrzyżowanie z jakąś większą drogą i trafiam pomiędzy zabudowania Mikluszowic. Jadę przez moment tamtejszymi uliczkami, gdzieś po drodze zaliczając też niewielki podjazd i zjazd po pełnym zieleni pagórku.
Kawałek dalej trafiam na kolejne skrzyżowanie szlaków. Tym razem Velo Metropolis spotyka się z Velo Raba, które – jak można odczytać z nazwy – prowadzi w pobliżu rzeki Raby. Ta trasa wciąż jest jednak głównie w planach, a oddanych do użytku odcinków nie ma zbyt wiele. Myślę jednak, że w ciągu najbliższych lat projekt będzie się rozwijał i zdobywał popularność.
Póki co trzymam się „swojego” Velo Metropolis. Szlak kieruje mnie na starą kładkę z zakazem wjazdu. Wygląda na to, że jej stan nie pozwala już na bezpieczną eksploatację, choć i tak wszyscy korzystają. Ale co się dziwić, skoro najbliższy objazd jest w położonym niemal 10 kilometrów dalej Ujściu Solnym.
Wjeżdżam i bardzo powoli poruszam się po starych, czasem wybrakowanych deskach. Część jest jakoś załatana, gdzie indziej są po prostu szerokie na kilka – kilkanaście centymetrów dziury. Trochę strach tego używać, ale skoro miejscowi przechodzą bez obaw, to raczej i pode mną się nie zawali.
Za kładką pomarańczowa tabliczka wyraźnie kieruje mnie w prawo. Skręcam na szutrową, prowadzącą wałami ścieżkę i ruszam zgodnie z drogowskazem. Później, przez dłuższą chwilę nie ma żadnych symboli. Kolejne skrzyżowanie też jest nieoznaczone. Sięgam po mapę i widzę, że tu nie ma szlaku.
Decyduję się więc dostać do najbliższej drogi asfaltowej i pojechać nią w stronę prawidłowego przebiegu trasy. W ten sposób ponownie docieram do wałów kawałek od kładki. Hmm, czyżby tamten drogowskaz się mylił? Wracam się jakiś kilometr do feralnego rozdroża i badam sprawę. Faktycznie, skręt był źle oznaczony, co potwierdzają zresztą symbole prowadzące w to miejsce od drugiej strony. Za kładką należy więc wjechać na wały po lewej stronie, nie po prawej.
Zawracam i dalej poruszam się już zgodnie z oznaczeniami Velo Metropolis. Przez dłuższy czas ścieżka wiedzie nie najgorszej jakości szutrem, wśród miłego dla oka krajobrazu. Po prawej stronie wału wypatrzyłem też kilka małych bunkrów, najpewniej będącymi pozostałościami po II Wojnie Światowej.
Po zjeździe z wałów, szlak kieruje mnie w stronę miejscowości Bogucice, przez które przejeżdżam główną drogą, w umiarkowanie zabudowanym terenie, czasem przeplatanym polami uprawnymi. Podobnie wygląda krajobraz pobliskich Okulic.
Gdzieś w Okolicach szlak odbija na południe i prowadzi mnie przez dwa bardzo fajne, leśne odcinki. Pierwszy jest dość krótki, drugi pozwala cieszyć się zielenią o wiele dłużej. Gdzieś po drodze mam też do pokonania ciągnący się trochę, ale za to dość łagodny podjazd.
Drogi serwisowe przy autostradzie A4
Zbliżając się do Brzeska zauważam na horyzoncie pobliską autostradę. Docieram w okolicę tutejszego węzła i wjeżdżam na prowadzącą równolegle drogę serwisową. Przez następne około 20 kilometrów będę się poruszał głównie nimi.
Początkowo poruszam się na północ od A4, później kilka razy zmieniam stronę. Czasem odbywa się to pod, kiedy indziej nad ruchliwą autostradą. Tutejsze odcinki Velo Metropolis są dość spokojne, choć poprowadzone drogami ogólnodostępnymi. Tylko kilka odcinków wiedzie odseparowanymi ścieżkami rowerowymi.
Za Brzeskiem, w początkowym odcinku „serwisówek” miałem jeszcze trochę pod górkę, później było głównie płasko lub wręcz nieco w dół. Cały ten odcinek jest zresztą dość łatwy i mimo odrobiny dochodzącego od drogi hałasu, jedzie się nim całkiem fajnie.
Stopniowo zbliżam się do miejscowości Bogumiłowice, gdzie znajduje się kolejny węzeł autostrady. Tam Velo Metropolis opuszcza drogi techniczne i kieruje się w stronę Ostrowa.
W okolicach węzła trafiam na oddzieloną od ruchu ścieżkę rowerową, która później doprowadza mnie na już mniej przyjemny chodnik z nakazem wjazdu. Jadę nim kolejne parę minut, po czym docieram do zamkniętego mostu na Dunajcu. I to tak na dobre zamkniętego, bo oba krańce są dosłownie zagrodzone wysokimi barierkami i zasypane ziemią.
Tarnów i okolice
No cóż, tędy się do Tarnowa nie dostanę. Choć z drugiej strony wiem, że niektórzy jakoś przenoszą rowery nad tymi barierkami i korzystają z mostu mimo zakazu. Na 99% nic się nie stanie, lecz tu zalecane jest raczej skorzystanie z objazdu. A ten, wymaga niestety nadłożenia aż kilkunastu kilometrów.
Cofam się w okolice autostrady i tam skręcam ku dworcowi kolejowemu w Bogumiłowicach. Później przejeżdżam jeszcze przez miejscowości Sieciechowice i Mikołajowice, cały czas trzymając się głównej, lokalnej drogi. Jest trochę pod górkę i ze średnim krajobrazem, ale w końcu docieram do pobliskiej drogi krajowej 94.
Przy krajówce stoję chwilę na światłach, a następnie skręcam w lewo i włączam się do ruchu. Niestety, dość dużego, choć jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza. Byłem już na gorszych drogach a ta ma przynajmniej trochę pobocza.
Przed siebie jadę 2, może 3 kilometry. Przeprawiam się przez Dunajec, później podjeżdżam na jakieś niewielkie wzgórze. Tam szukam okazji do skrętu w lewo, ale drogi prowadzą tak, że najpierw muszę odbić w prawo, potem jakoś przeciąć krajówkę, a następnie podjechać jeszcze kawałek chodnikiem. W końcu się udaje, ale teraz wiem też, że istnieje jakaś o wiele lepsza opcja ze wcześniejszym zjazdem z DK94.
Kolejny odcinek to trwający chwilę przejazd na północ i północny-wschód, prowadzący przez miejscowość Zbylitowska Góra oraz okolice Kępy Bogumiłowickiej. Tu dla odmiany często jadę z górki, a do tego wiatr wieje w plecy. Dość szybko docieram więc do miejsca, gdzie kończy się ten objazd.
Powinienem teraz skręcić w prawo i ruszyć ku granicom Tarnowa, jednak ciekawość pcha mnie w lewo. Chcę zobaczyć, jak wygląda druga strona mostu oraz prowadząca tam część Velo Metropolis. Okazuje się, że wiedzie w większości chodnikiem z kiepskiej jakości kostki brukowej, a sam most również zagrodzony jest paroma barierkami oraz wałem z ziemi.
Zawracam. Jako, że nic tędy nie jeździ, przez chwilę daruję sobie ten fatalny DDR na chodniku i poruszam się ulicą. Później wjeżdżam jednak na wariant zgodny z przepisami i docieram nim do miejsca, gdzie kończyłem objazd. Tam jadę jeszcze kawałek prosto, po czym docieram do tabliczki z napisem „Tarnów”.
Jadę teraz w stronę centrum miasta, po ścieżkach rowerowych poprowadzonych czasem jedną, czasem drugą stroną drogi. Szlak jest nieźle oznaczony, ale te chodniki potrafią zmęczyć. Choć muszę przyznać, że trafiają się też krótkie fragmenty z wygodnymi, nowoczesnymi DDR-ami.
Niewiele przez wjazdem do ścisłego centrum Velo Metropolis odbija na północ i wije się przez chwilę przy bocznych uliczkach. Docieram nimi w okolicę Parku Strzeleckiego, po czym decyduję się rozstać ze szlakiem i na własną rękę trochę pozwiedzać okolicę rynku.
Docieram tam bez większych problemów, po kilku minutach jazdy na południe. Kręcę się trochę po centrum i jego bocznych uliczkach, oglądając co ciekawsze zabytki i miejsca. Na największą uwagę zasługuje na pewno słynny ratusz, otoczona kamienicami starówka oraz pobliska bazylika.
Po spędzeniu tu dłuższej chwili, decyduję się powoli kończyć tę wycieczkę i ruszam w stronę dworca. Tu również nie natrafiam na żadne problemy. Poruszam się głównie ulicą Krakowską, a potem w odpowiednim momencie skręcam w lewo i docieram pod budynek PKP. Po drodze zatrzymuję się jeszcze przy okazałym Kościołem Świętej Rodziny z dwoma strzelistymi wieżami.
Powrót pociągiem Tarnów – Kraków
Wchodzę do środka i sprawdzam rozkład. Później kupuję bilet na jeden z najbliższych pociągów Kolei Małopolskich i udaję się na odpowiedni peron. Do objazdu zostało mi jakieś 40 minut, które spędzam po prostu siedząc na ławce i odpoczywając po pokonaniu tych nieco ponad 125 kilometrów.
Pociąg pojawia się trochę przed czasem. Wnoszę rower do środka, wstawiam w oznaczone miejsce i zajmuję miejsce w pobliżu. Chwilę później ruszamy. Droga do Krakowa trwa około 1,5 godziny. Wysiadam na przystanku Zabłocie, wracam na rower i pokonuję nim ostatnie kilometry dzielące mnie od mieszkania.
Podsumowanie wycieczki szlakiem Velo Metropolis
Choć ten szlak nie jest ani tak znany, ani spektakularny, jak wcześniej opisywane trasy z serii Velo Małopolska, i tak uważam go za warty uwagi. Większość jest dobrze oznaczona, poprowadzona przy różnorodnych atrakcjach, a do tego świetnie skomunikowana z innymi trasami długodystansowymi oraz małopolską siecią kolejową.
Mi się podobało i wiem, że na Velo Metropolis kiedyś jeszcze wrócę. Najpewniej w momencie, gdy do użytku zostaną oddane brakujące odcinki, na czele z tymi rozlatującymi się kładkami i mostami, bo choć na dzień dzisiejszy da się z nich jakoś korzystać, to jednak sprawiają pewne zagrożenie.
Chętnie poznałbym też inne trasy Velo Małopolska, jednak wiem, że na tę chwilę praktycznie wyczerpałem dostępne możliwości. Kolejne szlaki dopiero zaczynają powstawać, a budowy będą ciągnąć się jeszcze latami. Jestem jednak pewny, że projekty warto śledzić, a gdy zaczną nabierać realnych kształtów, na pewno będę chciał się nimi przejechać.
Na koniec jeszcze mapka i profil wysokościowy przejechanego dziś odcinka:
Update z 28.03.2021
Dzisiaj przejechałem opisywaną trasę. Drogi w Woli Batorskiej już nie są dziurawe – położono nowy asfalt. Kładka pieszo-rowerowa w Mikluszowicach ma wymienione całe deskowanie na kompozyt, nie ma dziur. Jest nawet płyta szklana nad Dunajcem :-) ale ostrzeżenia o złym stanie nie usunięto….
Super, dzięki za info!
Fajnie wiedzieć, że się infrastruktura rozwija.
Oczywiście kładka nad Rabą a nie Dunajcem ♂️
można prosić o ślad GPX ?
Jasne, właśnie wysłałem na Twój email.
Witam
Można poprosić o slad tej trasy
Bardzo ciekawy opis trasy. Czy jechałeś później dalej za Tarnowem? Planuję przejazd Kraków-Rzeszów. Jeśli masz ślady z tego obszaru to proszę o przesłanie.
Ta wycieczka skończyła się w Tarnowie, potem wróciłem do Krakowa pociągiem.
Kraków – Rzeszów kiedyś przejechałem, ale było to inną trasą.