Wielka Kopa Popradzka – wejście od Kotlinki pod Wagą

Dziś będzie coś łatwiejszego i zdecydowanie mniej znanego. Bo o Wielkiej Kopie Popradzkiej słyszało raczej niewielu, prawda? To drugo, może nawet trzeciorzędny szczyt położony na jednej z bocznych grani. Czy warto go więc odwiedzić? Tego dowiemy się zdobywając górę drogą prowadzącą od Kotlinki pod Wagą.

Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj.

Od jakiegoś czasu, Wielka Kopa Popradzka była dla mnie jednym z pomniejszych pomysłów na tatrzańską wycieczkę. Miałem rozpracowaną drogę, wiedziałem, że nie jest ani długa, ani szczególnie trudna. Ot, całkiem dobry pomysł na jakiś letni wyjazd przed lub po pracy. Tym razem padło na wersję „przed”, a w przejściu towarzyszyła mi dwójka znajomych, którym również spodobał się taki pomysł na wycieczkę.

Kopa Popradzka – podstawowe informacje

Czterowierzchołkowy masyw Kopy Popradzkiej znajduje się na jednej z bocznych grani Tatr Wysokich, odchodzącej na południe od Ciężkiego Szczytu. Leży w całości na terenie Słowacji, niedaleko popularnego szlaku prowadzącego do Chaty pod Rysami.

Najwyższym wierzchołkiem masywu jest mierząca 2355 metrów Wielka Kopa Popradzka. Pozostałe kulminacje noszą nazwy Zadnia Popradzka Czuba, Skrajna Popradzka Czuba oraz Mała Kopa Popradzka. Wierzchołki oddzielone są od siebie niewielkimi przełączkami nazwanymi kolejno: Zadnia, Pośrednia i Skrajna Popradzka Ławka. Wśród tej grupy, najczęściej zdobywana jest oczywiście Wielka Kopa Popradzka.

Na szczyt nie prowadzą, ani nie prowadziły żadne szlaki turystyczne. Istnieją jednak drogi wspinaczkowe o różnych trudnościach, a sama Kopa Popradzka znajduje się na terenie udostępnionym do uprawiania taternictwa. Można tam więc iść w towarzystwie licencjonowanego przewodnika albo samemu, pod warunkiem posiadania legitymacji któregoś z klubów wysokogórskich, niezbędnego sprzętu wspinaczkowego oraz wybrania drogi o odpowiednich trudnościach, obecnie wynoszących co najmniej III w skali UIAA (czyli mniej więcej II/II+ w skali stosowanej w Polsce).

Za najłatwiejszą drogę na Wielką Kopę Popradzką uchodzi prawdopodobnie ta prowadząca od północnego-zachodu, z Kotlinki pod Wagą. Jej trudności dochodzą momentami do wartości I, choć najczęściej mieszczą się w granicach 0+. Sama droga jest również dość krótka, lecz miejscami eksponowana oraz w końcówce trochę wymagająca orientacyjnie.

Jeśli warunki są dobre, do wejścia Wielką Kopę Popradzką nie będzie potrzebny żaden sprzęt wspinaczkowy. Wystarczą zaufane, przyczepne buty, kask oraz standardowy zestaw ubrań do trekkingu po Tatrach Wysokich. Ze względu na słowackie przypisy, warto się też wyposażyć w odpowiednią polisę ubezpieczeniową.

Wejście na Wielką Kopę Popradzką – relacja z wycieczki

Dojazd na Słowację

Tym razem, na wycieczkę udajemy się samochodem jednego z kolegów. Gdzieś w środku nocy przyjeżdża on pod mój blok, zabiera na pokład i jedzie dalej na południe. Po opuszczeniu Krakowa pokonujemy parę kilometrów na Zakopiance, po czym na chwilę ją opuszczamy, bo zgarnąć kolejną osobę z pobliskich Mogilan.

Będąc już w komplecie wracamy na główną drogę i jedziemy nią aż do Nowego Targu. Tam z kolei zjeżdżamy na Jurgów i kilkadziesiąt minut później przekraczamy polsko-słowacką granicę. Zostało nam objechać kawałek Tatr od wschodu i południa, aż do dotarcia do skrętu na Popradzki Staw. Tam, a dokładnie to tuż za wspomnianym skrętem, znajduje się średniej wielkości parking, gdzie można zostawić samochód za darmo. Bliżej szlaku ta przyjemność kosztowałaby już 10 euro.

Dojście do Kotlinki pod Wagą

Pierwsze kilkanaście minut spędzamy na dojściu do niebieskiego szlaku. Wracamy kawałek do skrętu na Popradzki Staw i przez jakiś czas maszerujemy tamtejszą drogą. Gdy w końcu trafiamy na niebieskie oznaczenia, zgodnie z nimi kierujemy się w jedną z bocznych dróg, również pokrytą asfaltem.

Ten odcinek prowadzi nas w okolice schroniska nad Popradzkim Stawem. Jest umiarkowanie nachylony, z kilkoma zakrętami i serpentynami. Ot, taka rozgrzewka przed tym, co czeka nas na dalszej trasie, już o zdecydowanie bardziej górskim charakterze.

Po około 40 minutach docieramy do skrzyżowania szlaków nad Popradzkim Stawem. Tu skręcamy do Doliny Mięguszowieckiej, nadal trzymając się niebieskiego. Ten prowadzi nas najpierw lasem, potem wśród coraz niższej kosodrzewiny, od czasu do czasu oferując widoki na granie otaczające dolinę.

Wkrótce dochodzimy do kolejnego rozdroża, gdzie skręcamy na czerwony szlak prowadzący na Rysy. Gdzieś w tym miejscu kończą się łatwe, w miarę płaskie odcinki. Teraz pora na trochę podejść, które pokonujemy pod zakosach, okazjonalnie ścinanych przy pomocy jeszcze bardziej stromych skrótów.

Gdy ten odcinek się kończy, nachylenie szlaku ponownie spada, a my docieramy w okolicę Żabich Stawów Mięguszowieckich. Idziemy przy nich parę minut, aż znów zaczyna robić się stromo, a szlak kieruje nas w stronę skalistego progu, gdzie znajduje się sporo sztucznych ułatwień.

Słowacki szlak na Rysy
Przejście przy Żabich Stawach Mięguszowieckich.

Na ułatwienia składają się łańcuchy, klamry, podesty i krótkie drabinki. Dużo tego, być może nawet za dużo. Ale tyle zamontowali parę lat latu i ludzie jakoś przywykli. Ja zawsze staram się przejść bez korzystanie z tego żelastwa i tym razem również się to udaje.

Rysy od Słowacji, ułatwienia
Sztuczne ułatwienia na słowackim szlaku na Rysy.

Gdy ten odcinek się kończy, odbijamy na wschód i po kamiennym chodniku kierujemy się w stronę schroniska Chata pod Rysami. Teren robi się mocno kamienisty, więc doceniamy wygodny, ułożony pod naszymi nogami chodnik, który pozwala na szybkie pokonywanie tego dystansu.

Wielka Kopa Popradzka – wejście od Kotlinki pod Wagą

Idąc w stronę schroniska, przez cały czas mamy po prawej stronie widok na masyw Kopy Popradzkiej. Rozglądamy się za odpowiednim miejscem do zejścia ze szlaku i w sumie pojawia się ono wcześniej, niż bym się spodziewał. Jak je rozpoznać? Po pierwsze, po lewej stronie szlaku, na jednym z głazów, znajduje się duży kopiec usypany z mniejszych kamieni. Po drugie, po stronie prawej łatwo dostrzeżemy długi, szeroki zachód pełen jasnych kamieni. Naprawdę ciężko byłoby go przeoczyć, przynajmniej w warunkach dobrej widoczności.

Droga na Kopę Popradzką
Miejsce zejścia ze szlaku i droga na Wielką Kopę Popradzką.

Opuszczamy kamienny chodnik i kierujemy się w stronę wspomnianych, jasnych kamieni. Dojście pod nie musimy wykombinować sami, choć nie sprawia większego problemu. Po prostu idziemy, po drodze przekraczając trochę trawek oraz jakieś gładkie płyty, po których cały czas spływa woda. Oczywiście, nie jest to jedyny wariant – na tym odcinku panuje bardzo duża dowolność.

Po dostaniu się na zachód z jasnymi głazami skręcamy w prawo i zaczynamy podejście wzdłuż ściany. Trzymamy się raczej po prawej, gdzie da się zauważyć sporo kopczyków oraz ślady ścieżki, która wije się między większymi głazami.

Wejście na Kopę Popradzką
Początek przejścia przez szeroki zachód z jasnymi kamieniami.

Z czasem zachód się zwęża, a głazowisko zamienia w teren częściowo trawiasty. W takich warunkach podchodzimy przez kolejne kilka minut. Nie ma tu praktycznie żadnych technicznych trudności, a przebieg drogi bardzo łatwo odczytać.

Kopa Popradzka, wejście
Trawiasta i jeszcze łatwiejsza część podejścia.

W pewnej chwili docieramy na koniec zachodu. Dalej teren się obniża, więc parę metrów wcześniej odbijamy w lewo i kierujemy się w stronę jednego z wcięć na grani. Tutaj orientacja nie jest już tak oczywista, choć nie brakuje też kopców i fragmentów ścieżki. Myślę, że poniższe zdjęcia dość dobrze pokażą, w które miejsce należy podchodzić.

Kopa Popradzka, wejście od szlaku na Rysy
Skręt w lewo parę metrów przed końcem zachodu.
Kopa Popradzka, wejście od czerwonego szlaku
Podejście w stronę jednego z wcięć w grani.

Na tym etapie robi się już trochę bardziej stromo. Trudności rosną szczególnie pod koniec, gdzie pod granią należy wykonać kilka ruchów za 0+. Od teraz będzie już tylko trudniej.

Wejście na Kopę Popradzką od szlaku na Rysy
Wejście na grań.

Będąc na grani skręcamy w prawo i przez chwilę badamy teren. Dalsza droga nie jest oczywista, choć jak się później okaże, ciężko tu zrobić coś nieprawidłowego. Należy po prostu dostać się na skały tworzące dalszą część grani i przejść po nich kolejny odcinek, aż do uskoku w okolicy wierzchołka. Można też zejść nieco wcześniej, w zależności od tego, jak będzie nam wygodniej.

Wejście na Kopę Popradzką od czerwonego szlaku
Dalsza część drogi po wyjściu na grań. Można iść albo od razu w prawo (chyba lepsza opcja), albo nieco obejść skały i dostać się na nie od lewej strony.
Kopa Popradzka, grań
Grań w stronę wierzchołka Wielkiej Kopy Popradzkiej. Występujące tu trudności są na granicy 0+/I.

Dotarłszy do wspomnianego uskoku mamy dwie możliwości. Obejść grań albo od lewej strony, albo od prawej. Pod względem trudności jest podobnie, a lekką ekspozycję też będziemy mieć po obu stronach. Ja wybieram teraz opcję po stronie prawej, wracał będę tą drugą.

Kopa Popradzka, obejście grani
Dwa warianty obejścia uskoku na grani.

Przez chwilę idę po skalnej półce, mijając wierzchołek. Potem odbijam w lewo, wdrapuję się na kilka głazów i jestem na szczycie. Dojście do najwyższego miejsce wymaga jeszcze cofnięcia się kawałek w stronę opisywanego przed chwilą uskoku, jednak tu trudności nie są już zbyt duże.

Kopa Popradzka, wejście na wierzchołek
Wejście na wierzchołek Wielkiej Kopy Popradzkiej.

Chwilę później, na szczycie jesteśmy już komplecie. Okazało się, że każdy z nas pokonał ten ostatni odcinek nieco inaczej, więc jak widać, nie ma tu jedynej słusznej drogi. Cała trasa też nie była jakoś szczególnie wymagająca. W okolicach grani 0+, parę ruchów na „niskie I” i właściwie tyle. Czytałem wcześniej kilka internetowych opisów i spodziewałem się, że będzie jednak ciężej.

Ok, weszliśmy, więc pora na zasłużoną przerwę. Zgodnie z przewidywaniami, jesteśmy tu sami, a dzięki wciąż wczesnej godzinie, mamy sporo czasu na odpoczynek, podziwianie widoków, jedzenie i robienie zdjęć. Myślę, że łącznie na Wielkie Kopie Popradzkiej spędziliśmy około pół godziny.

Grań Kopy Popradzkiej
Widok na grań Kopy Popradzkiej, w stronę jej niższych wierzchołków.
Kopa Popradzka, widok na Wysoką
Spojrzenie w stronę dwóch wierzchołków Wysokiej, Ciężkiego Szczytu oraz Smoczego Szczytu, razem określanych jako Korona Wysokiej.
Kopa Popradzka, widok na Rysy
Masyw Rysów.
Kopa Popradzka, widoki
Widoki na północny-zachód. Od lewej mamy między innymi: Koprowy Wierch, Cubrynę, Mięguszowieckie Szczyty (Wielki, Pośredni, Czarny), Wołową Turnię, Żabią Turnię Mięguszowiecką oraz Żabiego Konia.
Kopa Popradzka, widok na Grań Baszt
Grań Baszt w całej okazałości. W oddali widać też Krywań.
Kopa Popradzka, widok na Gerlach i Kończystą
Gerlach i Kończysta w świetle porannego słońca.

Zejście z Wielkiej Kopy Popradzkiej

Jak już wcześniej wspomniałem, z wierzchołka schodzę nieco innym wariantem, niż wchodziłem. Teraz idę od strony Smoczej Dolinki, po trawiastej półce. Trochę nią schodzę, mijam uskok, a potem wracam na grań. Reszta zespołu robi bardzo podobnie.

Kopa Popradzka, zejście
Trawiaste obejście grani po stronie Smoczej Dolinki.

Będąc już na grani, idziemy nią przez chwilę, aż do momentu, gdy można z niej w miarę wygodnie zejść w lewo. W ten sposób docieramy do opisywanego wcześniej wcięcia w grani, na które podchodziliśmy z końca zachodu.

Tam ponownie skręcamy w lewo i kierujemy się w stronę wspomnianego już wielokrotnie zachodu. Początek jest stromy i wymaganie nieco pomocy rąk, reszta odbywa się już po łatwych i wyraźnych ścieżkach.

Zejście z Kopy Popradzkiej
Zejście z grani. Początek jest stromy i posiada trudności z zakresu 0+.

Parę minut później jesteśmy już na ścieżce prowadzącej w dół zachodu. Tu skręcamy w prawo i zaczynamy schodzić w kierunku Kotlinki pod Wagą. Początek jest częściowo trawiasty, potem musimy już chodzić między głazami. Trudności technicznie nie przekraczają tu jednak wartości 0.

Kopa Popradzka, zejście do szlaku na Rysy
Zejście przez trawiastą część zachodu.

Gdy docieramy na wysokość szlaku na Rysy, odbijamy w lewo i przez parę minut podchodzimy w jego stronę. Tu kończy się pozaszlakowa część tej wycieczki. Całe zejście zajęło nam pewnie nie więcej niż pół godziny.

Kopa Popradzka, zejście do czerwonego szlaku
Dolna część zejścia do szlaku na Rysy.

Powrót przez Dolinę Mięguszowiecką

Po powrocie na znakowaną ścieżkę robimy chwilę przerwy. Potem skręcamy w lewo i kontynuujemy zejście. Najpierw przez głazowisko, później w terenie pełnym sztucznych ułatwień. Jest coraz później, więc przy łańcuchach zaczynają się tworzyć korki. Na szczęście, nie dotyczą one osób, które postanawiają tego żelastwa nie używać.

Zejście z Chaty pod Rysami
Zejście w kierunku Żabich Stawów Mięguszowieckich.
Zejście do Doliny Mięguszowieckiej z Chaty pod Rysami
Kolejne przejście przy łańcuchach.

Poniżej ułatwień schodzimy jeszcze kawałek, aż docieramy na poziom Żabich Stawów Mięguszowieckich. Tam jest przez chwilę płasko, jednak już kawałek dalej czeka nas kolejny bardziej stromy odcinek. Na nim poruszamy się głównie przy pomocy wygodnych zakosów, które można skrócić mniej wygodnymi skrótami.

Niedługo później jesteśmy już na dnie doliny, przy skrzyżowaniu z niebieskim szlakiem. Przechodzimy na niego i przez jakiś czas idziemy w stronę schroniska nad Popradzkim Stawem. Tam z kolei skręcamy na asfalt i to nim, maszerując przez dobre 5 kilometrów, schodzimy do parkingu przy Drodze Wolności.

Wielka Kopa Popradzka – podsumowanie

Pisząc ten tekst dobre kilka tygodni po powrocie z opisanej wycieczki, wiem już, że był to ostatni tatrzański wypad w stylu „przed lub po pracy”. Niestety, im dalej w sezon, tym dni są krótsze i coraz ciężej sobie pozwolić na takie przejścia. Więc choć bardzo lubię ten styl (głównie ze względu na fakt, że pozwala oszczędzać cenny urlop), to kolejne jego przykłady będą pewnie dopiero za rok.

A co do samej Wielkiej Kopy Popradzkiej, to oczywiście, jestem bardzo zadowolony z wejścia. Fajny szczyt, o krótkim, niezbyt wymagającym podejściu i ładnych widokach. Ponadto, nie jest zbyt popularny, więc praktycznie pewnym jest, że na wierzchołku będzie się miało sporo spokoju. Sam bardzo lubię takie miejsca w górach i pewnie jeszcze wiele z nich odwiedzę. Więc co będzie następne? Zobaczymy, choć pewnie nie prędko. Kolejne teksty będą bowiem dotyczyć relacji z mojego niedawnego wyjazdu w Alpy. Na coś z Tatr przyjdzie więc pewnie poczekać nieco dłużej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *