Mięguszowiecki Szczyt Czarny – droga od Kazalnicy (WHP 925)

„Czarny Mięgusz” jest bez wątpienia jednym z najczęściej odwiedzanych szczytów pozaszlakowych po polskiej stronie Tatr. W sumie, nie ma w tym nic dziwnego: góra jest wysoka, oferuje piękne widoki, a najpopularniejsza droga jest krótka i dość łatwa. Sam też byłem tam już parę razy. Dziś wracam po raz kolejny, tym razem mniej znaną drogą prowadzącą bezpośrednio od Kazalnicy Mięguszowieckiej.

Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj.

Gdy parę lat temu zaczynałem swoją przygodę z chodzeniem poza szlakiem, moim pierwszym celem był własnie Mięguszowiecki Szczyt Czarny. Podobnie, jak większość osób, wybrałem się tam popularną, kopczykowaną drogą od Przełęczy pod Chłopkiem, która trawersuje wierzchołek od słowackiej strony.

Nie jest jednak jedyna opcja. Jeśli rozważamy opcje pozaszlakowe, to praktycznie na każdą górą prowadzi wiele różnych dróg. Jedne łatwiejsze, inne trudne i dostępne jedynie dla zaawansowanych wspinaczy. W przypadku „Czarnego Mięgusza” są i inne łatwe opcje. O jednej z nich, prowadzącej drogą od Kazalnicy Mięguszowieckiej dowiedziałem się w zeszłym roku. Szybko zrobiłem rozpoznanie, a potem już tylko czekałem na okazję, by sprawdzić ją samodzielnie.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny i droga od Kazalnicy – podstawowe informacje

Ten położony w rejonie Morskiego Oka szczyt mierzy 2410 metrów i jest czwartą co do wysokości górą Polski. Jest częścią większego masywu Mięguszowieckich Szczytów, leży pomiędzy Czarnostawiańską Przełęczą oraz Mięguszowiecką Przełęczą pod Chłopkiem. Ze względu na bliskość tej ostatniej, jest dość częstym celem pozaszlakowych wycieczek. Co więcej, ponieważ szczyt leży na terenie udostępnionym dla taterników, takie wejście może być całkiem legalne.

Na Mięguszowiecki Szczyt Czarny nie prowadzi obecnie żaden znakowany szlak turystyczny, jest za to parę mniej lub bardziej wymagających dróg wspinaczkowych. Wśród najprostszych dominuje ta od Przełęczy pod Chłopkiem, którą opisałem w innym artykule. Tu skupię się na mniej popularnej, choć też stosunkowo łatwej drodze od Kazalnicy Mięguszowieckiej. Trasa znana jest również jako WHP 925, co nawiązuje do jej numeru w słynnej serii przewodników Witolda Henryka Paryskiego.

Droga wyceniana jest na 0+, co oznacza, że czasem będzie trzeba pomagać sobie rękami. Wariantów jest jednak dużo, a stopnie i chwyty wygodne. Techniczne trudności nie stanowią więc większego problemu. Wyzwanie leży gdzie indziej. Ta ściana jest pełna trawek, kruchych skał i luźno leżących kamieni, a samo podejście dość strome. Nie ma też co liczyć na wydeptaną ścieżkę i kopczyki. Generalnie, przebieg drogi nie jest skomplikowany, ale „na miejscu” ciężko o jakieś charakterystyczne punkty orientacyjne. Więc jak ktoś pobłądzi, to może łatwo wpakować się w teren, z którego ciężko się będzie wycofać.

Podejście do góry zajmuje około 30 minut. W dół, ze względu na teren i wymaganą ostrożność zakładałbym podobną wartość. Pod względem sprzętu warto mieć zaufane, przyczepne buty oraz kask. W gorszych warunkach można też rozważyć linę i sprzęt do asekuracji – podczas podejścia widziałem tam kilka założonych stanowisk, najprawdopodobniej pozostałych po zimowych wycieczkach.

Aby wejść na Mięguszowiecki Szczyt Czarny legalnie, należy wpisać się do tak zwanej Książki Wyjść Taternickich. Można to zrobić w schronisku (w tym przypadku w Morskim Oku) albo online, na stronie wspinanie.tpn.pl. Rejestrując wejście, podaje się dane zespołu, zakładane godziny startu i powrotu oraz wskazuje drogę. Po zejściu ze szczytu należy to oczywiście zgłosić – do wyboru jest wykreślenie wpisu (w przypadku papierowej Księgi) albo SMS lub zaznaczenie powrotu na podanej wyżej stronie (dla wpisów elektronicznych).

Wejście na Mięguszowiecki Szczyt Czarny od Kazalnicy – relacja z wycieczki

Dojazd do Palenicy Białczańskiej

Dziś decyduję się na autobus. W przypadku jednoosobowego wypadu taka opcja jest nieco tańsza, choć oczywiście mniej wygodna. Do wyboru mam jednak sporo połączeń, a w środku tygodnia autobusy nie są nawet w połowie pełne. Powinno się więc udać dość komfortowo dojechać i wrócić.

Wstaję o 3:15, coś zjadam, pakuję rzeczy i idę na dworzec. Autobus rusza około 4:40, w Zakopanem jestem 2 godziny później. Tam szybka przesiadka na busik do Palenicy, chwila czekania i znów jedziemy. Bilet wstępu do parku kupuję o 7:20 – w sam raz, by mieć naprawdę dużo czasu na tę wycieczkę.

Szlaki nad Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami

Jak każdy wypad w ten rejon Tatr, wycieczka zaczyna się od przejścia 9-kilometrowego odcinka asfaltu, który prowadzi nad szalenie popularne wśród turystów Morskie Oko. Mimo wczesnej pory, na trasie są już tłumy, więc nie jest to zbyt przyjemny fragment. Na szczęście, korzystając ze wszystkich dostępnych skrótów, udaje mi się go pokonać dość sprawnie. Mija niecałe półtorej godziny i jestem pod schroniskiem.

Polana Włosienica
Widok na masyw Mięguszowieckich Szczytów z Polany Włosienica.

Pod budynkiem schodzę nad taflę jeziora i zaczynam go obchodzić od wschodu. Gdy po kilkunastu minutach marszu jestem na drugim brzegu, skręcam zgodnie z drogowskazem na Czarny Staw pod Rysami i zaczynam podejście. Nie jest ono zbyt długie, ale po długim dreptaniu łatwą, łagodnie nachyloną drogą, stromizna może dać trochę w kość.

Morskie Oko, Mięgusze
Przejście wschodnim brzegiem Morskiego Oka.

Po nabraniu niecałych 200 metrów wysokości dochodzę na charakterystycznego krzyża, a zaraz potem trafiam nad brzeg tego pięknie położonego jeziora. Tu schodzę z czerwonego szlaku i robię chwilę przerwy przed dalszą wspinaczką. Zaraz zacznie się jej znacznie ciekawsza część.

Czarny Staw pod Rysami, krzyż
Krzyż przy Czarnym Stawie pod Rysami.

Zielony szlak na Kazalnicę Mięguszowiecką

Odpocząwszy parę minut wstaję i zaczynam podejście zielonym szlakiem. Niemal od razu jest ono dość strome. Wąska ścieżka prowadzi mnie tu kamiennym chodnikiem wśród kosodrzewiny i niewielkich skałek. Od czasu do czasu pojawiają się też odcinki, gdzie konieczna może być pomoc rąk.

Szlak na Przełęcz pod Chłopkiem
Początkowy fragment zielonego szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem. W tle mam tu niezły widok na Szpiglasowy Wierch.

Wysokość nabieram dość szybko. Wkrótce kamienny chodnik przechodzi w skalne rumowisko, po którym zbliżam pod jedną ze ścian Kazalnicy Mięguszowieckiej. Gdzieś tu trafiam na duży płat śniegu, będący pozostałością po wyjątkowo długiej w tym roku zimie. Na szczęście, da się go łatwo obejść, więc raki mogą zostać na dnie plecaka.

Kawałek dalej czeka mnie przejście przez krótki żleb, którym zawsze płynie mniej lub więcej wody. Dziś trafiam na tę drugą sytuację. Roztopy wciąż trwają, więc najpierw czeka mnie przejście przez niewielki strumień, a potem odrobina wspinania po częściowo mokrych kamieniach.

Przełęcz pod Chłopkiem, zielony szlak
Przejście przez pełen wody żleb – jedna z ciekawszych trudności tego szlaku.

Ponad żlebem trafiam na łatwiejszą ścieżkę, prowadzącą w okolicy polodowcowego Kotła Mięguszowieckiego, pospolicie zwanego Bandziochem. Później szlak odbija na południowy-wschód i wiedzie mnie w rejon największych tutejszych trudności. Najpierw czeka mnie stroma ścianka, gdzie regularnie muszę pomagać sobie rękami, później krótki, choć mocno eksponowany fragment ubezpieczony dwoma klamrami. Tuż za nim znajduje się parę łańcuchów, a jeszcze dalej kolejny zestaw klamer.

Przełęcz pod Chłopkiem, klamry
Jeden z najtrudniejszych odcinków zielonego szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem.

Zabawa wśród sztucznych ułatwień trawa tylko chwilę. Później znowu jest łatwiej. Wraca kamienny chodnik, który w umiarkowanie stromym terenie prowadzi na szczyt Kazalnicy. Na jej położony przy szlaku, mało wybitny wierzchołek docieram parę minut później.

Szlak na Kazalnice
Końcówka podejścia na Kazalnicę.

Wejście na Mięguszowiecki Szczyt Czarny po drodze WHP 925

Na Kazalnicy ponownie robię chwilę przerwy. Jestem teraz niedaleko zejścia ze szlaku, więc chcę dobrze przyjrzeć się wschodniej ścianie „Czarnego Mięgusza” i porównać ją ze schematami drogi, które zapisałem w telefonie. Z tego miejsca jej przebieg nie wydaje trudny, ale widzę też, że teren posiada mało punktów charakterystycznych, na które mógłbym się kierować. Obawiam się, że kiedy podejście bliżej ściany, mogę poczuć się lekko zagubiony.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny drogą od Kazalnicy
Przebieg zielonego szlaku oraz drogi WHP 925 prowadzącej na grań Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego.

No dobra, pora ruszać. Wstaję, biorę plecak i wchodzę na niezbyt szeroką, pełną skałek grań, którą prowadzi zielony szlak. W parę minut zbliżam się do ściany Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego, po czym odbijam w prawo, na tak zwaną galeryjkę, która ciągnie się na Przełęcz pod Chłopkiem.

W stronę przełęczy idę jakieś kilkadziesiąt metrów, później zaczynam szukać okazji do skrętu w lewo. Niestety, nie ma co liczyć ani na wyraźną ścieżkę, ani na kamienne kopczyki. Miejsce trzeba wybrać samemu, choć szczerze mówiąc, to nie ma ono większego znaczenia. Trzeba po prostu wejść na trawki i zacząć nabierać wysokości.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, wejście od Kazalnicy
Początkowy fragment drogi. Zaznaczony wariant niekoniecznie jest tym optymalnym – na dole panuje duża dowolność.

Dość szybko robi się stromiej, a pomiędzy trawkami pojawiają się coraz większe kamienie. I tu dochodzę do wniosku, że stało się dokładnie to, o czym myślałem na Kazalnicy. Teren wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciu z oddali, a ja nie mam pojęcia gdzie iść. To znaczy – kierunek znam, ale dokładny wariant muszę wykombinować samemu.

Póki co, postanawiam po prostu pochodzić do góry. Wiem, że w pewnym momencie trafię na wklęsłą formację zwaną Rynną Zaruskiego. Pytanie tylko, czy wcześniej nie wpakuję się w jakiś teren, z którego ciężko się będzie wycofać. W tej chwili, choć z minuty na minutę nachylenie ściany rośnie, sytuacja nie wygląda źle. Potwierdza się po prostu to, co wcześniej o tej drodze czytałem – jest stroma, krucha i niekoniecznie przyjemna.

W końcu, i tak dopadają mnie wątpliwości. Patrzę w dół i widzę, że jestem dość wysoko nad zielonym szlakiem, a rynny dalej nie widać. Czy aby nie pobłądziłem? Rozglądam się po okolicy i… dostrzegam stanowisko do zjazdu. Czyli jednak dobrze! Pewnie zostało po zimie, bo przy dużej pokrywie śnieżnej to właśnie ta droga na „Czarnego Mięgusza” uważana jest za bezpieczniejszą.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny od Kazalnicy
Skalisty teren w okolicy opisanego powyżej stanowiska zjazdowego.

Z jednej strony, czuję się lepiej. Mam potwierdzenie, że nie pobłądziłem i idę poprawnym wariantem. Ale z drugiej – skoro ktoś robił tu zjazdy, to co czeka mnie dalej? Jeśli będzie jeszcze stromiej, to może zrobić się niefajnie. Póki co, idę jednak dalej w górę ściany.

Mija minuta, może dwie i trafiam do Rynny Zaruskiego. Ot, wszedłem pomiędzy parę kamieni i dotarło do mnie, że to ta nieco wklęsła, charakterystyczna formacją, którą niedawno oglądałem z Kazalnicy i porównywałem ze zdjęciami. Co więcej, tu jest już mniej stromo, a droga do góry wydaje się dość oczywista.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, WHP 925
Podejście Rynną Zaruskiego.

Początkowo, próbuję iść dnem rynny, jednak po chwili dochodzę do wniosku, że nie jest to optymalne. Miejscami jest stromo, a do tego zalega sporo luźnych kamieni, więc często odbijam gdzieś na bok. Trawki są dziś suche, więc wiele problemów nie sprawiają – przynajmniej w drodze do góry.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, droga WHP 925
Teren na dnie Rynny Zaruskiego.

Wyżej rynna staje się nieco płytsza, choć wciąż wiem, gdzie należy się kierować. Muszę po prostu podchodzić po skałach i trawkach aż do grani, która z minuty na minutę jest coraz bliżej. Na tym odcinku nie ma już żadnych technicznych trudności, trzeba tylko uważać na ewentualnie poślizgnięcia oraz zrzucanie kamieni (a potencjalnych ofiar jest sporo, bo poniżej drogi przebiega szlak na Przełęcz pod Chłopkiem).

WHP 925
Górna część ściany.

Na grań wychodzę dość nagle. Dopiero parę metrów wcześniej nabrałem pewności, że „wyżej już nic nie ma”. Tam dostrzegam jeden z słupków granicznych oraz dalszą część drogi na szczyt. Są też świetne widoki na Dolinę Mięguszowiecką po słowackiej stronie oraz na dwa pozostałe „Mięgusze”: Pośredni i Wielki.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, na grani
Widoki z grani Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego na dwa inne „Mięgusze”: po lewej Pośredni, po prawej Wielki.

Skręcam w lewo i zaczynam przejście granią. Stąd na wierzchołek już niedaleko, choć końcowy odcinek jest eksponowany i potrafi dostarczyć trochę wrażeń. Są miejsca, gdzie trzeba pomóc sobie rękami i uważać na przepaście, nie ma natomiast żadnych problemów z orientacją.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, grań
Droga w stronę szczytu Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego.

Parę minut później stoję już na wierzchołku. Jednym z dwóch, bo kawałek dalej znajduję się jeszcze inny, ale ten pierwszy jest wyższy, a co za tym idzie, główny. Nie mogę sobie jednak odpuścić pójścia dalej. Dziś jestem na „Czarnym Mięguszu” po raz trzeci i zawsze idę dalej. Przejście jest krótkie, ale bardziej przepaściste i z jednym trudniejszym odcinkiem (wycena I). Kiedyś robił na mnie spore wrażenie, teraz pokonuję go bez większych emocji, choć wciąż ze sporą przyjemnością.

MSC, grań
Na grani „Czarnego Mięgusza”. W oddali znajduje się jego drugi, niższy wierzchołek.
Mięguszowiecki Szczyt Czarny, przejście grani
Owe „jedynkowe” miejsce, które należy pokonać przechodząc między wierzchołkami.

Przejście tej grani trwa tylko parę minut, po których bez problemu osiągam drugi z wierzchołków. Widoki mam stąd naprawdę niezłe, i to zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie Tatr. Wciąż dobrze widać pozostałe „Mięgusze”, a także niektóre z tych najwyższych szczytów: Rysy, Wysoką, Kończystą czy Gerlach. Po stronie Doliny Mięguszowieckiej mam niezły widok na Hińczowe Stawy, a także na popularny wśród turystów Koprowy Wierch.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny, wierzchołki
Główny wierzchołek „Czarnego Mięgusza” (ten z trójkątnym kamieniem) oglądany z niższego wierzchołka.
Wielki Hińczowy Staw
Hińczowe stawy oraz bliskie otoczenie Doliny Mięguszowieckiej.

Grań, na której się teraz znajduję ciągnie się dalej na południe. Niedaleko szczytu leży Czarnostawiańska Przełęcz, dalej wznosi się stroma ściana Hińczowej Turni. Oba te miejsca będę chciał za chwilę odwiedzić, jednak to wejście opiszę już w innym tekście.

Droga w dół

Po powrocie z Hińczowej Turni znów jestem na niższym wierzchołku Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego. Pora wracać, choć przez moment waham się nad wyborem drogi. Ta, którą podchodziłem jest stroma i krucha, przez co zdecydowanie mniej przyjemna w zejściu. Łatwiej byłoby dostać się do Przełęczy pod Chłopkiem, ale mimo wszystko postanawiam spróbować. Po prostu ciekawi mnie, jak to będzie.

Najpierw muszę jednak wrócić na główny wierzchołek, a także przejście kawałek grani za nim. Dokładnie tą samą drogą, co wcześniej, tyle że w odwrotnym kierunku. Idzie szybko i daje sporo frajdy. Zdecydowanie wolę takie 0+/I na litej skale, niż nawet 0, ale w kruchym terenie.

W pewnej chwili docieram do miejsca, gdzie wydaje mi się, że powinienem skręcić na ścianę. Odbijam więc w prawo, ostrożnie schodzę parę metrów i… nie, to nie było tutaj. Teren zrobił się trudny, więc wracam, idę jeszcze kawałek granią i dopiero potem schodzę na ścianę. Tym razem dobrze – faktycznie, jest coś, co przypomina wklęsłą formację Rynny Zaruskiego.

WHP 925, zejście
Początek zejścia drogą WHP 925.

Na tym odcinku orientacja nie sprawia problemów, ale muszę mocno uważać na każdy stawiany krok. Po pierwsze, żeby samemu się nie poślizgnąć, po drugie, aby nie zrzucić kamieni na turystów mogących znajdować się niżej. Do góry jakoś to szło, w dół jest wyraźnie ciężej i nieco nerwowo. Parę razy zdarza mi się nawet wycofać parę metrów, by wybrać jakiś łatwiejszy, bezpieczniejszy wariant.

Ostatecznie, bez większych problemów docieram do miejsca, gdzie parę godzin wcześniej wchodziłem do rynny. Tu widzę, że ciągnie się ona dalej w prawo. A może zejście tamtędy byłoby prostsze? Nie waham się długo i nadal schodzę rynną, łudząc się, że w ten sposób uniknę tego najbardziej stromego odcinka. W pewnej chwili dochodzę jednak do wniosku, że nie ma to większego znaczenia. Ten teren wszędzie jest podobny i ciężko byłoby odszukać jakiś wyraźnie łatwiejszy wariant. W końcu, niedaleko przez zagradzającym dalszą drogę płatem śniegu, wychodzę z rynny, skręcam w lewo i zaczynam zejście po wymyślanej na bieżąco trasie. Byle w dół.

MSC, zejście na Kazalnicę
Stromy, głównie trawiasty odcinek pod koniec zejścia.

Do wydeptanej ścieżki docieram w innym miejscu niż z niej schodziłem. Tak, jak pisałem wcześniej, panuje tu pewna dowolność. Na szlaku skręcam w prawo i ruszam ku Kazalnicy. Tu nie muszę się już martwić ani orientacją, ani sypkim podłożem.

Szlak na Kazalnicę
Powrót na Kazalnicę Mięguszowiecką.

Dotarłszy do Kazalnicy od razu skręcam w lewo i zaczynam zejście po niezbyt stromej ścieżce. Wkrótce dochodzę do najtrudniejszego odcinka całego szlaku: są klamry, łańcuchy i odrobina ekspozycji. Później jeszcze parę minut stromego zejście bez zabezpieczeń i na dobre trafiam z łatwiejszy teren.

Szlak na Przełęcz pod Chłopkiem, trudności
Klamry ubezpieczające jeden z trudniejszych odcinków zielonego szlaku.
Szlak na Przełęcz pod Chłopkiem, łańcuchy
Eksponowany fragment kawałek dalej.

Znów przechodzę przez żleb ze strumieniem, później odchodzę resztki śniegu po głazowisku, a następnie kontynuuję zejście nad brzeg Czarnego Stawu pod Rysami. Obecnie jest tam już znacznie więcej ludzi niż w godzinach porannych.

Co dalej? W sumie, nic szczególnie porywającego. Najciekawsza część przejścia za mną, teraz emocje opadają, a mnie dopada monotonia długiego powrotu. Najpierw nieco strome zejście nad brzeg Morskiego Oka, później przejście pod schronisko, a na deser 9-kilometrowy powrót do Palenicy. Tam marsz się kończy, a ja przesiadam się na autobusy, którymi z przesiadką w Zakopanem mam zamiar dostać się do Krakowa.

Mięguszowiecki Szczyt Czarny od Kazalnicy – podsumowanie

Na przejście tej drogi miałem ochotę od zeszłego roku. Cieszę się, że w końcu się udało, ale szczerze mówiąc, nie jestem nią zachwycony. Pod względem technicznym jest łatwa, ale teren, w którym należy się poruszać, jest po prostu nieprzyjemny. Stromo, krucho, często może być również ślisko. Trzeba mocno uważać przy wejściu i jeszcze bardziej schodząc w dół, a odrobiną nieuwagi można ściągnąć kłopoty nie tylko na siebie, ale i turystów poniżej. Warto też wspomnieć o braku jakiejkolwiek ścieżki i kopczyków oraz możliwych problemach orientacyjnych.

Osobiście uważam, że na Mięguszowiecki Szczyt Czarny lepiej wybrać się klasyczną drogą od Przełęczy pod Chłopkiem. Pod względem technicznych trudności jej wycena jest podobna, ale mamy tam o wiele łatwiejszą orientację i mniej kruchy teren. No i są kopczyki, dużo kopczyków (powiedziałbym, że miejscami nawet za dużo). Ja raczej na drogę od Kazalnicy nie wrócę. Była fajnym wyzwaniem raz, ale teraz uważam ją zbędne ryzyko dla siebie i innych. Przynajmniej latem, bo w warunkach zimowych często jest to jedyna rozsądna opcja, by dostać się na ten szczyt.

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *