Spąga, Sokola Turnia, Drobna Turnia – wejście przez Sokolą Przełączkę
Kolejna wycieczka na rzadziej odwiedzane i nieco niższe szczyty, wybrane głównie ze względu na warunki panujące początkiem letniego sezonu. Nie oznacza to jednak, że cele są mniej ciekawe. Wręcz przeciwnie: na opisanych tu szczytach znajdziemy dużo spokoju, trochę trudności i przede wszystkim, przepiękne widoki!
Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj.
Myślę, że każdy, kto kiedykolwiek odwiedził Czerwoną Ławkę, z ciekawością spoglądał na tą potężną, wznoszącą się niemal pionowo turnię po wschodniej stronie przełęczy. Nosi ona nazwę Spąga i już od jakiegoś czasu wzbudzała moje zainteresowanie. Wejście od Czerwonej Ławki byłoby jednak dość trudne i ze względu na kruszyznę, niezbyt bezpieczne. Istnieje jednak inna droga, prowadząca od Sokolej Przełączki, i to właśnie ona zostanie opisana w tym artykule. A że całkiem niedaleko owej przełączki znajdują się również Sokola oraz Drobna Turnia, to i one staną się celem naszej dzisiejszej wycieczki.
Spąga, Sokola Turnia i Drobna Turnia – podstawowe informacje
Wszystkie trzy szczyty znajdują się dość blisko siebie, na jednej z bocznych grani w słowackiej części Tatr Wysokich. Spąga mierzy 2353 metry n.p.m., Sokola Turnia 2340 metrów, natomiast Drobna Turnia wznosi się na 2321 metry.
Pomiędzy Spągą a Sokolą Turnią znajduje się dwusiodłowa Sokola Przełączka, natomiast pomiędzy Sokolą Turnią a Drobną Turnią leży Drobna Przełączka. Sama grań oddziela od siebie doliny Staroleśną i Pięciu Stawów Spiskich.
Na żaden ze wspomnianych szczytów nie prowadzą żadne znakowane szlaki. Teren jest jednak udostępniony do uprawiania wspinaczki, jednak by robić to legalnie, należy wybrać drogę o trudnościach co najmniej III w skali UIAA, być członkiem któregoś z klubów wysokogórskich oraz mieć ze sobą niezbędny sprzęt. Opisane w tym tekście drogi nie spełniają pierwszego z tych warunków, więc udając się na nie bez przewodnika, ryzykuje się cofnięcie z trasy oraz ewentualny mandat (najczęściej w wysokości kilkudziesięciu euro).
Zarówno na Spągę, jak i na Sokolą oraz Drobną Turnię można wejść drogami o wycenach 0+. Bardziej praktyczne jest jednak wejście na jedną z przełęczy (najłatwiej dostępna wydaje się Sokola Przełączka), a później poruszanie się granią lub jej obejściami. Wycena takiego wariantu wzrasta w kilku miejscach do wartości I, a dodatkowo pojawia się trochę ekspozycji.
W kwestii wyposażenia, przy dobrych warunkach sprzęt wspinaczkowy nie będzie konieczny. Przyda się natomiast kask, zaufane buty z przyczepną podeszwą oraz odpowiednia polisa ubezpieczeniowa, obejmująca również wypadki poza udostępnionymi dla turystów szlakami.
Wejście na Spągę, Sokolą Turnię i Drobną Turnię – relacja z wycieczki
Dojazd do Starego Smokowca
Tym razem, z Krakowa startujemy o godzinie 1:00. Właśnie zbliżają się najdłuższe dni w roku, więc jest to całkiem niezła pora, by zacząć przejście tuż przed świtem, szybko zrealizować założone cele, a po powrocie zdążyć jeszcze trochę popracować.
Jedziemy we dwóch, razem z Łukaszem, który towarzyszył mi już na kilku tatrzańskich przejściach oraz skałkowych wspinaczkach. Szybko opuszczamy pozbawiony korków Kraków, po czym Zakopianką kierujemy się w stronę Nowego Targu. Tam następuje standardowy skręt na Jurgów i trwająca chwilę jazda w stronę przejścia granicznego.
Gdy jesteśmy już na Słowacji, najpierw objeżdżamy Tatry Bielskie od wschodu, na następnie kawałek Tatr Wysokich od południa. Zatrzymujemy się w miejscowości Stary Smokowiec, na jednym z tamtejszych parkingów. Opłata za postój wynosi aż 10 euro za dobę, jednak o tej porze nie ma jej jeszcze kto pobrać. Zapłacimy później, przy odjeździe.
Dojście do Hrebienoka i szlak przez Dolinę Staroleśną
Po zabraniu plecaków i opuszczeniu parkingu, ruszamy w stronę ośrodka Hrebienok. Dla pieszych dostępnych jest kilka opcji: asfaltowa droga, zielony szlak prowadzący w jej pobliżu lub inna, nieznakowana ścieżka po drugiej stronie torów. Można też wjechać kolejką, ale jakoś tej opcji nigdy nie bierzemy pod uwagę.
Dziś stawiany na ten trzeci wariant, czyli ścieżkę po zachodniej stronie torów. Przez kilka pierwszych minut jest wspólna z niebieskim szlakiem na Sławkowski Szczyt, potem prowadzi dalej na północ, po umiarkowanie szerokiej drodze gruntowej.
Dojście pod Hrebienok zajmuje nam dwadzieścia-kilka minut. Tam robimy krótki postój, po czym czerwonym szlakiem schodzimy na dno Doliny Zimnej Wody. Kilkanaście minut później, w okolicy płynącego tamtędy potoku odbijamy w lewo, na niebieski szlak prowadzący wgłąb Doliny Staroleśnej.
Idąc tą trasą, początkowo poruszamy się to lasem, to bardziej otwartym terenem wśród kosówki. Po obu stronach mamy ciekawe widoki na otaczające dolinę granie, a samo nabieranie wysokości idzie dość powoli. Z czasem dostrzegamy miejsce, w którym będziemy schodzić ze znakowanej ścieżki, jednak nim to nastąpi, wciąż musimy przejść jeszcze spory kawałek.
Wejście na Sokolą Przełączkę
Miejsce w którym opuszczamy szlak znajduje się tuż przed odcinkiem, gdzie niebieska trasa zaczyna się intensywniej wznosić. Po prawej stronie ścieżki mamy jasne głazowisko otoczone wysoką kosodrzewiną. Jest dość charakterystyczne, więc ciężko będzie go przeoczyć.
Po głazach podchodzimy przez chwilę prosto, później skręcamy w prawo i kontynuujemy nabieranie wysokości. Przechodzimy w pobliżu kilkumetrowego wodospadu, a kawałek za nim odbijamy w lewo, do szerokiego, w większości trawiastego żlebu. To nim będziemy podchodzić w stronę Strzeleckiej Kotliny.
W dolnej części wspomnianego przez chwilą żlebu poruszamy się po jego prawej stronie. Pod nogami mamy umiarkowanie widoczną ścieżkę, potwierdzającą, że choć teren nie należy do najbardziej popularnych, jest od czasu do czasu odwiedzany.
Parę minut później, w jednym z dogodnych miejsc, przechodzimy na drugą stronę płynącego żlebem strumienia i tam kontynuujemy podejście. Nachylenie terenu jest odczuwalne, jednak nie na tyle, by sprawiało trudności w podchodzeniu. Z czasem i tak zrobi się łagodniej.
W końcu wchodzimy na teren Strzeleckiej Kotliny. Żleb znika, a teren się rozszerza, odsłaniając kilka pobliskich szczytów i przełęczy. Tu nadal nabieramy wysokość, podchodząc po zakosach, które oferuje nam wydeptana ścieżka. Czasem są one jednak aż nadto szerokie, więc zdarza nam się je ścinać.
Podejście prowadzi nas w kierunku południowej ściany Drobnej Turni, gdzie musimy się zmierzyć z jednym, dość dużym płatem śniegu. Na szczęście, da się go obejść górą, przemykając tuż przy skałach.
Za płatem możemy kontynuować podejście na dwa sposoby. Albo przez głazowisko, albo po trawkach bliżej ściany. Ja wybieram pierwszy z wariantów, Łukasz decyduje się na drugi. Ostatecznie, obaj i tak poruszamy się w podobnym tempie.
Niedługo później docieramy do zbocza, które prowadzi na Sokolą Przełączkę. Jest częściowo trawiaste, częściowo skaliste i raczej nie przedstawia większych trudności, jednak dziś jeszcze zalega tu śnieg. Nie ma go wiele, ale najłatwiejszy wariant przejścia jest przykryty i musimy kombinować. Na szczęście, skały po lewej stronie oferują możliwość obejścia dołu śnieżnego płatu, a resztę pokonujemy po lekko śliskich, choć nieszczególnie stromych trawkach. Kilkanaście minut później jesteśmy już na przełęczy.
Sokola Turnia – wejście od Sokolej Przełączki
Z Sokolej Przełączki możemy teraz ruszyć w lewo lub w prawo. Oba warianty i tak będą wymagać przejścia „tam i z powrotem”, więc nie ma to większego znaczenia. Postanawiamy jednak najpierw ruszyć w prawo, ku Sokolej i Drobnej Turni. To szczyty nieco trudniejsze technicznie, lecz łatwiejsze pod względem orientacji.
Na pierwszy rzut oka, grań prowadząca na Sokolą Turnię wygląda groźnie i niedostępnie. W rzeczywistości, jest o wiele łatwiej niż się wydaje, większość trudnych i eksponowanych miejsc da się obejść, a trudności nie powinny przekroczyć 0+.
Po starcie z przełęczy podchodzimy do skał i po rzucającej się w oczy, lekko wklęsłej formacji wchodzimy między dwa zęby grani. Odcinek wymaga lekkiej pomocy rąk, ale nie sprawia większych trudności i w sumie jest dość krótki. Po jego pokonaniu przedostajemy się na drugą stronę grani, gdzie znika cała „groza”, której doświadczaliśmy spoglądając z Sokolej Przełączki.
Kilka metrów poniżej skalnych zębów można dostrzec umiarkowanie wyraźną ścieżkę. My wybieramy jednak trzymanie się grani, gdzie początkowo jej wycena nie przekracza I. Dopiero później pojawiają się większe uskoki i bardziej strome turniczki, co zmusza nas do szukania obejść.
Ostatecznie, i tak trzeba w końcu wrócić na grań, a potem jeszcze podejść kawałek do najwyższego punktu góry. Całe przejście nie trwa długo, więc już po kilkunastu minutach od startu docieramy na wierzchołek. Tam z kolei znajdujemy wystarczająco dużo miejsca, by na chwilę usiąść i porozglądać po okolicy.
Wejście na Drobną Turnię
Po krótkiej przerwie na Sokolej Turni decydujemy się ruszać dalej, w stronę Drobnej Turni. Najpierw musimy się jednak dostać na Drobną Przełączkę, co pod względem technicznym będzie najbardziej wymagającym etapem tej wycieczki.
Tu nie próbujemy już iść ściśle granią. Obchodzimy trudności po lewej stronie, poruszając się po skalnych i trawiastych półkach. Czasem wracamy też na ostrze grani, jednak przeważnie nie są to długie odcinki. Generalnie, trudności są tu wycenione I, choć ja sam, w jednym miejscu mógłbym dać nieco wyższą cyfrę (no chyba, że po prostu poszliśmy nieoptymalnie).
Po dotarciu na Drobną Przełączkę zaczynamy odzyskiwanie wysokości. Podejście na Drobną Turnię jest już jednak znacznie krótsze i można je spokojnie pokonać w parę minut. Trudności również są tu mniejsze, przynajmniej przy wejściu na pierwszy z wierzchołków. Drugi jest nieco trudniej dostępny, choć również nic trudniejszego od 0+ tam nie znajdziemy.
Na tym szczycie również urządzamy sobie kilka minut postoju. Widoki są w sumie podobne, jak wcześniej, choć pobliski Żółty Szczyt sprawia jeszcze lepsze wrażenie niż oglądany z bardziej odległej Sokolej Turni.
Powrót na Sokolą Przełączkę
Z Drobnej Turni wracamy dokładnie tą samą drogą. Kawałek grani między wierzchołkami, potem parę minut spędzonych na zejściu na Drobną Przełączkę i możemy zaczynać wejście w stronę wierzchołka Sokolej Turni.
Podchodząc, graniowe trudności wydają się nam nieco mniejsze. Mimo konieczności nabierania wysokości, poruszamy się szybciej niż wcześniej, sprawnie docierając w okolicę wierzchołka. Na sam szczyt jednak nie wchodzimy, lecz kontynuujemy obejście grani po łatwiejszym wariancie. Tu poruszamy się już niemal poziomo, dość szybko docierając do uskoku kończącego grań ponad Sokolą Przełączką.
Ostatnim etapem drogi powrotnej jest zejście na przełęcz, które wykonujemy przechodząc na drugą stronę grani i obniżając się kilka metrów w „zeroplusowym” terenie. Później jesteśmy już na trawkach tworzących szerokie siodło przełęczy.
Spąga- wejście od Sokolej Przełączki
Początek drogi na Spągę prowadzi po w większości trawiastym terenie między Wyżnią Sokolą Przełączką a Niżnią Sokolą Przełączką. Tuż nad tą drugą znajduje się jednak uskok, który musimy jakoś obejść. Skręcamy więc do żlebu po lewej stronie i przez chwilę schodzimy. Później, w dogodnym miejscu opuszczamy żleb, przechodzimy nieco w prawo i w trochę kruchym terenie wychodzimy na drugie siodło przełęczy.
Z przełączki odbijamy w lewo i przez chwilę wdrapujemy się na skały. Później odnajdujemy nieźle widoczną ścieżkę i z jej pomocą podchodzimy skośnie w lewo, na jedno z wciąć w grani. W orientacji pomagać może duża, trójkątna turniczka, którą należy obejść z lewej (dobrze widać ją na poniższym zdjęciu).
Po przejściu przez grań odsłania się reszta drogi na wierzchołek. Można iść obejściami po lewej stronie, jednak ja sam wolę pobawić się trochę bliżej ostrza. Trudności i tak nie są duże, a samej grani wystarcza tylko na parę minut wspinaczki.
Niedługo później osiągamy wierzchołek, jednak nie zatrzymujemy się na nim zbyt długo. Praktycznie od razu postanawiamy podejść jeszcze kawałek dalej i odwiedzić parę znajdujących się tam turniczek. To z nich rozciąga się najciekawszy widok na znajdującą się około 50 metrów niżej Czerwoną Ławkę.
Zejście ze Spągi
Na Spądze siedzimy nieco dłużej niż na wcześniejszych szczytach. W końcu musimy jednak wracać, a jedyną sensowną drogą jest ta, którą tu również wchodziliśmy. Opuszczamy więc wierzchołek, potem przez chwilę trawersujemy grań po prawej stronie, by w końcu przejść na lewą. Tam obniżamy się w stronę Niżniej Sokolej Przełączki po czym przez system dwóch niezbyt długich żlebów omijamy znajdujący się powyżej uskok.
Końcówka nie sprawia już żadnych trudności. Po ominięciu uskoku poruszamy się już łagodnie nachylonym, głównie trawiastym terenem, który szybko doprowadza nas na Wyżnią Sokolą Przełączkę.
Zejście z Sokolej Przełączki
Opuściwszy przełęcz kierujemy się w dół, ku Strzeleckiej Kotlinie. Początek odcinka wiedzie po niezbyt przyjemnych trawkach, jednak niżej teren robi się bardziej wygodny. Tu znów musimy obejść kilka płatów śniegu, aczkolwiek nie sprawia to większych problemów.
Kawałek dalej nachylenie zbocza spada, a my musimy albo przejść przez głazowisko, albo obejść go bliżej ściany po lewej. Tym razem wybieram wariant z obejściem, i chyba jest to nieco lepsza opcja, głównie ze względu na późniejszą porę i coraz bardziej suche trawki.
Przy końcu ściany zbliżamy się do kolejnego płata śniegu, który obchodzimy górą, po czym jeszcze przez jakiś czasu schodzimy przez Strzelecką Kotlinę. Z niej wchodzimy do trawiastego żlebu, który prowadzi nas już w stronę szlaku. Po drodze musimy tylko przekroczyć potok i przejść do kolejnym, tym razem nieco krętym głazowisku.
Powrót do Starego Smokowca
Po dotarciu do szlaku skręcamy w lewo i zaczynamy zejście przez Dolinę Staroleśną. Choć może nie do końca jest to zejście. Kamienny chodnik jest wygodny i nachylony delikatnie w dół, więc aż się prosi, by trochę podbiegać.
Dość szybko docieramy do skrzyżowania u wylotu doliny, po czym zaczynamy podejście w stronę Hrebienoka. Przejście czerwonego szlaku zajmuje nam kilkanaście minut, po których mijamy ośrodek i udajemy się w stronę parkingu. Tym razem też wybieramy nieoficjalną ścieżkę prowadzącą po zachodniej stronie torów.
Mija kolejne kilkanaście minut, które spędzamy na marszu przeplatanym ze zbieganiem i jesteśmy przy samochodzie. Wrzucamy plecaki, wsiadamy, a następnie ruszamy w stronę Krakowa. Ja próg mieszkania przekraczam około piętnastej, co pozwala jeszcze parę godzin popracować i zrealizować kolejny wyjazd z serii „w Tatry bez urlopu”.
Spąga, Sokola Turnia i Drobna Turnia – podsumowanie
Muszę przyznać, że wszystkie te szczyty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Niby niepozorne i rzadko odwiedzane, jednak oferujące naprawdę piękne i unikalne widoki. Prowadzące tam drogi też dostarczyły trochę emocji, głównie dzięki paru bardziej wymagającym i eksponowanym odcinkom. Fajnie wiedzieć, że w nawet tak małych górach jak Tatry, jest jeszcze sporo takich ciekawych, pochowanych przed tłumami zakątków. Myślę, że w kolejnych latach, oprócz podnoszenia stopnia trudności, często będę się zwracał właśnie ku takim miejscom.