Kalatówki i Hala Kondratowa zimą (plus szlak do klasztoru Albertynów)
Kuźnice to jedno z najpopularniejszych miejsc wśród tatrzańskich turystów. Startuje stąd mnóstwo tras, zarówno trudnych i ambitnych, jak i krótkich, dostępnych dla praktycznie każdego. W tym artykule przyjrzę się kilku destynacjom należącym do tej drugiej kategorii: Polanie Kalatówki, Hali Kondratowej oraz szlakowi pod klasztor Albertynów.
To już trzeci tekst poświęcony wyjazdowi z minionego poniedziałku. Generalnie, Tatry nie były tego dnia zbyt przyjazne, lecz mimo to, postanowiłem skorzystać ze słonecznej pogody i odwiedzić parę niżej położonych miejsc, z których części nie miałem jeszcze okazji oglądać zimą.
W ten właśnie sposób przespacerowałem się Doliną Olczyską, wszedłem na Wielki Kopieniec, przeszedłem Doliną Suchej Wody z Brzezin na Halę Gąsienicową, a później wróciłem do Kuźnic niebieskim szlakiem. Po tym wszystkim, do zachodu słońca zostało mi jeszcze prawie 3 godziny, więc je również postanowiłem wykorzystać na jakąś krótką wycieczkę.
Kalatówki, Hala Kondratowa i klasztor Albertynów zimą – podstawowe informacje
Kalatówki to średniej wielkości polana reglowa, położona niedaleko Kuźnic. Otaczają ją niezbyt wysokie, zalesione wzniesienia, a ona sama słynie z górskiego hotelu oraz stoku narciarskiego z wyciągiem. To miejsce dość popularne wśród turystów, na które w niecałą godzinę można się dostać niebieskim, niemal pozbawionym trudności szlakiem.
Nieco dalej, ciągle przy tym samym szlaku, znajduje się Hala Kondratowa. To kolejna godzina marszu, tym razem nieco bardziej wymagającego, choć wciąż dostępna nawet dla bardzo początkujących turystów. Na hali stoi schronisko PTTK, a ona sama otoczona jest ładnymi graniami Kasprowego Wierchu, Giewontu i Kopy Kondrackiej.
Na pierwsze dwa szczyty można zresztą wejść po przebiegających tędy szlakach (niebieskim oraz zielonym). Są to już jednak nieco trudniejsze wycieczki, zimą wymagające odpowiedniego sprzętu, doświadczenia i sprzyjających warunków śniegowo – pogodowych.
W pobliżu Kalatówek, na zboczu reglowego szczytu Krokiew, znajduje się Klasztor Albertynów, który zakonnikom służy jako pustelnia oraz miejsce odbywania nowicjatu. Oryginalne zabudowania pochodzą z początku XX wieku, te obecne powstały w 1984 roku, obudowane po pożarze mającym miejsce kilka lat wcześniej.
Pod budynek klasztoru prowadzi krótki szlak turystyczny, oznaczony kolorem żółtym. Jego przejście zajmuje niecałe pół godziny pod górę i kilkanaście minut w dół. W niedzielę w klasztorze organizowana jest ogólnodostępna msza.
Przy niebieskim szlaku, którym można dotrzeć na Kalatówki oraz Halę Kondratową, znajduje się też parę innych obiektów sakralnych: pustelnia Brata Alberta oraz klasztor Albertynek (tym razem żeński, w przeciwieństwie do tego opisanego we wcześniejszym akapicie).
Na zwiedzenie wszystkich opisanych tu miejsc warto zarezerwować sobie około 4 godzin. Trasa, nawet w zimowych warunkach nie powinna sprawić większych trudności, choć ze względu na śliski śnieg lub oblodzenia może zajść konieczność „uzbrojenia” butów w raczki lub nakładki antypoślizgowe.
Na koniec jeszcze kwestia dojazdu do Kuźnic. Z Zakopanego bardzo łatwo dotrzeć tu busami, które z okolic dworca startują czasem nawet co kilka minut. Pewną opcją jest też samochód, choć ostatni ogólnodostępny parking jest oddalony o dobre 1,3 kilometra od wejścia do parku narodowego.
Zimą na Kalatówki i Halę Kondratową – relacja z wycieczki
Dojazd i dojście do Kuźnic
Kto przeczytał wstęp, ten wie, że dla mnie jest to kontynuacja wcześniejszych spacerów po Dolnie Olczyskiej i Dolinie Suchej Wody. Rano przyjechałem tu z Krakowa, a teraz, po paru godzinach zabawy w tamtych rejonach, docieram do Kuźnic spragniony zajrzenia w kolejne, tatrzańskie zakamarki. Szkoda przecież marnować okazję i wracać do domu zbyt wcześnie.
Szlak pod klasztor Albertynów
Pod klasztor chcę udać się w pierwszej kolejności. Nie byłem tam jeszcze nigdy, nawet latem. Jakoś zawsze omijałem ten szlak, z góry uznając go za mało ciekawy i niewarty poświęcenia dodatkowych czterdziestu, może pięćdziesięciu minut. Czy faktycznie? O tym przekonam się już za chwilę.
Z okolic dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch skręcam na niebieski szlak i ruszam nim na południe. Mijam parę zabudowań, po chwili docierając do rozdroża: na Kasprowy prosto, na Giewont lekko w prawo. Obecnie, chcąc trzymać się koloru niebieskiego, bardziej odpowiada mi druga opcja (choć samo wchodzenie dziś na Giewont raczej nie byłoby zbyt rozsądne).
Po skręcie droga nadal lekko się wnosi i przez parę minut prowadzi wzdłuż zalesionego zbocza. Z lewej strony wiszą kable od kolejki linowej na Kasprowy Wierch, którymi co jakiś czas przejeżdża niewielki wagonik.
Mija parę kolejnych minut i docieram do skrzyżowania z żółtym szlakiem, który odbija w prawo, do klasztoru Albertynów. Nim tam jednak skręcę, mam jeszcze ochotę zajrzeć na tereny po drugiej stronie. Stoi tam drewniana brama z napisem „Pustelnia św. Brata Alberta”. Jest otwarta, a ponieważ nigdy tam jeszcze nie byłem, postanawiam wejść dzisiaj.
Za ogrodzeniem znajduje się sporo tablic informacyjnych, parę kapliczek, drewniana kaplica, pustelnia Brata Alberta oraz klasztor Albertynek. Jest również krótka alejka pozwalająca przespacerować się między tym wszystkim oraz kilka ławek, gdzie można przysiąść i chwilę odpocząć.
Spędzam tu parę minut, oglądam co się da (z zewnątrz, bo do środka nawet nie próbuję wchodzić), potem wracam na szlak. Pora zmienić jego kolor na żółty i podejść w stronę klasztory Albertynów.
Od razu robi się stromiej, a wąska ścieżka kieruje mnie między drzewa. Podchodzę kilka minut przez las, po czym terem się otwiera i ukazuje mi całkiem ładną okolicę Szerokiego Żlebu. W pobliżu szlaku płynie też strumień (jeden z dopływów Bystrej), choć dziś jest on w większości pod śniegiem.
Szlak kilka razy skręca w lewo, prowadząc mnie coraz wyżej. Podejście nie jest szczególnie męczące, choć pewnie i tak jest to najbardziej stromy kawałek, jaki opiszę w tym artykule. Dopiero później robi się tu nieco bardziej płasko, a ja ponownie wchodzę do gęstego lasu.
Po chwili marszu między ośnieżonymi drzewami skręcam jeszcze w prawo, a potem docieram na teren klasztoru. To w sumie niewielki, ogrodzony budynek, stworzony w kamienno-drewnianym stylu. Ponoć można wejść do tutejszej kaplicy, ale do dokładniejszego zwiedzania jakoś mnie nie ciągnie. Wolę góry i szlaki, a nie kościoły i wnętrza. Obchodzę więc teren klasztoru, na tyłach docierając jeszcze do klasycznego wychodka oraz ukrytej między drzewami, zadaszonej ławki.
W okolicy klasztoru nie zauważam ani jeden osoby. Szczerze mówiąc, nie wiem nawet czy obecnie jest czynny, ale prowadzące tu, dość liczne ślady potwierdzają, że teren jest odwiedzany regularnie.
Po chwili zawracam i zaczynam schodzić do niebieskiego szlaku. To idzie już szybko, a nachylenie ścieżki sprzyja delikatnemu podbieganiu. Po kilku minutach jestem już z powrotem na Drodze Brata Alberta.
Polana Kalatówki w zimie
Skręcam w prawo i kontynuuję marsz w stronę Kalatówek. Po kilkudziesięciu metrach mijam nieczynną już kasę (zamykają chyba około 14:00). Kawałek dalej znajduje się rozdroże, gdzie niebieski szlak rozdziela się na dwa warianty: jeden prowadzi przez zachodnią część pobliskiej polany, drugi jej wschodnim krańcem. Teraz decyduję się na tę pierwszą wersję, a więc prawą odnogę trasy.
Przez następne około pół kilometra dalej poruszam się po szerokiej, łagodnie nachylonej drodze między drzewami. Potem docieram do kolejnego skrzyżowania, gdzie zaczyna się tak zwana Ścieżka nad Reglami – oznaczony na czarno szlak przecinający parę reglowych dolinek, występujących w północnej części Tatr. Chcąc przejść go w całości, po kilku godzinach dotrze się na teren Doliny Chochołowskiej.
Idąc jeszcze kawałek dalej, wychodzę z lasu i trafiam na ładnie położoną polanę. To już Kalatówki, a więc kolejny z celów tego niezbyt długiego spaceru.
Podchodzę pod pobliski budynek górskiego hotelu i tam nieco dokładniej rozglądam po okolicy. Dziś wielkich tłumów nie ma, może ze względu na dzień tygodnia (poniedziałek) i porę roku, może na dość późną już godzinę. Wciąż jednak ostało się parę odpoczywających osób, część bawi się w śniegu, zjeżdżając z pobliskich górek. Gdzieś dalej jest również stok narciarski, a w „normalnych czasach” działa też wypożyczalnia sprzętu sportowego. Dziś czynny jest chyba tylko bufet, wydający posiłki na wynos.
Niebieski szlak na Halę Kondratową zimą
Na polanie spędzam jeszcze parę minut, potem ruszam dalej. Niebieski szlak przez chwilę prowadzi mnie jej południowo-zachodnim krańcem, później łączy się z drugiem wariantem, który z daleka omijał budynek hotelu (tę trasę mam zamiar przebyć w drodze powrotnej).
Za połączeniem wchodzę do gęstego lasu i przez dłuższą chwilę trzymam się ścieżki wytyczonej w poprzek stromego zbocza. Przy przetartym szlaku odcinek nie sprawia problemów, ale po świeżych opadach może być nieco trudniejszy i wymagać wzmożonej ostrożności.
Później trasa odsuwa się od stromego zbocza i wiedzie szerszą, lekko wznoszącą się dróżką. Po pewnym czasie docieram do jeszcze łatwiejszego odcinka, gdzie niebieski szlak łączy się z trasą zimą przeznaczoną dla narciarzy. Stąd na Halę Kondratową mam już całkiem niedaleko.
W końcu teren zaczyna się otwierać. Najpierw z prawej strony, ukazując mi postrzępiony grzbiet Długiego Giewontu, później też po lewej, z widokiem na granie Kasprowego Wierchu. Na przeciwko dostrzegam już budynek niewielkiego schroniska, gdzie przeważnie sporo osób kończy spacer albo robi przerwę przed dalszym marszem. Teraz nie ma tam jednak prawie nikogo.
Przy wejściu na halę znajduje się tabliczka z nazwą miejsca oraz parę drogowskazów. Stąd można iść na Giewont albo dwoma wariantami na Kopę Kondracką. Wszystkie trasy są ciekawe, choć zimą przeznaczone już dla bardziej zaawansowanych turystów.
Jeśli chodzi o widoki, najciekawsze mam w kierunku południowo-zachodnim, gdzie mogę oglądać Suchy Wierch Kondracki, Przełęcz pod Kopą Kondracką oraz Kopę Kondracką. Ładnie jest też w stronę Długiego Giewontu oraz Kasprowego.
Powrót
Spędzam tu chwilę, obserwując ładne otoczenie doliny oraz schodzących z gór pieszych turystów i skiturowców. Później sam decyduję się wracać.
Powoli oddalam się od schroniska, po czym wchodzę do pobliskiego lasu. Przez chwilę idę przy łatwej trasie narciarskiej, potem skręcam na bardziej pofałdowaną ścieżkę. To ta sama droga, co wcześniej – innej opcji po prostu nie ma.
Po pewnym czasie docieram pod Kalatówki. I tu mogę już zmienić wariant. Zamiast ponownie iść koło hotelu, trzymam się drogi prosto i obchodzę polanę od wschodu. Tu jest trochę krócej, choć moim zdaniem także mniej ciekawie. Najpierw idzie się skrajem lasu, później już wyłącznie między drzewami, aż do połączenia niebieskich szlaków.
Za połączeniem tras czeka mnie już tylko szeroka droga prowadząca do Kuźnic. Schodzę nią parę minut, przy okazji mijając odejście odwiedzonego całkiem niedawno żółtego szlaku oraz infrastrukturę kolejki na Kasprowy Wierch.
Na przystanku w Kuźnicach czeka już parę busów, jednak sam chętnie dołożę sobie jeszcze parę kilometrów marszu. Na zakopiański dworzec idę więc piechotą, co zajmuje mi jakieś 40 minut. Tam łapię kurs do Krakowa i przez resztę popołudnia wracam do domu.
Kalatówki, Hala Kondratowa i klasztor Albertynów w zimie – podsumowanie
Wszystkie opisane tu miejsca z pewnością nie należą do trudnych. W parę godzin może odwiedzić je każdy, nawet mocno początkujący turysta. Będą więc dobrą propozycją dla tych, którzy dopiero zaczynają zimowe wędrówki albo na dni, gdzie śnieg i pogoda nie pozwalają na bezpieczne zapuszczanie się wyżej.
Tak właśnie było dziś ze mną. Gdyby nie świeży puch i lawinowa „trójka”, pewnie włóczyłbym się po jakichś dwutysięcznikach. Cieszę się jednak, że i tak udało mi się spędzić całkiem fajny dzień w Tatrach oraz zobaczyć kilka miejsc, których nie miałem jeszcze okazji poznać.
Na koniec jeszcze mapa opisanej tu wycieczki:
Dziękuję za ten artykuł.
Właśnie wybieramy się z 11-letnim synem na kilka dni w Tatry.
Szukałam niezbyt trudnych i zarazem ciekawych tras. Miałam też ochotę odwiedzić pustelnię św. Brata Alberta. Opis jest tak dokładny, że trasa nie będzie nadto forsowna dla amatorów takich jak my.
Pozdrawiam.
Dzięki i życzę Wam udanej wycieczki!