Dolina Lejowa zimą – przejście żółtym szlakiem
Północna część Tatr pełna jest różnych, większych lub mniejszych dolin. Jedne cieszą się wśród turystów ogromną popularnością, w innych nie znajdziemy prawie nikogo. Do tych drugich należy między innymi Dolina Lejowa, którą dziś odwiedzam w typowo zimowych warunkach.
Szlak prowadzący przez Dolinę Lejową był jednym z niewielu zakątków polskiej części Tatr, gdzie nie udało mi się jeszcze dotrzeć. Jakoś nigdy nie było mi tam po drodze: za krótka na samodzielną wycieczkę, ale też średnio nadająca się na szlak dojściowy do jakiegoś ambitniejszego celu. W końcu jednak postanowiłem to zmienić i przejść się przez Lejową przy okazji realizacji innego projektu, jakim było zimowe zwiedzanie kilku jaskiń położonych w pobliżu Doliny Kościeliskiej.
Dolina Lejowa w zimie – podstawowe informacje
Położona w Tatrach Zachodnich Dolina Lejowa mierzy około 4,5 kilometra długości, co czyni ją największą wśród wszystkich polskich dolin reglowych (regle to te niewielkie, zalesione pagórki w północnej części Tatr). Ciągnie się od Polany Biały Potok do Niżniej Kominiarskiej Polany, parę razy zmieniając swój kierunek. Nazwa doliny pochodzi od Jędrzeja Leja, który dawniej był właścicielem tego miejsca.
Dolina Lejowa znajduje się pomiędzy bardzo popularnymi dolinami Kościeliską i Chochołowską, jednak sama nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem wśród turystów. Według niektórych źródeł jest wręcz jednym z najrzadziej odwiedzanych miejsc w Tatrach. Powodów tej sytuacji można szukać w bliskim sąsiedztwie bardziej atrakcyjnych miejsc, braku wyższych szczytów lub przełęczy, jakie da się stąd zdobyć oraz trudniejszym dojeździe. W efekcie można tu jednak znaleźć sporo cieszy i spokoju, o który przecież w tym regionie niełatwo.
Przy wejściu do doliny nie znajdziemy niestety ani żadnego większego parkingu, ani przystanku autobusowego. Najlepszą opcją jest dotarcie do pobliskich Kir (przy wylocie Doliny Kościeliskiej) i podejście stamtąd Drogą pod Reglami. Mierzący około półtora kilometra odcinek można przejść w niecałe pół godziny.
Przez Dolinę Lejową poprowadzono żółty szlak turystyczny o długości o 3,3 kilometra. Jego pokonanie zajmuje przeciętnie 1 godzinę i 10 minut w górę oraz 50 minut w dół. Różnica poziomów wynosi około 120 metrów. Po dojściu w okolice Niżniej Kominiarskiej Polany (ona sama znajduje się trochę dalej, już poza szlakiem) wycieczkę można kontynuować po oznaczonej na czarno Ścieżce nad Reglami, udając się w stronę jednej z dolin: Kościeliskiej lub Chochołowskiej.
Wśród atrakcji Doliny Lejowej znajdziemy między innymi płynący w pobliżu szlaku Lejowy Potok, polanę Huty Lejowe z nieźle zachowanym szałasem, udostępnioną dla wspinaczy skałkę przy wylocie doliny, a także niezły widok na Kominiarski Wierch oraz kilka niższych, porośniętych lasem pagórków.
Idąc do Doliny Lejowej zimą, raczej nie trzeba się spodziewać większych trudności. Jej dnem prowadzi szeroka, nieznacznie nachylona droga, która powinna być szybko przecierana nawet po większych opadach. W kilku miejscach warto tylko uważać na oblodzenia, a w pokonaniu bardziej stromej końcówki szlaku pomocne mogą okazać się raczki lub chociaż nakładki antypoślizgowe.
Dolina Lejowa zimą – relacja z wycieczki
Dojazd do Kir
Jak można wyczytać z poprzedniego rozdziału, pod samą Dolinę Lejową dostać się niełatwo. Jako punkt startu wybieram więc Kiry i postanawiam, że podejdę stamtąd brakujący kawałek po Drodze pod Reglami.
Wyruszam standardowo z Krakowa, zrywając się z łóżka gdzieś w środku nocy, przygotowując co trzeba i udając na dworzec w centrum miasta. Na pokład autobusu wsiadam około 5:50, w Zakopanem jestem mniej więcej o 8:00. Tam czekam kilkanaście minut na busik w stronę Kościeliskiej, a potem kolejne kilkanaście jadę do odpowiedniego przystanku. W Kirach ląduję około 8:30. Niezbyt wcześnie, ale na dziś spokojnie wystarczy.
Dojście pod Dolinę Lejową (Drogą pod Reglami)
Z przystanku niemal od razu ruszam na zachód, po chodniku prowadzącym przy ruchliwej drodze wojewódzkiej. Idę nim kilkaset metrów, potem zgodnie z oznaczeniami zielonego szlaku skręcam w jakąś boczną uliczkę.
Po krótkim podejściu trafiam w pobliże nieczynnego obecnie stoku narciarskiego, który przecinam w poprzek, a następnie podchodzę w kierunku pobliskiego lasu. Wśród drzew spędzam parę minut, po czym idę jeszcze chwilę skrajem Polany Biały Potok.
W pewnej chwili docieram do kilku drewnianych chatek. Tu znajduje się także skrzyżowanie szlaków: zielony wiedzie dalej ku Dolinie Chochołowskiej, żółty startuję w górę Doliny Lejowej.
Żółty szlak przez Dolinę Lejową
Przy wejściu do doliny znajdują się szlaban zagradzający przejazd prowadzącą tamtędy drogą oraz kasa, gdzie prowadzona jest sprzedaż biletów. Dziś (a może w ogóle w zimie?) jest ona nieczynna, więc po prostu omijam budkę i wchodzę na teren doliny.
Zaraz przy wejściu, po prawej stronie, znajduje się długa skałka o wysokości dochodzącej do kilkunastu metrów. Jest udostępniona do wspinaczki i posiada sporo dróg o różnym poziomie trudności. Uwaga: korzystanie z atrakcji jest płatne (cena podana na pobliskim znaku, jednak dziś była ona zamazana).
Idąc dalej, przechodzę przez niewielki mostek oraz mijam trochę przygotowanego do wywózki drewna (choć teren znajduje się w Tatrzańskim Parku Narodowym, należy do Wspólnoty Ośmiu Wsi, która prowadzi tu gospodarkę leśną). Następnie docieram do kilku tablic informacyjnych. Opisują atrakcje doliny oraz czyhające na turystę zagrożenia. Wśród tych ostatnich znajdują się również lawiny, choć szczerze mówiąc, przy niższych poziomach zagrożenia nie powinno schodzić tu nic większego.
Po chwili przy ścieżce znów płynie Lejowy Potok, którego niezbyt szerokie koryto usiane jest licznymi kamieniami. Ja natomiast idę przez teren częściowo zalesiony, po obu stronach mając łagodne zbocza okolicznych pagórków.
Dnem doliny prowadzi mnie szeroka, wygodna i niemal płaska droga. Po pewnym czasie skręca ona lekko w lewo, a następnie ponownie przecina tutejszy strumień. Przechodzę więc przez kolejny mostek i idę przed siebie jeszcze kilkaset metrów.
Tam czeka na mnie trochę otwartego terenu, który stanowi znajdująca się po lewej stronie polana Huty Lejowe. Znajduje się na stoku Pośredniej Kopki, a jej nazwa pochodzi od pieców hutniczych, które przetapiały tu kiedyś wydobywaną w Tatrach rudę żelaza. Obecnie, na polanie zastaniemy tylko pojedynczy, drewniany szałas. W sezonie letnim jest tu też prowadzony wypas owiec.
Za polaną droga nadal prowadzi mnie przy strumieniu. Po lewej stronie wznoszą się Pośrednia i Zadnia Kopka, po prawej wyrasta trochę niższy Diabliniec. Przed sobą całkiem fajnie widzę też północne zbocza Kominiarskiego Wierchu, który bez wątpienia góruje nad całą doliną.
Jak już wspomniałem powyżej, na terenie Doliny Lejowej prowadzona jest gospodarka leśna. Czasem można się więc natknąć na trochę ciężkiego sprzętu służącego tutejszej Wspólnocie do zrywki drewna.
W kolejnym fragmencie Lejowy Potok przecinam jeszcze dwukrotnie. Przechodzą po wąskich, drewnianych mostkach, a następnie skręcam ostro w prawo i zaczynam podejście w poprzek pobliskiego zbocza.
Przez kilka minut nabieram wysokości, zostawiając w dole Lejowy Potok. Za sobą mam coraz lepsze widoki na Zadnią Kopkę oraz znajdującą się w pobliżu jej szczytu Świńską Turnię. Gdzieś po lewej stronie mijam też zimowy skrót do przebiegającej w pobliżu Ścieżki nad Reglami.
Po chwili niezbyt męczącego podejścia docieram do lasu i przez chwilę poruszam się między drzewami. Niedługo później stoję już pod drogowskazem z tabliczką „Niżnia Kominiarka Polana”. Ta w rzeczywistości znajduje się kawałek dalej, jednak żółty szlak kończy się już w tym miejscu.
Ciąg dalszy i powrót
Dotarłszy w to miejsce mam 3 opcje do wyboru: zawrócić i pokonać żółty szlak ponownie, skręcić ku Dolinie Kościeliskiej albo odbić na Dolinę Chochołowską. Dziś decyduję się na tę drugą opcję – w Kościeliskiej mam zamiar trochę pokręcić się po jaskiniach Mylnej, Obłazkowej i Raptawickiej. To już jednak materiał na inny artykuł.
Po skończeniu zabawy wracam do Kir, a następnie Drogą pod Reglami ruszam ku Dolinie Strążyskiej, której też nie miałem jeszcze okazji poznać w całości. Dopiero potem, gdy do zachodu słońca zostaje już naprawdę niewiele czasu, udaję się piechotą do Zakopanego, a stamtąd wracam autobusem do Krakowa.
Dolina Lejowa w zimie – podsumowanie
Na pewno nie jest to najładniejsza z tatrzańskich dolin. Nie ma tu ani wielu atrakcji, ani zapierających dech widoków. Ciężko więc rozważać ją w kategorii głównego celu swojego wyjazdu. Ma jednak inne zalety, które sprawiają, że warto kiedyś zawitać w to miejsce.
Po pierwsze – spokój. Mimo ferii, weekendu i wcale nie takich wczesnych godzin (przejście zacząłem około 8:45), dziś nie trafiłem tu na nikogo. Ani jednej osoby w zasięgu wzroku, cała dolina dla mnie! Jeśli więc ktoś jest w pobliżu, ma trochę wolnego czasu i chce zaznać trochę ciszy na łatwym, tatrzańskim szlaku, Dolina Lejowa nada się wyśmienicie.
Sam uważa ją również za ciekawą alternatywę do ciągłego chodzenia Doliną Kościeliską lub Chochołowską. Owszem, jeśli chce się potem iść gdzieś wyżej, to trzeba będzie trochę nadłożyć, ale wydaje mi się, że zawsze lepiej poznać jakieś nowe miejsce, niż ciągle powtarzać stare warianty.
Czy wybrałeś się może w sobotę dziewiątego stycznia? Jeśli tak, to minęliśmy się na Drodze pod Reglami, szedłem z kumplem w stronę Kir, a widząc Ciebie, miałem chwilę zastanowienia – czy to nie bloger, którego posty o Tatrach przeczytałem chyba wszystkie, a niektóre i więcej niż raz? Akurat wybieraliśmy się na Starorobociański (czytając przed przejściem twoją relację!) tylko wybitnie pogoda nam nie sprzyjała, a widoki ze szczytu były zerowe, ponadto zbyt późno wyruszyliśmy i zmrok złapał nas w powrocie na Kończystym Wierchu.
Pozdrawiam i życzę samych udanych wypraw w Tatry, z których relacje z miłą chęcią przeczytam.
Tak, to była dokładnie ta sobota! I faktycznie, pamiętam, że mijałem parę osób na Drodze pod Reglami :)
Sam miałem ochotę iść w ten dzień gdzieś wyżej, ale zrezygnowałem właśnie przez kiepskie prognozy pogody.
Pozdrawiam serdecznie i oby następnym razem widoki były lepsze!