Velo Dunajec (odcinek Zakopane – Nowy Sącz)
Velo Dunajec to niewątpliwie jedna z najpiękniejszych tras rowerowych w Małopolsce. Choć szlak wciąż jest w budowie, już teraz przyciąga tłumy rowerzystów, którzy pokonują go w całości lub zwiedzają co ciekawsze fragmenty. Sam właśnie przejechałem go w ramach dwudniowej wycieczki. W tym artykule znajduje się pierwsza część relacji dotycząca odcinka Zakopane – Nowy Sącz.
O małopolskim systemie tras rowerowych od pewnego czasu słyszy się naprawdę dużo dobrego. Powstają coraz szybciej, są ciekawie poprowadzone i pełne odpowiednio przygotowanej infrastruktury. Sam zainteresowałem się nimi w poprzednim roku, kiedy to na raty poznawałem Wiślaną Trasę Rowerową.
W tamtej chwili był to najbardziej zaawansowany z tutejszych projektów i już wtedy zachwycał licznych fanów turystyki rowerowej. Jakiś czas temu ukończono większość prac na Velo Czorsztyn. Tam byłem całkiem niedawno i doskonale pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na mnie ta niedługa, lecz niezwykle malownicza trasa dookoła Jeziora Czorsztyńskiego.
Teraz przyszła pora na kolejny z małopolskich hitów: Velo Dunajec, które choć wciąż z budowie, już teraz wiele osób nazywa najpiękniejszą trasą rowerową w Polsce. Czy faktycznie zasługuje na to miano? Najlepiej przekonać się samemu. Biorę więc rower i udaję na dwudniową wycieczkę szlakiem wzdłuż Dunajca.
O szlaku Velo Dunajec
Podstawowe informacje
Trasa liczy około 240 kilometrów długości, a jej dwa krańce znajdują się w Zakopanem oraz w Wietrzychowicach. Prowadzi wzdłuż rzeki Dunajec od okolic źródła w Tatrach po tereny bliskie jej ujścia do Wisły. Najczęściej pokonywany jest z południa na północ, co ze względu na sporą (trochę ponad 600 metrów) różnicę wysokości, uchodzi za nieco łatwiejszą wersję.
Velo Dunajec to dość nowa inicjatywa. Wchodzi w skład większego projektu Velo Małopolska, który ma na celu stworzenie sieci kilku średnio i długodystansowych tras rowerowych na najwyższym, europejskim poziomie. Szlaki mają być bezpieczne, dobrze oznaczone, dostępne dla każdego i poprowadzone możliwie daleko od intensywnego ruchu samochodowego. Wszystkiemu towarzyszyć ma trochę dodatkowej infrastruktury w postaci miejsc do odpoczynku, bazy noclegowej oraz łatwego dojazdu przy użyciu kolei.
Aktualny stan szlaku Velo Dunajec
Choć prace nad Velo Dunajec trwają już kilka lat, do końca wciąż jeszcze trochę brakuje. Większość trasy, szczególnie na jej krańcach ma już finalny kształt oraz posiada odpowiednie oznaczenia, jednak w środku wciąż jest trochę dziur\. Wypełniają się dość szybko, więc być może za 2 – 3 lata trasa będzie kompletna. Póki co, czasem trzeba korzystać z objazdów nieistniejących lub właśnie budowanych odcinków.
Na części trasy brakuje także oznaczeń. Często jedzie się wtedy po innych, bardziej lokalnych szlakach rowerowych, jednak żeby mieć pewność poprawnej nawigacji po Velo Dunajec, na dzień dzisiejszy koniecznie należy mieć ze sobą mapę lub nawigację z wgranym śladem GPS.
Aktualną mapę Velo Dunajec można znaleźć pod tym adresem. Nie jest moja, odpowiada za nią autor świetnego fanpage’a VeloMalopolska, który swoją drogą też bardzo polecam wszystkim, którzy choć trochę interesują się Małopolską infrastrukturą rowerową.
Atrakcje
Jedną z największych zalet szlaku Velo Dunajec jest jego różnorodność. Na trasie znajdziemy zarówno piękne krajobrazy, ciekawą architekturę, jak i miejsca ważne historycznie oraz kulturowo.
Szlak prowadzi przez lub w pobliżu kilku górskich pasm. Z bliska można obejrzeć Tatry, Pieniny, Gorce, Beskid Sądecki oraz Pogórze Rożnowskie. Przejeżdża się w okolicy czterech fantastycznie położonych jezior: Czorsztyńskiego, Sromowieckiego, Rożnowskiego i Czchowskiego, przy których zlokalizowane jest parę popularnych wśród turystów miejscowości.
Velo Dunajec daje również okazję do zwiedzenia kilku miast i miasteczek. Z tych większych, prowadzi przez Zakopane, Nowy Targ i Nowy Sącz. Mniejsze ciężko nawet wymienić, a w znacznej części z nich nietrudno natknąć się na coś ciekawego. Są zamki, kościoły, zapory, a na północy mnóstwo miejsc i symboli związanych z oboma Wojnami Światowymi.
Jak widać, dla każdego znajdzie się coś interesującego. Choć uwaga, bo ze względu na dużą liczbę atrakcji, niektóre miejsca bywają zatłoczone. Największy ruch panuje zawsze na Velo Czorsztyn oraz w okolicy Przełomu Dunajca.
Poziom trudności
Mimo położenia wśród kilku górskich pasm, trasa nie należy do trudnych. Pokonując ją z południa na północ, a więc zgodnie z biegiem samego Dunajca, w większości zjeżdża się z górki. Najbardziej czuć to na samym początku (na Podhalu), później nachylenie staje się ledwo wyczuwalne.
Nie jest to jednak wyłącznie płaski szlak – są podjazdy i to nawet więcej niż kilka. Niektóre dość wymagające, jak choćby ten najsłynniejszy w Falsztynie, gdzie większość ludzi zsiada z rowerów i prowadzi je przez kilka minut. Generalnie, nie ma się jednak czego obawiać. Wspinaczki nigdy nie są długie, a większość z nich i tak później kończy się przyjemnym zjazdem.
Pewną trudnością może być również długość szlaku. Te 240 kilometrów to jednocześnie mało i niemało. Najlepsi mogą to przejechać nawet w jeden dzień, większość pewnie podzieli na 2 lub 3. Oczywiście, można też na więcej, co z kolei da wiele okazji do dokładniejszej eksploracji okolic szlaku.
Noclegi
Skoro jesteśmy już przy dzieleniu trasy, warto wspomnieć o dostępnych miejscach do spania. Generalnie, okazji na pewno nie braknie. Szlak wiedzie przez sporo turystycznych miejscowości, gdzie znajdują się dziesiątki lub nawet setki hoteli i pensjonatów. Warto mieć jednak na uwadze, że znacznie więcej obiektów noclegowych będzie w południowej części trasy.
Jest też drugi problem. Wybierając się na Velo Dunajec w tak zwanym wysokim sezonie, warto zadbać o wcześniejszą rezerwację. Bo miejsc co prawda jest sporo, ale jak przyjdzie co do czego, to wiele z nich jest już albo zajęta, albo niedostępna dla osób chcących przespać się tylko jedną noc.
Dojazd do krańców szlaku
Jak dostać się na Velo Dunajec i wrócić do domu po wycieczce? Najłatwiejszą opcją wydaje się kolej. Zakopane jest całkiem nieźle skomunikowane z resztą kraju. Pociągi jeżdżą tam praktycznie co parę godzin i przeważnie mają miejsca na rowery. Są jednak dwa problemy: pierwszy to długa, strasznie powolna jazda tych składów, drugi – częste remonty, które sprawiają, że czasem na trasie kursuje autobusowa komunikacja zastępcza. A ta już niestety rowerów nie zabiera.
Do Zakopanego, szczególnie z Krakowa jeździ też wielu przewoźników autobusowych. Część z nich oferuje możliwość zabrania roweru, choć nie są to raczej częste przypadki i wiążą się z dodatkową opłatą.
Drugi koniec Velo Dunajec znajduje się w Wietrzychowicach. Tam koleją dotrzeć niestety się nie da. Najbliższy dobrze skomunikowany dworzec znajduje się w położonym 30 kilometrów dalej Tarnowie. Myślę jednak, że wciąż jest to dość dobra opcja dojazdu lub powrotu, wymagająca dołożenia do wycieczki nie więcej niż 1,5 – 2 godziny jazdy.
Inną opcją na dostanie się do Wietrzychowic jest dotarcie tam po Wiślanej Trasie Rowerowej. Obie trasy łączą się w pobliżu promu na Dunajcu. Ta opcja będzie dobra dla tych, który na małopolskich trasach rowerowych chcą spędzić więcej czasu, nie ograniczając się jedynie do Velo Dunajec.
Nawierzchnia
Trasa w znacznej większości prowadzi po niezłej jakości asfalcie. Najczęściej są to wały przeciwpowodziowe albo boczne drogi, prowadzące przez niewielkie miejscowości. Tymi odcinkami jedzie się naprawdę dobrze każdym typem roweru.
Są jednak i szutry oraz trochę dróg gruntowych. Niewiele, przeważnie da się jakoś objechać, ale jest jeden, dość istotny wyjątek. Przejazd Drogą Pienińską przez Przełom Dunajca to jakieś 8 kilometrów uciążliwego, kamienistego podłoża. Tam lepiej mieć choć trochę uterenowiony rower. Choć z drugiej strony, to tylko 30, może 40 minut – jakoś da się przeżyć. Sam pokonałem całe Velo Dunajec szosówką i nie żałuję.
Warto tu jeszcze wspomnieć o tych dopiero powstających odcinkach. Chcąc jechać zgodnie z planowanym przebiegiem trasy, czasem można wpakować się na dziurawą leśną drogę lub jakiś zarośnięty trawą wał. W takich wypadkach warto korzystać z objazdów, które prowadzą pobliskimi, asfaltowymi drogami.
Velo Dunajec – relacja z przejazdu (część pierwsza)
Ten wypad zaplanowałem sobie jako wycieczkę dwudniową. Ot, coś pomiędzy przyjemną, spokojną jazdą, a umiarkowanie ambitnym, sportowym wyzwaniem. Będzie okazja żeby się trochę zmęczyć, ale i pozwiedzać i pooglądać ładne krajobrazy bez zbędnego pośpiechu.
Wstępny pomysł zakładał dotarcie porannym pociągiem do Zakopanego, a później około 150-kilometrowy przejazd w okolice Jeziora Rożnowskiego i nocleg w którejś z tamtejszych miejscowości. W nocy chciałem solidnie odpocząć, rano się najeść, a później ruszyć na pozostałe 90 kilometrów szlaku plus 30 dojazdu do Tarnowa. Z tego ostatniego zamierzałem wrócić do Krakowa przy pomocy któregoś z licznych połączeń kolejowych.
Czy wyszło zgodnie z planem? Oczywiście, że nie. Więc szczegółów zdradzę jednak dopiero później, głównie w drugiej części tej relacji.
Dojazd Kraków – Zakopane
Zdecydowałem się na jedno z pierwszych połączeń, startujące z Krakowa o 5:12. Bilet kupuję dzień wcześniej, rano wstaję o 4:00 i na spokojnie panuję wszystkie potrzebne rzeczy. Jem też drobne śniadanie, a niedługo potem znoszę rower przed blok i ruszam w stronę dworca.
Kilkanaście minut później jestem już na peronie, gdzie czekam chwilę na przyjazd składu. Wsiadam, wieszam rower na haku w jednym z wagonów i zajmuję jakieś wolne miejsce. Przez kolejne 3,5 godziny trochę się nudzę podczas wlekącego się w nieskończoność dojazdu do Zakopanego. Czas umilają mi ładne widoki za oknem oraz podcasty z serii The Pursuit Zone o tematyce wyprawowo-przygodowej.
Odcinek Zakopane – Nowy Targ
Pociąg dociera około 8:40. Wysiadam, jakoś przeciskam się z rowerem przez tłum innych pasażerów i w końcu wydostaję na pobliską ulicę. Tam skręcam w prawo, po czym podjeżdżam w okolice wyjazdu z pobliskiego dworca autobusowego. To tu znajduje się pierwsza pomarańczowa tabliczka szlaku Velo Dunajec.
Tak szczerze, trochę brakuje mi czegoś więcej. Jakiejś mapy, tablicy informacyjnej z wypisanymi atrakcjami albo chociaż symbolicznej kropki znanej z górskich tras. Bo sam pomarańczowy drogowskaz może i swoją rolę spełnia, ale zrozumieją go raczej wyłącznie osoby już wciągnięte w rowerową turystykę.
No nic, zjeżdżam na drogę i ruszam na północ. Przez chwilę mam dookoła sporo samochodów, później odbijam w prawo, w jakąś mniejszą, spokojniejszą uliczkę. Zaczyna się długi przejazd okolicą pełną willi, hoteli, pensjonatów, apartamentów i tym podobnych przybytków. Tu prawie każdy budynek jest częścią ogromnej, zakopiańskiej bazy noclegowej.
Szlak co jakiś czas przekracza ruchliwą Zakopiankę, kierując mnie raz na jej lewą, kiedy indziej na prawą stronę. Brakuje wygodnych, bezpiecznych przejazdów, choć dla osób mniej obytych z jazdą krajówkami dobrą opcją może być przeprowadzanie rowerów przez pobliskie przejścia dla pieszych.
Po podobnych klimatach przejeżdżam przez Poronin i Biały Dunajec. Dookoła głównie pensjonaty, czasem jakiś sklep, restauracja czy kościół. Nic nadzwyczajnego, choć i tak warto się czasem zatrzymać i spojrzeć w tył na pozostające w tyle Tatry.
Za Białym Dunajcem po raz pierwszy zjeżdżam z asfaltu. Do pokonania jest kilkaset metrów gruntowej, pełnej dziur drogi. Nic szczególnie wymagającego, ale ze względu na delikatne, szosowe opony muszę nieco zwolnić. Gdzieś pod koniec tego odcinka zaliczam też przejazd starym mostkiem nad Białym Dunajcem.
Kolejny odcinek to w zasadzie powtórzenie scenerii z wcześniejszych kilometrów: jakaś boczna droga, mnóstwo pensjonatów i innej turystycznej infrastruktury. Wśród tego wszystkiego nieco wyróżnia się rynek w Szaflarach oraz tamtejsze, popularne termy Gorący Potok.
Za Szaflarami ponownie przecinam Zakopiankę i kieruję w stronę wsi Zaskale. Tam widzę już nieco więcej „zwykłych” domów oraz trochę bardziej otwarty teren.
Gdzieś kawałek dalej znajduje się miejscowość Ludźmierz. Nie wjeżdżam jednak do jej centrum, lecz kawałek wcześniej skręcam na świetną, leśną ścieżkę rowerową. Ciągnie się przez parę kilometrów i jest najlepszym do tej pory fragmentem szlaku.
Okolice Nowego Targu i fragment Velo Czorsztyn
Po ścieżce docieram w okolice przebiegającej przez Nowy Targ Zakopianki. Tam przedostaję się na jej drugą stronę i kontynuuję jazdę po uliczkach miasta. Część z nich prowadzi średnio przyjemnymi chodnikami. Na tym odcinku znikają również oznaczenia Velo Dunajec. Zamiast nich, przez chwilę śledzi się dość podobne wizualnie symbole Szlaku Wokół Tatr.
Na jednym z osiedli skręcam w prawo i zmieniam typowo miejski krajobraz na okolicę pełną ładnych łąk. Kawałek dalej przekraczam kładkę nad Dunajcem i ruszam na północ wzdłuż jego brzegu.
Wracają oznaczenia Velo Dunajec. Ten odcinek kojarzę już zresztą dość dobrze z niedawnej wycieczki na Velo Czorsztyn. To właśnie tą trasą dostawałem się w okolice Jeziora Czorsztyńskiego.
Szczerze mówiąc, to do tej pory szlak był przeciętny. Dużo jazdy przy drogach, przeważnie w gęsto zabudowanym terenie. Tu jednak sytuacja się zmienia. Dookoła robi się zielono, pojawiają się zalesione pagórki, po lewej stronie przyjemnie szumią wody Dunajca.
Kolejne kilkanaście kilometrów daje naprawdę dużo radości z jazdy. Ruch jest minimalny, krajobrazy ciekawe, a przez wioski przejeżdża się tylko okazjonalnie. Wiele miejsc oferuje też niezły widok na niemal całe pasmo Tatr. Bardziej szczegółowy opis jednak pominę, odsyłając zainteresowanych to artykułu o Velo Czorsztyn.
W okolicach zalewu znów znikają pomarańczowe symbole Velo Dunajec. Na dłuższy czas zastępują je oznaczenia zielonego szlaku, będącego (prawie) pętlą dookoła tego jeziora. Przy samym zbiorniku pojawiają się też te niesławne barierki, które moim zdaniem nie tylko szpecą krajobraz, ale i w niektórych miejscach wręcz sprawiają zagrożenie dla przejeżdżających.
Jezioro objeżdżam od południa. Początkowo w pewnej odległości od wody, później zbliżając się do niej wręcz na kilka metrów. Jeden z ciekawszych widokowo odcinków prowadzi mnie betonowym wałem postawionym w okolicy miejscowości Frydman.
Za wałem spędzam trochę czasu w lesie, a później zaczynam najtrudniejszy z podjazdów na całej trasie. Zaczyna się niewinnie, lecz później nachylenie trochę wrasta, a sama wspinaczka ciągnie się przez parę minut. Jak wspomniałem we wstępie, większość osób po pewnym czasie odpuszcza i decyduje na prowadzenie roweru.
Po wdrapaniu się na górę spędzam krótką chwilę wśród zabudowań, a później trafiam w jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc tego szlaku: czerwoną, opadającą w stronę Niedzicy ścieżkę w cudownym widokiem na Pieniny.
Powróciwszy nad brzeg jadę przez moment blisko wody, a następnie zaczynam niedługi podjazd w okolice zamku w Niedzicy. Okolica co prawda ładna, ale okropnie zawalona turystami. Mimo to, i tak warto tu trochę zboczyć z trasy i zajrzeć na koronę pobliskiej zapory. Bardzo fajnie widać z niej wody Jeziora Czorsztyńskiego, Sromowieckiego, a także dwa zamki: w Niedzicy oraz Czorsztynie.
Po powrocie na trasę zaczynam umiarkowanie długi zjazd po wytyczonej na chodniku ścieżce rowerowej. Niezbyt komfortowy fragment, przez co sporo osób wybiera tam jazdę po ulicy.
Na dole szlak znów przykleja się do jeziora, choć tym razem jest to już inny zbiornik: niewielkie Jezioro Sromowieckie położone pomiędzy dwoma zaporami. Tu dostrzegam też, że od jakiegoś czasu znów pojawiają się pomarańczowe tabliczki Velo Dunajec.
Po dotarciu na południowy kraniec zbiornika, skręcam w lewo i przejeżdżam po zaporze. Zaraz później odbijam w prawo i kieruję się w stronę domków położonych w pobliżu brzegu Dunajca.
Velo Dunajec w Pieninach
Poruszam się teraz malowniczo położoną drogą w Sromowcach Wyżnych. W większości prowadzi ciągiem pieszo-rowerowym, pełnym ławeczek, stołów i innej infrastruktury ułatwiającej wypoczynek nad brzegiem przepływającej w pobliżu rzeki.
Po pewnym czasie docieram do miejsca pełnego turystów. Początkowo nie wiem, co ich tu przyciąga, ale wkrótce dociera do mnie, że oblegają oni punkt startowy słynnego spływu Przełomem Dunajca. Kolejka jest ogromna, myślę, że spokojnie może w niej stać nawet kilkaset osób.
Przejeżdżam przy tym zgromadzeniu bez większego zainteresowania. Kawałek dalej trafiam na krótką, szutrową drogę z ładnym widokiem na pobliskie pagórki. Później skręcam w prawo i na jakiś czas włączam do ruchu ogólnego. Droga prowadzi tu po niezłej jakości asfalcie i bardzo blisko rzeki.
Za Sromowcami Wyżnymi trafiam do sąsiednich Sromowców Niżnych. Tam również pełno jest turystów, którzy wypoczywają nad wodą, siedzą na kempingach, uprawiają jakiś sport lub po prostu spacerują.
Po pewnym czasie docieram do granicznej kładki, która kieruje mnie na Słowację. Tam skręcam w lewo i przez chwilę poruszam się wytyczoną przy chodniku, mocno zatłoczoną ścieżką rowerową.
Po chwili jazdy na północ docieram do centrum miejscowości Czerwony Klasztor. Tam przedostaję się przez zatłoczony park i kieruję w stronę tak zwanej Drogi Pienińskiej – około 8-kilometrowej, bardzo atrakcyjnej krajobrazowo trasy wytyczonej przez Przełom Dunajca.
Jest świetna i pewnie każdemu na długo zapadnie w pamięci, lecz niestety, ma również dwie wady: spore tłumy w sezonie i pełną kamieni nawierzchnię, średnio nadającą do jazdy rowerem. Ok, na czymś uterenowionym da radę bez problemu, ale jak ktoś wybierze coś delikatniejszego, to będzie się męczył. Ja, poruszając się szosą, cały ten odcinek musiałem pokonywać dość wolno i bardzo ostrożnie. Szczęśliwie, obyło się bez żadnych awarii.
Przełom Dunajca to nie tylko świetna okazja do obserwacji pienińskich szczytów. Sporo dzieje się też na samej rzece, którą spływają liczne tratwy, kajaki i pontony. Jako, że sezon w pełni, to praktycznie non stop ma się w zasięgu wzroku co najmniej kilka takich jednostek.
Gdzieś pod koniec przejazdu Drogą Pienińską przekraczam granicę. Poprawia się nawierzchnia, wracają oznaczenia szlaku. Chwilę później docieram do ruchliwej drogi, która łączy Szczawnicę z położonym w pobliżu Krościenkiem nad Dunajcem. Skręcam w lewo i zaczynam jazdę w stronę tej drugiej miejscowości.
Odcinek Krościenko nad Dunajcem – Nowy Sącz
Chodnik wkrótce zamienia się w lepszej jakości ścieżkę rowerową, która przez parę kilometrów wiedzie mnie w stronę Krościenka. Po pewnym czasie docieram do charakterystycznego mostu w pobliżu centrum. Szlak kieruje mnie pod nim, więc bez większego zastanowienia decyduję się podążać za oznaczeniami.
Niestety, popełniam tu drobny błąd. Pomarańczowe symbole ciągną się jeszcze jakieś dwa kilometry, później urywają wraz z asfaltową drogą. Dalsza część jest rozkopana i kończy się ślepo. Kiedyś w tym miejscu ma powstać przeprawa przez rzekę, lecz obecnie dostanie się na drugi brzeg jest niemożliwe. Muszę zawrócić i jednak wjechać na ten widoczny na powyższym zdjęciu most.
Po moście przedostaję się na drugi brzeg Dunajca. Zaraz za nim skręcam w prawo na drogę wojewódzką z numerem 969. To dość ruchliwy objazd, ale niestety, również jedyny dostępny w tej okolicy. Choć trzeba przyznać, że całkiem ładny pod względem oferowanych widoków.
Wśród samochodów jadę jakieś 20 minut. Później, kawałek przed Tylmanową, po wąskiej kładce przedostaję się na drugi brzeg rzeki. Tam kontynuuję jazdę na północ już po spokojniejszej drodze.
Przy tym brzegu poruszam się niecałe 5 kilometrów. Później znów zmieniam stronę i trafiam na ruchliwą drogę. Pewnie niedługo będzie tu odseparowana ścieżka rowerowa na poboczu, ale póki co wciąż jest w ona w budowie.
Wkrótce ponownie skręcam w boczną drogę, a później, nie wiem już nawet który raz, przejeżdżam przez Dunajec. Trafiam w okolice wsi Zarzecze, pełne ładnych pól, lasów i pagórków.
Tu poruszam się po publicznych, choć bardzo spokojnych drogach. Parę kilometrów dalej jestem już na nowej, bardzo dobrej jakości ścieżce rowerowej, która prowadzi przez tereny kilku kolejnych miejscowości.
Za Łąckiem czeka mnie krótki, niezbyt wymagający podjazd. Później znów robi się łatwiej, a ja poruszam się na wschód po mieszaninie niezłej jakości ścieżek rowerowych oraz spokojnych, bocznych dróg.
W Gołkowicach Górnych znów trafiam na odcinek będący dopiero w budowie. Ten jest jednak dość krótki, więc decyduję się nie korzystać z objazdu. Na gruntowej ścieżce spędzam tylko chwilę, a później kontynuuję przejazd po drogach publicznych w kierunku Starego Sącza.
Nie dostaje jednak okazji, by dokładniej przyjrzeć się tej miejscowości. Velo Dunajec obchodzi ją bokiem, tylko na chwilę zbliżając się do kilku zabudowanych terenów w jej zachodniej części.
Po krótkiej chwili spędzonej w pobliżu ruchliwej drogi (odseparowany pas na zdjęciu powyżej), na moment trafiam w teren zalesiony. Tam Velo Dunajec spotyka się trasą EuroVelo 11, z którą wspólnie prowadzić będą aż w okolice Tarnowa. Przez pewien czas oznaczenia EV11 zastąpią nawet te typowe dla „mojego” szlaku.
Niedługo później docieram do kolejnej kładki. Tym razem nie prowadzi ona jednak ponad Dunajcem, lecz nad rzeką Poprad, która wpada do niego w kawałek dalej.
Przejeżdżam przez mostek, za którym czeka mnie długi i bezstresowy odcinek poprowadzony po wałach przeciwpowodziowych w okolicy Nowego Sącza. Miejskie zabudowania coraz liczniej pojawiają się po mojej prawej stronie. Nie będę się jednak do nich zbliżał. Cały przejazd przez tę okolicę odbywa się po przyjemnych i odseparowanych od ruchu ścieżkach rowerowych.
Myślę, że to dobry moment, by zakończyć pierwszą część tej relacji. Nowy Sącz nieźle sprawdza się w roli „półmetka” opisywanego szlaku. Można tu bez większych problemów przenocować, łatwo też wrócić do innego miasta przy pomocy kolei.
Sam decyduję się jednak na jazdę dalej. Opis reszty trasy oraz moją relację z jej pokonywania można znaleźć tutaj: Velo Dunajec (odcinek Nowy Sącz – Wietrzychowice).
Super przegląd trasy. Przejechałem w 100% zgadzam się z obserwacjami. Zlinkowana mapka bardzo się przydała
Dzięki!