Droga Pienińska i Trzy Korony przez Wąwóz Szopczański

Późną jesienią wybieram się w Pieniny, by w ramach jednej wycieczki zajrzeć ich dwa urocze zakątki. Najpierw idę ze Szczawnicy do słowackiego Czerwonego Klasztoru po prowadzącej przez Przełom Dunajca Drodze Pienińskiej, a następnie zdobywam Trzy Korony, wchodząc szlakiem przez Wąwóz Szopczański.

Przełom Dunajca słynie przede wszystkim ze spływów wieloosobowymi tratwami kierowanymi przez opowiadających górskie historie flisaków. Na reklamy tej lokalnej atrakcji trafić można praktycznie w całej Małopolsce. Nie jest to jednak jedyny sposób, by poznać to niezwykle ciekawe miejsce. Wzdłuż wijącej się między pienińskimi pagórkami rzeki poprowadzono też asfaltowo-szutrową drogę, którą można pokonać rowerem lub piechotą. Dziś decyduję się na tę ostatnią opcję.

Ze Słowacji trzeba jednak jakoś wrócić do kraju, więc do wycieczki dokładam jeszcze wejście na Trzy Korony, a także powrót do Krościenka nad Dunajcem. Tym razem szczyt odwiedzam wchodząc szlakiem przez Wąwóz Szopczański, prowadzącym od Sromowców Niżnych. To mniej popularny wariant, ale zapewniam, że co najmniej tak samo ciekawy, jak wersja z Krościenka.

Z Krakowa w Pieniny – dojazd

Najpopularniejsze pienińskie szlaki zaczynają się w Szczawnicy oraz Krościenku nad Dunajcem. Dostanie się do tych miejscowości z małopolskiej stolicy nie stanowi żadnego problemu. Jest kilku przewoźników na trasie Kraków – Szczawnica, którzy (na dzień dzisiejszy) od godziny 6:45 do późnego wieczora jeżdżą tam co mniej więcej pół godziny. Co ważne, ta sama częstotliwość obowiązuje w soboty i niedziele.

Jazda trwa nieco ponad 2 godziny, cena wynosi obecnie 22 zł (choć wiadomo, że to co parę miesięcy idzie w górę), a standard jest całkiem przyzwoity. Problemem jest tylko duża liczba chętnych na przejazdy. W pogodne, sobotnie poranki lub niedzielne popołudnia w busach na pewno będzie tłoczno.

Inną opcją dojazdu jest dotarcie najpierw do Nowego Targu (wszystkie kursy na Zakopane, które z Krakowa startują dosłownie co chwilę), a później przesiadka na lokalną linię jadącą do Szczawnicy (też jest ich trochę).

Szlaki w Pieninach startują również z innych miejscowości. Dużą popularnością cieszą się Jaworki, skąd można ruszyć do Wąwozu Homole i na Wysoką. Tam dostaniemy się busem ze Szczawnicy (w sezonie jeżdżą często, poza nim tylko parę razy dziennie) lub taksówką.

Zostają jeszcze Sromowce: zarówno Niżne, jak i Wyżne, gdzie można dojechać ze Szczawnicy lub Nowego Targu. No i oczywiście parę wiosek po słowackiej stronie gór, ale o nich pisał póki co nie będę, bo nigdy jeszcze nie miałem okazji rozpracowywać wypadu w tamte rejony.

Dla mnie, dzisiejszy dojazd nie będzie problemem. Jest piątek (tak wyszło, że ze względu na odbiór nadgodzin w pracy dostałem wolne), więc tłoków być nie powinno. Wybieram pierwszy kurs na Szczawnicę o 6:45 i jadę aż do przystanku przed wjazdem do miasta. Po zejściu ze szlaku, do domu wrócę jakimś wczesnopopołudniowym kursem z Krościenka.

Spacer Drogą Pienińską (czerwony szlak)

Z przystanku idę jeszcze kilkaset metrów w okolice miejsca, gdzie płynąca ze Szczawnicy rzeka Grajcarek wpada do Dunajca. Później odbijam na południe, przechodząc przez teren pełen parkingów, pensjonatów oraz licznych, choć zupełnie teraz opustoszałych knajpek i restauracji.

Szczawnica, Pieniny
Rzeźba zbója Pipikasa na skałce przy drodze między Krościenkiem a Szczawnicą.

Kawałek dalej zaczyna się czerwony szlak, który prowadzi przez Przełom Dunajca, a później także wiele dalej, kilkadziesiąt kilometrów wgłąb Słowacji. Na prawej stronie znajduje się przystań flisacka (teraz już po sezonie, więc nic się tu nie dzieje) oraz kamień z krzyżem upamiętniające papieża Jana Pawła II, który ponoć wielokrotnie wędrował po pienińskich szlakach.

Szczawnica, przystań
Przystań w Szczawnicy oraz pomnik ku pamięci Jana Pawła II.

Kawałek dalej, również po prawej stronie drogi, znajduje się wysepka, na którą można przejść drewnianym mostkiem (taki trochę stary i niepewny ten mostek, ale raczej każdy da radę się przeprawić). Co tam znajdziemy? Parę ławek, drewnianych rzeźb oraz ulepionego z ziemi pawia, który w sezonie jest całkiem ładnie obrośnięty kwiatami.

Droga Pienińska, paw
Paw na wyspie położonej blisko początku czerwonego szlaku.

W pierwszej części Drogi Pienińskiej występuje wyraźny podział na ścieżkę rowerową i chodnik dla pieszych. Ciągnie się on parę kilometrów, aż do granicy ze Słowacją. Później jest chwila asfaltu, a dalej praktycznie same szutry. Więc jeśli ktoś rozważa przejazd tędy rowerem (dość popularna trasa), to niekoniecznie warto zabierać model szosowy. Coś z grubszymi i bieżnikowanymi oponami będzie o wiele lepszym wyborem.

Droga Pienińska
W początkowej, polskiej części Drogi Pieńskiej występuje wyraźny podział na część dla pieszych i ścieżkę rowerową.

Kilkaset metrów od startu Drogi znajduje się schronisko PTTK Orlica. Można się tam dostać niebieskim szlakiem, który odbija na wschód, a później ciągnie dalej w stroną Szafranówki położonej nad Szczawnicą.

Kawałek dalej trafiam na przeprawę przez Dunajec, gdzie w sezonie, w cenie bodajże 3 złote, można dostać się na drugi brzeg rzeki. Tam zaczyna się alternatywne, trwające około 40 minut podejście na Sokolicę. Niestety, nigdy nie miałem okazji zobaczyć, jak taka przeprawa faktycznie wygląda, bo tak wyszło, że na Drodze Pienińskiej zawsze jestem w miesiącach pozasezonowych.

Kontynuuję marsz i po kilkunastu minutach trafiam na przejście graniczne w Leśnicy. Nagle pojawiają się słowackie napisy i nieco inne oznaczenia szlaku rowerowego. Kończy się też czerwona kostka brukowa, a zamiast niej na moment pojawia się asfalt.

Leśnica, Pieniny
Witajcie w Leśnicy – niewielkiej, górskiej miejscowości po słowackiej stronie Pienin.

Do kolejnego krzyżowania jest niecałe pół kilometra. Tam asfalt odbija na wschód i ciągnie się do centrum Leśnicy. Ja zostaję oczywiście na czerwonym szlaku. Od tego momentu, praktycznie aż do końca będę poruszał się do drodze szutrowej.

Ok, ale może napisze coś w końcu o otaczających mnie krajobrazach, bo to nie drogi, ale właśnie one są tu najciekawsze. Szlak cały czas ściśle trzyma się Dunajca. Mam go po prawej stronie. Na drugim brzegu podziwiać mogę ciekawe formacje skalne, często dość stromo wznoszące się ku górze. W pierwszej części szlaku należą one głównie do masywu Sokolicy, później do Trzech Koron.

Z kolei po stronie lewej mam głównie łagodnie opadające, zalesione zbocza pagórków. Choć i tu zdarzają się ciekawe ścianki, czego dowodzi na przykład zdjęcie poniżej. W ogóle, w okolicach przejścia granicznego jest mnóstwo fajnych, wapiennych skałek.

Droga Pienińska, Słowacja
Droga Pienińska w okolicy przejścia granicznego w Leśnicy.
Przełom Dunajca
Jedno z najładniejszych miejsc na całej trasie. W oddali, lekko po prawej stronie widać szczyt Sokolicy.

Dalej ilość atrakcji, o których można by się rozpisywać, trochę spada. Kolejnych parę kilometrów wygląda podobnie. Po lewej las, po prawej Dunajec i skałki. Od czasu do czasu trafi się jakaś polanka albo punkt odpoczynku w postaci niewielkiej, drewnianej wiaty z ławkami i stołem.

Droga Pienińska, szlak
Spacer brzegiem Dunacja.
Sokolica
U góry dobrze widać szczyt Sokolicy.
Przełom Dunajca, szlak
Dziś klimat tworzy też parę nisko zawieszonych chmur.
Pieniny, czerwony szlak
Przy szlaku znajduje się mnóstwo mniejszych lub większych skałek.

Choć przeważnie ta ścieżka tętni życiem, dziś jest tu wyjątkowo spokojnie. Przyjechałem wcześnie rano, poza sezonem, a nawet poza weekendem. Do tej pory spotkałem tylko jedną osobę z psem (uwaga, oficjalnie psów wprowadzać tu nie wolno) oraz parę innych na rowerach. Poza tym, cały szlak dla mnie. Przez większość czasu w zasięgu wzroku nie mam nawet jednej osoby.

Za jedną z polan, noszącą nazwę Huta, znajduje się odejście kolejnego ze szlaków, którym można dotrzeć do centrum Leśnicy. Mijam go i idę jeszcze parę kilometrów wzdłuż wijącej się ciasnymi zakolami rzeki. Na ostatnim etapie przechodzę pod szczytami nazwanymi Klejowa oraz Klasztorna Góra. Później znów trafiam na kawałek asfaltu. Las rzednie, a w końcu w zasięgu wzroku pojawiają się zabudowania wsi Czerwony Klasztor.

Droga Pienińska jesienią
Asfalt na końcowym odcinku Drogi Pienińskiej.

Po wyjściu z lasu wchodzę na chwilę na polanę po prawej stronie szlaku, gdzie znajduje się nieco już podniszczona scena z drewnianą imitacją panoramy Trzech Korom w tle. Później wracam na szlak i idę dalej na południe.

Sromowce Niżne, Pieniny
Drewniana scena na polanie w Czerwonym Klasztorze.

Asfalt ciągnie się dalej w stronę drogi 543, jednak znakowana na czerwono ścieżka skręca wcześniej na metalowy mostek, którym przeprawiam się przez niewielki potok noszący nazwę Lipniczanka. Tam docieram do największej atrakcji tej miejscowości – kompleksu klasztornego z pierwszej połowy XIV wieku, w którym obecnie mieści się między innymi dyrekcja PIENAP, czyli słowackiej części Pienińskiego Parku Narodowego.

Klasztor można zwiedzać z przewodnikiem (cena 3 euro, godziny otwarcia zależne od sezonu), choć jako, że mnie takie zwiedzanie przeważnie niezbyt interesuje, to po prostu spaceruję sobie chwilę przy obiekcie oraz zaglądam na niewielki, otwarty dla wszystkich plac, gdzie znajduje się parking, restauracja, oraz wejście do części wymagającej zakupu biletu.

Czerwony Klasztor
Spacer wzdłuż murów Czerwonego Klasztoru.
Czerwony Klasztor, Pieniny
Jeden z budynków należących do kompleksu klasztornego.
Czerwony Klasztor, dziedziniec
Ogólnodostępny plac przed wejściem na zamknięty teren klasztoru.
Czerwony Klasztor, plac
Ławki na placu, należące do restauracji położonej na terenie obiektu.

Na Trzy Korony przez Wąwóz Szopczański

Nacieszywszy się klasztornym otoczeniem, przeskakuję na moment na niebieski szlak i ruszam nim dalej na południe, trzymając się brzegu Dunajca. Idę tak kilkaset metrów, mijając głównie słowackie pensjonaty i gastronomię, aż docieram do dużej, nowocześnie zaprojektowanej kładki pieszo-rowerowej.

Sromowce Niżne, kładka
Kładka nad Dunajcem pomiędzy Czerwonym Klasztorem a Sromowcami Niżnymi.

Przechodzę na drugi brzeg i ponownie jestem w Polsce. Przed wejściem na kładkę kończył się niebieski szlak, za nią natomiast zaczyna się żółty, którym ze Sromowców Niżnych można dostać się przez Przełęcz Szopka do centrum Krościenka.

Sromowce Niżne, Trzy Korony
Z kładki roztacza się świetny widok na masyw Trzech Koron.
Sromowce Niżne, Tatry
Patrząc w drugą stronę można też dostrzec kilka tatrzańskich szczytów. Tam już od jakiegoś czasu panuje zima.

Przez Sromowce idę jedną z głównych ulic, prowadzącą w niewielkiej odległości od rzeki. Tu również dominują pensjonaty – przy tej jednej ulicy spokojnie można naliczyć kilkadziesiąt.

Na końcu drogi szlak lekko wznosi się i prowadzi mnie w okolicy schroniska PTTK Trzy Korony. Za nim zabudowania się urywają, asfalt znika, a gruntowa ścieżka prowadzi mnie skrajem lasu w stronę Wąwozu Szopczańskiego.

Sromowce Niżne, żółty szlak
Wędrówka żółtym szlakiem w stronę Trzech Koron. Po prawej stronie, nieco w oddali widać kilkupiętrowe schronisko.

Przed wejściem do lasu mijam jeszcze drogowskaz, przy którym zaczyna się zielony szlak prowadzący nieco inną trasą w okolice Trzech Koron, a następnie wkraczam między drzewa i zaczynam niezbyt wymagające podejście.

Żółty szlak, Sromowce
Leśny fragment na początku wąwozu.

Chwilę później mam już po obu stronach ścieżki strome, wapienne ścianki, porośnięte rudymi trawkami. Na myśl przywodzą mi Wąwóz Homole – tam również skałki wznoszą się blisko ścieżki. Jest też i strumień (Szopczański Potok), choć ten jednak nie jest aż tak zachwycający, jak jego wijący się pod licznymi mostkami odpowiednik w Wąwozie Homole.

Niestety, dziś nie mam najlepszych warunków do podziwiania wąwozu. Niebo zasnuło się chmurami, jest trochę ponuro, a i końcówka jesieni też w sumie nie jest najładniejszą przyrodniczo porą roku. Ale cóż, i tak jest fajnie, a w dodatku nie ma tu chyba dziś nikogo poza mną.

Szlak przez Wąwóz Szopczański
Szlak przez Wąwóz Szopczański.
Wąwóz Szopczański, Trzy Korony
Podejście nie jest strome, a i ścieżka raczej należy do tych wygodniejszych.

Po kilkuset metrach skałki się kończą, a kąt podejścia rośnie. Powoli wkraczam w następną fazę tego szlaku. Jak się okazuje, wcale nie mniej ciekawą. Las gęstnieje, a szeroka, utwardzana droga ustępuje miejsca kamienistej ścieżce tuż przy strumieniu. Później pojawiają się jeszcze drewniane stopnie, które zakosami prowadzą w górę zbocza. Tu jest już dość stromo i marsz robi się bardziej wymagający. Staram się jednak trzymać dobre tempo – do tej pory było bardzo łatwo, więc można sobie pozwolić na chwilę wysiłku.

Szlak na Przełęcz Szopka
Gęsty las powyżej wąwozu.
Trzy Korony od Sromowców
W tej części szlaku występuje sporo drewnianych schodków prowadzących w górę zbocza.

Po kilku minutach nachylenie nieco łagodnieje, a później utrzymuje na w miarę stałym poziomie aż do Przełęczy Szopka, gdzie prostopadle przecinają się szlaki żółty i niebieski. Tym pierwszym mógłbym kontynuować marsz aż do Krościenka. Chcę jednak najpierw wdrapać się na Trzy Korony, w skręcam w prawo i przeskakuję na niebieską trasę.

Trzy Korony, żółty szlak
Górny fragment podejście na przełęcz. Tu nachylenie jest już nieco łagodniejsze.
Przełęcz Szopka
Na Przełęczy Szopka.

Po minięciu polany na przełęczy ponownie wchodzę do lasu i ruszam pod górkę. Podejście jest umiarkowane, więc nadal mogę sobie pozwolić na szybkie tempo. Po kilkunastu minutach marszu na przemian schodkami i szeroką ścieżką docieram w okolicę wierzchołka.

Szlak na Trzy Korony
Podejście na Trzy Korony od strony Przełęczy Szopka.

W sezonie trzeba tu stanąć w kolejce i kupić kosztujący 5 złotych bilet na szczyt. Listopad jest już jednak daleko po jego zakończeniu, więc nikt nic nie sprzedaje i można po prostu wejść na metalową konstrukcję prowadzącą na wierzchołek. Celową piszę „konstrukcję”, bo z górską ścieżką nie ma to wiele wspólnego. Poruszam się jakimś ciągiem metalowych podestów i schodów z wysokimi barierkami po obu stronach. Brzydkie to, ale niestety na szczyt nie sposób dostać się inną drogą.

Trzy Korony, droga na szczyt
Metalowa droga na wierzchołek Trzech Koron.

Na szczycie spotykam parę osób, jednak tuż po moim wejściu zaczynają schodzić. Przegania ich lodowaty, dość mocno wiejący wiatr. Na dole było zupełnie spokojnie, tu daje mi się we znaki i bardzo szybko wychładza organizm.

Robię trochę zdjęć, rozglądam na wszystkie strony i po paru minutach też decyduję na powrót. Nie mam zresztą potrzeby siedzieć tu jakoś szczególnie długo, bo na tym szczycie byłem już naprawdę wiele razy.

Trzy Korony, widoki
Widoki z Trzech Koron. W dole dobrze widoczne Sromowce Niżne, w oddali nieco skryte za chmurami Tatry.
Trzy Korony, widok
Spojrzenie w przeciwnym kierunku.
Trzy Korony, Czerwony Klasztor
Zbliżenie na odwiedzony nieco ponad godzinę temu Czerwony Klasztor.

Zejście do Krościenka nad Dunajcem

Po zejściu z wierzchołka, robię sobie chwilę przerwy na jedzenie. Siadam w tej niewielkiej budce, którą przeważnie zajmuje osoba sprzedająca bilety. No co, wygodniej niż na ławkach obok :)

Później ruszam w dół, choć nie po najkrótszej z możliwych tras. Postanawiam dołożyć jeszcze kilkadziesiąt minut i wracać trasą w pobliżu nieczynnego od jakiegoś czasu Zamku Pienińskiego. Jest tylko trochę dłuższa, ale moim zdaniem sporo ładniejsza.

Najpierw schodzę chwilę łagodnie nachyloną ścieżką, jednak kawałek dalej zamienia się ona w system bardziej stromych schodków prowadzących w dół, aż do Polany Kosarzyska. Na co łatwiejszych odcinkach zdarza mi się trochę zbiegać.

Jesień w Pieninach
Zejście z Trzech Koron w stronę Polany Kosarzyska.

Dalej jest lekko w górę, później ładny, płaski kawałek pod wysoką skałką i końcu trafiam pod zamek. Chociaż zamek to może nieco za dużo powiedziane. Resztki ruin, obecnie zresztą i tak zamknięte. Więc zostaje mi zrobić tylko fotkę i kontynuować zejście.

Zamknięty Zamek Pieniński
Zamknięty obecnie Zamek Pieniński.

Parę schodków w dół, skręt w prawo, a później marszobieg przez lekko pofałdowany teren w gęstym lesie. Po paru minutach trafiam na Polanę Wyrobek, a za nią na skrzyżowanie z tym samym żółtym szlakiem, którym na Przełęcz Szopka wchodziłem ze Sromowców.

Pieniny jesienią
Zejście po schodkach kawałek za ruinami zamku.

Stąd do Krościenka już niedaleko. Szlak prowadzi głównie szeroką drogą w terenie początkowo zalesionym, a później już otwartym, z fajnym widokiem na inne masywy górskie oraz samą miejscowość w dole.

Trzy Korony, zejście
Szeroka, leśna droga prowadząca z Trzech Koron do Krościenka nad Dunajcem.

Po drodze mijam jeszcze odejścia szlaków niebieskiego i zielonego (oba w stronę Sokolicy, nieco innymi trasami), a niedługo później trafiam w teren zabudowany. Końcówka zejścia jest już asfaltowa, choć równocześnie dość stroma. Nadal pozwalam sobie na zbieganie niektórych odcinków, choć wiem, że ani kolana, ani mięśnie czworogłowe nie będą z tego powodu zbyt zadowolone.

Trzy Korony, Krościenko
Podczas schodzenia przez chwilę mam niezły widok na Krościenko.

W ten sposób docieram aż do poziomu głównej ulicy miejscowości. Tam skręcam w prawo i kieruję w stronę przystanku autobusowego. Niestety, na miejscu okazuje się, że kurs do Krakowa odjechał dosłownie parę minut temu i na kolejny będę musiał czekać lekko ponad pół godziny. No cóż, wyjścia nie mam. Na szczęście, na tym niespodzianki się skończyły, a sama droga do domu odbyła się w komfortowych warunkach i bez żadnych komplikacji.

Podsumowanie

Cała trasa zajęła mi nieco ponad 4 godziny, ale w to wlicza się również konieczność dojścia na początek szlaku oraz jedna dłuższa przerwa na telefon w trakcie wędrówki. Więc pewnie samego czasu przeznaczonego na marsz szlakami byłoby ze 3,5 godziny. Nieźle, pewnie w okolicach 60% zakładanej wartości, choć na pewno zbieganie na niektórych odcinkach pomogło ściąć z kilka – kilkanaście minut.

A co do samych celów wycieczki: wszystkie odwiedzone dziś miejsca mogę bardzo polecić. Droga Pienińska to świetne miejsce na dłuższy, choć niezbyt wymagający spacer w pięknym otoczeniu Przełomu Dunajca. Równie dobrze, a może nawet będzie się nadawać na wycieczkę rowerową.

Czerwony Klasztor i Sromowce Niżne również są ciekawy miejscami, o bardzo ładnym położeniu, bogatej bazie noclegowej i paru lokalnych atrakcjach.

Z kolei Trzech Koron raczej nie trzeba nikomu specjalnie rekomendować. To jeden z najwyższych i najpopularniejszych szczytów Pienin, który w sezonie zdobywa setki osób dziennie. Oferuje bardzo fajne widoki, a dzięki krótkim szlakom dojściowym i wygodnym ścieżkom jest to góra łatwo dostępną o praktycznie każdej porze roku. Ja na pewno wrócę tam jeszcze nieraz.

Mapa pokonanej trasy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *