Druga część serii o rowerowych podjazdach w Krakowie i okolicach. Tym razem wybieramy się poza miasto. W okolicznych wsiach i miejscowościach jest bowiem o wiele więcej podjazdowych wyzwań do pokonania. Odwiedźmy najsłynniejsze i najtrudniejsze z nich.
Podjazdy są nieodłączną częścią jazdy na rowerze. Można je lubić lub nienawidzić, ale prawdą jest, że wjeżdżanie na górki to czasem niezłe wyzwanie, a także dobry środek do pracy nad kondycją. Kraków, choć nie leży w górach, ma na swoim terenie trochę miejsc, które upodobali sobie trenujący podjazdy kolarze. Poznajmy najciekawsze z nich.
Miało być łamanie 40 minut na 10 km i nowa życiówka. Wyszła lekka przebieżka z ledwo złamaną godziną. Ale czego innego się spodziewać, gdy człowieka 9 dni przed startem rozkłada najgorsza od kilkunastu lat choroba i pakuje na dobry tydzień do łóżka?
Poniedziałek to czwarty, już ostatni dzień naszego pobytu w Górach Stołowych. Nie mamy za wiele czasu na zwiedzanie, więc udajemy się na krótką pętlę w okolicy Lisiej Przełęczy. Trasa może nie aż tak ciekawa, jak te w poprzednich dniach, ale i tak obfitująca w parę wartych zobaczenia atrakcji.
Trzeciego dnia udajemy się do Karłowa i wchodzimy na Szczeliniec Wielki, będący najwyższym szczytem Gór Stołowych. Następnie odwiedzamy Skalne Grzyby i Radkowskie Skały – atrakcje nieco mniej popularne, ale równie piękne i zdecydowanie warte zobaczenia.
Relacja z drugiego dnia pobytu w Górach Stołowych. Tym razem zwiedzamy Skalne Miasta – jedno w miejscowości Teplice nad Metuji, drugie w Adrspach. Choć wycieczka wymaga wyjazdu do Czech, zdecydowanie warto się tam wybrać – oba są przepiękne i bardzo różnorodne.
Parę dni temu udało się nam zrealizować jeden z podróżniczych planów na ten rok. Od dłuższego czasu chcieliśmy wybrać się w Góry Stołowe, lecz bez samochodu wydawało się to sporym wyzwaniem logistycznym. Mimo to, pojechaliśmy, zwiedzili sporo tamtejszych atrakcji i wrócili bardzo zadowoleni. Zapraszam na relację z wyjazdu.
Kupując rower szosowy, obiecałem sobie więcej zwiedzać okolicę. Jeździć nie tylko po Krakowie, ale i zapuszczać się dalej od miasta. Rejon, w którym mieszkam ma całkiem sporo do zaoferowania. Stąd pomysł na nową serię na blogu: Rowerem po Małopolsce. Na pierwszy ogień poszedł wielki maszt w Chorągwicy.
Od dłuższego czasu ciągnęło mnie w stronę roweru szosowego. Miałem ochotę jeździć szybciej i dalej. Problemem był tylko brak miejsca na kolejny rower. Udało się go jednak rozwiązać i szosa w końcu z nami zamieszkała. Wybór padł na model B’Twin Triban 520. Jak się na nim jeździ? Na pewno nieco inaczej niż na wszystkim, co
Po złamaniu 1h 40 min w jesiennym Cracovia Półmaratonie wiedziałem dwie rzeczy: że w 2018 roku chcę się bardziej skupić na bieganiu szybciej niż dalej (więc żadnych maratonów) oraz, że zimą będzie mnie czekało mnóstwo pracy nad wytrzymałością – dość z kończeniem każdego dłuższego biegu z zakwasami w mięśniach czworogłowych i męczarniami na ostatnich kilometrach.