Rowerem po Małopolsce – najciekawsze podjazdy w Krakowie

Podjazdy są nieodłączną częścią jazdy na rowerze. Można je lubić lub nienawidzić, ale prawdą jest, że wjeżdżanie na górki to czasem niezłe wyzwanie, a także dobry środek do pracy nad kondycją. Kraków, choć nie leży w górach, ma na swoim terenie trochę miejsc, które upodobali sobie trenujący podjazdy kolarze. Poznajmy najciekawsze z nich.

Osobiście, bardzo lubię podjazdy. Jadąc pod górę dosłownie czuję jak rośnie forma. Wjechanie na trudny podjazd daje też sporą satysfakcję, a przy okazji można odwiedzić parę ładnych miejsc. W związku z tym, przez ostatnie lata zwiedziłem sporo krakowskich okolic w poszukiwaniu najtrudniejszych i najfajniejszych dróg, które można przejechać rowerem.

Tekst jest jedną z dwóch części serii o rowerowych podjazdach w Krakowie i okolicach. W tym artykule skupię się na miejscach położonych w granicach miasta. Drugą część tutaj: najciekawsze podjazdy w okolicach Krakowa.

Pod Kopiec Kościuszki od mostu Zwierzynieckiego

Dość popularny, nieco ponad kilometrowy podjazd prowadzący najpierw ulicą Jacka Malczewskiego, później Wodociągową, a na końcu drogą dojazdową do Kopca Kościuszki.

Umiarkowanie stromy, z chwilą przerwy mniej więcej w połowie. Na dole nawierzchnia jest nierówna i dziurawa, ale za zakrętem na ulicę Wodociągową jest już dobry asfalt. Na drodze mały lub średni ruch, głównie autobusów i taksówek. Podczas jazdy fajny widok w góry na Kraków po lewej stronie.

Początek podjazdu na ulicy Malczewskiego
Przyjemna (i już niezbyt stroma) końcówka prowadząca pod Kopiec Kościuszki

Pod Kopiec Kościuszki od ulicy Hofmana

Pod słynny krakowski kopiec można również wjechać od północnej strony. Długość i średnie nachylenie podobne, choć inne rozłożenie trudności.

Najgorszy jest początek prowadzący sześciokątną kostką po ulicy Hofmana. To najbardziej stromy odcinek, w dodatku o nieprzyjemnej nawierzchni. Później jest łatwiej. Wjeżdża się wąską, asfaltową ścieżką do lasu i przeskakuje na aleję Mieczysława Małeckiego, którą przez ładną, ceglaną bramę jedzie się w stronę alei Waszyngtona.

W pewnym momencie jest rozdroże i można wybrać lewo lub prawo, jednak obie ścieżki doprowadzą do wspomnianej wyżej alei. Ta w prawo może tylko wymagać sprowadzenia roweru po schodkach (gdy jedziemy szosówką), więc mając delikatny rower lepiej jechać lewą odnogą. Aleją Waszyngtona dojeżdża się do Kopca, gdzie przy innej kamiennej bramie kończy się podjazd.

Ruch samochodowy bardzo mały i tylko na początku. Później należy uważać na innych rowerzystów i pieszych, których przy ładnej pogodzie może być sporo.

Stromy początek po niewygodnej kostce

Przyjemna, środkowa część podjazdu

Do Lasu Wolskiego aleją Wędrowników

Las Wolski to inne popularne miejsce do jazdy rowerem. I to praktycznie każdym rowerem, bo przy odrobinie wysiłku (albo autobusem) można tu dojechać i ciężkim „mieszczuchem”, i szosą, i oczywiście MTB. Ten ostatni da najwięcej możliwości, jednak w Wolskim jest też sporo asfaltu, więc i szosowiec powinien się nieźle bawić.

Podjazd aleją Wędrowników zaczyna się na skrzyżowaniu z ulicą Księcia Józefa, przy parkingu pod winnicą. Początkowo prowadzi przy plantacji winorośli, potem wchodzi w las, który towarzyszy kolarzowi aż na sam szczyt. Asfalt ma już trochę lat, ale nadal jest w dość dobrej formie.

Całość jest podzielona na kilka stromszych etapów przeplatanych nieco łatwiejszymi odcinkami. Występuje również płaski kawałek w okolicy klasztoru Kamedułów. Koniec przy kapliczce z ławkami, gdzie można odpocząć po tym ponad półtorakilometrowym wjeździe.

Ruch samochodowy jest niewielki i tylko do klasztoru (więc na jakiejś 1/3  trasy). Pieszy i rowerowy może być duży, jeśli mamy zamiar wybrać się tam w weekend przy ładnej pogodzie.

Początek podjazdu przy winnicy
Druga część w lesie

Pod ZOO od ulicy Leśnej

To chyba najbardziej znany z krakowskich podjazdów. 2 kilometry niemal ciągle pod górę, za to wśród pięknej przyrody największego z okolicznych lasów. Praktycznie zawsze można spotkać tam jakiegoś kolarza.

Podjazd zaczyna się na skrzyżowaniu ulic Leśnej, Starowolskiej i 28 Lipca 1943. Kiedyś była tam okropna kostka brukowa, na szczęście jesienią poprzedniego roku położono nowy asfalt (i wszystkie rekordy trzeba było zresetować ;) ). Początek jest jednym z najbardziej wymagających odcinków, jednak nie trwa długo i później przechodzi w bardzo łagodnie nachyloną drogę prowadzącą aż do przystanku Baba Jaga.

Tam zaczyna się najgorsze. W okolicach pierwszego, ostrego zakrętu na alei Kasy Oszczędnościowej Miasta Krakowa  (super nazwa ulicy) nachylenie sięga kilkunastu procent i można czasem zauważyć, że co słabsi zsiadają tam z rowerów i zaczynają je prowadzić.

Za zakrętem wraca umiarkowane, kilkuprocentowe nachylenie i utrzymuje się na podobnym poziomie aż na górę, gdzie pod wejściem do ZOO kończy się wspinaczka. Przy okazji można podjechać pod kasę i spojrzeć na lewo – często widać dwa duże słonie, które są jedną z atrakcji krakowskiego ogrodu zoologicznego.

Ruch samochodowy umiarkowany. Niestety droga, choć ma dwa oddzielne pasy, nie jest zbyt szeroka i czasem trzeba zjechać blisko krawędzi. Szczególnie należy uważać na autobusy, bo tak szeroki pojazd w pewnych miejscach nie będzie miał jak nas bezpiecznie wyprzedzić, więc lepiej zjechać na bok i przepuścić.

Pierwsza część podjazdu
Początek drugiej części, tuż za największą stromizną

Pod zamek w Przegorzałach ulicą Jodłową

Mapka przekłamuje, na tym odcinku nie ma ani centymetra w dół

To najkrótszy z opisywanych tu podjazdów. Ma niecałe pół kilometra, jednak średnie nachylenie ma największe ze wszystkich. Próba wjechanie bez przerwy może być niezłym sposobem na poznanie swojego tętna maksymalnego. Bez dwóch zdań, najtrudniejszy z krakowskich podjazdów.

Zaczyna się na zakręcie, gdzie odnoga ulicy Jodłowej prowadzi ku zamkowi w Przegorzałach. Od tego miejsca, ostro w górę i parę zakrętów pod drodze. Koniec przy rondzie na parkingu u góry. W paru miejscach występują mijanki, bo droga jest wąska, lecz dwukierunkowa. Na szczęścia chociaż asfalt jest świetnej jakości.

Na odcinku umiarkowany ruch samochodowy. Pieszy i rowerowy znikomy, bo nikt normalny nie będzie próbował się tam dostać bez auta ;)

Początek wygląda niegroźnie, ale zapewniam, że tętno będzie szybko rosło
Spojrzenie niemal z samej góry na ostatni zakręt podjazdu

I to by było na tyle. Pięć podjazdów w granicach Krakowa, gdzie można przetestować swoją kondycję, a czasem i sprawność hamulców w drodze powrotnej. W drugiej części wybierzemy się poza miasto – tam czają się jeszcze większe podjazdowe wyzwania.

Cześć druga: najciekawsze podjazdy w okolicach Krakowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *