Dolina Pięciu Stawów Spiskich zimą – opis szlaku, trudności, zdjęcia
Moim zdaniem, jest to jedna z najładniejszych dolin w Tatrach Słowackich. Pełna różnej wielkości jezior, otoczona potężnymi, niedostępnymi dla turystów szczytami. Zimą również robi niesamowite wrażenie, a tutejsze schronisko jest najwyżej położonym obiektem, który można odwiedzić o tej porze roku.
Choć po zimowych Tatrach chodzę już parę lat, zawsze robiłem to w ich polskiej części. Do tej słowackiej zawsze było mi ciężej dotrzeć, a gdy już dorobiłem się własnego samochodu, dostęp ograniczyły pandemiczne restrykcje. Na szczęście, w tym sezonie jest już lepiej, więc gdy tylko nadeszła zima, zacząłem szukać okazji do zorganizowania takiego wyjazdu. Ta pojawiła się już początkiem stycznia, wraz z mroźnym, choć słonecznym weekendem. Razem z kilkoma znajomymi zaplanowałem więc dwudniowy wypad, którego pierwszą częścią miał był być zimowy spacer do Doliny Pięciu Stawów Spiskich.
Dolina Pięciu Stawów Spiskich zimą – podstawowe informacje
Dolina Pięciu Stawów Spiskich leży w słowackiej części Tatr Wysokich. Stanowi górne piętro Doliny Małej Zimnej Wody, która z kolei jest jedną z odnóg Doliny Zimnej Wody. Jej nazwa pochodzi od pięciu znajdujących się tam stawów, nazwanych odpowiednio: Wielki, Pośredni, Mały, Niżni oraz Zadni Staw Spiski.
Na urok tego miejsca spory wpływ ma jego otoczenie, w którym znajdziemy jedne z najwyższych tatrzańskich szczytów. Przechadzając się po dolinie, nietrudno dostrzec między innymi Łomnicę, dwa Durne Szczyty, Lodowy Szczyt, Baranie Rogi czy Pośrednią Grań. Choć w żadne z tych miejsc nie prowadzą znakowane szlaki turystyczne, wszystkie są chętnie odwiedzane przez taterników i osoby zdobywające tak zwaną Wielką Koronę Tatr.
Dla „zwykłych” turystów udostępnione są trzy trasy: dwie na Czerwoną Ławkę (klasyczny szlak i via ferrata) oraz jedna na Lodową Przełęcz. Zimą, ze względu na sezonowe zamknięcie tras powyżej schronisk, są one jednak niedostępne. Bez dodatkowych uprawnień można tu dojść jedynie do znajdującej się na progu doliny Chaty Teryego.
Budynek schroniska wzniesiono na wysokości 2015 metrów n.p.m., co czyli go najwyżej położonym obiektem dostępnym w zimie. Pochodzi z roku 1899, choć później przeszedł szereg modernizacji. Obecnie oferuje 24 miejsca noclegowe, posiada też kuchnię i jadalnię.
Zimowy szlak do Doliny Pięciu Stawów Spiskich nieco różni się od standardowego przebiegu. Odstępstwa pojawiają się pod koniec trasy, gdzie prowadzi ona środkiem Wielkiego Łomnickiego Ogrodu, zamiast omijać go po prawej stronie, a także przy podejściu obok Złotej Siklawy. Zimą jest oni krótsze, choć bardziej strome, co sprawia, że na taką wycieczkę warto zabrać ze sobą raki i czekan (nie zawsze się to przyda, ale myślę, że warto mieć). Ze względu na płatne akcje ratunkowe w słowackich górach, należy również zakupić odpowiednie, choćby jednodniowe ubezpieczenie.
Najczęstszym miejscem startu wycieczki do Doliny Pięciu Stawów Spiskich jest miejscowość Stary Smokowiec. Na jej terenie znajdziemy mnóstwo miejsc do parkowania, choć znaczna większość jest płatna (10 euro za dobę). Żadne rezerwacje nie są wymagane, a w przypadku nieobecności obsługi przy przyjeździe, należność można uregulować później lub przez internet, na podstawie włożonej za wycieraczkę kartki.
A ile zajmuje taka wycieczka? Przy dobrych warunkach, czas przejścia nie powinien się znacząco różnić od letniego, wynoszącego około 6 godzin w obie strony. Zimą należy jednak pamięć, że każdy dzień jest inny, a każde odstępstwo od „ideału” może znacznie wydłużyć i utrudnić wycieczkę. Pozostałe parametry trasy można zobaczyć na zamieszczonej poniżej mapie:
Zimą do Doliny Pięciu Stawów Spiskich – relacja z wycieczki
Dojazd do Starego Smokowca
Jako, że wybieramy się w czwórkę, a każdy mieszka w innym miejscu, logistyka tego wyjazdu jest nieco skomplikowana. Piotrek dojeżdża pod mój blok około 4:00, gdy akurat kończę drapać szyby w samochodzie. Stamtąd ruszamy po Marka, który mieszka w innej części Krakowa. Następnie opuszczamy miasto i udajemy się w okolicę Suchej Beskidzkiej, skąd zgarniamy Adama.
Będąc w komplecie, ruszamy dalej na południe, a po dotarciu do Nowego Targu, odbijamy ku przejściu granicznemu w Jurgowie. Po wjeździe na Słowację, kontynuujemy przejazd główną drogą, a za Tatrzańską Kotliną, skręcamy w prawo i zaczynamy objazd Tatr od południa. Po kilkunastu minutach docieramy do miejscowości Stary Smokowiec, gdzie na jednym z licznych parkingów zostawimy samochód i płacimy 10 euro za możliwość całodziennego postoju.
Dojście pod Hrebienok
Wysiadamy, przebieramy się, zabieramy plecaki i ruszamy w stronę najbliższych oznaczeń zielonego szlaku. Znajdujemy je bez problemu, skręcamy w jedną z asfaltowych ulic i zaczynamy podchodzić nią w stronę sportowo-narciarskiego ośrodka Hrebienok.
Pod Hrebienok prowadzi ponad 2-kilometrwa szosa, w pobliżu której zbudowano również trasę kolejki szynowo-linowej. Zielony szlak wytyczono częściowo po wspomnianej drodze, częściowo leśnymi skrótami. Te drugie pozwalają zaoszczędzić trochę czasu, choć różnice nie są zbyt duże. Samo podejście pod ośrodek zajmuje nam około 30 minut, podczas których mamy okazję podziwiać wznoszący się w pobliżu Sławkowski Szczyt, a także położone w oddali Łomnicę i Durne Szczyty.
W pobliżu ośrodka mijamy górną stację kolejki, przechodzimy obok jednej z tras narciarskich, po czym robimy chwilę przerwy pod głównym budynkiem. Oprócz nas kręci się tu mnóstwo innych turystów, którzy mimo wczesnej pory, zdążyli już zająć sporą część ławek ze stolikami.
Szlak do Chaty Zamkowskiego
Skończywszy postój zaczynamy zejście na dno Doliny Zimnej Wody. Do dyspozycji mamy dwa szlaki: zielony, którym poruszaliśmy się do tej pory oraz czerwony, będący fragmentem długodystansowej Magistrali Tatrzańskiej. Pierwszy jest dłuższy i oferuje nieco więcej atrakcji, długi krótszy i szybszy. Dziś decydujemy się na kolor czerwony.
Szeroka, wygodna ścieżka przez kilkanaście minut prowadzi nas w łagodnie w dół. Maszerujemy zboczem Sławkowskiego Szczytu, po raz kolejny mając przed oczami najwyższą w tej okolicy Łomnicę oraz dwa Durne Szczyty. Wkrótce, zza zbocza wyłoni się równie imponująca piramida Pośredniej Grani.
Gdy zejście się kończy, docieramy do skrzyżowania kilku szlaków. W tym miejscu łączą się czerwony z zielonym, a idący od miejscowości Tatrzańska Łomnica kolor niebieski skręca do Doliny Staroleśnej. My nadal trzymamy się czerwonego, który wspólnie z zielonym zaczynają podejście w stronę schroniska Chata Zamkowskiego.
Kawałek za skrzyżowaniem zauważamy niewielki, drewniany mostek, który przerzucono nad wodami Staroleśnego Potoku. Po jego przekroczeniu trafiamy w częściowo zalesiony teren, gdzie ścieżka zaczyna się delikatnie wznosić i obchodzić grań oddzielającą Dolinę Staroleśną do Doliny Małej Zimnej Wody.
Po kilku minutach podchodzenia, po lewej stronie szlaku pojawia się kilkumetrowa kaskada na Małym Staroleśnym Potoku. Nosi ona nazwę Wodospad Olbrzymi, choć szczerze mówiąc, aż tak wielka nie jest. Mimo to, zawsze mijam to miejsce z przyjemnością, ciesząc się ładnym widokiem oraz szumem spadającej wody.
Kawałek dalej trafiany na krótki odcinek ubezpieczony łańcuchami. Szedłem tędy już wiele razy i wciąż zastanawiam się, w jakich warunkach mogą się one przydać. Na pewno nie dziś, ani w żaden inny dzień, w który miałem okazję podchodzić do Doliny Pięciu Stawów Spiskich.
W dalszej części podejścia szlak ostro skręca w lewo i jeszcze przez chwilę prowadzi wśród niskiej roślinności. Wysokość wciąż nabieramy powoli, choć stąd widać już, że znajdujemy się kawałek nad dnem doliny. Wkrótce trafiamy jednak do lasu, co mocno ogranicza widoki na okolicę.
Po kilku minutach marszu między drzewami dochodzimy do kolejnej grupy budynków. Jednym z nich jest schronisko Chata Zamkowskiego, na którego tarasie zdążyło się już zebrać kilka osób. Znacznie więcej przebywa pewnie w środku obiektu.
Zimowy szlak do Doliny Pięciu Stawów Spiskich
Pod Chatą Zamkowskiego nie robimy żadnego postoju. Po prostu mijamy budynek i kontynuujemy marsz leśną ścieżką. Teraz idziemy już wyłącznie za oznaczeniami zielonego szlaku. Kolor czerwony odbił na północny-wschód, w kierunku Łomnickiego Stawu.
Zalesiony odcinek nie ciągnie się długo. Już po kilkuset metrach roślinność przerzedza się na tyle, że znów możemy podziwiać okolicę. A zapewniam, że tu, przy wejściu do Doliny Małej Zimnej Wody, zdecydowanie jest co oglądać. Po prawej stronie ciągnie się grań Łomnicy, po lewej Pośredniej Grani.
Na kolejnym odcinku dominuje coraz niższa kosówka. Wąskim chodnikiem poruszamy się w górę doliny, choć na tym fragmencie nachylenie terenu jest bardzo małe. Czasem maszerujemy wręcz po płaskim, więc pokonywanie kolejnych metrów idzie nam dość sprawnie.
Z czasem docieramy do rozszerzenia doliny o płaskim dnie. W niektórych źródłach jest ono nazywane Wielkim Łomnickim Ogrodem. W lecie teren bywa podmokły, zimą jest równo zasypany śniegiem i stanowi łatwiejszy wariant zielonego szlaku. W pewnej chwili trafiamy nawet na tabliczkę kierującą turystów na wypłaszczenie.
Płaski, dziś bardzo łatwy odcinek nie jest długi, jednak nim go przejdziemy, minie trochę czasu. Chłopaki chcą chwilę przerwy, więc zatrzymujemy się tu na parę minut. Można coś zjeść, wypić, a także przygotować sprzęt, który przyda się na czekającym nas zaraz podejściu.
Po przerwie wznawiamy marsz i sprawnie docieramy do końca płaskiego terenu. Za nim zaczyna się strome przejście przez próg doliny. Letni wariant prowadziłby gdzieś po prawej stronie, mijając przy okazji Złotą Siklawę – jeden z ładniejszych wodospadów w okolicy. Teraz jednak Siklawy nie widać, a obowiązujący wariant wiedzie prosto do góry, przez strome, wymagające kondycyjnie zbocze.
Ponieważ trasa jest popularna, a schronisko czynne przez cały rok, szlak niemal zawsze jest dobrze przetarty. Dziś mamy do dyspozycji wiele stopni, które ułatwiają podejście na tyle, że nawet nie czujemy potrzeby uzbrajać butów w leżące w plecakach raki, czy brać do ręki czekanów. Trzeba po prostu podchodzić, cierpliwie nabierając wysokości.
Przez dłuższy czas na szlaku niewiele się zmienia. Podchodzimy przez próg, od czasu do czasu wyprzedzając wolniejszych turystów. Za plecami mamy coraz ładniejsze widoki na dolinę, a przed sobą coraz mniej terenu do pokonania. W końcu stok zaczyna robić się bardziej płaski, a trasa zawija w prawo.
Dość szybko docieramy między wielkie, porozrzucane dookoła wanty, wśród których spędzamy kolejne minuty. Później szlak lekko odbija w lewo i kieruje nas na niezbyt długie, umiarkowanie nachylone zbocze. To już ostatnie podejście, które musimy pokonać w drodze pod schronisko.
Gdy podejście się kończy, naszym oczom ukazuje się rozległy, przepiękny teren Doliny Pięciu Stawów Spiskich – moim zdaniem, jednej z najładniejszych w Tatrach. Dziś, dzięki dobrej pogodzie, możemy cieszyć się pełnią widoków, na które składa się fragment głównej grani Tatr, jej dwa równie imponujące odgałęzienia, a także skute lodem tafle kilku stawów.
Na skraju doliny stoi również schronisko Chata Teryego. To najwyżej położone w Tatrach, jeśli weźmiemy pod uwagę te otwarte przez cały rok. Można się tu przespać, zamówić coś do jedzenia albo po prostu odpocząć. Chętnych na pewno nie brakuje.
W okresie letnim, przez Dolinę Pięciu Stawów Spiskich prowadzą dwa szlaki turystyczne. Jeden ciągnie się w stronę Lodowej Przełęczy, drugi wiedzie na Czerwoną Ławkę. Przy tej ostatniej znajduje się również niedawno otwarta via ferrata. Niestety, wszystkie te trasy są w okresie od 1 listopada do 15 czerwca zamknięte, więc turystom zostaje jedynie dojście do schroniska i powrót tą samą drogą.
Dalszy ciąg tej wycieczki
My jednak nie mamy zamiaru wracać. Dla nas, celem dzisiejszej wycieczki nie było samo dotarcie do Doliny Pięciu Stawów Spiskich, ale też zimowe wejście na leżące poza szlakiem Baranie Rogi. To jeden z łatwiejszych szczytów, które przekraczają wysokość 2500 metrów. By jednak móc się tam dostać legalnie, trzeba posiadać uprawnienia taternickie, wybrać odpowiednią drogę oraz posiadać sprzęt niezbędny do jej pokonania. To wejście opiszę w osobnym artykule.
Zejście do Starego Smokowca
Po zdobyciu Baranich Rogów znów znajdujemy się w okolicy Chaty Teryego. Robimy tam chwilę przerwy, ściągamy z siebie niepotrzebny już sprzęt i zaczynamy drogę powrotną. Jest już wczesne popołudnie, więc wiemy, że końcówkę szlaku przyjdzie nam pokonać po ciemku, jednak nie jest to jakiś szczególny powód do zmartwień.
Po umiarkowanie stromym zboczu schodzimy kilkadziesiąt metrów, później skręcamy w stronę porozrzucanych want i przechodzimy kawałek łatwego terenu u podnóża Żółtej Ściany. Później znów zejście – tym razem dłuższe i bardziej strome, ale za to pozwalające się w miarę szybko dostać na łatwiejszą resztę szlaku.
Kilkaset metrów niżej jesteśmy już na wypłaszczeniu Wielkiego Łomnickiego Ogrodu. Tam ściągamy raki, odkładamy czekamy i ruszamy w stronę Chaty Zamkowskiego. Po przejściu Ogrodu wracamy na letni wariant szlaku, gdzie wśród kosówki przemierzamy kawałek doliny. Później trafiamy do lasu, którym schodzimy pod budynek schroniska. Gdzieś tutaj zaczyna zapadać zmrok.
Za Chatą Zamkowskiego idziemy jeszcze kawałek przez las, wychodzimy z Doliny Małej Zimnej Wody i zaczynamy zejście do skrzyżowania przy Staroleśnym Pokotu. Docieramy tam w około 20 minut, opuszczamy zielony szlak i po czerwonym zaczynamy łagodne podejście pod Hrebienok.
Dojście pod ośrodek to kolejne kilkanaście minut marszu. Idziemy już niemal w ciemności, ale leżący dookoła śnieg odbija na tyle światła, że nie chce nam się wyjmować czołówek. W tym postanowieniu wytrwamy aż do końca tej wycieczki.
Ostatnim etapem przejścia jest dostanie się na parking w Starym Smokowcu. Spod Hrebienoka mamy tam niewiele ponad 2 kilometry. Droga jest oczywista i normalnie bezproblemowa, jednak teraz okazuje się bardzo śliska. Od ostatniego opadu przeszło nią pewnie z parę tysięcy osób, więc każdy krok stawiamy tu z dużą ostrożnością. W końcu udaje się jednak dostać do samochodu.
Dolina Pięciu Stawów Spiskich w zimie – podsumowanie
Dla mnie była to pierwsza zimowa wizyta na Słowacji. Choć tamtejsze Tatry znam już dość dobrze, cieszę się, że mogłem je również obejrzeć w innej odsłonie. Z pewnością, ten weekend nie był ostatnim tego typu wypadem. Wręcz przeciwnie – mam naprawdę dużo planów na zimowe działanie na Słowacji, zarówno na szlakach, jak i poza nimi.
A sam zimowy spacer do Doliny Pięciu Stawów Spiskich jak najbardziej polecam! To piękne miejsce, dostępne nawet dla niezbyt zaawansowanych turystów. Myślę, że można go śmiało porównać z wizytą w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Długość i trudności wycieczki są zbliżone. Trzeba tylko pokonać nieco więcej przewyższeń, jednak zapewniam, że widoki na otoczenie tej doliny z pewnością wynagrodzą włożony wysiłek.