HZS Kysel – via ferrata w Słowackim Raju (opis przejścia, trudności, zdjęcia)

W położonym u naszych południowych sąsiadów Słowackim Raju jeden szlak znacznie różni się od innych. Zamiast leśnej ścieżki czy kamiennego chodnika, pod nogami ma się system metalowych klamer i podestów wystających ze skalistych ścian przepięknego wąwozu, a na wysokości rąk stalową linę, która umożliwia bezpieczną asekurację. To via ferrata HZS Kysel – jedna z popularniejszych oraz najbliższych Polsce tras tego typu.

Od przejściu „żelazną drogą” marzyłem już od jakiegoś czasu. To chyba naturalne pragnienie u kogoś, kto chcę się w rozwijać w górach, a wszystkie trudniejsze szlaki ma już dawno za sobą. Jeszcze nie wspinaczka, ale już coś, gdzie warto się asekurować, a stromizny i ekspozycje potrafią zrobić niemałe wrażenie.

W krajach alpejskich via ferraty cieszą się sporą popularnością. Pojawiają się zarówno na wysokich szczytach, jak i skałkach w pobliżu dużych miast. U nas, niestety, ten rodzaj sportu jeszcze się rozwinął. Jest ich trochę w Czechach lub na Słowacji, ale prawdziwy „ferratowy raj” czeka dopiero w Austrii lub Włoszech.

Od czegoś trzeba jednak zacząć. Dla mnie najbliżej jest na Słowację, więc to ten region budził moje największe zainteresowanie. Zwłaszcza, że nietrudno tam o trasy dla początkujących – w sam raz dla kogoś, kto dopiero zamierza wkręcić się w tę zabawę.

Czym są via ferraty

Via ferrata po włosku oznacza żelazną drogę. Zaczęło się od wojska i partyzanckich walk w Dolomitach. Wtedy to zaczęto zabezpieczać trudne, skaliste odcinki metalowymi linami, by ułatwić przemieszczanie się żołnierzy. Dopiero później dostrzeżono w tym potencjał turystyczny. Dziś na ferratach dobrze bawią się tysiące osób, które mogą próbować swoich sił na różnorodnych trasach w wielu krajach Europy i świata.

Poszczególne via ferraty różnią się przede wszystkich poziomem trudności. Według najpopularniejszej ze skal klasyfikuje się je wartościami od A (łatwo) do E (ekstremalnie trudno), choć od niedawna pojawiają się również trasy trudniejsze, o bardziej sportowym charakterze.

Patrząc na te wartości, miejmy oczywiście na względzie, że mówimy tu bardziej o wspinaczce niż dreptaniu po szlakach. Gdyby Orla Perć była via ferratą, pewnie posiadałaby wycenę A/B. Wszystko, co powyżej zahacza już o wchodzenie po pionowych lub wręcz przewieszonych ściankach, nierzadko w bardzo dużej ekspozycji. Sam, z moim niemałym już przecież górskim doświadczeniem, nie celuję obecnie w nic ambitniejszego niż C.

Przemieszczanie się via ferratą wiąże się z posiadaniem odpowiedniego sprzętu do autoasekuracji. Składa się on z uprzęży wspinaczkowej, lonży z dwoma karabinkami i absorberem, a także kasku. Na dłuższych trasach oraz przy zimniejszych dniach przydadzą się także rękawiczki.

Via ferrata HZS Kysel – podstawowe informacje

HZS Kysel to ciesząca się sporą popularnością, niezbyt trudna via ferrata, zbudowana na terenie Słowackiego Raju. Znajduje się w wąwozie Kysel i prowadzi jego dnem, po wapiennych skałkach i ścianach imponujących wodospadów. We względu na niewielkie trudności, małe ekspozycje i spore walory krajobrazowe, świetnie nadaje się dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z ferratami.

Trasa została otwarta w sierpniu 2016 roku. Wstęp jest płatny, obecnie kosztuje 5 euro (w tym już zawarty kosztujący 1,5 euro bilet do Słowackiego Raju). Zwiedzanie możliwe jest od 15 czerwca do 30 października w godzinach 7:00 – 19:00.

Przejście ferraty zajmuje około 2 godziny, przy czym, ze względu na jej popularność, może być warto doliczyć czas spędzony w tworzących się zatorach. Do samej ferraty trzeba się także jakoś dostać, po jednej kilku prowadzących do wąwozu Kysel tras. Najkrótsza wiedzie z ośrodka Cingov, a jej przejście zajmuje około około 1,5 godziny. Razem, na całą wycieczkę warto liczyć około 4,5 – 6 godzin.

W oficjalnym, rozdawanym przy wejściu przewodniku, trudności ferraty Kysel są opisane jako C. Moim zdaniem jest to jednak spora przesada. O wiele sprawiedliwszą wartością byłoby B, a wiele odcinków podpadałoby nawet pod A.

Jeśli ktoś nie posiada własnego sprzętu do asekuracji (kask, lonża, uprząż), może go wypożyczyć zarówno przy wejściu w Cingov, jak i położonym kawałek dalej Podlesoku. Koszt wynosi 10 euro za dzień. W tym samym miejscu da się również wykupić ubezpieczenie (1,5 euro). Na Słowacji górskie akcje ratunkowe są płatne, więc zdecydowanie warto zainwestować.

Ferrata HZS Kysel – relacja z wycieczki

Dojazd do Słowackiego Raju

Ekipa na ten wyjazd jest trzyosobowa. Wszyscy mamy trochę doświadczenia z tatrzańskich pozaszlaków, ale na via ferratę wybieramy się po raz pierwszy. Nasza wiedza o tym sporcie jest więc czysto teoretyczna, oparta głównie na internetowych artykułach i filmikach. Pora sprawdzić, jak to wygląda w rzeczywistości.

Zbieramy się w Krakowie około godziny 4:30, skąd najpierw udajemy się w kierunku Nowego Targu, a później na przejście graniczne w Jurgowie. To poszło gładko, teraz pora na Słowację. Zwalniamy i zaczynamy przejazd wzdłuż Tatr Bielskich. Do Tatrzańskiej Kotliny jedziemy standardowo, jak podczas każdego wcześniejszego wyjazdu w ten rejon. Później jednak omijamy skręt na Drogę Wolności i trasą 66 kontynuujemy do miasta Kieżmark.

W Kieżmarku odbijamy na południe, w drogę 536, którą przez kilkanaście kilometrów jedziemy aż do przejazdu pod autostradą D1. Kawałek dalej skręcamy w lewo, na drogę 18, a później znów włączamy się na 536. Tej ostatniej trzymamy się przez parę kilometrów, do skrętu w prawo na wysokości wsi Arnutovce. Końcówkę pokonujemy już zgodnie z drogowskazami na Słowacki Raj. Samochód zostawiamy na parkingu w przysiółku Cingov, który znajduje się tuż przed wejściem na teren parku. Za całodzienny postój płacimy 5 euro.

Dojście do via ferraty

Wysiadamy, zbieramy sprzęt i ruszamy w kierunku wejścia. Najpierw musimy jednak odwiedzić małą, drewnianą chatkę, która znajduje się po prawej stronie ulicy. Tam zdobywany bilety wstępu na ferratę, jeden z nas dokupuje też jednodniowe ubezpieczenie. W tym miejscu można również wypożyczyć komplet sprzętu do asekuracji (cena 10 euro za dzień).

Słowacki Raj, Cingov
Drewniana budka, w której można kupić bilety wstępu, ubezpieczenie oraz wypożyczyć sprzęt do asekuracji.

Po opuszczeniu budki, kierujemy się na południowy-zachód zgodnie z oznaczeniami żółtego szlaku. Prowadzi asfaltową drogą w okolicy paru domków, ławek, a także via ferraty – nazwijmy to – testowej. Na pobliskiej skałce zamontowano trochę metalowych klamer i linę do asekuracji. Jak ktoś chce, może sprawdzić swój sprzęt i umiejętności posługiwania się nim. My teraz odpuszczamy.

Cingov, via ferrata do ćwiczeń
Ćwiczebna via ferrata przy wejściu do Słowackiego Raju.

Kawałek dalej skręcamy w prawo na szlak niebieski. Wchodzimy do lasu, gdzie łatwą, gruntową drogą idziemy przez chwilę brzegiem rzeki Hornad. Chwilę później przechodzimy na jej drugą stronę po metalowej kładce. Takich atrakcji będzie później jeszcze kilka.

Cingov, szlaki
Pierwsze chwile na niebieskim szlaku.
Hornad, kładki
Metalowa kładka nad rzeką Hornad.

Przez następne pół godziny idziemy po dość płaskiej, leśnej drodze, która nie sprawia żadnych trudności. Okolica z szumiącym poniżej strumieniem może się podobać. Na plus jest również fakt, że o poranku nie ma tu jeszcze tłumów.

Kysel, dojście do ferraty
Wygodna ścieżka w stronę wąwozu Kysel.

Później, w pobliżu miejsca, gdzie do Hornadu wpada Biały Potok, zmieniamy kolor szlaku na zielony. Idziemy jeszcze chwilę po leśnej dróżce, po czym trafiamy na pierwsze ubezpieczone odcinki. To już? – zastanawiamy się chwilę widząc metalowe podesty i typową dla via ferrat stalową linę.

Słowacki Raj, ferrata
Sztuczne ułatwianie na przejściu brzegiem Białego Potoku.

Nie, to nie jest HZS Kysel. Do właściwej ferraty mamy jeszcze trochę marszu. Okazuje się jednak, że i tutaj mamy do pokonania fragment charakterystyczny dla „żelaznych dróg”. Ten jest jednak wyjątkowo łatwy, więc przechodzimy go bez asekuracji. Pogodnie czynią zresztą osoby idące kawałek za nami.

Za tym niewątpliwie ciekawym odcinkiem czeka nas kolejna leśna wędrówka. Ścieżka ma jednak więcej kamieni i korzeni, co wymusza trochę wzmożonej ostrożności. Pokonujemy też kolejne metalowe kładki.

Słowacki Raj, szlaki turystyczne
Lekko kamieniska ścieżka na zielonym szlaku.

Później znów zbliżamy się do potoku i dostrzegamy kolejne zabezpieczone liną podesty. Są w miarę suche, dają mnóstwo miejsca na nogi i nie wiszą pewnie więcej niż metr nad ziemią. Decyzja jest więc prosta: znów przechodzimy bez sięgania po sprzęt do asekuracji.

Słowacki Raj, via ferrata
Przejście po kolejnych metalowych podestach.

Za tą sekcją ułatwień idziemy jeszcze kawałek po coraz węższej ścieżce, a następnie docieramy do skrzyżowania z żółtym szlakiem. Mijamy je, nadal trzymając się koloru zielonego.

Kysel, szlaki
Dwa zielone szlaki: ten „skośny” będzie nas zaraz prowadził przez via ferratę.

Chwilę później trafiamy na następne skrzyżowanie, gdzie zielone szlaki się rozdzielają. Ten z liniami poziomymi wiedzie dalej przy Białym Potoku, natomiast kwadratowy z kreską po przekątnej odbija w lewo, ku dni wąwozu, którym płynie potok Kysel.

Przejście ferraty HZS Kysel

Skręcamy, idziemy jeszcze kawałek i docieramy nad brzeg płytkiego strumienia. Po przeciwnej stronie zauważamy długi ciąg metalowych stopni i stalową linę do asekuracji. To tu zaczyna się właściwa via ferrata.

Zatrzymujemy się, wyciągamy sprzęt i przez kolejnych kilka minut zakładamy co trzeba. Najtrudniej jest z uprzężą, lonża sprawia już mniej problemów. Choć generalnie, nie jest to nic ciężkiego – podstawy są banalne i można sobie z nimi poradzić bez udawania się na specjalistyczne szkolenie.

Wąwóz Kysel, via ferrata
Początek ferraty HZS Kysel.

Ruszam jako pierwszy. Wchodzę na któryś z wystających ze skały podestów i zapinam karabinki na stalowej linie. Później powoli przemieszczam się po kolejnych klamrach. Początkowo ostrożnie, później nabieram coraz większej sprawności.

Pojedynczy segment ma kilka metrów długości. Po dotarciu do końca należy przepiąć karabinki na kolejną linę. Dla bezpieczeństwa, robi się to oczywiście po jednym, by na żadnym z odcinków nie pozostać bez asekuracji.

Via ferrata Kysel
Przejście pierwszego odcinka via ferraty.

Ten pierwszy fragment nie sprawia nam praktycznie żadnych problemów. Prowadzi bardzo nisko nad dnem wąwozu, w terenie niewymagającym jakichś mocniejszych ruchów rękami. Sama asekuracja na tu wymiar bardziej symboliczny, bo w przypadku ewentualnego upadku i tak pewnie doleci się do ziemi. Dla nas jest to jednak dobra okazja, by przećwiczyć płynne przepinanie karabinków.

Po paru minutach docieramy do końca ubezpieczonego odcinka. Schodzimy do podstawy wąwozu i idziemy przez chwilę jego dnem. Tu czekają nas innego rodzaju trudności. Środkiem płynie potok, który co chwilę musimy przecinać. Do dyspozycji mamy jedynie niewielkie, wystające z wody kamienie. Praktycznie wszystkie są mokre, niektóre dodatkowo się ruszają. Nawet przy niskim poziomie wody ciężko będzie przejść wąwóz suchą stopą.

Kysel
Pełne uroku, a także – mimo sporej ilość metalowych ułatwień – dość dzikie dno wąwozu Kysel.

Parę następnych odcinków wygląda podobnie. Na zmianę mamy poprowadzoną tuż nad strumieniem ferratę oraz marsz pełnym wody wąwozem. Trudności wciąż są niewielkie, jedynie od czasu do czasu trzeba się trochę mocniej przytrzymać liny lub lekko odchylić od skały.

Z czasem przy trasie pojawiają się niewielkie wodospady. Część z nich utworzyło się na terenie pełnym starych, połamanych drzew. Przejście pomiędzy tym wszystkim bywa śliskie i wymaga sporo uwagi.

Kysel, Słowacki Raj
Bywa, że dno wąwozu jest wręcz zawalone resztkami starych drzew.

Po dłuższej chwili takiego lawirowania pomiędzy zalegającym drewnem, docieramy w okolice Barikadovego Wodospadu. To jeden z najładniejszych, a przy okazji najtrudniejszych odcinków ferraty. Początkowo, ponownie idziemy nisko nad strumieniem, lecz już chwilę później czeka nas wymagające podejście po wznoszących się coraz wyżej klamrach. Nabieramy wysokości, po raz pierwszym mamy też sytuację, gdzie stalowa lina wznosi się niemal pionowo do góry.

Ferrata Kysel
Podejście pod Barikadovy Wodospad.
Ferrata HZS Kysel
Pionowo ułożone klamry przy wodospadzie.

Po wejściu nad wodospad trudności się nie kończą. Wciąż poruszamy się w ubezpieczonym terenie, choć już niżej nad ziemią. Niedługo później wspinamy się również przy kolejnych wodospadach: Kaplnkovym oraz V Temnici.

Kysel, via ferrata
Przejście przy Kaplnkovym Wodospadzie.
Via ferrata Kysel, trudności
Wąwóz Kysel to naprawdę urocze miejsce!

Bardzo fajnym przeżyciem jest przejście przez jaskinię Temnica. Tu skały się zwężają, robi się trochę ciemniej. W pewnym momencie trzeba przepiąć się z jednej ściany na drugą, co z pewnością dostarcza trochę dodatkowych emocji.

Via ferrata HZS Kysel
Przejście przez Temnicę.

Za jaskinią teren ubezpieczony ponownie przeplata się z łatwiejszym spacerem po dnie wąwozu. Tu emocje nieco opadają, pojawia się też mały zator na szlaku. Robimy więc krótką przerwę, by grupa przed nami zdążyła się nieco oddalić.

HZS Kysel, via ferrata
Nasze przejście póki co idzie całkiem sprawnie – właśnie dogoniliśmy kilka innych zespołów.
Ferrata Kysel, trudności
Tu ponownie nieco wznosimy się ponad dno wąwozu.

Za pokazanymi powyżej trudnościami, znów czeka nas łatwiejszy fragment. Idziemy nim parę minut, po czym trafiamy na największy i chyba najbardziej spektakularny z tutejszych wodospadów: wznoszący się na około 20 metrów wodospad Obrovsky, po polsku zwany też Olbrzymim.

Po jego lewej stronie znajduje się długi ciąg pionowo ułożonych klamer, oczywiście zabezpieczony również stalową liną. To bardzo ciekawy i ekscytujący odcinek, uchodzący również za jeden z trudniejszych na całej ferracie. Na swoją kolej musimy niestety trochę poczekać – na szlaku znów utworzył się kilkuminutowy korek.

Obrovsky Vodopad
Wodospad Obrovsky.
Obrovsky Vodopad, ferrata
Osoby z poprzednich grup wspinające się po via ferracie przy wodospadzie.
Obrovsky Vodopad, via ferrata
A tu w końcu moja kolej.

Choć odcinek jest niemal pionowy i trochę eksponowany, nie powinien sprawić większych problemów. Stopnie są wygodne i na tyle gęste, że wspinanie się nimi nie przewyższa trudności wchodzenia po zwykłej drabinie.

Będąc już ponad wodospadem przechodzimy metalowym mostkiem na drugi brzeg strumienia, po czym trafiamy na parę szerokich, metalowych podestów zabezpieczonych łańcuchami. Tak – tu dla odmiany nie ma stalowej liny, lecz klasyczne łańcuchy, dobrze znane choćby z tatrzańskich szlaków.

Kysel, łańcuchy
Chwila przerwy na metalowych podestach.

Potem sztuczne ułatwienia na chwilę znikają, a my docieramy do skrzyżowania z żółtym szlakiem, którym można wyjść z wąwozu. Tu wciąż trzymamy się koloru zielonego, wiedząc, że zaraz czeka nas jeszcze jedna, ostatnia atrakcja. To wodospad Karolinyho, wzdłuż którego znajduje się trochę ferratowych ułatwień. Prowadzą przez chwilę w górę, miejscami dość wąskim przejściem między skałami.

HZS Kysel, ferrata
Metalowe ułatwienia przy wodospadzie Karolinyho.

Ponad wodospadem ferrata się kończy. Idziemy jeszcze chwilę łatwą ścieżką przy strumieniu, po czym docieramy do skrzyżowania szlaków. Tu wąwóz Kysel rozgałęzia się na dwie odnogi, dostępna jest również inna trasa, prowadząca na wzgórze powyżej. I właśnie ta opcja nas teraz interesuje.

Słowacki Raj, Kysel
Łatwa, nieco zarośnięta ścieżka przed skrzyżowaniem szlaków.

Powrót niebieskim szlakiem

Od teraz poruszamy się za niebieskimi oznaczeniami. Prowadzą nas pod górkę, po wygodnej, nieco kamienistej ścieżce. Szlak jest łatwy, choć prowadzi gęstym lasem i nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Owszem, okolica wciąż jest przyjemna, ale w porównaniu do zwiedzanego chwilę wcześniej wąwozu wypada blado.

Szlaki w Słowackim Raju
Nieco kamieniste podejście chwilę po skręcie na niebieski szlak.
Szlaki turystyczne, Słowacki Raj
Ładna, choć pozbawiona widoków leśna ścieżka.

Przez las idziemy dłuższą chwilę, najpierw mijając skrzyżowanie z żółtym, a później czerwonym szlakiem. Ten ostatni dokleja się teraz do koloru zielonego i razem prowadzą nas w okolice Klastoriska – dużej polany i jednego z bardziej popularnych miejsc w Słowackim Raju. Są tu ruiny starego klasztoru, trochę bufetów, wypożyczalni sprzętu i innych tego typu atrakcji. Ot, takie sobie, dość mocno zaludnione miejsce, które mijamy bez zatrzymania.

Bufet, Klastorisko
Bufet na Polanie Klastorisko.

Za polaną ponownie znikamy w lesie. Idziemy kawałek niezbyt szeroką ścieżką, która w pewnym momencie wyprowadza nas na ciekawy punkt widokowy. Patrząc na południe mamy przed oczami gęsto zalesione wzgórza, a pomiędzy nimi dolinę, którą płynie Biały Potok. Miejsce urzeka na tyle, że decydujemy się zrobić tu krótki postój.

Szlak nad Wąwozem Kysel
Wąska ścieżka kawałek za Polaną Klastorisko.
Wąwóz Kysel, Słowacki Raj
Świetny punkt widokowy przy niebieskim szlaku.

Na dalszym odcinku zaczyna się zejście. Początkowo dość łagodne, później coraz bardziej strome. Niektóre odcinki ubezpieczono nawet łańcuchami. Niby trochę niepotrzebnie, ale potrafię sobie wyobrazić ich używanie po większych opadach, gdy całe to zbocze staje się pełne śliskiego błota.

Słowacki Raj, łańcuchy
Ubezpieczone łańcuchami zejście w stronę rzeki Hornad.

Po pewnym czasie do łańcuchów dołączają metalowe podesty, niemal identyczne, jak te dobrze znane ze słowackiego szlaku na Rysy. To już jednak końcówka, po której docieramy do skrzyżowanie szlaków w okolicy Hornadu.

Przechodzimy na drugą stronę rzeki i po już dobrze znanej trasie ruszamy w kierunku parkingu. To bardzo łatwy, niemal płaski odcinek, który zajmuje nad niecałe pół godziny. Później jeszcze tylko kawałek po asfalcie i docieramy do samochodu.

Potok Hornad
Wygodna, leśna ścieżka nad Hornadem.

Droga do domu i inne atrakcje

Pakujemy plecaki do bagażnika, wsiadamy i ruszamy w drogę powrotną. Jedziemy może z pięć minut, po których zaczyna padać. Chwilę później jest już konkretna ulewa. Wygląda więc na to, że mieliśmy trochę szczęścia. Albo inaczej – dobrze wykorzystaliśmy okno pogodowe, bo przecież dzieje się dokładnie to, co przewidziały prognozy: ładny poranek, później przelotne opady.

Po dotarciu do drogi 536, skręcamy w lewo i jedziemy prosto aż do wjazdu na 18-stkę. Tą poruszamy się parę minut, po czym odbijamy na północ, ponownie na numer 536. Przejeżdżamy pod autostradą, mijamy parę pomniejszych miejscowości, po czym docieramy do Kieżmarku. Tam w prawo i przez dłuższą chwilę po drodze 66. W międzyczasie wyjeżdżamy spod chmur i znów trafiamy na ładną, słoneczną pogodę.

Po minięciu Tatrzańskiej Kotliny, zatrzymujemy się na niewielkim parkingu po prawej stronie drogi. Stamtąd chcemy ruszyć pod ferratę Stary Lom, ale to już materiał na inny artykuł.

Po skończeniu wspinaczki wracamy do auta i ruszamy dalej w stronę Jurgowa. Następnie kierujemy się na Nowy Targ, a resztą drogi do Krakowa pokonujemy po tylko trochę zakorkowanej Zakopiance.

Ferrata Kysel – podsumowanie wycieczki

No, pierwszy wypad na via ferraty mam za sobą i jestem przekonany, że na tym nie skończy. Frajdy i adrenaliny nie brakowało, a wspomnienia z wyjazdu będą wracać jeszcze przez dłuższy czas. Szkoda tylko, że aby pobawić się w ten sposób, trzeba jechać aż za granicę, czasem dobre kilkaset kilometrów.

Choć i tak myślę, że warto. Ferraty mogą być dobrym, kolejnym krokiem w górskim rozwoju dla kogoś, kto pragnie czegoś więcej niż chodzenie po nawet najtrudniejszych szlakach. Tak jak pisałem we wstępnie, to jeszcze nie wspinaczka, ale da się już poczuć trochę związanych z nią emocji. Co więcej, dzięki korzystaniu z gotowych zabezpieczeń, można poruszać się znacznie szybkiej i poznać o wiele większy teren.

Dla osób początkujących, a więc i takich jak ja, HZS Kysel doskonale nadaje się na pierwszą wycieczkę. To stosunkowo prosta ferrata, o dużych walorach krajobrazowych, a także dość łatwo dostępna dla osób mieszkających na południu Polski. Uczciwie jednak ostrzegam, że po takiej wizycie bardzo łatwo nabrać ochoty na więcej.

Na koniec jeszcze mapa całej trasy pokonanej przez nas w Słowackim Raju.

6 komentarzy

Skomentuj Grzegorz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *