Uklejna i Góra Chełm zimą
Krótka i niezbyt wymagająca wycieczka w północną część Beskidu Wyspowego. Korzystając z mocno zimowych warunków udajemy się do Myślenic, by zdobyć dwa położone niedaleko tej miejscowości szczyty: górę Chełm oraz Uklejną.
Kolejny weekend i znów brak dobrych warunków na działanie w najwyższych polskich górach. Gorsza pogoda nie oznacza jednak konieczności zostania w domu. To dobry czas, by wybrać się na nieco niższe, łatwiejsze szczyty, których w pobliżu Krakowa nie brakuje. Dziś pada więc na Uklejną oraz Górę Chełm, których zimą nie odwiedzałem już naprawdę dawno.
Góra Chełm i Uklejna zimą – podstawowe informacje
Jak można wyczytać ze wstępu, oba szczyty znajdują się niedaleko Myślenic – malowniczo położonej, średniej wielkości miejscowości pomiędzy Beskidem Makowskim i Wyspowym. Chełm wznosi się na 614 metrów, Uklejna jest nieco wyższa i ma tych metrów 677 (albo 680, patrząc na inne źródła).
Przez Górę Chełm przechodzi zielony szlak turystyczny, prowadzący z myślenickiej dzielnicy Zarabie pod schronisko PTTK na Kudłaczach. Na szczycie znajduje się między innymi bufet dla turystów oraz wyciąg narciarski. Zimą, to właśnie on generuje tu największy ruch. Dla narciarzy i snowboardzistów udostępnionych jest kilka tras o różnym poziomie trudności. W pobliżu wierzchołka jest też wieża widokowa oraz obserwatorium astronomiczne.
Uklejna jest znacznie spokojniejszym miejscem. Szczyt leży kawałek od znakowanego na czerwono Małego Szlaku Beskidzkiego, a żeby tam trafić należy w pewnym miejscu skręcić na ścieżkę z żółtymi symbolami. Na wierzchołku stoi niewielki, usypany z kamieni kopiec poświęcony Janowi Pawłowi II. W bliskiej odległości są również ławki, miejsce na ognisko, oraz częściowo zarośnięta polana z widokiem na północ.
Szlaki prowadzące na oba szczyty są regularnie odwiedzane, a w weekendy można tam spotkać całkiem sporo osób. O przetarcie szlaków zimą raczej nie trzeba się szczególnie martwić. Na trasach jest jednak kilka bardziej stromych odcinków, więc nie zaszkodzi mieć przy sobie raczki lub inną formę antypoślizgowego „uzbrojenia” butów. Przy większej ilości śniegu przydatne mogą być też stuptuty.
Dojazd do Myślenic nie powinien sprawić trudności. Do miejscowości kursuje sporo autobusów, te z Krakowa nawet co kilkanaście minut. Dla podróżujących własnymi samochodami przewidziano kilka bezpłatnych parkingów, niektóre wręcz bezpośrednio przy szlakach.
Pętla, którą tu opisuje należy do tras raczej łatwych i dobrze nadających się także dla początkujących turystów. Zimą może dać dobrą okazję, by sprawdzić zakupiony niedawno sprzęt albo zdobyć trochę doświadczenia, które na pewno zaprocentuje na bardziej wymagających szlakach. Mapa oraz profil wysokościowy pętli prezentują się następująco:
Wejście na Uklejną i Górę Chełm w zimie – relacja z wycieczki
Dojazd do szlaku
Ponownie jak tydzień temu, dziś też jedziemy w parze oraz własnym transportem. Z Krakowa stratujemy niedługo po 7:00, wydostajemy się na Zakopiankę i kierujemy w stronę Myślenic. Tam w pewnej chwili zjeżdżamy z obwodnicy, przekraczamy Rabę i skręcamy na pobliski parking. Samochód zostawiamy na dużym, darmowym parkingu pod stadionem. Stąd do czerwonego szlaku mamy już tylko kawałek – najbliższe oznaczenia znajdują się dosłownie po przeciwnej stronie drogi.
Uklejna – wejście z Myślenic
Opuszczamy parking i kierujemy się jakieś 200 metrów na zachód. Chwilę później skręcamy w boczną uliczkę, która po kilku minutach doprowadza nas na skraj lasu.
Tu od razu zaczynamy piąć się w górę. Szybko zdobywamy wysokość, po chwili docierając do zarośniętych ruin starej warowni. Wokół niej utworzono niewielki rezerwat noszący nazwę Zamczysko nad Rabą.
Po minięciu rezerwatu kontynuujemy podejście, poruszając się wygodną, leśną ścieżką. Ze względu na bliskość miasta oraz dużą popularność tej trasy, nawet po dużych opadach powinna być dość szybko przetarta.
W pewnej chwili po prawej stromie mamy niewielką polanę z widokiem na okolicę. Co prawda niezbyt spektakularną, ale i tak ciężko odmówić sobie okazji do zajrzenia tam choćby na moment.
Potem znów do lasu i cały czas do góry. Dookoła pojawia się coraz więcej śniegu, który zalega nie tylko na ziemi, ale też w mocno zmrożonych koronach drzew. Na szczęście, dziś raczej nie trzeba się obawiać, że zaraz zacznie nam to spadać na głowy.
Po dłuższej chwili nabierania wysokości szlak staje się nieco bardziej płaski. Gdzieś tutaj, po lewej stronie ścieżki dostrzegamy też kilkumetrowy krzyż oraz ławkę, gdzie można na chwilę przysiąść i odpocząć.
Po powrocie na ścieżkę, idziemy nią prosto przez jakieś 400 metrów, a następnie docieramy do skrzyżowania z szlakiem żółtym. To nim można wejść na położonym kawałek od głównej trasy szczyt Uklejnej. Na pewno warto, więc i my decydujemy się skręcić na lewą ścieżkę.
Za biało-żółtymi znakami poruszamy się parę pojedynczych minut, po czym docieramy do malutkiej polanki z tablicami, ławkami i miejscem na ognisko. Jest również drogowskaz na wierzchołek, do którego stąd mamy już około 100 metrów.
Chwilę później stoimy już pod kilkumetrowym kopcem Jana Pawła II, który wieńczy niewielki krzyż. Spędzamy tu kilka minut, oglądając, co się da (choć tak na dobrą sprawę, to nie da się zbyt wiele) oraz robiąc przerwę na trochę jedzenia i picia.
Śliwnik i skrzyżowanie z zielonym szlakiem
Do czerwonego szlaku wracamy tą samą trasą, którą niedawno go opuściliśmy. Na skrzyżowaniu skręcamy ostro w lewo i kontynuujemy przejście przez masyw.
Na tym odcinku trudności praktycznie nie występują. Ścieżka jest szeroka, w wielu miejscach niemal płaska. Dopiero później zaczynamy lekko się obniżać, po pewnym czasie docierając na kolejną polanę z ciekawym widokiem.
Za polaną wracamy na moment do lasu, lecz tylko po to, by za chwilę znów trafić w półotwartą przestrzeń. Idziemy teraz wzdłuż drewnianego płotu, napawając się surowym klimatem tego pochmurnego, mroźnego dnia.
Potem znów las, początkowo z szeroką i płaską drogą pod naszymi nogami. Później szlak kieruje nas jednak wyżej, na wyraźnie węższą ścieżkę. Kojarzę, że jest ona również dość kamienista, jednak dziś nie ma to większego znaczenia – i tak wszystko jest przysypane.
W tym momencie wspinamy się na Śliwnik. To niewielkie, lokalne spiętrzenie, które chyba nie zostało w żadnej sposób opisane (a przynajmniej nam nie było dane dostrzec tu żadnej tabliczki). Minąwszy wierzchołek ruszamy dla odmiany w dół, przez kilka minut schodząc do kolejnej polany. Ta jest w całości otoczona lasem i nie oferuje żadnych widoków.
Zimowe wejście na górę Chełm
Na polanie skręcamy w prawo i zmieniamy kolor prowadzącego nas szlaku na zielony. To nim wejdziemy na Chełm, a potem również wrócimy do Myślenic. Odcinek będzie podobnej długości, co ten znakowany na czerwono, jednak bardziej zróżnicowany i o trochę innym charakterze.
Jego pierwszy odcinek to ponownie las, w którym spędzamy kilka minut. Potem teren się otwiera oferując nam ładne widoki w kierunku południowym.
Niestety, potem pojawiają się zabudowania. Trafiamy na jakieś lokalne osiedle, przez kilkanaście minut poruszając się wśród domów i wdychając powietrze pełne śmierdzącego dymu. Eh, ta górska prowincja – zimą nie zawsze jest tu przyjemnie.
W pewnej chwili schodzimy z głównej drogi i zaczynamy kolejne podejście. Wciąż po asfalcie, jednak już w dala od domków i smogu. Kawałek dalej wracają też drzewa i krzewy, a z nieba zaczyna padać śnieg. Ten ostatni lubi dziś od czasu do czasu o sobie przypomnieć.
Nim dojdziemy na Chełm, mijamy jeszcze jeden, chyba nieoznaczony szczyt. Nosi nazwę Wierch Stróża, choć tego dowiaduję się dopiero oglądając mapę po wycieczce.
Przez grzbiet masywu wciąż prowadzi nas asfaltowa droga, tylko czasem z obu strom otoczona lasem. Przeważnie teren jest choć częściowo otwarty i daje okazję do oglądania odwiedzonej niedawno Uklejnej.
W pewnej chwili mijamy budynek niewielkiego obserwatorium astronomicznego. Z tego co wiem, jest to jednak prywatny obiekt, raczej nieudostępniony do zwiedzania.
Na dalszym etapie droga trochę się obniża, po czym zaczyna delikatnie piąć w stronę Chełmu. Do jego wierzchołka mamy już całkiem niedaleko, a nim tam dojdziemy, minimy jeszcze metalową wieżę widokową. Na jej ogrodzeniu wisi co prawda jakiś cennik, ale osobiście – pomimo bycia na tej górze naprawdę wiele razy – nigdy nie widziałem, by była otwarta dla turystów. Czyżbym miał aż takiego pecha?
Za wieżą idziemy jeszcze krótki fragment przez las, po czym docieramy na szczyt. Rozległy wierzchołek jest zabudowany i bardzo popularny wśród turystów. Znajduje się tutaj duży bufet oraz dwa wyciągi narciarskie. Zimą wytyczonych jest sporo tras dla narciarzy i snowboardzistów, latem część tej infrastruktury przejmują rowerzyści.
Zejście do Myślenic
Na szczycie nie spędzamy zbyt wiele czasu. Jest tu dość tłoczno, więc po obejrzeniu roztaczających się ze stoku widoków ruszamy w dalszą wędrówkę.
Mijamy mniejszy, nieczynny obecnie wyciąg i zaczynamy schodzić. Zielony szlak prowadzi nas początkowo wzdłuż jednej z tras zjazdowych, więc trzeba tu trochę uważać na szybko poruszających się narciarzy. Dopiero później skręcamy na jakaś mniejszą, bardziej spokojną ścieżkę.
Ruszamy w dół zbocza, tu niezbyt stromo nachylonego. Szlak jest wyraźny, wciąż dobrze przetarty i niesprawiający praktycznie żadnych problemów. Po drodze mijamy dość dużo pochodzących osób.
Z czasem ładny las zmienia się w teren pełen niskich krzaków. Przy szlaku pojawiają się też słupy energetyczne oraz pojedyncze zabudowania. Atrakcyjność trasy nieco spada, na szczęście nie na długo – chwilę później znów trafiamy w całkiem fajny teren.
Zbocze staje się bardziej strome, ale dzięki dobremu, przyczepnemu śniegowi, możemy pozwolić sobie na trochę zbiegania. Szybko wytracamy wysokość, po paru minutach słysząc już ruch z przebiegającej niedaleko Zakopianki.
Mija jeszcze trochę czasu i docieramy do podstawy zbocza. Tam przechodzimy przez drogę, skręcamy w prawo i zaczynamy długi marsz w stronę parkingu pod stadionem.
Ta „ostatnia prosta” jest jednak dość długa. Ciągnie się ponad półtora kilometra i nie oferuje aż tylu atrakcji, co wcześniejsze odcinki. Po lewej stronie mamy rzekę Rabę, po prawej coraz liczniejsze zabudowania Myślenic. Z czasem krajobraz robi się już typowo miejski.
W końcu jesteśmy na parkingu. Znajdujemy samochód, wsiadamy do środka i… nie, nie wracamy do Krakowa. Nie ma nawet południa, więc szkoda tracić tą drugą połowę dnia. Zamiast tego, zrobimy jeszcze jedną pętlę po okolicznych górkach. Ale o tym napiszę już w innym tekście poświęconym wejściu na Kamiennik i pod schronisko Kudłacze.
Góra Chełm i Uklejna zimą – podsumowanie
Jak widać, nie było to nic szczególnie długiego ani wymagającego kondycyjnie. Pętla jest jednak dość ciekawa, a do tego popularna wśród turystów, przez co doskonale nadaje się niemal na każdą porę roku i nawet te mniej sprzyjające warunki. Sam byłem tu już wiele razy i pewnie za jakiś czas znowu wrócę. A tymczasem cieszę się, że mogłem zobaczyć te okolice w naprawdę fajnej, zimowej scenerii.