Niebieski szlak Myślenice – Swoszowice

Plan był następujący: znaleźć jakiś wyglądający na niezbyt ciekawy szlak w okolicy, przejść się nim i zobaczyć, czy faktycznie będzie słabo, czy może jednak trafi się coś wartego uwagi. Wybór padł na Pogórze Wielickie i około 25-cio kilometrowe przejście z Myślenic do Swoszowic. Jak wyszło?

Pomysł

Gdy szukam pomysłów na kolejne piesze wycieki, zdarza mi się coś odrzucić, z góry zakładając, że będzie kiepskie. Patrzę na mapę i widzę na przykład, że po drodze nie ma żadnej wyróżniającej się atrakcji. Albo, że jest dużo chodzenia po drogach publicznych i sporo wiosek na trasie. A jednak, ktoś kiedyś zdecydował się wytyczyć tamtędy szlak turystyczny. Może więc jest tam coś wartego uwagi?

W ten weekend postanowiłem zrobić test. Otworzyłem mapę i w okolicy odszukałem jakąś trasę, która wyglądała na mało interesującą i dotychczas nie rozważałem jej przejścia. Padło na niebieski szlak wytyczony z Myślenic do krakowskiej dzielnicy Swoszowice.

Prowadzi ona przez lekko pofałdowane Pogórze Wielickie i po drodze odwiedza parę niedużych miejscowości. Na trasie są pojedyncze leśne odcinku i trochę dróg gruntowych, jednak w większości będzie to uklepywanie asfaltu. Czyli idealna trasa, żeby w ogóle się na nią nie wybierać. A może jednak będzie warto? Może czymś zaskoczy? Sprawdźmy!

Realizacja

Dojazd do Myślenic

Tu problemu nie ma. Celowo wybrałem dziś miejsca, do których bardzo łatwo dostać się z Krakowa. Do Myślenic codziennie, od rana do wieczora, kursuje cała masa mniejszych i większych przewoźników. Busy przejeżdżają około kilometr od mojego bloku, w częstotliwościach kilku na godzinę. Mogłem więc pozwolić sobie na wyjście z domu bez wcześniejszego sprawdzania rozkładu.

Tej soboty wstałem o standardowej 5:45 (moja typowa godzina wstawania do pracy), zjadłem śniadanie, przygotowałem niezbędne rzeczy i wrzuciłem do plecaka. Na przystanku byłem około 7-mej. Po paru minutach zauważyłem nadjeżdżający kurs do Zakopanego. Ok, nadaje się. Pomachałem, wsiadłem i kolejne pół godziny spędziłem w autobusowym fotelu.

Niebieskim szlakiem z Myślenic do Swoszowic

Przejazd zakończyłem na myślenickiej obwodnicy. Stamtąd ruszyłem na zachód, w stronę centrum miasta, by jakoś dostać się do niebieskich oznaczeń mojej dzisiejszej trasy. Udało się po niecałym kilometrze.

Tak naprawdę, to ten szlak nie zaczyna się w Myślenicach. Startuje o wiele dalej na południu, w miejscowości Szczawa pomiędzy Gorcami a Beskidem Wyspowym. Całość ma około 85 kilometrów, a w przeszłości miałem nawet okazję przejść się po paru fragmentach. Odwiedziłem już Mogielicę, Ćwilin, Śnieżnicę, Ciecień, a tydzień temu spacerowałem po odcinku Ostrysz – Myślenice. Więc górską część tego szlaku znam całkiem dobrze. Do eksploracji została mi tylko ta północna, teoretycznie nieciekawa część.

Dotarłszy do szlaku idę nim chwilę prosto wzdłuż jednej z głównych alei Myślenic, następnie odbijam w kierunku rynku. Docieram tam po przejściu jakichś 200 metrów. Miejsce jest całkiem ładne, ale obecnie częściowo w remoncie.

Myślenice, rynek
Rynek w Myślenicach. Nieco po prawej stronie widać XVIII-wieczny pomnik św. Floriana.

Z rynku ruszam dalej na północ. Mijam małe rondo, z którego odchodzi żółty szlak na Barnasiówkę, a kawałek dalej skręcam w boczną uliczkę prowadzającą w otoczeniu domków jednorodzinnych. Osiedle położone jest niewielkim pagórku. Przed nim nieco schodzę, później wdrapuję się do góry, a następnie znów wytracam wysokość, docierając niemal do samej Zakopianki.

Myślenice, osiedle
Droga przez osiedle na północy Myślenic.

Skręcam w prawo i po jakiejś mniejszej drodze idę w stronę wiaduktu nad ruchliwą drogą krajową. Przechodzę górą na drugą stronę, a później zaczynam podejście na kolejny pagórek.

Myślenice, wiadukt
Przejście wiaduktem nad Zakopianką.

Przy drodze idę jeszcze niemal kilometrów. Docieram do szczytu wzniesienia, później przechodzę przy miejscowym cmentarzu i kawałek za nim odbijam w drogę gruntową po prawej stronie. Od razu robi się ładniej i spokojniej. Teren jest otwarty, pełen łąk i pól uprawnych. Od razu czasu do czasu pojawi się jakiś sad albo skupisko paru drzewek. Na południu mam całkiem niezły widok na parę wzniesień Beskidu Makowskiego i Wyspowego.

Myślenice, niebieski szlak
Kawałek po skręcie na drogę gruntową.
Myślenice, punkt widokowy
Przy drodze odnajduję niewielki krzyż i całkiem fajny punkt widokowy. W tle można zauważyć między innymi stok narciarski na Górze Chełm, a także dwuwierzchołkowy Kotoń.

Gruntówka ciągnie się nieco ponad 2 kilometry. Początkowo idzie się nią świetnie, później pojawia się trochę błota. Da się go jednak w miarę łatwo omijać, więc nie sprawia mi problemów. W końcu znów trafiam na asfalt. Idę kawałek jakąś boczną drogą, a później odbijam ku… zakładowi utylizacji odpadów, położonemu przy granicy miasta.

Tu wprost powiem, że okolica jest brzydka. Nigdy nie byłem fanem industrialnego krajobrazu, a w dodatku chyba nie wszystkie śmieci udało się usunąć, bo przy drodze leży cała masa papierowych i plastikowych ścinków.

Na szczęście, ten odcinek nie jest zbyt długi. Mija parę minut i zakład zostaje za mną. Schodzę teraz nieco niżej i skręcam do lasu. To jeden z nielicznych, w całości zadrzewionych fragmentów tej trasy. I tu dla odmiany jest całkiem fajnie. Tegoroczna zima jest bardzo ciepła, więc mimo końcówki lutego widać już, że przyroda zaczyna się budzić.

Polanka, las
Las w miejscowości Polanka.
Polanka, niebieski szlak
Ten odcinek jest bardzo przyjemny, ale niestety dość krótki.

W lesie spędzam około 10 minut. Niewiele, ale cóż – taka trasa. Później drzewa się przerzedzają i trafiam pomiędzy pola na skaju miejscowości Borzęta. Pod koniec ścieżka jest miejscami zarośnięta i poruszanie po niej sprawia mi drobne problemy.

Borzęta, uprawy
Przejście między polami w miejscowości Borzęta.

W końcu docieram do drogi. Początkowo takiej wysypanej żwirem, jednak już kawałek dalej pod nogami pojawia się asfalt. Idę nim do jakiejś większej drogi, skąd ruszam na północ.

Przez kilkanaście minut maszeruję po poboczu umiarkowanie ruchliwej szosy prowadzącej przez wieś Zawada. W końcu skręcam w jakaś boczną uliczkę, a kawałek dalej na coś jeszcze mniejszego. W końcu schodzę z asfaltu i ruszam po drodze gruntowej w kierunku kolejnego lasu.

Marsz poboczem przez Zawadę.

Idąc skrajem pola docieram do drzew, po czym przemieszczam się wśród nich przez kilkaset metrów. To kolejny ładny odcinek, choć z drugiej strony – las jak każdy inny. Kawałek dalej zaczynam schodzić z pagórka, aż trafiam na pewną przeszkodę. Tutejsze podłoże jest całe mokre. Skrajem lasu płynie malutki strumień, ale te parę metrów koło niego też jest nasiąknięte wodą.

Pogórze Wielickie, szlaki
Kolejny leśny odcinek na trasie.

Jak przez to przejść? Idę kawałek wzdłuż rzeczki w jedną stronę, później w drugą. Mostków brak, sytuacja cały czas podobna. No cóż, suchą stopą chyba przejdę. Na szczęście, podłoże wciąż jest nieco zmrożone, więc gdy staję na niektórych wystających nad wodę trawkach, to but nie zapada się na więcej niż kilka centymetrów. Przez kolejne minuty ostrożnie skaczę po tych „wysepkach”. Trochę zbaczam ze szlaku, ale udaje się przedostać na drugą stronę. W butach mokro (dziś wziąłem lekkie biegówki), ale w sumie tylko trochę od dołu. Do godziny pewnie wyschną.

Nie wiem, jak ten odcinek wygląda o innych porach roku, ale może się okazać, że trzeba by go obejść jakimś szerszym łukiem. Albo wręcz przeciwnie – przeważnie jest sucho i to dziś były jakieś wyjątkowe trudności.

W każdym razie, dotarłem na drugą stronę i mogę ruszać dalej. Wdrapuję się na jakąś łąkę i jej krawędzią docieram do kolejnych zabudowań. Idę chwilę po drodze gruntowej, która doprowadza mnie do głównej, asfaltowej ulicy. Tu jestem już na terenie miejscowości Siepraw.

Niebieski szlak Myślenice - Swoszowice
Niedaleko za podmokłym odcinkiem.

W otwartym ruchu spędzam tylko kilka minut, pokonując po drodze parę zakrętów. Szlak na całej długości jest dość dobrze oznaczony, więc o nawigację nie trzeba się zbytnio martwić. Choć oczywiście, własna mapa nigdy nie zaszkodzi.

Przejście ulicami na południu Sieprawia.

Później znów schodzę z szosy i skrajem pola docieram na granicę lasu. Wchodzę do niego i przez moment nie mogę odszukać ścieżki. Widzę oznaczenia szlaku, ale pomiędzy nimi nie ma nic wydeptane, a na podłożu zalega sporo powalonych i pościnanych drzew. Chyba mało kto zapuszcza się tu na spacery.

Siepraw, las
Znów w lesie. Oznaczenia szlaku są dobre, ale ścieżka słabo widoczna i często zagrodzona powalonymi drzewami.

W końcu trudności się kończą, a ścieżka staje łatwiejsza do zauważenia. Pod koniec lasu znów mam zejście i znów strumień do przekroczenia. Obawiam się powtórki z przeprawy przez podmokły grunt, ale tym razem obywa się bez tego. Jest sucho, a nad potokiem odnajduję nawet improwizowany mostek.

Lasy, Siepraw
Tym razem przejście przez strumień nie sprawiło żadnych problemów.

Zaczynam podchodzić na pobliski, niewielki pagórek. Poruszam się po łące, bez śladu ścieżki. Tu chyba serio nikt nie zagląda. Widzę jednak pobliskie zabudowania, a na jednym z płotów symbole niebieskiego szlaku. Dochodzę tam, po czym wzdłuż ogrodzenia zmierzam ku asfaltowi.

Szlak Myślenice - Swoszowice
Chwilowo brakuje ścieżki, choć oznaczenia szlaku cały czas są kompletne.

Utwardzaną drogą przechodzę kilkaset metrów, po czym znów skręcam na jakiś trawnik, gdzie ledwo dostrzegam ślady ludzkich przejść. Mijam fajną, starą chatkę, a następnie kontynuuję zejście terenem, który wygląda, jakby prowadził przez czyjeś prywatne działki. W tle widzę już zabudowania centrum Sieprawia.

Siepraw, zabytki
Stary, choć całkiem ładny domek przy szlaku.
Siepraw
Zejście z widokiem na centrum Sieprawia.

W dole czeka na mnie jedna z głównych ulic miejscowości. Na poboczu mam wygodny chodnik, więc wchodzę na niego i ruszam ku centrum. Po drodze mijam mały, zabytkowy kościółek stojący na dużej polanie. Budynek otoczono płotem, ale da się pod niego wygodnie podejść, więc zaglądam z ciekawością.

Siepraw, kościół Świętego Marcina
Zabytkowy kościół Świętego Marcina w Sieprawiu.

Dalej idę jeszcze parę minut chodnikiem, po czym skręcam w mniejszą uliczkę i zaczynam podejście na niewielki pagórek. Na jego szczycie stoją dwa kolejne kościoły. Jeden taki klasyczny, jak w praktycznie każdej polskiej miejscowości, natomiast drugi to nowocześnie wyglądające sanktuarium. Obok jest też pomnik Jana Pawła II oraz sporych rozmiarów parking.

Siepraw, szlaki
Siepraw, podejście na wzgórze. W tle po prawej stronie widać Sanktuarium błogosławionej Anieli Salewy.
Siepraw, kościół Świętego Michała
Na szczycie pagórka można też znaleźć inny kościół (świętego Michała Archanioła) oraz pomnik byłego papieża.

Na dalszym odcinku mijam jeszcze cmentarz, a później przez chwilę schodzę do głównej drogi. I niestety, tu kończą się ciekawe rzeczy na tym szlaku. Choć jestem dopiero kawałek za połową, dalej jest głównie chodzenie poboczem asfaltówek.

Siepraw, niebieski szlak
Zejście z kościelnego wzgórza w Sieprawiu.

Po zejściu do drogi skręcam w prawo i ruszam ku Świątnikom Górnym. Początkowo po dość ruchliwej drodze, później wzdłuż nieco mniejszej. Dotarcie do Świątnik zajmuje mi około pół godziny. Ta miejscowość ma całkiem fajny skwerek z fontanną pod urzędem centrum, ale szlak omija te tereny. W zamian, po prostu przecina główną ulicę wioski i opuszcza jej zabudowania po północnej stronie.

Krzyż przy drodze na północy miejscowości Świątniki Górne.

W pewnej chwili asfalt zamienia się w betonowe płyty, które prowadzą pod jakiś niewielki obiekt przemysłowy. Dalej podłoże na moment zamienia się na gruntowe. Trwa to jednak tylko chwilę. Przechodzę nad jakąś lokalną rzeczką, a później trafiam na asfaltówkę prowadzącą przez osiedle na południowym skraju Wrząsowic.

Mijam kilka domków, za którymi szlak kieruje mnie na jakiś brzydki skrót. Pod nogami mam wąską ścieżkę wysypaną żwirem, a tutejsza okolica pełna jest gruzu i innych śmieci. Szczęśliwie, taki krajobraz oglądam tylko przez parę minut. Później ponownie trafiam na asfaltowe drogi, które kierują mnie w stronę Lusiny.

Przejście jakimś niezbyt pięknym skrótem we Wrząsowicach.
Marsz drogą w stronę Lusiny.

Po nieco ponad 2-óch kilometrach znów na chwilę zbaczam z utwardzanej nawierzchni, by zrobić skrót ku centrum Lusiny. Szlak prowadzi mnie tu po polnej drodze, między polami i przy kilku starych domkach.

Przejście polną drogą kawałek przez wejściem do Lusiny.

W Lusinie idę kilkaset metrów główną ulicą, a następnie obchodzę tutejszy, zabytkowy dwór. Niestety, całość jest ogrodzona wysokim płotem, więc nie za bardzo miałem okazję się czemukolwiek przyjrzeć. Co ciekawe, na jednym odcinku szlak prowadzi tutaj po prywatnej drodze z zakazem wstępu.

Lusina, niebieski szlak
Przejście obok dworu w Lusinie. Według oznaczeń, jest to prywatny teren i szlak nie powinien tędy prowadzić.

Za dworem trasa zatacza łuk, po czym kieruje mnie na drogę wjazdową do Krakowa. Tu znów muszę iść poboczem ruchliwej ulicy. Widoki nie są zbyt ciekawe. Początkowo domki mieszają się polami uprawnymi, później dookoła mam już jedno wielkie osiedle.

Lusina
Przejście poboczem drogi prowadzącej z Lusiny do Krakowa.

Tą ulicą idę jakieś 1,5 kilometra. Później odbijam w boczną drogę, która choć z mniejszym ruchem, nadal wiedzie przez dokładnie taki sam krajobraz. Różnica polega jedynie na tym, że coraz więcej jest tutaj bardziej zadbanych i luksusowych domów.

Powoli zbliżam się do końca trasy. Na ostatnim odcinku prowadzi ona przez swoszowicki park. Miejsce wciąż jest jednak z budowie, więc nie mogę teraz stwierdzić, żeby jakoś mocniej mnie urzekło. Przez kilka minut poruszam się tutejszymi alejkami, a później opuszczam ten teren i zmierzam do pobliskiej, głównej drogi. Tam znajduje się kropka końcowa szlaku oraz parę tabliczek z drogowskazami.

Swoszowice, park
Przejście przez park w Swoszowicach.
Swoszowice, szlaki
Drogowskazy na końcu szlaku.

Powrót

Wędrówka zakończona, zostaje tylko dostać się jakoś do domu. Już teraz jestem jednak na terenie Krakowa, więc powinno pójść szybko i bezproblemowo. Dobrze skomunikowany przystanek znajduje się zresztą jakieś 50 metrów stąd.

Idę tam, siadam i niecałe 3 minuty czekam na autobus, którym dostaję się do węzła przesiadkowego parę kilometrów dalej. Tam przechodzę na przystanek tramwajowy i ruszam w stronę centrum miasta. Po drodze jeszcze jedna przesiadka, a ostatni, dzielący mnie od mieszkania kilometr pokonuję piechotą. I to by było na tyle.

Wnioski

Ok, więc jak było na tym kiepsko zapowiadającym się szlaku, na którym miałem nadzieję znaleźć coś ciekawego? No cóż, jakbym miał to określać cyferkami, to dostałby maksymalnie 3/10. W tym przypadku, faktycznie pierwotna ocena była celna i trasa raczej nie jest warta odwiedzenia.

Atrakcji i ładnych odcinków jest tu niewiele. Najbardziej podobały mi się te krótkie leśne odcinki oraz parę rzeczy związanych z architekturą: niektóre stare domki, drewniany kościół w Sieprawiu i tamtejsze sanktuarium. Ale szczerze mówiąc, to też nie są jakieś fantastyczne rzeczy, które zapiszą się w pamięci na dłużej.

Natomiast cała reszta to nudny i męczący asfalt. Albo przy ruchliwych drogach, albo po jakichś osiedlach. Widać to szczególnie na północ od Sieprawia, gdzie takich fragmentów jest dobre 90%. Można by więc (z całym szacunkiem do osób, które kiedyś wytyczały ten fragment) spokojnie skończyć ten szlak w tamtej miejscowości albo nawet o wiele wcześniej, na rynku w Myślenicach. Bo tego, co jest dalej, to raczej nikomu nie będę polecał.

Na koniec jeszcze mapka przebytego dzisiaj odcinka:

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *