Płaczliwa Skała i Szalony Wierch – wejście od Szerokiej Przełęczy

Choć w Tatrach Bielskich nie brakuje pięknych i atrakcyjnych miejsc, obecnie te góry praktycznie niedostępne dla zwykłych turystów. Stare szlaki zamknięto, zostawiając tylko jeden prowadzący przez kilka przełęczy. Mimo to, dawne ścieżki wciąż istnieją i są regularnie odwiedzane. Dziś pokażę Wam dwie z nich: na Płaczliwą Skałę oraz na Szalony Wierch.

Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj.

Idzie lato. Nadciąga powoli, ale faktycznie, z dnia na dzień jest coraz cieplej, a śniegu w Tatrach ubywa. Odsłaniają się kolejne szczyty, granie i ścieżki, zapraszając do przyjemnych wędrówek bez konieczności dźwigania zimowego sprzętu. O tak! Czerwiec to już zdecydowanie czas, w którym warto nieco odpuścić inne dyscypliny i z powrotem skupić na górskich przejściach.

Tylko… od czego by tu zacząć? Lista z pomysłami co prawda pęka w szwach, jednak szukam czegoś, gdzie byłoby już sucho i w miarę łatwo. Bo przecież to dopiero początek sezonu, więc przyda się coś na spokojną rozgrzewkę. Więc może Bielskie? Przecież od dawna chciałem zobaczyć tam coś więcej niż tylko tej jeden, opisany rok temu szlak.

Płaczliwa Skała i Szalony Wierch – podstawowe informacje

Myślę, iż ten rozdział warto zacząć od kwestii przepisów i pewnych kontrowersji. Pewnie nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że kiedyś w Tatrach było znacznie więcej szlaków, a i swoboda ich eksploracji nie była aż tak ograniczona. Z czasem jednak kolejne trasy były zamykane, a lista zakazów i nakazów mocno się rozrastała. Część z tych rzeczy faktycznie miała związek z ochroną przyrody, inne były decyzjami politycznymi, podjętymi, by chronić interesy pewnych ludzi.

Właśnie to ostatnie spotkało Tatry Bielskie. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pozamykano szlaki, zakazano wspinaczki i ogłoszono ten teren rezerwatem. Powód oficjalny: ochrona przyrody. Powód realny: politycy w pobliskich ośrodków wypoczynkowych chcieli mieć spokój od turystów i móc się tu bawić bez żadnych ograniczeń (z polowaniami na dziką zwierzynę włącznie).

I choć czasy nieco się zmieniły, zakazy zostały. Po szczytach Tatr Bielskich oficjalnie chodzić nie wolno, a parkowi strażnicy często ich pilnują i ochoczo rozdają mandaty. Dziwne tylko, że zamknięte dekady temu ścieżki wciąż są w znakomitym stanie, sztuczne ułatwienia poddawane są remontom, słowaccy ratownicy organizują tam ćwiczenia, leśnicy imprezy, a przewodnicy zabierają klientów za pieniądze. Do tego wszystkiego dochodzą mieszkańcy Zdziaru i okolic, którzy od jakiegoś czasu walczą o ponowne otwarcie szlaków i pobudzenie lokalnej turystyki, choć póki co bezskutecznie. Jak więc widać, rezerwat rezerwatowi nierówny.

Dobra, tyle o formalnościach, teraz trochę danych o opisanych w tym tekście miejscach. Płaczliwa Skała jest drugim najwyższym szczytem Tatr Bielskich i mierzy 2142 metry (wyżej wznosi się tylko 2152-metrowy Hawrań). Szalowy Wierch posiada natomiast wysokość 2061 metrów, co czyni go trzecim szczytem pasma.

Na oba szczyty można wejść łatwymi ścieżkami (trudności o wycenie 0, może nawet 0-) z pobliskich przełęczy – na Płaczliwą Skałę z Szerokiej Przełęczy, na Szalony Wierch z leżącego kawałek dalej na wschód Szalonego Przechodu.

Wejście na Płaczliwą Skałę zajmuje około godziny, na Szalony Wierch około 20 minut. W przypadku tej pierwszej, poruszamy się po starym, choć wciąż niezłej jakości szlaku, dla drugiego jest to niezbyt wyraźna ścieżka, którą nietrudno zgubić lub wręcz przeoczyć. Nie jest to jednak wielki problem, bowiem droga na szczyt jest bardzo intuicyjna.

Na koniec tej sekcji pragnę jeszcze przypomnieć o odpowiednim ubezpieczeniu. O płatnych akcjach ratunkowych na Słowacji pewnie większość wie, jednak warto mieć również na uwadze fakt, że wypadki poza szlakiem mogą być traktowane inaczej. Złamanie parkowych zakazów może unieważnić polisę, więc zdecydowanie warto zainwestować w coś sprawdzonego, działającego w każdej sytuacji. Tu „pewniakiem” jest członkostwo w Alpenverein, jednak taka opcja kosztuje prawie 300 złotych rocznie (pomijając jakieś okazjonalne promocje). Co do tańszych opcji, trzeba po prostu poczytać regulaminy.

Wejście na Płaczliwą Skałę i Szalony Wierch – relacja z wycieczki

Dojazd do Zdziaru – Strednicy

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, w Tatry wybieram się w pojedynkę. Zresztą, pewnie i tak niełatwo byłoby znaleźć kogoś chcącego pojechać tam w tygodniu, startując z Krakowa o północy. A czemu właśnie tak? Po pierwsze, chcę jeszcze później zdążyć do pracy, a druga rzecz: trochę zależy mi na tym, aby mieć w tych miejscach spokój i nikogo nie spotkać.

No więc ruszam o północy. A właściwie, to kilkanaście minut po północy, bo na 0:00 był budzik, a potem trzeba było jeszcze ogarnąć poranną rutynę i zejść do auta. Z miasta wydostaję się szybko i bez korków, później przez dłuższą chwilę trzymam się Zakopianki. Tę ostatnią opuszczam w okolicach Nowego Targu, gdzie odbijam na przejście graniczne w Jurgowie.

Będąc już na Słowacji jadę jeszcze kawałek główną drogą, aż docieram na wysokość ośrodka narciarskiego Zdziar – Strednica. Tan znajduje się duży, bezpłatny parking, gdzie kilka minut po godzinie drugiej zostawiam swój samochód, zakładam czołówkę i rozpoczynam marsz.

Nocne wejście na Szeroką Przełęcz

Pierwszy odcinek zielonego szlaku jest dla mnie lekkim wyzwaniem. Z zeszłorocznej wycieczki pamiętam, że oznaczenia były tu dość rzadkie, a ciemności nie ułatwiają odnalezienia tej wąskiej ścieżki, która prowadzi w dół zbocza. Muszę więc trochę improwizować, początkowo idąc za bardzo w prawo, lecz ostatecznie, po kilku minutach, jestem już na szlaku. W tym miejscu chciałbym podziękować Słowakom za fluorescencyjne oznaczenia szlaków – zdecydowanie pomogły!

Po chwili zejścia częściowo zalesionym zboczem trafiam nad strumień, przy którego brzegu spędzam kolejnych kilkanaście minut. Idę szeroką, wygodną ścieżką, od czasu do czasu trafiając na jakąś altanę czy inne miejsce do odpoczynku.

Wkrótce docieram do skrzyżowania z czerwonym szlakiem. Tam skręcam w prawo i jeszcze przez chwilę maszeruję szeroką drogą, która jednak szybko zamienia się z niewielkie podejście. Pora w końcu zacząć nabieranie wysokości, bo jednak między parkingiem a Szeroką Przełęczą jest dobre 800 metrów przewyższenia.

Prowadząca mnie ścieżka staje się coraz bardziej stroma, a miejscami również kamienista. Po drodze przechodzę przez kilka mostków, przerzuconych nad płynącym przy szlaku strumieniem. Gdzieś tutaj trafiam również na krótki odcinek łańcucha, który osobiście uważam za zupełnie zbędny.

Im wyżej, tym stromiej. Szlak zaczyna biec zakosami, pojawia się również trochę skalistych fragmentów, gdzie trzeba podejść po śliskich wapieniach. Tu również trafiam na jakieś łańcuchy, jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych, ich istnienie jestem już w stanie jakoś uzasadnić.

Szlak na Szeroką Przełęcz, łańcuchy
Łańcuchy na podejściu przez Dolinę Mąkową.

W końcu nastromienie szlaku nieco łagodnieje. Oprócz tego, dolina zaczyna się rozszerzać, a roślinność rzednie. Terem wokół mnie się otwiera, a niebo za mną zaczyna nabierać różowych i pomarańczowych odcieni. Do przełęczy nie zostało już daleko, co trochę mnie… martwi. Wolałbym nie czekać tam godzinę na wschód słońca, więc celowo robię jakiś postój na jedzenie i mocno zwalniam tempo.

Pod koniec na szlaku pojawiają się płaty śniegu. Część da się wygodnie obejść, przez resztę jakoś przechodzę bez konieczności uzbrajania butów. Na Szeroką Przełęcz dostaję się kilkanaście minut po czwartej, około dwóch godzin po starcie wycieczki.

Szeroka Przełęcz
Widoki z Szerokiej Przełęczy w stronę Doliny Mąkowej.

Stary szlak na Płaczliwą Skałę

Nim ruszę dalej, robię chwilę przerwy na przełęczy. Chciałbym poczekać na wschód słońca, jednak dochodzę do (jak się potem okazuje, błędnego) wniosku, że pewnie pojawi się ono gdzieś za zboczem Szalonego Wierchu. Gdy więc uznaję, iż jest już dostatecznie jasno, odwracam się w stronę Płaczliwej Skały i zaczynam pozaszlakową część tej wycieczki.

Płaczliwa Skała z Szerokiej Przełęczy
Droga na Płaczliwą Skałę z Szerokiej Przełęczy (zdjęcie zrobione już po powrocie, przy lepszym świetle).

Początek drogi wymaga przejścia przez niewielką, trawiastą „kopkę”, lub ewentualnie obejścia jej po którejś ze stron. Ja wybieram tę pierwszą wersję, zaznaczoną na powyższym zdjęciu. Potem trafiam na dobrze widoczną ścieżkę wśród trawek, która na dalszym odcinku przeprowadza mnie przez niewielkie głazowisko.

Płaczliwa Skała od Szerokiej Przełęczy
Wyraźna ścieżka wśród trawek oraz małe głazowisko kawałek dalej.

Za kamieniami muszę się zmierzyć z krótkim, choć nieco uciążliwym fragmentem kosówki. Nie jest co prawda zbyt gęsta, lecz i tak trzeba odpychać gałązki i trochę się poprzeciskać.

Płaczliwa Skała, wejście od Szerokiej Przełęczy
Przejście przez kosówkę (to zdjęcie również zrobione w drodze powrotnej).

Gdzieś pośrodku tego gąszczu dopada mnie wschód słońca. Jak zawsze przy dobrej pogodzie, nie jest on szczególnie spektakularny, choć i tak robi wrażenie. W górach zawsze robi, więc na chwilę się zatrzymuję i obserwuję naszą najbliższą gwiazdę, przy okazji obficie ją fotografując.

Tatry Bielskie, wschód słońca
Wschód słońca oglądany ze starego szlaku na Płaczliwą Skałę.

Po przejściu przez kosówkę wchodzę na nieco kruchą ścieżkę i idę w kierunku czegoś, co można by nazwać jakimś niewielkim, skalno-trawiastym żeberkiem opadającym na prawą stronę grani. Docieram tam w parę pojedynczych minut, przechodzę na drugą stronę i dostaję świetny widok na dalszą część trasy.

Płaczliwa Skała, wejście z Szerokiej Przełęczy
Ścieżka za kosówką, prowadząca na coś w stylu niewielkiego, skalno-trawiastego żeberka.
Płaczliwa Skała, wejście
Dalsza część trasy, wiodąca przez trawiaste zbocze.

Na kolejnym odcinku czeka mnie trawiasty trawers poniżej grani. Z początku muszę tu obejść jeden, nieduży płat śniegu, jednak dalsza część jest już bezproblemowa. Przez jakiś czas kieruję się do podstawy widocznej przede mną, skalistej grani, potem przechodzę na jej drugą stronę.

Płaczliwa Skała, droga od Szerokiej Przełęczy
Przejście pod skalistą granią.

Będąc za skałami, dostrzegam dalszą część trawiastego zbocza. Tutaj, po zakosach muszę nabrać nieco wysokości, a następnie kontynuować trawers w prawo, do przejścia przez kolejną, skalno-trawiastą formację. Nim jednak przewinę się na jej drugą stronę, muszę pokonać jeszcze jeden płat śniegu. To już na szczęście ostatni, z jakim spotkam się na tej trasie.

Płaczliwa Skała, droga z Szerokiej Przełęczy
Dalsza część trawersu zbocza Płaczliwej Skały.

Mając za sobą kolejne przewinięcie, wracam do podchodzenia zakosami. Z tego miejsca nie widać wierzchołka góry, więc trzeba nieco zaufać ścieżce. Choć szczerze mówiąc, wydaje mi się, że istnieje tu więcej niż jeden poprawny wariant, szczególnie w górnej części tego starego szlaku.

A właśnie, co do szlaku – od czasu do czasu da się tu trafić na jego żółto-białe oznaczenia. Niektóre są naprawdę dobrze zachowane, a patrząc na takie zdjęcia jak to poniżej, ciężko wierzyć, że ten szlak zamknięto ponad 40 lat temu i od tamtego czasu nie powinien być używany.

Płaczliwa Skała, stary szlak
Oznaczenia starego szlaku na Płaczliwą Skałę. Choć jest on nieczynny od ponad 40 lat, jego stan nie odbiega od wielu innych, wciąż dostępnych tras.
Wejście na Płaczliwą Skałę
Podczas podchodzenia, momentami mam świetny widok na Hawrań.

Mija jeszcze parę minut, podczas których kontynuuję wchodzenie zakosami, aż dość nagle wychodzę na wierzchołek. Ten jest trawiasty, umiarkowanie rozległy i oferuje na prawdę piękną panoramę okolicy. Doskonale widać z niego kilka innych szczytów Tatr Bielskich, a także mnóstwo wierzchołków w polskiej i słowackiej części Tatr Wysokich.

Płaczliwa Skała, widoki
Widok z Płaczliwej Skały na Tatry Wysokie. Na najbliższym planie Jagnięcy Szczyt, dalej między innymi Kieżmarskie Szczyty, Łomnica, Durne Szczyty i Lodowy Szczyt.
Płaczliwa Skała, panorama
Dalsza część morza tatrzańskich wierzchołków, a także cień rzucany przez Płaczliwą Skałę o poranku.
Hawrań z Płaczliwej Skały
Hawrań.
Widoki z Płaczliwej Skały
Po drugiej stronie Szalony Wierch oraz Jatki.

Powrót na Szeroką Przełęcz

Po kilku, może kilkunastu minutach spędzonych na szczycie postanawiam wracać na przełęcz. Schodzę tą samą trasą – szczerze mówiąc, i tak nie za bardzo mam jakieś alternatywy. Opuszczam wierzchołek i schodzę zakosami po ścieżce wydeptanej w trawiastym zboczu.

Płaczliwa Skała, zejście
Zejście z wierzchołka Płaczliwej Skały.

Po tym, jak udaje mi się wytracić trochę wysokości, przechodzę przez częściowo skalisty teren i po trawkach trawersuję zbocze. Tu, w terenie o niemal zerowych trudnościach, pozwalam sobie na trochę podbiegania.

Zejście z Płaczliwej Skały
Trawers zbocza w drodze powrotnej.

Po zakończeniu krótkiego trawersu, znów wracam na zakosy, a chwilę później przechodzę pod skalistą granią. Na dalszym odcinku ponownie trawersuję po trawkach, tym razem już z niezłym widokiem na Szeroką Przełęcz.

Płaczliwa Skała, zejście na Szeroką Przełęcz
Dolna część zejścia z Płaczliwej Skały.

Pod koniec zejścia muszę ponownie zmierzyć się z kosówką, później przejść przez niewielkie głazowisko i w końcu jestem na przełęczy. Poszło całkiem sprawnie: do góry w niecałą godzinę, na dół pewnie nie więcej niż 30 minut.

Wejście na Szalony Wierch

Pora na drugi z zaplanowanych na dziś szczytów. Wróciwszy na czerwony szlak, odbijam na południowy-wschód i kieruję się na Szalony Przechód. Odległość między dwoma przełęczami nie jest duża, jednak trzeba będzie trochę podejść.

Szeroka Przełęcz, widok na Szalony Wierch
Szalony Wierch oglądany z Szerokiej Przełęczy.

Ścieżka jest wyraźna, wygodna i w całości wolna od ściegu. Dodatkowo, oferuje ładne widoki na Tatry Wysokie, więc czas spędzony na podejściu mija mi bardzo szybko. Po kilkunastu minutach docieram na Szalony Przechód i jestem gotowy do kolejnego zejścia ze szlaku.

Szlak na Szalony Przechód
W drodze na Szalony Przechód.
Szalony Przechód
Na przełęczy Szalony Przechód. Za mną świetny widok na odwiedzoną przed chwilą Płaczliwą Skałę oraz wznoszący się nieco dalej Hawrań.

Wiem, że gdzieś tutaj zaczynają się ścieżki na Jatki oraz na Szalony Wiech. Pierwszą widzę, drugiej niestety nie. I również niestety, jest to wyłącznie moja wina. Fakt, miałem pod słońca, a sama dróżka jest dość niewyraźna i stosunkowo rzadko odwiedzana, jednak powinienem bym ją zauważyć.

W efekcie, wchodzę na ścieżkę na Jatki i idę nią wzdłuż zbocza Szalonego Wierchu. Cały czas szukam rozdroża (bo na jednej z map, które oglądałem było rozdroże!), jednak bezskutecznie. W końcu dociera do mnie, że chyba zaszedłem za daleko. Wtedy po prostu odbijam w lewo i w łatwym, trawiastym terenie kieruję się w stronę wierzchołka. Od czasu do czasu trafiam na jakieś ślady ludzkich przejść, jednak z pewnością nie jest to ta główna ścieżka.

Mimo pomylenia drogi, i tak dotarłem na wierzchołek Szalonego Wierchu w nie więcej niż kilkanaście minut. Poniżej zamieszczę jednak opisy i zdjęcia poprawnego wariantu, które wykonałem w drodze powrotnej.

Wejście na Szalony Wierch
Ścieżka na Szalony Wierch widziana z Szalonego Przechodu. Warto jej nie pomylić ze ścieżka na Jatki, która zaczyna się bardziej po prawej stronie i trawersuje zbocze Szalonego.
Szalony Wierch, wejście
Nabieranie wysokości po trawiastym zboczu. Ścieżka jest średnio widoczna, więc da się ją zgubić, choć w razie czego – warto po prostu kierować się na skały tworzące wierzchołek.
Szalony Wierch od Szalonego Przechodu
Wejście na wierzchołek (jeden z możliwych wariantów).
Szalony Wierch, wierzchołek
Wierzchołek Szalonego Wierchu. W najwyższym punkcie góry stoi niewielki, prostokątny słupek.

Po dotarciu na samą górę, spaceruję po rozległym wierzchołku, zaglądając w jego różne zakamarki (każdy oferuje nieco inne widoki) i ciesząc się spokojem oraz piękną panoramą. Nim zdecyduję się na powrót, mija kolejne kilkanaście minut.

Szalony Wierch, widok na Jatki
Jatki oglądane z wierzchołka Szalonego Wierchu.
Szalony Wierch, widoki
Płaczliwa Skała i Hawrań.
Widoki z Szalonego Wierchu
Słowackie Tatry Wysokie. Widok w sumie dość podobny, co z odwiedzonej wcześniej Płaczliwej Skały.

Zejście z Szalonego Wierchu

W drodze na dół trzymam się już poprawnego wariantu. Opuszczam wierzchołek, odbijam nieco w lewo i po umiarkowanie widocznej ścieżce zaczynam się obniżać w stronę Szalonego Przechodu. Cel mam cały czas przed oczami, więc na przełęcz trafiam szybko i bezproblemowo.

Szalony Wierch, zejście
Początek zejścia z Szalonego Wierchu.

Gdzieś po drodze, w sumie nie tak daleko od szczytu, trafiam jeszcze na inną opcję zejścia, która wiedzie bezpośrednio do szlaku między Szeroką Przełęczą a Szalonym Przechodem. Ta jest jednak dość stroma i zacieniona (a przez to nieco mokra), więc mimo chwili wahania, postanawiam nie korzystać ze skrótu. Po prostu schodzę dalej na przełęcz, po najprostszym dostępnym wariancie.

Zejście z Szalonego Wierchu
Dolna cześć zejścia z Szalonego Wierchu.

Powrót do Zdziaru – Strednicy

Po powrocie na Szalony Przechód od razu skręcam w prawo i zaczynam zejście na Szeroką Przełęcz. Ścieżka jest łatwa, wygodna i w sumie niezbyt stroma, więc tu również pozwalam sobie na podbieganie. Idzie sprawnie, więc już po kilkunastu minutach jestem u celu.

Powrót na Szeroką Przełęcz
Zejście na Szeroką Przełęcz. Tu ponownie ze świetnym widokiem na Płaczliwą Skałę i Hawrań.

Na Szerokiej Przełęczy pora na kolejny skręt w prawo i rozpoczęcie zejścia do Strednicy. Początkowo muszę się ostrożnie przedostać przez niewielki płat śniegu, później jest już znacznie łatwiej. Schodzę przez otwartą część Doliny Makowej, z czasem trafiając między roślinność, gdzie szlak staje się bardziej stromy.

Zejście z Szerokiej Przełęczy
Zejście z Szerokiej Przełęczy.

Na tym odcinku wytracam wysokość po pojawiających się od czasu do czasu zakosach, stopniowo zbliżając się do strumienia płynącego dnem doliny. Później nachylenie spada, co pozwala mi nieco nieco przyspieszyć zejście. Dość szybko docieram do skrzyżowania z zielonym szlakiem, gdzie odbijam w lewo i przez chwilę idę wzdłuż kolejnej rzeki. Gdzieś pod koniec czeka mnie jeszcze odrobina podejścia, a potem już tylko marsz w stronę parkingu, przez pełną zieleni polanę.

Wycieczkę kończę po 5 godzinach i 39 minutach od startu. Wsiadam do auta, obieram kurs na Kraków i zaczynam powrót do domu. Próg mieszkania przekraczam sporo przed godziną 12:00, co pozwala mi jeszcze sporo popracować. Lubię takie tatrzańskie wyjazdy bez konieczności brania urlopu.

Wejście na Płaczliwą Skałę i Szalony Wierch – podsumowanie

Wygląda na to, że wszystko poszło zgodnie z planem. Udało się szybko wejść, zejść, nikogo nie spotkać i wrócić do domu przed południem. Spełniłem swoje marzenie o wejściu na szczyty Tatr Bielskich i na własne oczy potwierdziłem, że jest to naprawdę piękny teren. Nieco inny niż moje ulubione Tatry Wysokie, lecz tu też znajdziemy wiele urzekających kolorów i zapierających dech panoram. Z pewnością, kiedyś będę chciał jeszcze wrócić w te okolice.

Ok, tegoroczny sezon letni uważam za oficjalnie otwarty. Pierwsza, nazwijmy to, rozgrzewkowa wycieczka za mną, teraz pora powoli podnosić poziom. Co prawda śnieg zalega jeszcze w wielu miejscach, jednak za parę pojedynczych tygodni zniknie na dobre. Mam nadzieję, że wtedy uda mi się skorzystać z tych wszystkich zmian zawodowych (więcej czasu na góry!) oraz nowych umiejętności, które doskonaliłem wiosną. Plany są dość ambitne i bardzo bym się cieszył, jeśli za 4-5 miesięcy miałbym zrealizowaną choć połowę z nich.

17 komentarzy

Skomentuj Michał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *