Żółtym szlakiem wokół Krynicy

Drugiego dnia urlopu w Krynicy postanowiliśmy przejść się żółtym szlakiem okrążającym miasto po pobliskich wzgórzach i pagórkach. Choć nigdy nie przekracza on nawet wysokości 1000 m n.p.m, odwiedza wiele ciekawych miejsc i stanowi dobrą okazję do lepszego poznania okolicy.

Niestety, prognozy pogody zapowiadały na dziś trochę opadów i możliwość wystąpienia popołudniowych burz. Mieliśmy więc do wyboru: zostać w pokoju, szukać jakichś atrakcji pod dachem, albo mimo wszystko iść w góry i w razie czego szukać schronienia na miejscu. Oczywiście, zdecydowaliśmy się na to ostatnie. Jako trasę wybraliśmy żółty szlak wokół Krynicy – nigdy nie oddala się zbyt daleko od miasta, więc w przypadku mocniejszego deszczu czy burzy, nie powinniśmy mieć problemów z ewentualną ucieczką w stronę cywilizacji.

W góry z Krynicy

Ten wpis jest częścią większej serii, będącej relacją z czterodniowego urlopu spędzonego w Krynicy Zdroju. Poniżej pełna lista tekstów opisujących nasze górskie wycieczki zrealizowane podczas tego wyjazdu:

  1. Beskid Sądecki – Jaworzyna Krynicka i Runek czerwonym szlakiem
  2. Żółtym szlakiem wokół Krynicy
  3. Beskid Sądecki – Jaworzyna Krynicka zielonym szlakiem
  4. Beskid Niski – Lackowa od zachodu

Dojście do szlaku

Z naszego pensjonatu (Willa Krystyna na ulicy Leśnej, którą śmiało mogę polecać), najwygodniej było nam zacząć pętle w Jakubiku, będącym przysiółkiem wsi Mochnaczka Niżna. Idąc tam, najpierw mieliśmy do pokonania krótki odcinek przez miasto, a później ładną, choć dość stroną leśną drogę.

Po kilkudziesięciu minutach marszu i około dwóch przebytych kilometrach, odnaleźliśmy szlakowskaz. Dawał możliwość pójścia lewo (Kopciowa) lub prosto (Huzary). Wybraliśmy tę drugą opcję, czyli przejście szlaku zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Powód był następujący: idąc w tamtą stronę więcej teoretycznie ciekawych rzeczy będziemy mieć na początku, więc mniej stracimy w przypadku ewentualnego załamania pogody po południu.

Początek szlaku w Jakubiku.

Huzary

Pierwszy odcinek naszej pętli prowadził na Huzary – niewielkie wzgórze o wysokości 864 m n.p.m. Najpierw idziemy kawałek tą samą asfaltową drogą, którą szliśmy z pensjonatu, a później skręcamy w las. Tam łagodnym podejściem nabieramy wysokości, aż w końcu osiągamy szczyt.

Wierzchołek jest całkowicie zalesiony, więc niestety, nie możemy liczyć na jakiekolwiek widoki. Jest tu tylko kilka tabliczek, mapa okolicy oraz szlakowskazy. Na Huzarach krzyżuje się bowiem wiele znakowanych tras (żółta, którą przyszliśmy, a także czerwona (Główny Szlak Beskidzki), zielona oraz czarna).

Początek drogi na Huzary od Jakubika.
Hodowla danieli przy drodze.
Leśny odcinek z delikatnie pnącą się do góry drogą.
Na Huzary prowadzi wiele znakowanych tras.
Huzary (864 metry n.p.m.)

Góra Parkowa

Kierujemy się w stronę Góry Parkowej. Najpierw wymaga to zejścia leśną, miejscami śliską ścieżką. Po kilkunastu minutach jesteśmy już na poziomie ulicy (droga Krynica Zdrój – Tylicz). Przekraczamy ją i rozpoczynamy łagodne podejście po betonowych płytach.

Promienie porannego słońca przebijające się przez zamglony las.
Po drodze napotkaliśmy sporo mrowisk, niektóre całkiem pokaźnych rozmiarów.
Zejście z Huzarów.
Początek podejścia na Górę Parkową.

Podejście niedługo się kończy, a my zauważamy drewniany drogowskaz z napisem „Źródełko Miłości” skierowany w stronę lasu. Zaciekawieni, schodzimy kilkanaście metrów w dół po schodkach z płyt chodnikowych i trafiamy na ujęcie wody źródlanej. Rura, z której leci woda wygląda na nieco zardzewiałą, ale mimo to postanawiam spróbować. Chyba bardzo wysoko mineralizowana – jest słona i czuć żelazo. Niezbyt dobra, choć i tak wypijam kilka łyków. Martyna poprzestaje na jednym.

Źródełko Miłości – leśne ujęcie wody mineralnej (w sieci można znaleźć opis, że jest to „słaba szczawa wodorowęglanowo-magnezowo-sodowo-wapniowo-żelazista”).

Wracamy na szlak i idziemy dalej. Wkrótce trafiamy na szczyt. Jest tam kolejka gondolowa, park linowy, tor saneczkowy, jakaś drobna gastronomia oraz sporo miejsca, gdzie można usiąść. Pogoda jednak nie dopisuje i mimo weekendu nie ma prawie nikogo oprócz nas.

Widok z Góry Parkowej na zachmurzone szczyty w okolicy.

Zaczyna padać. Uciekamy pod jedną z altanek i wyciągamy kurtki przeciwdeszczowe. Nie mija jednak wiele czasu i jest już po deszczu. Wygląda na to, że zapowiadane załamanie pogody zostało odroczone.

Schodzimy szeroką leśną ścieżką, która później przeradza się w chodnik prowadzący aż do miasta. Niestety, to usypia naszą czujność, gubimy szlak i schodzimy aż na sam dół parku. Odpalamy GPS i okazuje się, że minęliśmy skręt. Trzeba wracać pod górę, na szczęście niewiele.

Początek zejścia z Góry Parkowej.
Odcinek szlaku, przed którym zabłądziliśmy.

Faktycznie, był tam oznaczony zakręt, którzy przegapiliśmy. Od tego momentu ścieżka staje się węższa, czasem trzeba się nawet przeciskać przez gęste zarośla. Ostatecznie, schodzimy niemal do samego centrum Krynicy.

Góra Krzyżowa

W okolicach głównego deptaka, mimo złej pogody, kręci się sporo ludzi. Nie wyglądają jednak na zainteresowanych górskimi wędrówkami, Gdy znów wchodzimy do lasu, robi się zupełnie pusto. Tu czeka nas kolejne, niezbyt wymagające podejście. Tego dnia, co chwilę idziemy albo lekko pod górkę, albo lekko w dół. Nie ma trudnych odcinków, choć ich mnogość sprawia, że pod koniec dnia pewnie i tak odczujemy w nogach ten spacer.

Dość niecodzienny widok – górski szlak na blokowisku.
W drodze na Górę Krzyżową.
Znów przeważają szerokie i komfortowe leśne drogi.

Na szczycie znajduje się (w sumie żadna to niespodzianka) duży krzyż. A także wyciąg narciarski ze stokiem opadającym w stronę Krynicy. Poza tym, góra oferuje całkiem fajny widok na miasto, więc warto się tu zatrzymać choć na parę minut.

Na Górze Krzyżowej.

To pierwszy ze zdobywanych dziś szczytów, na którym spotykamy innych turystów. Siadamy na chwilę, jemy coś, a potem ruszamy dalej w stronę Przełęczy Krzyżowej, oddalonej stąd tylko o parę minut. Po drodze trafiamy na wiele tabliczek poświęconych Nikiforowi i Kiepurze – lokalnym artystom.

Często spotykane na tutejszych szlakach ciekawostki z życia osób mających wpływ na lokalną kulturę.

Bukowinka i Drabiakówka

Na przełęczy, żółty szlak ponownie łączy się z niebieskim. Po (znowu) łatwej i szerokiej ścieżce z tylko jednym nieco trudniejszym podejściem, najpierw docieramy na Bukowinkę, a niedługo później na Drabinkówkę – dwa niezbyt wysokie szczyty położone na północny zachód od Krynicy.

O ile ten pierwszy łatwo przejść niezauważenie, to w okolicy drugiego trwają szeroko zakrojone prace budowlane. Powstaje tam wysoka, drewniano – stalowa wieża, a także ścieżka przyrodnicza w koronach drzew. Niestety, teren budowy jest ogrodzony i ciężko zobaczyć coś więcej z poziomu szlaku (o nieco zmienionym z okazji budowy przebiegu), jednak zapowiada się, że za jakiś czas zostanie tu otwarta nie lada atrakcja.

Na szczycie widać wieżę widokową w trakcie budowy.
W oddali można też dostrzec wierzchołek Jaworzyny Krynickiej, na której byliśmy wczoraj.
Wieża widokowa z bliższej perspektywy.
Ścieżka w koronach drzew.
Widok w stronę Krynicy oraz pasm Beskidu Niskiego (dobrze widać widać masyw Lackowej, który też mamy zamiar niedługo odwiedzić).

Jaworzynka

Rozstajemy się z niebieskim szlakiem i od tego momentu, aż do końca wycieczki będzie szli tylko żółtym. Kolejny przystanek na pętli nosi nazwę Jaworzynka. Niewiele ma jednak wspólnego z Krynicką Jaworzyną. Okazuje się niezbyt ciekawym szczytem – jednym z tych, na których tylko tabliczka z nazwą sugeruje, że dotarło się w jakieś bardziej znaczące miejsce.

W drodze na Jaworzynkę.
Tabliczka na szczycie.

Podczas wejścia na tę górkę, niebo zaczyna robić się niepokojąco ponure. Trochę obawiamy się, że lada chwila może lunąć albo zacząć się burza. W sumie jest już koło południa, a sporo prognoz zapowiadało pogorszenie pogody właśnie w tym czasie.

Choć w razie czego, jesteśmy już dość blisko zabudowań. Rozpoczynamy zejście i po mniej więcej 20 minutach docieramy do osiedla Kopciowa zlokalizowanego na północnym krańcu Krynicy.

Zejście z Jaworzynki.

Odcinek Kopciowa – Jakubik

Deszczu wciąż jednak nie ma, a niebo nawet trochę się przejaśnia. Decydujemy się iść dalej. Z Kopciowej została nam nieco ponad godzina marszu w stronę Jakubika, gdzie zamkniemy pętlę.

Ten odcinek, szczególnie na początku okazuje się dość nieciekawy. Najpierw idziemy asfaltem, potem czymś, co wygląda na czyjąś drogę dojazdową, a końcu trafiamy do pełnego błota i kałuż lasu. Po drodze nie ma żadnych szczytów, ani innych wyróżniających się atrakcji. Jest również w większości płasko, tylko w końcówce trzeba nieco zejść, choć raczej nie ma szans, aby komukolwiek sprawiło to trudności.

Szlak w lesie był rozjeżdżony i pełen błota.
Końcówka zejścia do Jakubika.

Stąd musimy już tylko wrócić do pokoju. Idziemy tą samą drogą, co rano, choć teraz jest w górki, więc trwa to krócej. Z pogodą wyrobiliśmy „na styk” – deszcz zaczął się dosłownie parę minut przed dotarciem do pensjonatu i padał niemal przez całą resztę dnia.

Podsumowanie

Pętla żółtym szlakiem wokół Krynicy Zdroju raczej nie trafi na listę moich ulubionych szlaków. Co prawda, odwiedza wiele ciekawych miejsc w pobliżu tej turystycznej miejscowości, jednak żadne z nich nie należy do wyjątkowo atrakcyjnych. Na trasie ciężko również liczyć na spektakularne widoki, czy jakieś wyzwania w postaci trudnych podejść czy wymagających ostrożności zejść. Ot, taki długi spacer wokół miasta. Dobra opcja na niepogodę albo dla kogoś, kto przeszedł już wszystkie ciekawsze trasy w okolicy.

Na koniec mapka:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *