Potrójna, Łamana Skała i Leskowiec zimą – pętla z Rzyk

Leskowiec to prawdopodobnie najbardziej popularna góra Beskidu Małego. Na szczyt można dostać się z wielu stron, po bardzo gęstej sieci szlaków turystycznych. Tej zimy wchodzę tam z Rzyk, a później ruszam na zachód, by po Małym Szlaku Beskidzkim dotrzeć jeszcze na Łamaną Skałę oraz Potrójną.

Trochę już minęło, odkąd ostatni raz miałem okazję przechadzać się po szlakach Beskidu Małego. Darzę jednak te góry sporą sympatią, więc od jakiegoś czasu przymierzałem się ponownych odwiedzin. Tym razem chciałem to jednak zrobić zimą, a że nadchodzący weekend dawał nadzieję na odpowiednie warunki, to długo nie wahałem się z wyborem kierunku swojej kolejnej wycieczki.

Leskowiec, Łamana Skała, Potrójna – szlaki i inne przydatne informacje

Nie jest łatwo o górę, na którą prowadzi więcej szlaków niż na Leskowiec. Ten mierzący 922 metry szczyt zdobyć można praktycznie z każdej strony, wchodząc po trasach o różnej długości, atrakcyjności i poziomie trudności.

Chociaż nie, zastosowałem tu pewne uproszczenie. Na sam Leskowiec prowadzą jedynie 4 szlaki. Jednak parę minut od szczytu znajduje się bardzo popularne schronisko i to tam jest ten wielki węzeł tras turystycznych. W praktyce nie ma to jednak większego znaczenia, bo niemal każdy i tak podczas wycieczki zagląda w oba te miejsca.

Raczej nie ma tu sensu wypisywać wszystkich dostępnych opcji wejścia na szczyt, bo taka lista miała by co najmniej kilkanaście pozycji. Na dobrą sprawę, to każda ze wsi otaczających wschodnią część Beskidu Małego ma swój szlak na Leskowiec.

Ze względu na bliskość Wadowic oraz umiłowanie byłego papieża do gór, nie sposób nie zauważyć związku tego miejsca z Karolem Wojtyłą. Miejsce, gdzie postawiono schronisko przemianowano Groń Jana Pawła II. W pobliskim sanktuarium znajduje się poświęcona mu kaplica oraz pomnik. Na prowadzących tu szlakach jest też mnóstwo krzyży, figurek, tablic, kapliczek i innych miejsc religijnego kultu.

Choć Leskowiec w większości jest zalesiony, z polany na szczycie rozpościerają się ciekawe widoki na kilka pobliskich pasm. Z ciekawszych rzeczy, znajdziemy tu też ilustrację z opisaną panoramą, a także drewniany schron, gdzie można na chwilę przysiąść, albo – jeśli ktoś lubi taką formę turystyki – przenocować.

Potrójna jest odrobinę spokojniejszym miejscem. Szczyt również jest dość popularny i prowadzi na niego kilka tras, jednak turystów jest zauważalnie mniej. Na wierzchołku znajdziemy widokową polanę, kapliczkę i miejsca do odpoczynku. W pobliżu stoi również niewielkie, prywatne schronisko noszące nazwę Chatka na Potrójnej. Około kilometr dalej jest też drugi obiekt, Chatka pod Potrójną. Oba obsługują turytów przez cały rok.

Na trasie opisywanego tutaj przejścia, znajdziemy także stok popularnego ośrodka narciarskiego Czarny Groń, a także niewielki rezerwat przyrody Madohora. Co ciekawe, najwyższym szczytem tego pasma nie jest ani Leskowiec, ani Potrójna. Ten tytuł należy się leżącej na terenie rezerwatu Łamanej Skale. Niestety, jej wierzchołek jest porośnięty latem i raczej nieciekawy, a sam szczyt nie znajduje się nawet bezpośrednio na szlaku.

Choć szlaki Beskidu Małego nie należą do szczególnie wymagających, poruszanie się po nich zimą może być nieco utrudnione. Ze względu na duża liczbę tras o różnej popularności, część z nich może być przez jakiś czas nieprzetarta.

Potrójna, Łamana Skała i Leskowiec zimą – relacja z wycieczki

Trasa Kraków – Andrychów – Rzyki

Ten dojazd dzielę na dwie części. Pierwszą jest dostanie się do Andrychowa, drugą – dotarcie na początek szlaku. Z Andrychowem wielkiego problemu nie ma. Codziennie jeżdżą tam prywatne busy oraz PKP (aktualnie w formie autobusowej komunikacji zastępczej). Ja wybieram kurs, który pozwala mi być na andrychowskim dworcu parę minut po 8-mej.

Kolejny etap będzie zależny od dnia. Trasę do Rzyk obsługuje lokalna komunikacja miejsca, której rozkład jazdy można znaleźć pod tym adresem. Interesują nas linie 6 i 7. W tygodniu połączenia są dość częste, z weekendem nieco gorzej. Bilet kupuje się u kierowcy.

Oczywiście, gdy jedzie się własnym autem, sprawa będzie o wiele łatwiejsza. W Rzykach jest parę parkingów, gdzie można się bezpłatnie zatrzymać, niezależnie od tego, czy chce się zrobić całą opisywaną tu pętlę, czy zdobyć tylko jeden ze szczytów.

Wracając do mojej sytuacji: po dotarciu do Andrychowa zauważam, że na busik do Rzyk musiałbym czekać niemal godzinę. Trochę mi się nie chce. Zapas sił mam spory, a ładna pogoda zachęca do spaceru. Postanawiam więc przejść się te niecałe 7 kilometrów, ale innym raczej nie polecam. Droga jest ruchliwa, niezbyt ciekawa, a do tego nie zawsze z chodnikiem. Ale cóż, skoro już zacząłem, to stwierdziłem, ze przedreptam do końca.

Leskowiec – zimą po czarnym szlaku z Rzyk

W Rzykach muszę podjąć decyzję o kierunku pętli. Mogę iść najpierw na Leskowiec albo Potrójną. Ten pierwszy ma dłuższe dojście asfaltem, więc dochodzę do wniosku, że lepiej zaliczyć to teraz, niż wracając. Skręcam w stronę osiedla Jagórki i maszeruję kolejne 3 kilometry. Tu również nie ma nic szczególnie interesującego, choć widoki dookoła powoli robią się coraz bardziej „górskie”.

W końcu trafiam na oznaczenia czarnego szlaku na Leskowiec. Tabliczka mówi, że została tylko godzina drogi, więc tak na dobrą sprawę… większość już mną.

Kawałek za początkiem trasy w końcu pojawia się śnieg. Niby jest zima, środek lutego, ale w dolinach jest ciepło i sucho. Trochę mnie to rozczarowuję, bo jednak liczyłem na zimową wycieczkę. Na szczęście, u góry śniegu leży jeszcze sporo.

Rzyki Jagódki, szlak
Przejście czarnym szlakiem przez osiedle Jagódki.

Idę jeszcze chwilę wśród zabudowań osiedla. Potem docieram do ostatniego z przystanków autobusowych i skręcam w boczną, pokrytą lodem uliczkę. Gdzieś na jej początku mijam parę tablic i rzeźb związanych z Janem Pawłem II.

Rzyki, szlak na Leskowiec
Okolice Leskowca to w sumie jedna wielka pamiątka po polskim papieżu.

Kawałek dalej asfalt się urywa i droga wchodzi do lasu. Tam mijam ostatni już parking, po czym skręcam na strome zbocze i zaczynam podejście. Drogi z jednej strony nie zostało już dużo, ale w pionie mam do zrobienia jeszcze prawie 400 metrów.

Szlak na Leskowiec z Rzyk
W końcu w lesie!

Przez chwilę idę po starym, dość śliskim śniegu. Później biel tymczasowo znika i poruszam się w typowo wiosennym krajobrazie. Jest ciepło, a podejście dodatkowo mnie rozgrzewa, więc zbędne ubrania szybko lądują w plecaku.

Czarny szlak na Leskowiec
To wcale nie wygląda jak 15 lutego…

Przez jakiś czas kontynuuję strome podejście, stopniowo doganiając i wyprzedzając wolniej poruszających się turystów. W pewnym momencie zaczyna wracać śnieg i okolica stopniowo robi się taka, jaka o tej porze roku być powinna.

Rzyki Jagódki - Leskowiec
Ładne, choć nieco strome podejście czarnym szlakiem.

Mija kolejnych kilka minut i docieram do skrzyżowania z tak zwanym Szlakiem Białych Serc – lokalną trasą spacerową prowadzącą na Groń Jana Pawła II. Tu „mój” szlak odbija w prawo i kontynuuje leśne podejście. Na kolejnym odcinku będzie ono nieco łagodniejsze.

Leskowiec, czarny szlak
Ciąg dalszy wspinaczki na Leskowiec z Rzyk.

Droga stopniowo zakręca i kieruje mnie na umiarkowanie pochylone zbocze, wzdłuż którego będę się teraz poruszał. Głównie w lesie, z paroma bardziej wymagającymi kondycyjnie odcinkami. Zauważalnie rośnie też ilość śniegu.

Leskowiec, czarny szlak zimą
Przejście wzdłuż zalesionego zbocza.

Po kilkunastu minutach robi się bardziej płasko i docieram do skrzyżowania z żółtym szlakiem, który na tym odcinku prowadzi między pobliskim schroniskiem a szczytem góry. Skręcam w lewo i najpierw ruszam ku charakterystycznemu, czerwonemu budynkowi.

W okolicy znajduje się duży węzeł szlaków turystycznych, sporo ławek do odpoczywania (lawet jest tu naprawdę mnóstwo ludzi), a także wiele tablic i związanych z byłym papieżem pamiątek. Kawałek dalej jest też Sanktuarium Marki Bożej Królowej Gór, jednak dziś odpuszczam sobie podejście w tamten rejon. Więcej informacji na jego temat można znaleźć w moim starszym tekście o wejściu na Leskowiec z Wadowic.

Leskowiec, schronisko zimą
Schronisko PTTK Leskowiec.
Leskowiec, szlaki zimą
Duże skrzyżowanie szlaków na Groniu Jana Pawła II.

Spod schroniska ruszam w stronę szczytu, gdzie wspólnie prowadzą żółty i czarny szlak. Ten odcinek zajmuje tylko parę minut. Najpierw prowadzi skrajem niewielkiej polany na przełęczy Władysława Midowicza, a później na moment wchodzi do lasu, gdzie po szerokiej, łagodnie nachylonej drodze można dotrzeć na sam wierzchołek.

Szlak na Leskowiec
Szlak na Leskowiec spod schroniska.

Co znajduję na szczycie? Oprócz fajnego punktu widokowego z rozległej polany, jest też drewniana wiata z ławkami, ilustracja z opisem panoramy, drogowskazy, tablica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej, polska flaga oraz wysoki na kilka metrów krzyż.

Leskowiec zimą
Szczyt Leskowca zimą.
Leskowiec w zimie
Widoki z polany na szczycie (922 metry n.p.m.). W tle głównie Beskid Makowski, Wyspowy i Żywicki.

Czerwonym szlakiem na Łamaną Skałę i Potrójną – zimowe przejście

Po chwili przerwy przeskakuję na czerwony szlak i ruszam w stronę kolejnego celu. Zanim jednak dotrę na Potrójną, czeka mnie przejście przez kilka innych szczytów i płytkich przełęczy. Ten odcinek jest fragmentem tak zwanego Małego Szlaku Beskidzkiego – długiej na 137 kilometrów trasy wytyczonej od Bielska Białej do schroniska na Luboniu Wielkim.

MSB zimą
Krajobraz chwilę po przejściu na czerwony szlak.

Przez kilkanaście minut schodzę po szerokiej, delikatnie nachylonej drodze w stronę Przełęczy Beskidek. Szlak wciąż jest tu dobrze przetarty, choć ruch turystyczny stanowi zaledwie ułamek tego, co można było zaobserwować pod Leskowcem.

MSB w zimie
Zejście na Przełęcz Beskidek.
Przełęcz Beskidek
Tabliczka na przełeczy.

Przełęcz jest płytka, niemal całkowicie zalesiona i nie oferuje jakichś szczególnych widoków. Bez zatrzymania ruszam więc dalej. Tu również dookoła mam las, choć dla odmiany, trasa od czasu do czasu zmusza mnie do zdobywania wysokości.

Mały Szlak Beskidzki w zimie
Zimowa wędrówka po Małym Szlaku Beskidzkim.

Patrząc na krajobraz pomiędzy drzewami, dostrzegam, że szczyt Potrójnej mam już w zasięgu wzroku. Wydaje się niedaleko, jednak wiem, że do tamtego miejsca zostało mi jeszcze ze 2-3 godziny drogi. Całkiem przyjemnej drogi, bo temu odcinkowi naprawdę nie można niczego złego zarzucić.

Idąc dalej zdobywam lokalny wierzchołek o nazwie Na Beskidzie. Tu również nie ma wiele więcej niż stara, żółta tabliczka zawieszona wysoko na drzewie. Widoki są przesłonięte lasem, więc tak na dobrą sprawę można nawet nie zauważyć, że dotarło się w jakiś bardziej charakterystyczne miejsce.

Na Beskidzie
Szczyt Na Beskidzie.

Co dalej? Kawałek zejścia, a następnie odzyskiwanie wysokości w drodze do rezerwatu Madohora. Po drodze mijam jeszcze skrzyżowanie z zielonym szlakiem prowadzącym od Targoszowa oraz z żółtym, który wspina się tutaj z dzielnicy Praciaki w Rzykach.

Leskowiec - Potrójna, szlak
Rzadki na tej trasie przypadek nieco bardziej stromego podejścia.
Potrójna - Leskowiec, szlak
Krajobraz na czerwonym szlaku praktycznie cały czas jest podobny. Nie oznacza to jednak, że jest nudno. Wręcz przeciwnie – to bardzo fajny teren do wędrowania.

Przed wejściem na teren rezerwatu trafiam jeszcze na spory węzeł szlaków. Czerwony i żółty będą ciągnąć się dalej w stronę Potrójnej, natomiast zielony z niebieskim odbiją na południowy – zachód ku innym celom.

Rozstaje pod Łamaną Skałą
Rozstaje pod Łamaną Skałą.

Madohora to niewielki rezerwat, który w 1960 roku utworzono w okolicach wierzchołka Łamanej Skały. Ochronie podlega tutaj lokalna roślinność oraz parę ciekawych skałek. Niektóre można oglądać przechadzając się szlakiem.

Szlak Leskowiec - Potrójna
Na terenie Madohory.

Idąc przez rezerwat, w pewnym momencie zauważam tabliczkę kierującą na szczyt Łamanej Skały. Jak wspominałem we wstępie, jej wierzchołek znajduje się kawałek od szlaku. Na szczęście, dziś jest tam wydeptana ścieżka, która przez około 100 metrów prowadzi przez labirynt z niewielkich skałek i powalonych drzew.

Czy warto tam iść? Jeśli chce się zdobyć drugi co do wysokości szczyt Beskidu Małego, to oczywiście, że tak. W przeciwnym wypadku, niekoniecznie jest po co. Wierzchołek stanowi maleńka, otoczona lasem polanka, a o obecności szczytu przypomina jedynie żółta tabliczka na jednym z drzew.

Łamana Skała, szczyt
Na szczycie Łamanej Skały.
Łamana Skała zimą
Łamana Skała – tabliczka szczytowa.

Po odwiedzeniu wierzchołka i powrocie na szlak, ruszam dalej przez rezerwat. Stąd droga prowadzi głównie w dół. W pewnym momencie, po lewej stronie ścieżki dostrzegam grupę kilku skałek o nazwie Znalezisko. To jedne z najładniejszych na terenie Madohory.

Madohora, rezerwat
Madohora – zejście z Łamanej Skały.
Rezerwat Madohora
Skały o nazwie Znalezisko na ternie rezerwatu. Od drugiej strony można bez większego problemu dostać się na ich szczyt.

Po chwili jestem już poza rezerwatem. Tuż za granicą mijam wyciąg i stok narciarski należący do okolicznego kurortu Czarny Groń. Trasa wygląda na bardzo dobrze utrzymaną i dziś cieszy się sporą popularnością.

Czarny Groń, stok narciarski
Stok narciarski Czarny Groń.

Kawałek dalej docieram do następnego z wielu występujących tutaj rozdroży. Czerwony szlak idzie prosto w stronę Potrójnej, żółty również, ale po drodze odwiedzając Chatkę pod Potrójną – niewielkie, studenckie schronisko turystyczne.

Wybieram wersję czerwoną, ale ostatecznie i tak zaglądam pod chatkę, korzystając ze skrótu, który w pewnym momencie łączy obie trasy. To skromne i ponoć dość klimatyczne miejsce noclegowe, czynne cały rok. Mnie, tylko przechodzącego obok, nic tu jednak szczególnie nie zaciekawiło, więc praktycznie od razu zawracam ku czerwonemu szlakowi i kontynuuję marsz na Potrójną.

Mały Szlak Beskidzki zimą
Czerwony szlak kawałek na stokiem narciarskim.
Chatka pod Potrójną zimą
Chatka pod Potrójną w zimowej scenerii.
Potrójna, czerwony szlak
Dalszy ciąg drogi na Potrójną.

Kawałek dalej szlaki znów łączą się i razem prowadzą w stronę Potrójnej. Las stopniowo rzednie, a przy ścieżce wyrastają słupy energetyczne, nieco psujące klimat górskiej wędrówki.

Przed wejściem na szczyt muszę jeszcze zdobyć nieco wysokości. Po kilku minutach podejście się jednak kończy i docieram na dużą, w miarę płaską polanę z ciekawymi widokami. W jej najwyższym punkcie stoi tabliczka z nazwą i wysokością (884 metry n.p.m.), parę drogowskazów, a także nieduża kapliczka.

Czerwony szlak na Potrójną
Podejście na Potrójną po czerwonym szlaku.
Potrójna zimą
Potrójna zimą.

Wbrew temu, co może sugerować nazwa, Potrójna ma dwa wierzchołki, a nazwa szczytu wzięła się od pobliskiego osiedla. Kiedyś mówiono na to miejsce Czarny Groń. Dopiero później, prawdopodobnie w wyniku pomyłki, na mapach zaczęto zaznaczać szczyt z obecną nazwą, którą jak widać przyjęła się i przetrwała do dziś.

Zejście Potrójna – Rzyki

Na Potrójnej zmieniam kolor szlaku na czarny, odbijam na północ i zaczynam zejście w stronę Rzyk. Najpierw trochę się obniżam, później po krótkim podejściu docieram na drugi, nieco niższy wierzchołek góry. Gdzieś po drodze mijam odejście krótkiego, zielonego szlaku, który prowadzi do prywatnego schroniska Chatka na Potrójnej.

Przez kolejnych kilkaset metrów schodzę po rzadko zalesionym, łagodnym zboczu góry. Droga jest tu szeroka i dobrze odśnieżona. Docieram nią do zabudowań niewielkiego osiedla, po czym mijam kilka zamieszkiwanych cały rok domków.

Potrójna w zimie
Początek zejścia z Potrójnej.

Później trafiam do lasu, gdzie stopniowo wytracam wysokość. Wraz z nią ubywa też śniegu, który z czasem staję się twardy i śliski. Zejście robi się mniej przyjemne. W plecaku mam raki, ale nie za bardzo widzę sens ubierać je tylko na parę minut. Cóż, pewnie powinienem, ale wygrywa lenistwo. To nie Tatry, gdzie poślizgnięcie mogłoby się skończyć lotem w kilkuset metrów.

Potrójna, czarny szlak zimą
Leśny odcinek po minięciu osiedla. Tu śnieg staje się twardszy i bardziej śliski.

Po pewnym czasie szlak ostro skręca i kieruje mnie na niemal płaskie przejście wzdłuż zbocza. Tu chwilowo kończą się problemy z podłożem. Śnieg staje się miękki i bardziej przyczepny. Później kolejny zakręt i tym razem schodzę już ostro w dół.

Potrójna, czarny szlak w zimie
Zejście z Potrójnej do Rzyk. Zaraz zacznie się najbardziej stromy odcinek.

Śniegu ubywa z minuty na minuty. Niestety, nie oznacza to pojawienia się przyjemnego, suchego podłoża. Wręcz przeciwnie – zastępuje go coraz bardziej grząskie błoto, dodatkowe zmieszane z kamieniami i połamanymi patykami.

Potrójna, czarny szlak
Śnieg się skończył, stopniowo zastępuje go coraz większa ilość błota.

Schodzę przez kilka minut, po których docieram na szerokiej, płaskiej drogi. Niestety, to tutaj czeka mnie najtrudniejszy odcinek całego dzisiejszego przejścia. W pobliskim lesie trwa zrywka drewna, a ta droga wykorzystywana jest do jego transportu. A to oznacza jeszcze więcej błota. Tyle, że praktycznie nie da się tędy iść bez topienia butów na co najmniej kilka centymetrów.

Potrójna z Rzyk
Czarny szlak na drodze wykorzystywanej do transportu drewna.

Jedynym wyjściem jest zejście na pobocze i przeciskanie się przy krzakach. Zbocze jest jednak miejscami strome, więc żeby nie spaść w dół do pobliskiego strumienia, czasem i tam muszę się w tym błotku wybrudzić. Ciężki fragment, ale na szczęście ciągnie się tylko kilkaset metrów.

Później szlak kieruje mnie na węższą ścieżkę, która przez chwilę prowadzi w niezbyt pięknym terenie nad strumieniem, a w końcu wychodzi na asfalt gdzieś w pobliżu zabudowań ośrodka narciarskiego. Tu czarny szlak się kończy.

Czarny szlak na Potrójną
Ostatni fragment czarnego szlaku – okolice ośrodka Czarny Groń w Rzykach.

Powrót do domu

Ok, pora wracać. Udaję się na pobliski przystanek. Rozkład jazdy twierdzi, że autobus do Andrychowa pojawi się dopiero za 50 minut. Czekać czy iść piechotą? Stąd do miasta mam dobrych 10 kilometrów. Rozsądek nakazuje czekać, więc… zaczynam iść. Najwyżej usiądę gdzieś na przystanku po drodze, albo spróbuję złapać stopa.

Ostatecznie, przeszedłem całą trasę, co łącznie z chodzeniem po Krakowie i jednym drobnym pobłądzeniem po drodze (idąc do Rzyk, źle skręciłem w pewną uliczkę i musiałem się wrócić) dało mi około 40 kilometrów marszu. Całkiem nieźle jak na jeden dzień, szkoda tylko, że większość była ubijaniem asfaltu.

W Andrychowie jestem około 15:50. Do najbliższego autobusu zostało pół godziny, więc po prostu rozsiadam się na przystanku i przez moment daję odpocząć nogom. Bus pojawia się punktualnie. Wsiadam, kupuję bilet i po chwili jestem już w drodze do Krakowa.

Podsumowanie

Eh, trzeba było jednak czekać na te busy. W teorii miałem nie przekraczać dziś 25 kilometrów, w rzeczywistości zrobiłem nieco ponad 40. Efekt jest taki, że stopy nie tylko bolą od pokonanego dystansu, ale i są trochę podrażnione od długiego przebywania w grubych, zimowych butach. Ale cóż, i tak było warto, a co pozwiedzałem, to już w pamięci zostanie. Ból przejdzie, ja odpocznę i kolejnego dnia znów ruszę na jakąś górską wycieczkę.

Pomijając długie i nudne dreptanie po odcinku Andrychów – Rzyki, trasa z tej wycieczki bardzo mi się podobało. Warto było po prawie 1,5-rocznej przerwie wrócić w Beskid Mały i przejść się tamtejszymi szlakami. Zarówno trasy dojściowe do szczytów, jak i pokonany dziś fragment Małego Szlaku Beskidzkiego są ładne, ciekawe i zdecydowanie godne polecenia innym fanom górskiej turystyki.

Ja sam jeszcze nie raz chętnie tam wrócę. Mam nawet w głowie pewien projekt związany z Małym Szlakiem Beskidzkim i jeśli uda mi się dograć logistykę, to może w ciągu paru miesięcy uda się te plany zamienić w rzeczywistość.

Mapa przebytej dziś pętli:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *