Podsumowanie roku 2019, plany na 2020

Rok 2019 właśnie stał się historią. Na te minione 365 dni miałem sporo planów, celów i pomysłów. Jedne zakończyły się sukcesem, drugie nie wypaliły, z jeszcze innych świadomie zrezygnowałem. W tym tekście poświęcę chwilę, by jakoś to wszystko podsumować, a także podzielę się pomysłami na projekty, które chciałbym realizować w przyszłym roku.

Gdy patrzę na swoją, sporządzoną rok temu listę celów i postanowień, mogę łatwo zauważyć, że wielu rzeczy, niestety, nie udało się osiągnąć. Z drugiej strony, gdy przeglądam swoje tegoroczne wpisy, widzę że zrobiłem mnóstwo fajnych rzeczy, których na tej liście nie było. Rok upłynął więc nie do końca tak, jak go sobie wyobrażałem. Nie gorzej, nie lepiej, po prostu inaczej.

Podsumowanie roku 2019

Blog

Zacznę jednak nie od moich sportowo-podróżniczych celów, ale od spraw związanych z Projektami Przygodowymi. To drugi rok prowadzenia tego bloga i muszę przyznać, że był to okres bardzo udany.

Łączna liczba wyświetleń wszystkich stron i artykułów wyniosła ponad 57000. W stosunku do poprzedniego roku, jest to wzrost o więcej niż 10 razy!

Średnia liczba odwiedzin z ostatnich 3 miesięcy to 164 wejścia dziennie. Może nie jest to jakaś oszołamiająca liczba, ale jak na małego, prywatnego bloga – całkiem nieźle. Mnie na pewno bardzo cieszy.

Do najczęściej czytanych tekstów należały te dotyczące tatrzańskiej turystyki pozaszlakowej, zimowych przejść oraz wpisy o Wiślanej Trasie Rowerowej. Dużą popularnością cieszyły się również artykuły o terenach rekreacyjnych w okolicy Krakowa, takich jak na przykład Las Wolski czy Puszcza Niepołomicka.

Najwięcej satysfakcji daje mi jednak fakt, że opisywane tu rzeczy komuś się przydają. Dostałem sporo komentarzy i maili z podziękowaniami za fajnie opisaną trasę czy pomocne zdjęcia. Za każdą interakcję z czytelnikami bardzo dziękuję i szczerze przyznaję, że to najlepsza motywacja, jaką może dostać twórca.

Góry

W tej kategorii mam zarówno największe sukcesy, jak i największe porażki. W Tatrach udało się wszystko, co zaplanowałem, a także wiele więcej. Było mnóstwo zimowych wejść, sporo zdobywania słowackich szczytów oraz dużo pozaszlakowej turystyki. To ostatnia wciągnęła mnie na tyle, że w przyszłym roku będę chciał nadal rozwijać się w tym kierunku.

Najbardziej dumny jestem z wejścia na Cubrynę, choć pod względem prestiżu góry, na pewno ciekawszą zdobyczą był Lodowy Szczyt. Najdłuższą wycieczką była pętla przez słowackie przełęcze: Rohatkę, Czerwoną Ławkę oraz Lodową Przełęcz. Najbardziej w kość dała mi natomiast zimowa Kozia Przełęcz.

Porażką okazały się wyjazdy dalsze oraz wielodniowe. Nic nie wyszło z Alp, Bieszczad, via ferrat oraz przejść szlaków długodystansowych. Powód? Bardziej skomplikowana logistyka oraz chęć trafienia na naprawdę dobrą pogodę. Jadąc w Alpy chciałbym mieć dobre warunki do wejścia oraz świetne widoki ze szczytu. Takie „pewniaki” są jednak na tyle rzadkie, że gdy już pojawiały, było za późno na organizację wyjazdu.

Dłuższego wyjazdu nie można zaplanować z dnia na dzień. A planując wcześniej, nie da się mieć pewnej pogody. To jedna z ważniejszych lekcji z minionego roku – nie można czekać na ideał, czasem trzeba po prostu zaryzykować i działać tak, jak pozwolą warunki.

Rower

Tu również sporo się działo. W końcu porządnie wziąłem się za jazdę po parę razy w tygodniu, co pozwoliło zbudować lepszą formę i osiągnąć kilka ciekawych celów.

Po paru latach od postawienia celu, wreszcie udało mi się przejechać ponad 200 kilometrów w ciągu jednej wycieczki. Padły też inne rekordy, dotyczące między innymi najdłuższego podjazdu czy największej osiągniętej wysokości. W końcu robiłem wycieczki wielodniowe i zagraniczne. Odkryciem tego sezonu była na pewno Wiślana Trasa Rowerowa, chociaż najciekawsze wspomnienia mam z objazdu rowerem dookoła Tatr (ach, ten zimny nocleg na leżaku pod słowackim pensjonatem!).

Nie wyszedł pomysł z dojechaniem rowerem z Krakowa nad Morze Bałtyckie. Przyczyny podobne, jak przy okazji dłuższych górskich wyjazdów: trudniejsza logistyka (tutaj szczególnie z noclegami na trasie) oraz czekanie na idealne okno pogodowe.

Inne sporty

Eh… Tak na dobrą sprawę, to nie za bardzo były jakiekolwiek inne sporty. Bo kolejną rzeczą, jakiej nauczyłem się w tym roku, jest to, iż nie da się robić wszystkiego. Żeby osiągać ambitniejsze rzeczy w jednym obszarze musiałem opuścić inne dziedziny. I w ten sposób ucierpiało pływanie, bieganie, triathlony. Nie było nawet startów w zawodach.

Ale myślę też, że po prostu brakowało mi konkretnego celu. Po udanej realizacji biegowego 19/40/90 w poprzednim roku, nie za bardzo widziałem sens to poprawiać. Musiałbym ostro harować i odpuścić wiele innych rzeczy, żeby urwać choć minutę z tych czasów. Czy warto? Doszedłem do wniosku, że niezbyt.

Zamiast biegać w kółko po tych samych trasach czy pływać tam i z powrotem na basenie, wolałem eksplorować nowe tereny i podziwiać nieznane widoki. Nie żałuję więc, że wyszło, jak wyszło.

Plany na rok 2020

Szczerze mówiąc, pomysłów na właśnie rozpoczęty rok mam mnóstwo. Część przeszła z lat poprzednich, wiele jest nowych. Choć pod pojęciem „nowych”, nie mam tu na myśli rzeczy wymyślonych dziś, podczas pisania tego tekstu. To raczej zbiór rzeczy, jakie przyszły mi do głowy w trakcie całego minionego roku, a których nie udało się w nim zrealizować.

Góry

W tej kategorii pomysłów jest najwięcej. Zdobywanie trudnych szczytów, poznawanie nowych terenów oraz spotykanie tam ludzi dzielących moje pasje to rzeczy, które obecnie sprawiają mi chyba najwięcej frajdy.

Sporo do zrobienia będzie w Tatrach, zarówno zimą, jak i latem; na szlakach oraz poza nimi. Postaram się jeździć jak najczęściej, gdy tylko warunki będą sprzyjać, a w pracy pozwolą na spontaniczny, jednodniowy urlop. Najambitniejszym celem jest na liście jest prawdopodobnie wejście na Mięguszowiecki Szczyt Wielki. Od jakiegoś czasu bardzo mnie tam ciągnie i w najbliższym sezonie spróbuję się z Mięguszem zmierzyć.

Mam również zamiar działać w innych górach. Chcę w końcu pojechać w te Bieszczady, Góry Świętokrzyskie czy Alpy. Fajnie będzie też pospać trochę pod namiotem oraz zacząć przygodę z via ferratami. Jednym z moich większych górskich marzeń jest wejście na austriacki Grossglockner. Osiągniecie tego w 2020 roku byłoby naprawdę niezłym sukcesem.

Rower

Zimą, niestety, zbyt wiele nie zdziałam. Przez najbliższe miesiące będzie mi zależało przede wszystkim na tym, by nie stracić zbyt wiele formy. Ale już od wiosny mam zamiar zacząć coraz dalsze wyjazdy. Sporo jednodniowych, ale i kilka dłuższych też już zaplanowałem.

Podoba mi się koncepcja porannego wyjazdu z Krakowa, całodziennej jazdy gdzieś oraz powrotu pociągiem do domy. W ten sposób, w ciągu jednego dnia można zapuścić się całkiem daleko i zobaczyć mnóstwo nowych terenów. Będą chciał to kontynuować, obierając za cel parę dobrze skomunikowanych z małopolską stolicą miast.

Na objazd czeka też kilka lokalnych szlaków rowerowych oraz bardziej długodystansowych tras. Jednym z ciekawszych projektów będzie pewnie próba przejechania wciąż rozbudowywanego Velo Dunajec.

Pomysłu z Morzem Bałtyckim nie porzuciłem, choć trochę zmieniłem formę wycieczki. Zamiast jechać tam z Krakowa, wolę po prostu przejechać wzdłuż całego wybrzeża. Będzie więcej atrakcji, ciekawsze krajobrazy oraz o wiele mniej problemów z noclegami.

Inne plany

Pod względem sportowym to tyle. Nie mówię, że innych dyscyplin nie będzie. Pewnie coś się pojawi, ale póki co nie mam konkretnych planów. Jak coś ma wyjść, to niech wyjdzie spontanicznie.

„Oficjalną” listę celów na rok 2020, spisaną 1 stycznia, znaleźć można na tej stronie. Mam nadzieję, że z czasem choć część z nich zmieni się z marzeń w miłe wspomnienia.

Są jednak jeszcze inne rzeczy, o których chciałbym tu wspomnieć. Dotyczą one mojej pracy oraz – nazwijmy to w ten sposób – warunków bytowych.

Od paru lat jestem programistą, w roku 2019 udało mi się spełnić marzenie o pracy zdalnej. Uwielbiam ją, a ilość wolnego czasu, jaki udało się dzięki niej odzyskać jest wręcz nieoceniona. Wciąż jestem jednak zależny od stałych dni pracy oraz wielu, niekoniecznie wnoszących cokolwiek spotkań. W tym roku będę więc tak chciał pokierować swoją karierą, by zyskać jeszcze większą niezależność i możliwość w pełni swobodnego zarządzania własnym czasem.

Będzie mi też zależeć na zmianie mieszkania na większe. 20-metrowa kawalerka to naprawdę nie jest zbyt dużo przestrzeni dla dwóch osób i sporej ilości sprzętu sportowego ;)

Całkiem poważnie myślę też o zakupie samochodu. Choć w Krakowie to udręka, a ekonomicznie bardziej opłacałoby mi się jeździć wszędzie nawet drogimi taksówkami, to myślę, że własne autko pomogłoby w realizacji paru turystyczno – przygodowych planów.

No i jeszcze ten blog. Dwa lata pisania tekstów było ciekawym doświadczeniem i na pewno chciałbym go dalej kontynuować, nawet jeśli wiem, że zabiera sporo czasu i nie przynosi ani złotówki dochodu. Mam wiele pomysłów na nowe artykuły oraz parę planów na rozwój Projektów. Oby choć parę udało się wdrożyć.

A tymczasem, wszystkim moim czytelnikom serdecznie dziękuję za spędzony tu czas i życzę udanego i pełnego pozytywnych wrażeń roku 2020!

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *