Ciecień – szlaki od Wiśniowej i Wierzbanowskiej Przełęczy
Choć na Cietniu byłem już w przeszłości parę razy, liczba prowadzących tam szlaków jest na tyle duża, że starczy również na kolejne wycieczki. Wracam więc ponownie, tym razem z zamiarem przejścia tras prowadzących z miejscowości Wiśniowa oraz z Wierzbanowskiej Przełęczy.
Pora trochę odpocząć od Tatr. Niby warunki nie są tam złe, jednak do realizacji moich kolejnych pomysłów potrzebuję czegoś naprawdę pewnego. W ten weekend kieruję się więc ku innym górom, również posiadającym sporo uroku i dającym możliwość spędzenia wielu miłych chwil na zupełnie niezatłoczonych szlakach.
Ciecień – szlaki i inne ważne informacje
Ciecień wznosi się na 829 metrów. Leży na północnym krańcu Beskidu Wyspowego, w paśmie otoczonym wieloma niewielkimi miejscowości, z których praktycznie każda posiada jakiś prowadzący tam szlak. Do najdogodniejszych tras nalezą:
- zielona ze Szczyrzyca,
- czerwona ze Szczyrzyca,
- czerwona ze Skrzydlnej,
- niebieska z Wierzbanowskiej Przełęczy,
- zielona z Wiśniowej.
Istnieje również dłuższy, oznaczony na niebiesko szlak, który prowadzi na szczyt od północy, przez niemal całą długość pasma. Można przejść całość od wsi Czasław, da się też wejść na grzbiet gdzieś bliżej szczytu, po trasach prowadzących ze Szczyrzyca, Poznachowic Górnych lub Dąbia.
Każdy z wymienionych szlaków jest dość krótki i wiedzie w większości lasem. Niektóre są jednak dość strome, ze względu na poprowadzenie w sposób prostopadły do przebiegu pasma. Do tras najbardziej popularnych należą te z miejscowości Szczyrzyc, reszta jest dość spokojna i można nimi wędrować nie spotykając praktycznie nikogo.
W tym tekście opiszę dwie warianty wejścia na Ciecień: zielony z Wiśniowej oraz niebieski z Wierzbanowskiej Przełęczy. Pierwszy ma około 3 kilometry długości, zajmuje nieco ponad 1,5 godziny (w wersji pod górę) i wymaga pokonania 465 pionowych metrów. Drugi to tylko 2,2 kilometra, około godziny podejścia i 323 metrów przewyższenia. Jak widać, nie jest to więc szczególnie wymagające przejście.
Mapa takiej trasy, zakładająca kierunek marszu z Wiśniowej na Wierzbanowską Przełęcz, wygląda następująco:
W kwestii dojazdu do szlaków, najłatwiej będzie dostać się tu własnym samochodem. W Wiśniowej jest kilka parkingów, gdzie można bezpłatnie zostawić pojazd. Nieco gorzej wygląda sytuacja z Wierzbanowską Przełęczą, gdzie nie udało mi się wypatrzeć jakichś ogólnodostępnych miejsc. Jest za to, podobnie jak w Wiśniowej, przystanek komunikacji publicznej, która stanowi alternatywną opcję dojazdu na tę wycieczkę. Problem w tym, że połączenia są rzadkie i najpewniej będą wymagać przesiadania się w pobliskich Dobczycach.
Ciecień szlakami od Wiśniowej i z Wierzbanowskiej Przełęczy – relacja z wycieczki
Ja udaję się na tę wycieczkę samochodem. Wczesnym rankiem startuję z mojego krakowskiego osiedla, opuszczam miasto i kieruję się na Wieliczkę. Tam skręcam na Dobczyce, które w większości omijam obwodnicą od wschodu.
Po drodze wojewódzkiej 964 jadę dalej na południe, aż do centrum Wiśniowej, gdzie skręcam w jedną z bocznych ulic i zostawiam auto na średniej wielkości parkingu pod cmentarzem. To dość dobre miejsce, aby zacząć opisywane tu przejście.
Opuściwszy parking odbijam na wschód i zaczynam podejście wzdłuż asfaltowej drogi. Na oznaczenia przebiegającego tędy zielonego szlaku trafiam praktycznie od razu.
Mijam cmentarz, parę domów, a także trochę przemysłowej infrastruktury. Potem zabudowania rzedną, a ja w miarę otwartym terenem zmierzam w stronę lasu. Gdzieś po drodze trafiam jeszcze na jedno, niewielkie osiedle.
W pewnej chwili schodzę z asfaltu na drogę gruntową, po czym idę kawałek wśród drzew. Nie trwa to jednak długo. Parę minut i teren ponownie się otwiera, prowadząc mnie wśród pól, łąk i pojedynczych zabudowań.
Gruntówką podchodzę do kolejnego lasu. Tym razem większego, porastającego znaczną część masywu Cietnia. W nim przejdę już resztę tego szlaku.
Trafiam na kamienistą ścieżkę, która wkrótce zaczyna mocniej piąć się ku górze. Z czasem przeradza się ona w typową leśną drogę, gdzie nietrudno dostrzec równoległe ślady po samochodowych oponach.
Kawałek dalej zbocze łagodnieje, a szlak zakręca w prawo. Podchodzę niezbyt gęstym lasem, pełnym ładnych, wysokich drzew. Mimo końcówki lutego, niedawne ocieplenie stopiło praktycznie cały, leżący na tym zboczu śnieg.
Z czasem zbocze robi się bardziej płaskie, a ja trafiam z lekko zamglony teren. Choć prognozy na dziś są całkiem niezłe, rano zalega tu jeszcze trochę niskich chmur.
Kawałek dalej pojawia się też odrobina śniegu, która jednak nie przeszkadza mi w kontynuowaniu podejścia. Po nieznacznie nachylonej drodze nabieram jeszcze trochę wysokości, aż docieram na niewielką, otoczoną drzewami polankę. To już szczyt. Ciecień zdobyty i to po niecałej godzinie od wyruszenia z parkingu.
Po wejściu na Ciecień robię krótką przerwę na uzupełnienie płynów i kalorii. Niezbyt długą, bo byłem tu już kilka razy, a poza tym, wierzchołek nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Jest standardowa tabliczka, parę drogowskazów i w zasadzie tyle. Nie licząc jakichś pojedynczych, dziś całkowicie mokrych pni, nie ma nawet za bardzo gdzie usiąść. Jest jednak na Cietniu pewne ładne miejsce, które lada chwila odwiedzę.
Skończywszy postój, zmieniam kolor prowadzącego mnie szlaku i ruszam na południe za niebieskimi symbolami. Schodzę chwilę po pełnej kamieni ścieżce, po czym docieram do miejsca, gdzie teren po prawej zaczyna się otwierać.
Oto i ona. Polana na Cietniu z całkiem fajnym widokiem na zachód. Dziś co prawda trochę przesłoniętym z powodu niskich chmur, ale i tak da się obejrzeć spory kawałek terenów leżący u podnóża góry. Przy sprzyjających warunkach, oprócz turystów polanę odwiedzają też paralotniarze, dla których jest to atrakcyjne miejsce startu.
W tym miejscu urządzam sobie kolejny, trwający parę minut postój. Później wracam na szlak i kontynuuję zejście z stronę Wierzbanowskiej Przełęczy. Nie powinno zająć zbyt długo – według mapy to tylko niewiele ponad pół godziny marszu.
Podobnie, jak na szlaku zielonym, tu też pod nogami mam niezbyt stromą drogę gruntową, z wyraźnymi śladami użytkowania przez służby leśne. Od czasu do czasu mogę zresztą zauważyć trochę drewna przygotowanego do przyszłej zwózki.
Kontynuuję zejście, praktycznie cały czas poruszając się mocno zalesionym terenem. Widoków na okolicę nie ma, ale jakoś nieszczególnie mi to przeszkadza. Zielone otoczenie też może się podobać, tak samo jak spokój, którego doświadczam na tej trasie – mimo pogodnej niedzieli, nie spotkałem tu jeszcze żadnego innego turysty.
Z czasem las się przerzedza, a zbocze staje bardziej strome. I to tak konkretnie strome, bo dziś jeszcze się z takim nachyleniem nie mierzyłem. Schodzę ostrożnie, od czasu do czasu łapiąc się pni pobliskich drzew oraz ciesząc, że dzisiejsza nawierzchnia nie jest zbyt śliska.
Stromizna ciągnie się już do końca zejścia. Na ostatnim fragmencie pomiędzy drzewami dostrzegam parę domków, chwilę później idę już miedzy nimi po niezbyt długiej uliczce.
Jakieś 100 metrów dalej dochodzę do skrzyżowania z główną drogą prowadzącą przez tę okolicę. Tam skręcam w prawo i żegnam się z niebieskim szlakiem. Zejście z góry zakończone, zostaje mi tylko powrót do Wiśniowej.
Wierzbanowska Przełęcz znajduje się jakieś 3, może 4 kilometry od centrum tej miejscowości. Niemało, ale też nie jest to jakiś szczególnie duży dystans, którego nie chciałoby mi się pokonywać. Inna sprawa, że droga prowadzi przez dość przyjemny dla oka teren, a ruch samochodowy jest co najwyżej umiarkowany.
Ja, mimo skończenia wycieczki na Ciecień, nie idę jeszcze do centrum. W pewnej chwili, po przejściu mniej więcej 2/3 tej drogi, skręcam w lewo i ruszam w kierunku Lubomira. Jest zdecydowanie za wcześniej na powrót do Krakowa, więc chętnie odwiedzę dziś jeszcze jedną górę.
Wejście na Ciecień – podsumowanie
Bądźmy szczerzy: Ciecień to nie jest jakimś szczególnie pięknym, ani pełnym atrakcji miejscem. To raczej niewielki, pokryty lasem pagórek, dobrze nadający się na krótki, kilkugodzinny spacer. Jest blisko Krakowa, posiada wiele dróg na szczyt i ze względu na nieszczególnie dużą popularność oferuje odwiedzającym wiele spokoju.
Myślę, że będzie to dobra góra dla osób, które wiedzą, czego szukają albo zwiedziły już wszystko inne w okolicy i chcą poznać coś nowego. Reszta wybierze (lub powinna wybrać) raczej inne, bardziej popularne cele, których zarówno z Beskidzie Wyspowym, jak i w okolicach Krakowa raczej nie brakuje.