Madohora, Łamana Skała i Gibasów Groń – szlak z miejscowości Kocoń

Przez położoną na południu Beskidu Małego miejscowość Kocoń przebiega niebieski szlak turystyczny, którym dość szybko można się dostać na główny grzbiet masywu. Dziś odwiedzam tę trasę po raz pierwszy, wykorzystując ją do zdobycia Madohory, Łamanej Skały oraz Gibasów Gronia.

To drugi w ciągu tego weekendu wypad w Beskid Mały. Sobotę spędziłem w północno-zachodniej części pasma, odwiedzając Przełęcz u Panienki, Groniczki i Gaiki, niedzielę postanowiłem przeznaczyć na rejony południowo-wschodnie: najpierw opisana w tym tekście Madohora i okolice, później – jeśli oczywiście warunki pozwolą – wejście na Leskowiec.

Madohora, Łamana Skała i Gibasów Groń – garść informacji

Przejście opisanej tu trasy zajmuje około 3,5 godziny. Wiąże się z pokonaniem prawie 11 kilometrów oraz podejściem nieco ponad 400 pionowych metrów. Większość czasu spędza się z lesie, choć będzie też parę okazji do podziwiania widoków. Mapa oraz profil wysokościowy prezentują się następująco (uwaga, ze względu na ograniczenia serwisu mapa-turystyczna.pl, nie są tu uwzględnione pozaszlakowe wejścia na niektóre wierzchołki):

Najwyższym z odwiedzonych podczas tego przejścia szczytów jest Łamana Skała. Mierzy 929 metrów, co daje jej drugie (zaraz za Czuplem) miejsce w Beskidzie Małym. Znajduje się w południowo-wschodniej części pasma, na terenie rezerwatu Madohora. Przez Łamaną Skałę przebiegają szlaki koloru żółtego i czerwonego, jednak omijają one wierzchołek góry. By na niego wejść, trzeba nieco zboczyć z trasy (zejście jest oznaczone drogowskazem) i poświęcić dodatkowe 2-3 minuty na dotarcie pod szczytową tabliczkę.

Niedaleko Łamanej Skały znajduje się Madohora, czasem znana również pod nazwą Mlada Hora. Ten szczyt leży już na szlaku (wspomnianym wcześniej żółtym oraz czerwonym), choć ze względu na otoczenie lasem, nie oferuje praktycznie żadnych widoków. Ze zwracających uwagę rzeczy jest tu tylko powieszona na drzewie tabliczka z nazwą góry oraz jej wynoszącą 910 metrów wysokością.

Ostatnim z opisanych tu szczytów jest Gibasów Groń, którego mierzący 890 metrów wierzchołek leży kawałek od skrzyżowania niebieskiego i zielonego szlaku. W przeciwieństwie do poprzedniej dwójki, ten nie jest w całości zarośnięty, przez co oferuje niezłe widoki na bliższą i dalszą okolicę.

Wejście na Madohorę, Łamaną Skałę i Gibasów Groń – relacja z wycieczki

Kocoń – dojazd i parkowanie

Po skończeniu wczorajszej wycieczki udałem się do rodzinnego domu pod Oświęcimiem. W dzisiejszą nie ruszam więc z Krakowa, lecz z tego drugiego miasta. Startuję około 9:00, kierując się na Kęty, Porąbkę, a następnie Żywiec. Przed tym ostatnim odbijam na wschód i zaczynam objazd Beskidu Małego od południa. Zatrzymuję się dopiero w miejscowości Kocoń, gdzie przed barem i sklepem znajduje się średniej wielkości (ponoć publiczny) parking.

Niebieski szlak na Rozstaje pod Mladą Horą

Zostawiam samochód i ruszam na północ. Na pierwsze oznaczenia, a także drogowskaz niebieskiego szlaku trafiam już po przeciwnej stronie drogi. Idąc zgodnie z nimi, wchodzę w jedną z bocznych uliczek miejscowości i zaczynam delikatne podejście w stronę lasu.

Kocoń, szlaki
Drogowskazy niebieskiego szlaku w miejscowości Kocoń.

Mijam parę domków, później chwilę maszeruję między polami. Za nimi czeka mnie przejście przez niewielki lasek, a dalej jeszcze trochę terenu zabudowanego. Potem na dobre trafiam między drzewa, gdzie będę poruszał się przez większość tej wycieczki.

Kocoń, szlak niebieski
Początek przejścia ulicą Madahorską, która będzie mi towarzyszyć na sporym odcinku tej trasy.

W lesie nadal towarzyszy mi asfalt. Normalnie za nim nie przepadam, jednak tu jest sporym ułatwieniem, bo opóźnia wejście w teren pełen błota i miękkiego śniegu. Generalnie, dziś też jestem niemal pewny przemoczenia butów – chcę tylko odwlec to na jak najdalszą część wycieczki.

Niebieski szlak, Kocoń
Asfaltowa nawierzchnia po wejściu do lasu.

Po paru minutach śnieg i tak pojawia się pod moimi nogami. Na szczęście, na drodze jest także ślad po oponach jakiegoś samochodu. Jeśli to możliwe, staram się za nim podążać, choć ze względu na niewielką szerokość, nie jest to zbyt komfortowe. Zresztą, nie tylko ja wpadłem na ten pomysł – osoba, która szła tędy wcześniej zachowywała się dokładnie tak samo.

Kocoń, niebieski szlak
Podejście w mokrym śniegu nieco ułatwia mi podążanie za śladem samochodu.

Ulica Madahorska prowadzi mnie głównie gęsto zarośniętym terenem, choć jak widać na powyższym zdjęciu, zdarzają się też trochę bardziej otwarte odcinki. Ostatecznie, tą drogą docieram na Polanę Gałasiówkę, gdzie znajduje się gospodarstwo złożone z kilku budynków. Polanę, dziś niestety zamgloną i pozbawioną widoków, obchodzę od północy, a następnie wracam do lasu.

Ulica Madahorska, kapliczka
Bogato przystrojona kapliczka przy niebieskim szlaku.
Ulica Madahorska
Dalsza część podejścia po drodze. Tu nawierzchnia jest już gruntowa, asfalt został gdzieś w niższych partiach góry.
Polana Gałasiówka
Przejście przez Polanę Gałasiówkę.

Na dalszym odcinku ścieżka staje się węższa i bardziej stroma. Tu ciężko już unikać kontaktu ze śnieżną breją. Staram się jedynie, by w miarę możliwości poruszać za tym pojedynczym śladem poprzedniego turysty. Na plus jest za to krajobraz dookoła, bo gęsty, lekko zamglony las ma tu dziś całkiem fajny klimat.

Niebieski szlak od Koconia
Leśny odcinek powyżej Polany Gałasiówki.

Po trwającym chwilę nabieraniu wysokości dostrzegam przy ścieżce drogowskaz na leżący poza szlakiem wierzchołek Pietraszowej. Oryginalnie, nie planowałem tam wchodzić (ba, nie wiedziałem nawet o istnieniu takiego szczytu), ale skoro nadarzyła się okazja, to może warto skorzystać.

Niebieski szlak, Pietraszowa
Drogowskaz na szczyt Pietraszowej.

Skręcam w lewo i idę parę minut po pełnym śniegu zboczu. Co prawda, nie muszę przecierać trasy, bo tu też są jakieś stare ślady, ale szczerze mówiąc, nie pomagają zbyt wiele. Sam wierzchołek też okazuje się średnio atrakcyjny – ot, lekkie wypiętrzenie w środku lasu, chyba nawet bez żadnych oznaczeń. Zatrzymuję się więc tylko na chwilę, po czym wracam na niebieski szlak.

Pietraszowa
W pełni zalesiony szczyt Pietraszowej.

Po chwili dalszego marszu dostrzegam na drzewie kolejną tabliczkę. Tym razem znaczy ona Przełęcz Czarny Dział – płytką, również zalesioną i niewyróżniającą się niczym szczególnym. Mijam ją bez zatrzymania i kontynuuje podejście leśną ścieżką, która po paru minutach znów robi się nieco bardziej stroma.

Przełęcz Czarny Dział
Przejście przez Przełęcz Czarny Dział.

Pokonawszy to niezbyt długie podejście trafiam na jeszcze jeden drogowskaz, który wskazuje zbocze po lewej stronie. Gdzieś tam znajduje się Gibasów Groń. Tym razem postanawiam jednak odpuścić. Szczyt jest kawałek od trasy, a ślady są częściowo zasypane, więc szkoda mi do końca przemaczać buty na ten dodatkowy, zapewne też całkiem zalesiony, wierzchołek. Może później, w drodze powrotnej.

Gibasów Groń, drogowskaz
Drogowskaz na Gibasów Groń.

Idę więc prosto, podchodzę jeszcze kawałek i docieram na Przełęcz pod Mladą Horą, gdzie szlak niebieski łączy się z zielonym, prowadzącym w to miejsce z okolic Przełęczy Kocierskiej. Tu pojawiają się też dodatkowe ślady, co znacznie ułatwi mi poruszanie się po dalszej części szlaku.

Przełęcz pod Mladą Horą
Przełęcz pod Mladą Horą.

Kolejny odcinek jest dość płaski i nie sprawia większych trudności. Przez kilkanaście minut idę zalesionym grzbietem, aż trafiam na następne rozdroże szlaków. Tym razem jest to całkiem duży węzeł, przez który przebiega również Mały Szlak Beskidzki oraz żółta trasa pozwalająca dostać się do Rzyk lub na położoną niedaleko Potrójną.

Szlak na Rozstaje pod-Mladą Horą
Niebieski i zielony szlak w drodze na Rozstaje pod Mladą Horą.
Rozstaje pod Mladą Horą
Rozstaje pod Mladą Horą, gdzie znajduje się duży węzeł szlaków turystycznych. Miejsce znane jest również pod nazwą Rozstaje Anuli lub po prostu Anula.

Wejście na Madohorę i Łamaną Skałę

Na Rozstajach niebieski szlak dobiega końca. Skręcam w lewo i przez chwilę idę za kolorami czerwonym i żółtym. Wkrótce, prowadząca lekko pod górę ścieżka wprowadza mnie na teren rezerwatu Madohora, obejmującym okolice szczytu Łamanej Skały. Teren jest niewielki lecz cenny przyrodniczo – ścisłej ochronie podlega tu wiele gatunków roślin i zwierząt.

Madohora, Mały Szlak Beskidzki
Żółty i czerwony szlak w na granicy rezerwatu Madohora.
Rezerwat Madohora
Tablice informujące o wejściu na teren rezerwatu.

Minąwszy granicę rezerwatu podchodzę jeszcze kawałek, po czym docieram na niewielką kulminację pośrodku lasu. Na jednym z drzew przy ścieżce wisi tabliczka z napisem Mlada Hora oraz wysokością 910 metrów n.p.m. Na jakieś bardziej rozległe widoki niestety liczyć nie można.

Madohora
Szczyt Mladej Hory.

Za szczytem lekko schodzę, maszeruję minutę albo dwie i docieram do następnej tabliczki. Tym razem jest to drogowskaz kierujący na wierzchołek Łamanej Skały, który znajduje się kawałek poza szlakiem, z jego zachodniej strony. Opuszczam ścieżkę i idę kawałek między drzewami. Do podejścia mam kilkanaście pionowych metrów, co zajmuje mi parę minut. Gdy te mijają, stoję na niewielkim wypłaszczeniu, dość szczelnie otoczonym lasem. O widoki ciężko, jest tylko kolejne oznaczenie w postaci żółto-czarnej tablicy przykręconej do jednego z drzew.

Łamana Skała, drogowskaz
Drogowskaz na wierzchołek Łamanej Skały.
Łamana Skała
Łamana Skała. Podobnie, jak większość szczytów Beskidu Małego, miejsce jest niemal w całości otoczone lasem.

Na szczycie robię krótką przerwę, po czym wracam na szlak. Następnie skręcam w lewo i ruszam w kierunku Rozstajów pod Mladą Hora. Droga powrotna jest nieco ciekawsza, głównie ze względu na widoki, które od czasu do czasu pojawiają się między drzewami.

Mały Szlak Beskidzki, Madohora
Powrót na Rozstaje pod Mladą Horą.

Wejście na Gibasów Groń

Dotarłszy do węzła szlaków, przeskakuję na kolor niebieski, którym wchodziłem tu wcześniej z parkingu. Skręcam na południowy-zachód i zaczynam łagodne zejście ku Przełęczy pod Mladą Horą. Mija kilka, może kilkanaście minut i jestem już pod drugim ze skrzyżowań.

Zejście do Koconia
Zejście do Przełęczy pod Mladą Horą.

Za przełęczą od „mojej” ścieżki odłącza się zielony szlak. Dalej idę więc wyłącznie za niebieskimi oznaczeniami. Schodzę kawałek i ponownie docieram do drogowskazu na Gibasów Groń. Wcześniej do zignorowałem, teraz budzi we mnie większą ciekawość.

Zbaczam ze szlaku i zaczynam podchodzić po zboczu. Patrząc do góry wiem, że do szczytu jeszcze kawałek, lecz postanawiam nie poddawać się zbyt szybko. Nie jestem również pierwszym, który zdecydował się odwiedzić to miejsce. W śniegu są także ślady innego turysty, które mocno pomagają mi wyznaczyć kierunek marszu.

Gibasów Groń, wejście
Podejście na Gibasów Groń.

Z czasem śniegu przybywa, a podchodzenie zaczyna sprawiać problemy. Pokrywa jest miękka i mokra, więc z każdym krokiem zapadam się niemal do poziomu gruntu, coraz bardziej przemaczając buty i spodnie. W końcówce brnę już niemal po kolana, jednak ostatecznie docieram na wierzchołek. I wiecie co? Było warto, bo widoki stąd są znacznie lepsze niż ze wszystkich odwiedzonych wcześniej miejsc łącznie. Niemal w każdym kierunku widzę kilka szczytów, należących nie tylko do Beskidu Małego, ale i innych pasm.

Gibasów Groń
Widoki z Gibasów Gronia.
Gibasów Groń, widoki
Ten szczyt okazuje się najlepszym odkryciem całej wycieczki. Wcześniej nic o nim nie słyszałem, ani nawet nie planowałem wchodzić w to miejsce.

Decyzja o zejściu zapada jednak dość szybko. Obuwie mam już całe mokre, a tu dodatkowo trochę wieje, więc szkoda tracić cenne ciepło. Odwracam się i zaczynam zbiegać w stronę niebieskiego szlaku. Co prawda, w ten sposób do butów i pod nogawki dostaje się jeszcze więcej śniegu, ale teraz nie robi mi to już większej różnicy.

Powrót do Koconia

Dotarłszy do znakowanej ścieżki odbijam na południe i zaczynam powrót do samochodu. Początek wiedzie lasem, później obchodzę Polanę Gałasiówkę i trafiam na drogę, która prowadzi mnie w stronę Koconia. Tu najpierw poruszam się po dość miękkiej nawierzchni, później już tylko asfaltem.

Szlak na Przełęcz Przydawki
Powrót ulicą Madahorską.

Trochę schodzę, trochę zbiegam w zależności od nachylenia ścieżki oraz moich obaw o stan zmarzniętych i przemoczonych nóg. Ostatecznie, nie jest jednak tak źle. Temperatura jest dziś na plusie, więc póki się ruszam, mam dość ciepła, by nie zrobić sobie nic złego.

Przełęcz Przydawki
Końcowa część szlaku, który doprowadza mnie na Przełęcz Przydawki w Koconiu.

Po dotarciu na parking odczuwam jednak sporą ulgę. Wskakuję do samochodu, ściągam buty i zaczynam suszyć stopy. Mam też okazję, by coś zjeść i uzupełnić płyny. Kilkanaście minut później zakładam suche skarpety, drugie buty i ruszam w dalszą drogę. Teraz pora na Leskowiec, który pragnę zdobyć nowymi dla mnie szlakami z miejscowości Krzeszów.

Gibasów Groń, Łamana Skała i Madohora – podsumowanie

Ze wszystkich miejsc odwiedzonych podczas tej wycieczki, najbardziej spodobało mi się to, w które w ogóle nie planowałem zaglądać. Gibasów Groń odkryłem przypadkiem, okupiłem totalnym przemoczeniem butów, jednak miałem też okazję obejrzeć stamtąd parę fajnych widoków. Taki odsłonięty wierzchołek nie zdarza się przecież w Beskidzie Małym zbyt często.

Madohora i Łamana Skała też były ładne i godne uwagi, jednak te miejsca dobrze znałem już z wcześniejszych wycieczek. Dziś dotarłem tam jedynie nową trasą, z której też jestem całkiem zadowolony. Dość łatwo się tam dostać, szybko wchodzi się do lasu, a zbocze, po którym prowadzi trasa jest całkiem przyjemne i posiada parę atrakcji. Jeśli więc komuś nie będzie przeszkadzać wracanie tą samą trasą, to mogą ją śmiało polecić jako cel krótkiej i niezbyt wymagającej wycieczki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *