Listopad rozpoczął się ciepłym, suchym i w dodatku wolnym od pracy dniem. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać, więc wziąłem rower i ruszyłem w trasę, by przejechać nieco ponad 23-kilometrową, oznaczoną na zielono pętlę Biskupice – Wiatowice – Biskupice.
Po półtorej tygodnia niejeżdżenia wracam na rower i udaję się na południowy-zachód, by przejechać kolejny ze znakowanych szlaków położonych blisko Krakowa. Tym razem padło na oznaczoną czarnym kolorem, około 10-kilometrową trasę „Wokół Woli Radziszowskiej”.
Korzystając z nieco krótszego dnia w pracy, po powrocie z biura wskakuję na rower i kieruję się na południe, by przejechać szlak „Świątnicko – mogilańska górzysta pętla”. Trasa jest krótka, dość przyjemna, choć niekoniecznie łatwa. Wrażeniami z wycieczki dzielę się w poniższym tekście.
Pora wrócić na rower i korzystając z pięknego, jesiennego weekendu pozwiedzać trochę okolicy! Tym razem coś krótkiego, choć niekoniecznie łatwego – szlak o nazwie „W sercu Pogórza Wielickiego”, czyli pętla prowadząca po podkrakowskich pagórkach ulokowana kilkanaście kilometrów na południe od miasta.
Mimo nienajlepszych doświadczeń w jeździe rowerem szosowym po znakowanych szlakach, postanowiłem wybrać się na kolejny. I to znowu pod Wieliczkę. Ostatnio byłem tam na zielonej pętli, teraz przyszła pora na czerwoną – nieco dłuższą, choć o podobnym poziomie trudności.
Mimo bardzo deszczowego tygodnia, weekend znów okazał się ładny i sprzyjający wychodzeniu z domu. Nie miałem dylematu, co z tym zrobić – wsiadłem na rower i pojechałem ustrzelić kolejną „setkę”. Tym razem na północny – zachód, w stronę największej i najsławniejszej z polskich pustyń.
W ostatni weekend pogoda nie dopisała, ale teraz opady ustały, więc można było wskakiwać na rower i znów jechać w dłuższą trasę. Tym razem w planach była pętla wokół Jeziora Dobczyckiego położonego 20-parę kilometrów na południe od Krakowa.
Kupując rower szosowy, obiecałem sobie więcej zwiedzać okolicę. Jeździć nie tylko po Krakowie, ale i zapuszczać się dalej od miasta. Rejon, w którym mieszkam ma całkiem sporo do zaoferowania. Stąd pomysł na nową serię na blogu: Rowerem po Małopolsce. Na pierwszy ogień poszedł wielki maszt w Chorągwicy.
Od dłuższego czasu ciągnęło mnie w stronę roweru szosowego. Miałem ochotę jeździć szybciej i dalej. Problemem był tylko brak miejsca na kolejny rower. Udało się go jednak rozwiązać i szosa w końcu z nami zamieszkała. Wybór padł na model B’Twin Triban 520. Jak się na nim jeździ? Na pewno nieco inaczej niż na wszystkim, co