Połonina Caryńska – przejście z Ustrzyk Górnych do Brzegów Górnych
Spośród kilku bieszczadzkich połonin, Caryńska jest jedną z najbardziej atrakcyjnych, a dzięki dogodnemu położeniu, również najczęściej odwiedzanych. Jej przejście może być niezłą propozycją na krótką, choć pełną ładnych widoków wycieczkę, jak również na jedno z pierwszych przejść na terenie tego pasma. W tym tekście przybliżę prowadzącą przez nią czerwony szlak.
To drugi dzień naszej weekendowej wycieczki w Bieszczady. Wczoraj zrobiliśmy długą pętlę przez Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec, dziś pora na odwiedzenie kilku kolejnych szczytów. W planie są obie najpopularniejsze połoniny, to znaczy Caryńska i Wetlińska, jednak w tym tekście skupię się wyłącznie na tej pierwszej, a drugą opiszę w osobnym artykule.
Połonina Caryńska – podstawowe informacje
Połoniną określa się trawiasty teren powyżej granicy lasu, występujący we wschodniej części Karpat. W Polsce termin mocno kojarzy się z Bieszczadami, gdzie występuje kilka obszarów tego typu. Jednym z nich jest właśnie opisywana tu Połonina Caryńska.
Masyw Połoniny Caryńskiej znajduje się w centrum polskiej części Bieszczad, pomiędzy niewielkimi miejscowościami Ustrzyki Górne i Brzegi Górne. Posiada cztery kulminacje, z których najwyższa wznosi się na 1297 metrów i nosi nazwę Kruhly Wierch.
Przez niemal całą Połoninę Caryńską przebiega czerwony szlak turystyczny, będący jedynie częścią długodystansowego (około 500 kilometrów) Głównego Szlaku Beskidzkiego. Oprócz niego, na szczyt można się również dostać po trasie zielonej, od Przełęczy Wyżniańskiej lub schroniska studenckiego Koliba.
Ze względu na trawiasty, niemal całkowicie pozbawiony drzew teren połoniny, turyści mogą stąd oglądać naprawdę niezłe, nieprzesłonięte niczym widoki. Praktycznie z każdej strony można podziwiać coś ciekawego, a dzięki licznym ławkom, nietrudno o znalezienie dogodnego miejsca na jakiś dłuższy postój. Trzeba tylko pamiętać, że miejsce jest popularne i niekiedy może być mocno zatłoczone.
Przejście z Ustrzyk Górnych do Brzegów Górnych zajmuje mniej więcej 3,5 godziny. Wymaga pokonania niecałych 9 kilometrów i niemal 700 metrów w pionie. Nie jest to więc zbyt wymagająca wycieczka, a świetny stan i dobre oznaczenia szlaku czynią ją jeszcze łatwiejszą. Opisana tu trasa bardzo dobrze nadaje się nawet dla początkujących fanów górskich wycieczek.
Dla zmotoryzowanych, zarówno w Ustrzykach, jak i Brzegach utworzono sporo miejsc do parkowania, zlokalizowanych praktycznie tuż przy szlaku. Postój jest jednak płatny (to chyba standard w Bieszczadach), a jego koszty wynoszą obecnie 18 złotych za dobę. Sięgnięcia do portfela wymaga również wstęp do parku narodowego – ceny biletów to odpowiednio 8 i 4 zł za bilety normalne i ulgowe.
Przejście przez Połoninę Caryńską – relacja z wycieczki
Dojazd do Ustrzyk Górnych
Noc przesypiamy w tanim pensjonacie położonym położonym w miejscowości Smerek. Wstajemy o 5:30, jemy śniadanie, ogarniamy inne niezbędne rzeczy. Potem opuszczamy pokój i znosimy większość naszych rzeczy do samochodu. Zostajemy tylko z parą plecaków, gdzie znajdują się rzeczy niezbędne do dzisiejszego przejścia.
Trasa, którą zamierzamy się poruszać, nie jest pętlą, co trochę komplikuje sprawy. Autobusy w Bieszczadach jeżdżą rzadko, szczególnie w weekendy poza sezonem. Wiele osób poleca więc autostop i to z tej właśnie opcji postanawiamy dziś skorzystać. W plecaku mam nawet przygotowaną dużą kartkę z nazwą docelowej miejscowości.
Łapanie zaczynamy około 6:45, z drogi przebiegającej pod pensjonatem. Poranny ruch jest nieduży, ale średnio raz na minutę jakieś auto przejedzie. Machamy każdemu, choć początkowo bez sukcesu. Niektórzy pokazują, że zaraz kończą trasę, inni wcale nie reagują. W końcu się jednak udaje – na pobocze zjeżdża kombi z pojedynczym turystą, który udaje się do Wołosatego. „Nasze” Ustrzyki ma więc po drodze i zgadza się nas podrzucić te 20-parę kilometrów.
Podróż mija szybko i przyjemnie. Bez problemów docieramy na miejsce, rozstajemy z pomocnym kierowcą i schodzimy na pobliski parking, przez który przebiega czerwony szlak. Na jednym z krańców placu znajduje się również punkt poboru opłat, gdzie w cenie 8 złotych kupujemy wejściówki do Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Wejście na Połoninę Caryńską
Za kasą schodzimy do niewielkiego mostku na Rzeczycą i przedostajemy się na drugą stronę potoku. Potem trafiamy na leśną ścieżkę, która już po chwili doprowadza nas do ładnie położonej polany. Tam przechodzimy wśród zmrożonych porannych szronem trawek, po czym skręcamy w prawo i kierujemy w stronę zalesionego wzgórza.
Tu zaczyna się pierwsze, bardziej konkretne podejście. Nie jest jakoś szczególnie strome, ale trochę się ciągnie, więc warto dobrze rozłożyć siły. Idziemy leśną ścieżką, dziś pełną brązowych, opadniętych liści. Okolica może się podobać, a dzięki wczesnej porze, mamy ją niemal wyłącznie dla siebie.
Ścieżka wije się nieco po zboczu, choć generalnie trzyma kierunek północny. Z pewnością nie można narzekać na oznaczenia szlaku, które występują tu bardzo gęsto. Czasem w zasięgu wzroku mamy nawet 5 – 6 kolejnych symboli, więc o pobłądzenie byłoby ciężko nawet w skrajnie nieprzyjaznych warunkach.
W pewnej chwili mijamy drewnianą wiatę. Kawałek za nią podłoże robi się bardziej kamieniste, a nachylenie stoku nieco rośnie. Wkrótce docieramy również do barierek i schodków, które doprowadzają nas na koniec zalesionego odcinka. Pora wejść na trawiaste tereny Połoniny Caryńskiej.
Dziś wieje. Prognozy zapowiadały 30, może 40 kilometrów na godzinę, ale naszym zdaniem jest więcej. Boczne podmuchy wpływają na tor marszu i spychają ze ścieżki. Trzeba iść nieco pochylonym i ze zwiększoną uwagą, ale poza tym, pogoda jest dobra. Praktycznie przez cały dzień ma być ciepło i słonecznie, a jak się później okaże, wiatr również nieco straci na sile.
Po wyjściu z lasu odbijamy na północny-zachód i przez wydeptaną wśród trawek ścieżkę zmierzamy w kierunku pierwszej kulminacji. Czasem idziemy pod górę, kiedy indzie po niemal płaskim terenie. Odcinek jest bardzo przyjemny, a widoki naprawdę niezłe.
Jak już zdążyliśmy zauważyć, w Bieszczadach niektóre bardziej strome podejścia zostały wyposażone z drewniane schodki. Nie inaczej jest w tym miejscu, gdzie kawałek przed pierwszym z wierzchołków mamy pod nogami takie właśnie atrakcje. Później jeszcze chwila po kamieniach i jesteśmy na szczycie.
Wierzchołek wita nas niewielkim, wydeptanym placem z ławkami oraz słupkiem z nazwą miejsca, mapą okolicy i kilkoma drogowskazami. Całość otoczono taśmami, które bronią pobliskie trawki przed zadeptaniem. Oprócz nas, nie ma tu obecnie nikogo, więc możemy sobie pozwolić na chwilę przerwy w pełnym spokoju. Niestety, ze względu na silny wiatr, raczej nie zostaniemy tu zbyt długo.
Po krótkim postoju schodzimy z wierzchołka i ruszamy dalej, w kierunku kolejnego. Tu trochę schodzimy, a potem stopniowo odzyskujemy wysokość. Krajobraz niewiele się zmienia w stosunku do oglądanego wcześniej, więc nie za bardzo jest co szczegółowo opisywać. Idziemy, po prostu ciesząc się widokami.
Dotarłszy do kolejnego wybitnego punktu, mijamy skrzyżowanie z zielonym szlakiem. To średniej długości trasa, która również przecina Połoninę Caryńską. Na szczyt można się nią dostać od południa, z Przełęczy Wyżniańskiej, albo od północy, z okolic studenckiego schroniska Koliba. To właśnie z drugim wariantem łączymy się w tym miejscu.
Na kolejnym, niemal 1,5-kilometrowym odcinku, przez Połoninę Caryńską poruszamy się za czerwonym i zielonym szlakiem. Ten teren również jest całkowicie trawiasty, z pięknymi widokami i bez jakimś większych zmian wysokości. Wkrótce docieramy jednak do kolejnej kulminacji, gdzie zielony szlak odbija na południe, ku wspomnianej przez chwilą Przełęczy Wyżniańskiej.
Kawałek dalej, gdy idziemy już wyłącznie za czerwonymi symbolami, czeka jeszcze jeden wierzchołek. To Kruhly Wierch, najwyższy ze wszystkich czterech. Dziś, oprócz standardowych ławek i drogowskazów trafiamy tutaj na flagę Polski, zamontowaną najprawdopodobniej z okazji niedawnego Dnia Niepodległości.
Co do widoków, nieszczególnie różnią się od tych oglądanych wcześniej. No, może nieco lepiej widać Połoninę Wetlińską, a nieco gorzej oddalającą się od nas Tarnicę, jednak ogólne wrażenie jest podobne. I w sumie, tak samo jak wcześniej, teraz też nie ma przy nas tłumów.
Połonina Caryńska – zejście do Brzegów Górnych
Po krótkiej – głównie z powodu wiatru – przerwie na szczycie postanawiamy iść dalej. Powoli schodzimy z wierzchołka, potem idziemy jeszcze kawałek grzbietem połoniny. To ostatnie nie trwa jednak zbyt długo. Już po kilkuset metrach trafiamy na drogowskaz, który kieruje nas w lewo, na ścieżkę schodzącą w dół trawiastego zbocza.
Po trawiastym terenie idziemy jeszcze parę minut. Miejscami jest stromo, chociaż zupełnie sucho, więc przy zejściu w dół nie sprawia nam to większej różnicy. Później docieramy do granicy lasu. To w nim spędzimy większą część zejścia do Brzegów Górnych.
Po spędzeniu chwili wśród widocznych na powyższym zdjęciu drzew wychodzimy na niewielką polanę. Potem znów do lasu, na umiarkowanie strome zejście, które postanowiono zabezpieczyć wygodnymi schodkami. Kawałek dalej mijamy też dużą, drewnianą wiatę, gdzie aktualnie odpoczywa kilku turystów.
Niedługo za wiatą nachylenie trasy łagodnieje. Na tym odcinku poruszamy się szeroką, leśną ścieżką, która od czasu do czasu zbliża się do płynącego nieopodal szlaku strumienia. Tu również zdarza nam się trafić na trochę schodków, podestów i drewnianych barierek.
Wkrótce ponownie wychodzimy z lasu i dostajemy się w bardziej otwarty teren. Stąd dobrze widać już pobliską ulicę oraz spory parking w Brzegach Górnych. By jednak do tego wszystkiego zejść, potrzebujemy jeszcze paru minut, które spędzamy na polnej, częściowo błotnistej ścieżce.
Dalszy ciąg wycieczki
W tym miejscu kończymy przejście przez Połoninę Caryńską. Tu zakończę też główną część tego artykułu, choć my tego dnia idziemy jeszcze dalej, w stronę Połoniny Wetlińskiej oraz szczytu Smerek. To przejście opiszę jednak w następnym tekście.
Połonina Caryńska – podsumowanie wycieczki
Zgodnie w przypuszczeniami, Połonina Caryńska nie zawiodła. To piękne miejsce i bardzo się cieszę, że mogliśmy je oglądać bez tłoków i przy dobrej pogodzie. Fakt, tego dnia nieco wiało, ale zupełnie nie psuło to widoków, ani nie odbierało radości z wycieczki.
Tak, jak wspominałem we wstępnie, opisana tu trasa jest łatwa i nieźle nadaje się nawet dla początkujących wędrowców. Nic więc dziwnego, że należy do jednych z najczęściej odwiedzanych na terenie Bieszczad. Sam chętnie wróciłbym tam jeszcze w przyszłości, szczególnie zimą, gdy krajobraz stanie się surowy, a góry będą sprawiać wrażenie bardziej odludnych niż podczas cieplejszych pór roku.