Ankogel – wejście na łatwy trzytysięcznik (droga przez Hannoverhaus)

Tym razem kolejna propozycja dla kogoś, kto chce wejść wysoko, ale bez pokonywania jakichś większych trudności. Położony w Wysokich Taurach Ankogel jest bowiem dość łatwym trzytysięcznikiem, pozbawionym lodowców, via ferrat i innych elementów wspinaczkowych. Co więcej, jest do szczyt dość popularny i często odwiedzany, a część trasy można sobie skrócić za pomocą kolejki linowej. Zapraszam do przeczytania relacji z wejścia drogą przez schronisko Hannoverhaus.

Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj.

Urlop w Alpach, dzień szósty. Po wejściu na Grossglockner robię dzień przerwy, bez jakiejkolwiek aktywności. I tak co chwilę pada, więc pójście gdzieś wyżej nie miałoby większego sensu. Na kolejną dobę prognozy są nieco lepsze. Niby trochę chmur i szans na jakieś drobne, przelotne opady, ale można działać. Wybieram się więc na kolejny trzytysięcznik, choć tym razem chcę, by trudności były możliwie niskie. Ankogel pasuje wręcz idealnie.

Ankogel – podstawowe informacje

Ankogel znajduje się w Austrii, w regionie Ankogelgruppe, należącym do Wysokich Taurów. Mierzy 3252 metry, co czyni go trzecim najwyższym szczytem w tej okolicy. Kiedyś był wyższy, jednak w 1932 roku stracił 16 metrów na skutej dużego obrywu skalnego. Na wierzchołku Ankogela znajduje się kilkumetrowy krzyż. Jest również skrzynka z książką, do której można się wpisać jako zdobywca.

Mimo sporej wysokości, Ankogel to raczej łatwy trzytysięcznik. Mowa tu oczywiście o wejściu drogą normalną, prowadzącą od południowego-zachodu, z okolic schroniska Hannoverhaus. Warta uwagi jest też trasa prowadząca przez lodowiec Kleinelendkees oraz wschodnią grań.

Pod względem trudności, wejście na Ankogel nie przekracza tatrzańskiego 0+. Ta wycena obowiązuje zresztą wyłącznie w końcówce, gdzie trzeba sobie nieco pomóc rękami przy wejściu na wierzchołek. Reszta to po prostu zwykły trekking po znakowanych, w miarę wygodnych szlakach.

Ważnym miejscem mijamym podczas wejścia na Ankogel drogą normalną jest schronisko Hannoverhaus. Można tam nie tylko coś zjeść i spędzić noc, ale też użyć go jako punkt startowy podczas marszu na szczyt. W okolicy budynku znajduje się bowiem górna stacja kolejki linowej, kursującej z okolic parkingu na dnie doliny. Użycie kolejki pozwoli zaoszczędzić ponad 1300 metrów mozolnego podejścia.

Startując spod schroniska, droga na szczyt powinna zająć około 2 – 2,5 godziny. Idąc od samego dołu, wartość ta będzie bliższa 6 godzinom. Droga powrotna będzie oczywiście odpowiednio krótsza (pewnie gdzieś o 1/3). Ze względu na popularność góry, raczej nie będzie się samemu na szlaku, choć warto też brać pod uwagę fakt, że (pomijając parę legendarnych szczytów), Alpy są zdecydowanie mniej zatłoczone niż Tatry.

Wchodząc na szczyt w warunkach letnich, nie będziemy potrzebować nic ponad sprzęt na zwykł trenning w wysokogórskim terenie. Gdy jednak spodziewamy się niższej temperatury, warto zabrać ze sobą raczki, a po opadach śniegu najlepiej raki i czekan. Warto też pamiętać o odpowiednim ubezpieczeniu, które pokryje koszty ewentualnej akcji ratunkowej.

Relacja z wejścia na Ankogel

Dojazd na parking (dolna stacja kolejki do Hannoverhaus)

Na to wejście wybieramy się we dwójkę. Oprócz mnie, jedzie nieco kontuzjowany Marek, który jednak twierdzi, że ze „zwykłym trekkingkiem” jakoś da sobie radę. Wstajemy więc jeszcze sporo przed świtem, opuszczamy mieszkanie w Obervellach i ruszamy w kierunku pobliskiego Mallnitz. Po minięciu miejscowości, jedziemy jeszcze kawałek na północ, aż do znajdującego się na końcu drogi dużego, darmowego parkingu. O tej porze, w sumie już w końcówce sezonu, nie ma tu praktycznie żadnych innych samochodów.

Dojście do schroniska Hannoverhaus

Po krótkim błądzeniu po okolicy, odnajdujemy drogowskaz kierujący nas w stronę Hannoverhaus. Znak pokazuje aż 4 godziny, jednak mamy niemal pewność, że uda nam się pokonać ten dystans szybciej. Zresztą, ja sam mam już za sobą parę trzytysięczników zdobytych podczas tego wyjazdu, więc o kondycję się nie martwię.

Wchodzimy na pobliski stok narciarski i zaczynamy podejście jego skrajem. Początkowo idziemy zgodnie z łatwo dostrzegalnymi oznaczeniami, później kusi nas jakiś leśny skrót. Ostatecznie, nie było to chyba najlepsze rozwiązanie, choć w końcu znów wracamy na stok. Ten niedługo później łączy się z jakąś szeroką, szutrową drogą, stanowiącą dłuższy, choć i łatwiejszy wariant podejścia.

W międzyczasie robi się jasno, więc zaczynamy dostrzegać swoje bliższe lub dalsze otoczenie. Pięknych szczytów i grani nie brakuje, choć pogoda jest daleka od ideału. Na niebie sporo jest różnych pięter chmur, a klimat dnia jest dosyć ponury. No cóż, przynajmniej nie pada, a według prognoz, potem i tak ma się nieco poprawić.

Podejście do Hannoverhaus
Szutrowa droga w dolnej części podejścia do Hannoverhaus.

Na dalszym odcinku często trzymamy się wspomnianej drogi, choć bywa, że szlak kieruje nas na jakieś leśne skróty. Nie są zbyt długie, a ścieżki wyglądają na regularnie używane, więc korzystamy z nich ochoczo, faktycznie ścinając po trochę dystansu.

Szlak do Hannoverhaus
Leśne skróty, pozwalające ścinać długie zakosy szutrowej drogi.

Z czasem droga doprowadza nas pod stację przesiadkową kolejki. Teraz jest jeszcze nieczynna, lecz jak się później okaże, wagoniki w końcu ruszą, dowożąc turystów w okolice schroniska. My, tak czy siak, wolelibyśmy iść tam piechotą.

Hannoverhaus, podejście
Widoki z okolic stacji przesiadkowej na dolinę, gdzie zaczynaliśmy wycieczkę.
Hannoverhaus, stacja kolejki
Stacja przesiadkowa kolejki pod Hannoverhaus.

Za stacją idziemy jeszcze kawałek po szutrze, który jednak z czasem zanika, przekształcając się w typowo górską ścieżkę, wytyczoną w trawiastym zboczu. To nią będziemy kontynuować podejście, cały czas trzymając się czerwono-biało-czerwonych oznaczeń.

Dojście do Hannoverhaus
Końcówka utwardzanej drogi, która już niedługo zmieni się w węższą, górką ścieżkę.

Na tym docinku zdajemy sobie sprawę, że ładnej pogody może dziś jednak nie być. Niewiele ponad nami wiszą gęste chmury, w dodatku zaczyna lekko kropić. Mimo to, kontynuujemy podejście licząc, że na niezbyt wymagający Ankogel jakoś w takich warunkach wejdziemy.

Owce w Alpach
Na alpejskich szlakach o spotkanie z owcami nietrudno.

Ten fragment podejścia nieco się ciągnie, jednak schronisko okazuje się nie być aż tak daleko, jak początkowo myśleliśmy. Z czasem zbliżamy się do grani po prawej stronie, gdzie dostrzegamy kilka budynków. W końcu na wspomnianą grań skręcamy, nabieramy jeszcze trochę wysokości i w padającym już regularnie deszczu docieramy w okolicę budynku.

Hannoverhaus, szlak
Górna część podejścia do Hannoverhaus.
Hannoverhaus
Schronisko Hannoverhaus.
Hannoverhaus, kolejka
Górna stacja kolejki linowej, położona nieco powyżej schroniska.

Nie wahając się długo, wchodzimy do przedsionka schroniska. Trzeba wrzucić na siebie nieco więcej ubrań oraz coś zjeść. Mamy także nadzieję, że uda nam się przeczekać opady. Niestety, po niemal godzinie pogoda nadal nie chce się poprawić.

Wejście na Ankogel – droga od Hannoverhaus

Mimo to, postanawiamy iść do góry. Ja bardzo nie chcę odpuszczać, Marek po prostu daje się namówić. Widać, że jego motywacja nie jest zbyt dziś wysoka (głównie z powodu niedawnego urazu, który powoduje sporo bólu przy poruszaniu się).

Wychodzimy i ruszamy w stroję szczytu. Początkowo idziemy szeroką drogą szutrową, która łączy schronisko i stację. Później docieramy do skrzyżowanie szlaków, gdzie odbijamy w prawo, na numer 520. To nim prowadzi reszta drogi na wierzchołek.

Schronisko, Hannoverhaus
Pozostawione z tyłu schronisko oraz szutrowa droga, którą podchodzimy wyżej.

Za skrętem ścieżka się zwęża, a my zaczynamy poziomy trawers pod pobliską granią. Z prawej strony widzimy jakąś całkiem ładną dolinę, po lewej niestety nic. Jesteśmy już w chmurze, która mocno ogranicza widoki w tamtym kierunku. W dodatku, ciągle pada, choć teraz już nie tak mocno, jak wcześniej.

Nagle Marek oznajmia, że zawraca, prosząc o kluczyki do samochodu. Chce zejść, tam się zagrzać i zaczekać w środku. Po chwili rozmowy je dostaje, a ja postanawiam kontynuować podejście w pojedynkę. Ostatecznie, przy zejściu i tak spotkamy się w schronisku.

Poziomy odcinek ciągnie się przez jakiś czas. Na nim trafiam jeszcze na dwa kolejne drogowskazy, kierujące mnie na Ankogel. Nie ma tu jednak podanych ani czasówek, ani odległości. Jest tylko nazwa szczytu, numer szlaku (520) oraz czarna kropka oznaczająca, że mamy do czynienia z bardziej wymagającym szlakiem wysokogórskim.

Wejście na Ankogel od Hannoverhaus
Poziomy trawers zbocza kawałek za Hannoverhaus.
Ankogel od Hannoverhaus
Jedno z napotkanych na tym odcinku skrzyżowań.

Na ostatnim rozdrożu odbijam nieco w lewo i w końcu zaczynam podejście. Z tego miejsca, do szczytu mam jeszcze niemal 700 metrów różnicy wysokości, więc trochę wysiłku będzie trzeba w to włożyć. Nastawienie mam jednak optymistyczne, a ponadto, w końcu przestało padać.

Z czasem teren robi się bardziej kamienisty. Coraz mniej tu trawek, coraz więcej skały i luźno leżących kamieni. Ścieżka stopniowo zanika, ale dzięki licznym, czerwono-biało-czerwonym symbolom i kopczykom, odszukiwanie dalszej drogi nie sprawia większych problemów.

Szla na Ankogel
Coraz bardziej skalisty teren, gdzie w nawigacji pomagają kopczyki oraz namalowane farbą oznaczenia.
Ankogel, wejście
Ponury krajobraz pod zachodnią granią Ankogela.

W pewnej chwili oznaczenia się urywają. Docieram do śnieżnego pola (być może małego lodowca?) i przez chwilę nie wiem, gdzie iść. Wraca deszcz, spada widoczność, a telefon nie może złapać zasięgu. Krążę po okolicy dobre kilkanaście minut, starając się nie stracić z oczu ostatniego miejsca, gdzie widziałem oznaczenia trasy. Sytuacja robi się nieciekawa, a ja jestem tu sam, więc powoli godzę się z koniecznością odwrotu.

Zanim to jednak zrobię, postanawiam podejść kawałek wzdłuż lodu, na widoczne po lewej stronie wybrzuszenie terenu. Docieram tam minutę później i… trafiam na kopczyk oraz ślady ścieżki. Podchodzę nią wyżej, odnajdując kolejne kopce, a w końcu i symbole szlaku 520. Uff, udało się. Mogę iść dalej, choć lepiej, żebym dobrze zapamiętał, co należało zrobić w tym miejscu.

Wkrótce ścieżka wyprowadza mnie na grań. Dalej nie widzę zbyt wiele, ale i tak jestem zadowolony, bo po takich formacjach zawsze łatwiej się nawiguje. I faktycznie, kolejne odcinki nie sprawiają żadnych problemów. Po prostu podchodzę, nabierając sporo wysokości. Z czasem osiągam nawet mierzący 3096 metrów szczyt Kleiner Ankogel, jednak wtedy nie jestem tego świadomy. Sam wierzchołek nie jest jakoś szczególnie wybitny, a tym bardziej w żaden sposób oznaczony.

Kleiner Ankogel
Kleiner Ankogel.

Za Kleiner Ankogelem grań na chwilę się zwęża. Z oddali odcinek wygląda na nieco trudny i eksponowany, jednak po podejściu bliżej wrażenie się zmienia. Wcale nie jest tu tak wąsko, a samo ostrze grani szlak omija od prawej strony.

Ankogel, trudności
Wąski odcinek grani za Kleiner Ankogelem. Wbrew pozorom, nie ma tu jakichś szczególnych trudności.

Kawałek dalej teren z powrotem robi się łatwiejszy. W oddali pojawia się też zarys jakiegoś większego szczytu. To już Ankogel, jednak w tamtej chwili nie mam ku temu jeszcze 100% pewności. Patrząc na czas, jaki minął od opuszczenia schroniska, zakładam nawet, że jestem dopiero gdzieś w połowie drogi.

Wejście na Ankogel
Kawałek za wąską granią. W oddali widać już zarys wierzchołka Ankogela.

Ku wierzchołkowi podchodzę od prawej strony. Nachylenie ścieżki rośnie, pojawia się też trochę kruszyzny. Wciąż jest to jednak teren za „tatrzańskie 0”, więc nawet przy padającym deszczu nie sprawa większych problemów. Po prostu podchodzę, nagle dostrzegając przed sobą jakiś krzyż. W tym momencie nie wiem jednak, czy to już Ankogel, czy minięty wcześniej Kleiner Ankogel. Bardziej stawiam wręcz na to drugie.

Ankogel, szczyt
Pod szczytem Ankogela.

W końcówce muszę sobie nieco pomóc rękami. W „zeroplusowym” terenie wspinam się trochę po skałkach i chwilę później jestem już przy wspomnianym krzyżu. On sam nie daje mi jeszcze pewności, co do miejsca pobytu, ale gdy zaglądam do zamontowanej na nim skrzynki i wyciągam zeszyt, dociera do mnie, że faktycznie, właśnie wszedłem na Ankogel. Poszło więc znacznie szybciej niż sugerowały szlakowe tabliczki, i to mimo błądzenia w okolicach pola śnieżnego.

Ankogel, krzyż
Krzyż na Ankogelu.

Wkrótce dociera do mnie też inny fakt. Wydaje mi się, że krzyż wcale nie stoi w najwyższym miejscu góry. Postanawiam więc podejść jeszcze kawałek dalej, zaliczając dwie znajdujące się niedaleko kulminacje. Pierwsze jest łatwa, druga nieco bardziej wymagająca, ale ponieważ były podobnej wysokości, stwierdziłem, że i tak muszę wejść na obie.

Ankogel, wierzchołek
Najwyższy punkt Ankogela znajduje się kilkadziesiąt metrów od krzyża.

Po powrocie pod krzyż robię sobie jeszcze chwilę przerwy. Widząc, że warstwa chmur nie jest tu gruba, mam nadzieję na jakieś chwilowe przejaśnienia, lecz niestety, nic z tego nie wychodzi. Dociera do mnie, że dziś prędzej doczekam się kolejnej fali opadów, więc w końcu podejmuję decyzję o powrocie.

Ankogel – zejście do Hannoverhaus

Schodzę tą samą drogą, zahaczającą o schronisko Hannoverhaus, a potem prowadzącą wzdłuż trasy kolejki linowej. W dół powinno pójść szybciej, jednak wiem też, że muszę bardzo uważać na mokre, w większości dość śliskie kamienie.

Opuszczam wierzchołek, przez jakiś czas go trawersuję i trafiam na grań. Ta z czasem się zwęża, w końcu doprowadzając mnie na Kleiner Ankogel. Tym razem już wiem, gdzie jestem. Kręcę się więc chwilę po szczycie, szukając tu czegoś ciekawego, jednak finalnie nic nie przykuwa mojej uwagi.

Ruszam dalej, stopniowo wytracając wysokość. W pewnej chwili jestem w miejscu, gdzie wcześniej trochę błądziłem. Widoczność nadal jest kiepska, więc pokonuję ten odcinek ostrożnie. Na szczęście, wciąż nieźle pamiętam wariant przejścia. Chwilę później jestem już przy dalszych oznaczeniach.

Z tamtego miejsca obniżam się jeszcze przez jakiś czas. Wkrótce dochodzę do skrzyżowania, za którym zaczyna wracać trawiasty teren, a szlak robi się bardziej poziomy. Kawałek dalej jest jeszcze jedno rozdroże, a niedługo potem czeka już schronisko.

Ankogel, zejście
Zejście z Ankogela pod Hannoverhaus.

Podczas schodzenia udało mi się nawiązać kontakt z Markiem. Dowiedziałem się, że zamiast schodzić, wszedł on po prostu do schroniska i tam jakoś spędza czas. Po dojściu pod budynek sam też wchodzę do środa i tam się spotykamy. Przez chwilę rozmawiamy jeszcze z jakimiś innymi turystami, a potem upuszczamy Hannoverhaus i zaczynamy kolejny fragment zejścia.

Powrót na parking

Spod schroniska idziemy kawałek granią, potem skręcamy w prawo i schodzimy na trawiaste zbocze. Po nim kierujemy się do stacji przesiadkowej, w międzyczasie obserwując, jak poprawia się pogoda. Albo inaczej: jak opuszczamy chmury i trafiamy w teren, gdzie warunki są zdecydowanie lepsze. Gdybyśmy zdecydowali się dziś na jakiś szczyt poniżej 2700 metrów, pewnie widoczność byłaby całkiem niezła.

Zejście z Ankogela
Zejście spod Hannoverhaus. W dole widać już dolinę, z której startowaliśmy rano.

Po minięciu stacji przesiadkowej przez jakiś czas schodzimy to szutrową drogą, to leśnymi skrótami, które nieco ją ścinają. Później wchodzimy na stok narciarski i w jego okolicach pokonujemy resztę trasy. Gdy docieramy na parking, samochodów jest już o wiele więcej niż rano.

Zejście z Hannoverhaus
Końcówka zejścia na dno doliny.

Wejście na Ankogel – podsumowanie

Niestety, tego dnia prognozy nieco mnie zawiodły. Miało być niemal bez deszczu i z umiarkowanym zachmurzeniem. Trafiliśmy jednak na totalne „mleko” i sporo przelotnych opadów. Warunki były więc trochę bardziej wymagające, a widoki kompletnie nie dopisały. Nie żałuję jednak, iż postanowiłem wchodzić. Udało się przecież zdobyć kolejny trzytysięcznik, a poruszanie się w takich okolicznościach też przekłada się na wzrost górskiego doświadczenia. Mam tylko nadzieję, że kolejne wejście odbędzie się już przy lepszej pogodzie.

Sam Ankogel mogę natomiast polecić każdemu, kto ma ochotę zdobyć jakiś łatwy trzytysięcznik. W lecie jest to zwykły, niezbyt wymagający trekking (tylko odrobinę trudniejszy niż opisany niedawno Säuleck), który dodatkowo można sobie skrócić pokonując większość wysokości kolejką. Jestem również przekonany, że przy lepszej pogodzie oferuje mnóstwo ciekawych widoków na okoliczne szczyty i doliny, choć akurat ja będę musiał to jeszcze potwierdzić innym razem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *