Wiślana Trasa Rowerowa (WTR) – odcinek Kraków – Oświęcim
Wiślana Trasa Rowerowa to projekt długodystansowego szlaku wytyczonego od źródła najdłuższej z polskich rzek, aż po ujście w Bałtyku. Choć jej ukończenie wymagać będzie jeszcze sporo czasu i środków, małopolski odcinek jest już w większości gotowy. W tekście relacja z przejazdu fragmentem Kraków – Oświęcim.
W tym roku, dzięki sprzyjającej pogodzie, sezon na szosę nadszedł już w lutym. Śnieg w Krakowie się stopił, dominowały dodatnie temperatury, można było jeździć. A właściwie nie tylko jeździć, ale i trenować, bo doszedłem do wniosku, że aby móc niektóre z moich rowerowych marzeń zrealizować, to bez regularnego treningu się nie obędzie.
W końcówce marca, mając za sobą dziesiątki przejechanych godzin i parę liczących ponad 50 km wycieczek (między innymi do Doliny Będkowskiej) zacząłem się rozglądać na czymś dłuższym. Po zimowej przerwie znów czułem się gotowy, by na siodełku spędzać 5 lub nawet więcej godzin. Wiślana Trasa Rowerowa nadawała się ku temu idealnie. Na odcinek z Krakowa do Oświęcimia i tak miałem od jakiegoś czasu ochotę, a w większości płaski charakter trasy i zbliżający się pogodny weekend stanowiły dodatkową zachętę, by w końcu ruszyć się rowerem gdzieś dalej.
O Wiślanej Trasie Rowerowej
Historia tego projektu sięga aż do połowy lat 90-tych. Zanim jednak idea przeszła w działanie minęło kilkanaście lat. Pierwszy powstał odcinek śląski, później kujawsko-pomorski, obecnie trwają prace w województwie małopolskim i planowanie trasy w pomorskim. Docelowo, powstać na długodystansowy szlak rowerowy mierzący około 1200 km. I choć końca prac (szczególnie w centralnej części kraju) jeszcze nie widać, należy się cieszyć, że w ostatnich latach infrastruktura rowerowa rozwija się coraz bardziej.
W Małopolsce większość trasy jest gotowa. Poprowadzoną ją koronami wałów przeciwpowodziowych i lokalnymi, przeważnie mało ruchliwymi drogami. Odcinków szutrowych oraz gruntowych jest niewiele i nietrudno znaleźć dla nich objazdy, więc można śmiało powiedzieć, że na małopolską WTR-kę można wybrać się każdym rodzajem roweru.
Aktualną mapę trasy, wraz z opisem stanu nawierzchni na poszczególnych odcinkach, zaznaczonymi Miejscami Obsługi Rowerzystów” (punkty w pobliżu szlaku, gdzie można w spokoju przystanąć i odpocząć), a także informacjami na temat postępu prac, można znaleźć tutaj: mapa WTR Małopolska (za wykonanie odpowiada inicjatywa Velo Małopolska). Sam sporo z niej korzystałem planując tą wycieczkę.
WTR – relacja z przejazdu odcinkiem Kraków – Oświęcim
Z domu wychodzę kilkanaście minut po 7-mej. Wcześnie, co sprawia, że jest jeszcze dość zimno, ale szczerze mówiąc – nie chce mi się już więcej czekać. Wstałem, zjadłem śniadanie, spakowałem niezbędne rzeczy i ruszyłem w trasę. Liczę, że w razie czego, dwie pary rękawiczek uchronią mnie przed marznięciem palców.
Do krakowskiego fragmentu WTR mam zaledwie kilkaset metrów. Przez osiedle udaję się w kierunku Mostu Grunwaldzkiego, zjeżdżam na bulwary po południowej stronie Wisły i ruszam na zachód.
Na tym odcinku niestety nie można liczyć na dobre oznaczenia. Trochę wstyd to przyznać, ale to właśnie w Krakowie małopolska część WTR jest w najgorszym stanie. Trzeba znać trasę lub posiłkować się mapą.
Bulwarami, po średniej jakości asfalcie docieram do Mostu Zwierzynieckiego. Dalej nawierzchnia się poprawia. Przejeżdżam przy Zakrzówku, a później chwilę po koronie wału przeciwpowodziowego. Niestety, nie ciągnie się on zbyt długo. WTR skręca w prawo, w dół wału, na nierówną i wąską ścieżkę między drzewami. Niezbyt to przyjazne dla roweru szosowego, więc decyduję się na objazd drogą publiczną. Skręcam w lewo, zjeżdżam ulicą lekko w dół i na pierwszym zakręcie jadę w prawo. Po kilkuset metrach znów docieram do standardowego przebiegu szlaku.
Znów wskakuję na wały przeciwpowodziowe. Niezłej jakości asfalt prowadzi aż do toru kajakowego Kolna w pobliżu autostrady A4. Spokój, brak podjazdów i ładne widoki sprawiają, że jest to jedna z ulubionych tras wśród krakowskich rowerzystów. Na szczęście, o tej porze nie ma tu jeszcze tłumów.
Po paru kilometrach jestem na Kolejnej. Ruszam dalej w stronę wiaduktu, którym przebiega autostrada, jednak tam rowerowa infrastruktura jest wyraźnie wybrakowana. W okolicach stopnia wodnego asfalt się urywa. Aby jechać dalej, muszę po gruntowej ścieżce wjechać (lub wprowadzić rower) na wał, po czym zjechać w drugiej strony. Można co prawda ominąć ten odcinek nadkładając jakieś 2 kilometry, jednak od kilku miesięcy objazd jest w remoncie (ruch wahadłowy i nawierzchnia pełna nierównych, ostrych kamieni). A więc przez wał…
Dalej znów jest nieźle. Do Tyńca jadę po publicznej, choć mało uczęszczanej drodze. Od czasu do czasu w asfalcie trafi się dziura, ale generalnie jedzie się przyjemnie.
W okolicach tynieckiego klasztoru wreszcie pojawia się oznakowanie szlaku. Zgodnie z tabliczką skręcam więc w lewo, zaliczam krótki (choć stromy) pojazd i ruszam ku centrum miejscowości. Stamtąd obieram kurs na Skawinę. Kolejny podjazd, tym razem o wiele dłuższy, ale i łagodniejszy. Ten odcinek charakteryzuje również dość spory ruch samochodowy i miejscami kiepska nawierzchnia. Na szczęście, docelowo WTR na odcinku Tyniec – Skawina przebiegać ma inaczej: po wałach przeciwpowodziowych.
Gdy kończę podjazd, znów trafiam na równy asfalt. Zaliczam szybki, leśny zjazd, a za nim płaską drogą jadę aż do Skawiny. Przed wjazdem do centrum miasta skręcam jednak w prawo i przekraczam niewielki most na Skawince. Za nim znów trafiam na wały. Tu co prawda nawierzchnia jest szutrowa, jednak o takiej granulacji, że dobrze jedzie się nawet szosą.
Asfalt wraca niecały kilometr dalej, przy zielonym mostku prowadzącym na drugi brzeg rzeki. Tu należy jechać prosto. Docelowo, po drugiej stronie będzie wspomniany wcześniej odcinek prowadzący wałami z Tyńca. Teraz jednak jest tylko mostek i kilkaset metrów asfaltu po drugiej stronie wałów. Reszta, miejmy nadzieję, powstanie w najbliższych latach.
A więc zostawiam zieloną kładkę w spokoju i ruszam dalej po idealnie gładkiej, asfaltowej nawierzchni wału. Ciągnie się jakieś 2 kilometry, aż do kanału wodnego Łączany – Skawina.
Kolejne kilkanaście kilometrów to jazda publicznymi drogami. Ruch na nich niewielki, a oznaczenia szlaku bardzo dobre, więc nie odczuwam żadnych nieprzyjemności. No, może poza miejscami średniej jakoś asfaltem, choć są i odcinki z niedawno wyremontowaną nawierzchnią.
W miejscowościach Ochodza i Pozowice znajdują się tak zwane Miejsca Obsługi Rowerzystów (MOR). Są tam stojaki na rowery, kosze na śmieci, stolik i zadaszone ławki. Można przystanąć i odpocząć, zjeść coś, albo w razie konieczności przeczekać gorszą pogodę.
Po minięciu paru niewielkich wiosek, znów trafiam na wiślane wały z nowym asfaltem. Przez około 5 km jedzie się nimi bardzo przyjemnie, mogąc przy okazji oglądać liczne lasy, pola i kilka stadnin koni. Gdy ten odcinek się kończy, zjeżdżam na drogę publiczną, która ciągnie się aż do Łączan, gdzie przy zaporze robię pierwszą dłuższą przerwę na jedzenie.
Kolejny etap nie należy do najprzyjemniejszych. Na zaporze przeprawiam się na drugą stronę Wisły, a następnie jadę przez miejscowości Rusocice i Kamień. Zapamiętałem stamtąd głównie jeden dłuższy podjazd, umiarkowany ruch samochodowy oraz miejscami dziurawy asfalt. Krótko mówiąc, niezbyt ciekawy odcinek. Mapa, którą zalinkowałem na początku tekstu sugeruje nawet jego objazd po południowej stronie Wisły.
Dalej jest już przyjemniej. Podłęże to najpierw przyjazd przez las, a potem powrót nad Wisłę. Co prawda nie ma wałów, ale również jest dość ładnie i spokojnie.
Za przeprawą promową, WTR co prawda wraca na wały, jednak obecnie jest tam tymczasowa nawierzchnia szutrowa o kamieniach tak dużych, że rezygnuję z przejazdu tamtędy szosą i szukam jakieś objazdu.
Z pomocą mapy i GPS-u udaje mi się odnaleźć alternatywną trasę przez centrum i obrzeża Okleśnej. W końcu znów docieram pod wały, gdzie akurat trwa budowa nowego podjazdu. Wyprowadzam nim rower i z radością wracam na asfaltowy „dywanik”.
Szczęście nie trwa zbyt długo. Niecałe dwa kilometry dobrej nawierzchni szybko się kończą, a ja trafiam na kolejny tymczasowy szuter. Tego niestety nie ma już jak objechać. Musiałbym się wracać, czego po prostu robić mi się nie chce. Z mapy wiem, że męczarni będzie tylko kilometr, więc jakoś powoli toczę się przez ten szuter, mając nadzieję, że uda się nie przebić koła na żadnym z ostrych kamieni.
Później znów asfalt, a dalej – jakże by inaczej – kolejny szuter. Ten na szczęście bliższy jest fragmentowi za Skawiną niż odcinkom sprzed chwili. Drobne kamienie nie stwarzają zagrożenia, więc bez problemu jadę tam swoją szosówką.
Szuter kończy się w okolicach mostu na drodze 781. Dalej mam jeden z najprzyjemniejszych odcinków całej dzisiejszej wycieczki. Stąd, aż do miejscowości Broszkowice, mam niemal 20 kilometrów jazdy po równej, gładkiej nawierzchni wałów przeciwpowodziowych. Jedynie w Mętkowie czeka mnie krótka przerwa na przejazd publiczną drogą przez wioskę. Poza tym: wały, lasy, pola i rzeka Wisła, co jakiś czas zbliżająca się do szlaku nawet na kilkadziesiąt metrów.
Ten bardzo przyjemny odcinek kończy się dopiero na moście w Broszkowicach. Wjeżdżam na niego, skręcam w lewo i jadę przez chwilę ścieżką wytyczoną na poboczu drogi. Parę minut później skręcam ku centrum wsi.
Później znowu wały. Tak, Wiślana Trasa Rowerowa to w większości płaskie jak stół wały przeciwpowodziowe. Na dłuższą metę pewnie mogą się znudzić, ale dziś cieszę się ze spokoju i ładnych widoków, jakie przeważnie oferują.
Chwila asfaltu, potem średniej jakości kostki brukowej i jestem w Oświęcimiu. Omijam centrum, ale ze ścieżki dobrze widzę zamek, którego historia sięga aż XIII wieku. Później znów asfalt, wały i rzeka. Choć tym razem Soła, bo w okolicach Oświęcimia Wiślana Trasa Rowerowa na chwilę rozstała się z Wisła i przylgnęła do jednego z jej dopływów.
Przy granicy miasta, w pobliżu byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, trafiam na kolejne Miejsce Obsługi Rowerzystów. To jest zdecydowanie najlepsze ze wszystkich spotkanych do tej pory. Robię więc krótką przerwę, parę zdjęć, a następnie ruszam w ostatnią cześć mojej dzisiejszej wycieczki.
Wiślaną Trasą Rowerową jadę jeszcze tylko przez chwilę. Opuściłem już Oświęcim. Szlak prowadzi dalej w stronę Brzeszcz, gdzie jednak nie zamierzam jechać. Za przejazdem kolejowym skręcam w prawo, by ulicą Ofiar Faszyzmu, pełną turystów i autokarów z całego świata, dotrzeć do słynnej bramy oświęcimskiego obozu zagłady.
Po kolejnej chwili przerwy, jak również zadumy nad miejscem, w którym się znalazłem, ruszam w stronę oświęcimskiego dworca kolejowego, gdzie planuję zakończyć wycieczkę. Co prawda obecnie jest on w remoncie, jednak w razie potrzeby bilet można kupić w tymczasowym kontenerze lub stojącym przy nim biletomacie (a także przez internet lub bezpośrednio w pociągu, choć to ostatnie może wiązać się z dodatkową opłatą).
Podsumowanie
Cały przejazd Wiślaną Trasą Rowerową na odcinku Kraków – Oświęcim zajął mi 5 godzin i 48 minut. Pokonałem w tym czasie lekko ponad 95 kilometrów. Tempo spokojne, z dużą ilością przerw. Poza porannym chłodem, pogoda była wręcz idealna. Dość ciepło, słonecznie i z bardzo słabym wiatrem. Ciężko więc nie zaliczyć wycieczki do udanej.
Czy polecam innym ten odcinek WTR? Jasne, i to bez chwili wahania! To świetna propozycja na nieco dłuższą wycieczkę dla praktycznie każdego rowerzysty (o ile oczywiście kondycja pozwoli na pokonanie takiego dystansu). Trasa jest poprowadzona przez atrakcyjne tereny, podjazdów niewiele, nawierzchnia w większości dobra, a ruch samochodowy mały lub wręcz zerowy.
Problemem nie będzie również powrót ze szlaku. Pociągi pomiędzy Krakowem a Oświęcimiem jeżdżą dość często, bilety są niedrogie (przejazd z rowerem to na dzień dzisiejszy koszt 16 zł), a ze względu na dominację transportu autobusowego, raczej nie ma się co obawiać tłoku w wagonach.
Tutaj opisy innych odcinów Wiślanej Trasy Rowerowej:
Mam zamiar pokonać tą trasę ( Oświęcim – Kraków ) Na razie trenuje 100 km pokonane. Fantastyczne widoki, świetna trasa.
Super Blog dodaje siły aby realizować marzenia !
Dzięki za miłe słowa i życzę Ci powodzenia na WTR-ce. Na pewno się uda! W razie wątpliwości, zawsze można wybrać dzień z wiatrem w plecy ;)
Witam,
Zamierzamy wybrać się w tą trasę z dziećmi (8 lat). Chcę ja podzielić na dwa dni, spotkałeś gdzieś po drodze może jakiś pensjonat gdzie moglibyśmy zanocować?
Hej, niestety nie kojarzę nic takiego bezpośrednio przy trasie, szczególnie w jej połowie.
Ale szybkie sprawdzenie na bookingu mówi, że coś się powinno znaleźć, np. w okolicach miejscowości Łączany.
Koło Zatora, ze względu na Energylandię, jest też całkiem niezła baza noclegowa, jednak żeby się tam dostać, trzeba by już kawałek zjechać z trasy.
Witam jutro mamy zamiar wyruszyć z Krakowa przez Oświęcim do Rybnika. Do Krakowa wczesnym rankiem Regio pociągiem. Jestem ciekawy jak ścieżka na żywo wygląda dużo jeżdżę na rowerze po Europie i trochę żal że w tak pięknym kraju jakim jest Polska mamy tak mało ścieżek rowerowych z prawdziwego zdarzenia. Pozdrawiam i życzę wszystkim szerokiej drogi
Dziękuję i również życzę wszystkiego najlepszego.
Dodam również, że ostatnio zaczęliśmy gonić inne kraje, jeśli chodzi o trasy rowerowa. W Małopolsce praktycznie co chwilę otwierają nowe odcinki i planują kolejne trasy. Za parę lat może tu być naprawdę fajnie.
Hej Michał, mam zamiar przejechać z Krakowa na góralu stówkę w lewo- zachód( jednego dnia) i powrót i ( drugiego dnia ) stówkę w prawo – wschód i powrót. Razem 400 km. czy możesz mi polecić jakiś hotel w Krakowie, blisko dworca Kraków Główny i z dobrym połączeniem z Velo. Dzięki . Jacek z Łodzi
Hej, chętnie bym pomógł, ale nie polecę nic więcej niż poszukanie na bookingu albo airbnb. Sam, mimo że mieszkam w Krakowie od dość dawna, nigdy nie korzystałem z tutejszej bazy noclegowej.
Powodzenia!
Wszystko OK ale rozgrzewali wał między Tyńcem a Skawiną i nic się nie dzieje.
Dzięki, takiego opisu mi trzeba było
Dodam tylko, że on czasu napisania artykułu mogło zostać ukończonych parę nowych odcinków. Więc miejsca, gdzie wcześniej było ciężko przejechać lub konieczne był objazdy, teraz mogą się już nadawać do jazdy każdym typem roweru.
WTR jest wszędzie pięknie oznaczona (na południe od Krakowa, na wschód, odcinek od Niepołomic), oprócz Krakowa ! Na odcinku Krakowa nie ma praktycznie żadnego oznaczenia, kończy się ścieżka nad Wisłą i biała plama. Szukaj człowieku sobie sam, wszystko trzeba sprawdzić w terenie, bo mapy google też są nieaktualne. Ktoś może wytłumaczyć, dlaczego w Krakowie nie ma oznaczeń ?
Też bym chciał wiedzieć…
Myślę, że przyczyna może leżeć w tym, że parę odcinków krakowskiej WTR jest aktualnie w budowie. Może jak skończą te prace, to dojdą też porządne oznaczenia.