Tatry Słowackie: Bystra Ławka + Furkot i Hruby Wierch
Kolejny w tym roku wypad w słowacki region Tatr Wysokich! Jedziemy do Szczyrbskiego Jeziora, wchodzimy na Bystrą Ławkę, a następnie lekko zbaczamy ze szlaku i zdobywamy Furkot oraz Hruby Wierch. Piękna pogoda, odrobina trudności i masa wrażeń z tej niedługiej, lecz ekscytującej wycieczki.
Ten rok mojej górskiej działalności upływa głównie pod znakiem eksploracji Tatr Słowackich. Do tej pory udało się zdobyć Małą Wysoką, Czerwoną Ławkę i Jagnięcy Szczyt. Letni sezon powoli się kończy, o urlop w nowej pracy niestety ciężko, ale w minioną niedzielę nadarzyła się okazja, z której szkoda było nie skorzystać. Nie wahałem się długo. Rzuciłem propozycję, zebraliśmy zespół i o 3-ciej nad ranem (w nocy?) wyruszyli w stronę Szczyrbskiego Jeziora.
Pierwotnym planem było wejście na Bystrą Ławkę przed Dolinę Młynicką oraz zejście Doliną Furkotną. Damian rzucił jednak propozycje, żeby przy okazji podejść na Furkot. Ponoć jest bardzo blisko przełęczy i można tam łatwo trafić co prawda poza-szlakową, ale dobrze wydeptaną ścieżką. Zajrzałem do internetu, poczytałem i oczywiście przyjąłem pomysł entuzjastycznie.
Oprócz tego dowiedziałem się, że tuż przy Furkocie jest kolejny szczyt – Hruby Wierch. Na niego również można w krótkim czasie dojść, choć prowadząca granią droga już taka łatwa nie jest. No nic, tego póki co nikt nie proponował, ale chyba każdy miał w głowie, że rozpoznamy sytuację na miejscu i w razie czego, dodamy jeszcze „Grubasa” do planu.
Szczyrbskie Jezioro (Strbske Pleso) – dojazd z Krakowa i parkowanie
Ruszamy, jak już wspominałem, o 3-ciej. Sam co prawda proponowałem 4-tą, aby nie iść pierwszego odcinka z latarkami, ale wcześniejszą godzinę też bez problemu zaakceptowałem. Będzie mniej ludzi na szlaku – to zawsze dobry argument.
Droga do Szczyrbskiego zajmuje nam niecałe 2,5 godziny. Do Nowego Targu jedziemy Zakopianką, skręcamy na Jurgów i zaczynamy objeżdżać Tatry od wschodu. Skręcamy z drogi 66 na 537 i nią docieramy prawie do samego celu. Samochód zostawiamy na największym parkingu w centrum miasta.
Jak wszędzie indziej w okolicy, postój kosztuje 5,5 euro za dobę. W mieście ponoć ciężko zaparkować na darmo nie łamiąc przepisów (czyli udając na przykład gościa jakiego hotelu). Ostatnie bezpłatne parkingi są jeszcze przez zjazdem z drogi 537, jednak korzystanie z nich oznacza ponad 30 minut dodatkowego marszu w jedną stronę.
Na Bystrą Ławkę przez Dolinę Młynicką
Wychodzimy z parkingu około 5:30. Jest jeszcze trochę ciemno, więc używamy czołówek, żeby odnaleźć drogę. Nie jest do trudne, bowiem drogowskaz w stronę jeziora odnajdujemy już po kilkuset metrach. Niedługo później trafiamy na żółte oznaczenia szlaku, którego będziemy się trzymać przez najbliższe parę godzin.
Po zejściu z asfaltu (nie ma go wiele), poruszamy się gruntową drogą, która stopniowo przechodzi w coraz węższą, leśną ścieżkę. W końcu jesteśmy już miedzy drzewami i zaczynamy nabierać wysokości. Wciąż jest to jednak bardzo delikatne, ledwie kilkustopniowe nachylenie, które nikomu nie powinno sprawić problemu.
Robi się jaśniej, więc chowamy latarki i zaczynamy dostrzegać coraz ciekawszy krajobraz. Wokół nas pojawiają się pierwsze skaliste zbocza, a w oddali majaczą potężne szczyty. Niebo jest trochę zachmurzone, ale warstwa chmur jest cienka i nisko zawieszona. Ponad nią, mamy prawo spodziewać się świetnych widoków.
Miejscowość Szczyrbie Jezioro jest położona dość wysoko – ponad 1300 metrów n.p.m. W związku z tym, na trasie dość szybko wychodzimy ponad linię drzew i zaczynamy marsz wśród coraz niższej kosodrzewiny.
Po około godzinie docieramy do ładnego, 25-metrowego Wodospadu Skok. Nieco dalej znajduje się pierwszy ubezpieczony łańcuchami odcinek. Szczerze mówiąc, nie wiem po co – może przydają się, gdy skała jest morka i śliska, ale dziś nawet ich nie dotykamy.
Nabieramy wysokości. Za sobą mamy widok na dolną część Doliny Młynickiej oraz miasto, z którego wyruszyliśmy. Najlepiej widoczna jest duża, nieczynna już skocznia narciarska o punkcie konstrukcyjnym 120 metrów (rekord obiektu wynosi 128,5 metra).
Z przodu widzimy natomiast niewielkie, płytkie jezioro o nazwie Staw nad Skokiem (Pleso nad Skokom). To jego wody zasilają minięty chwilę temu wodospad.
Wędrujemy przez chwilę kamienistym, spowitym chmurami terenem, po czym trafiamy na kolejne ciekawe miejsce. Tym razem wiąże się ono jednak z tragedią, która wydarzyła się w czerwcu 1979 roku. Podczas katastrofy śmigłowca słowackiej służby ratowniczej zginęło 7 osób. Do dziś przy szlaku można zobaczyć porozrzucane szczątki maszyny.
Za jakiś czas znów jesteśmy nad wodą. Tym razem mijamy Capi Staw, trochę większy i o wiele głębszy niż ten spotkany wcześniej. Niewątpliwie, jezioro jest pięknie położone. Przed nami, na północy znajduje się jedna z grani Hrubego Wierchu. Po lewej mamy grań Soliska i będącą naszym celem Bystrą Ławkę, a na prawo potężny masyw Szczyrbskiego Szczytu.
Wychodząc ponad staw, ostatecznie żegnamy się z chmurami. Jesteśmy ponad nimi i mamy okazję obserwować, jak kłębią się w Dolinie Młynickiej. Wyżej niebo jest już zupełnie czyste.
Trasa nadal nie sprawia nam trudności. Nachylenie szlaku nie jest duże i tylko kilka razy musimy sobie pomagać rękami.
W końcu docieramy do miejsca z wymalowanym na skale napisem STOP. Za nim znajduje się ścieżka prowadząca na Furkot. Oficjalnie jest zabroniona, jednak jej stan sugeruje, że regularnie chodzi tamtędy sporo osób. My, póki co skręcamy w lewo i kierujemy się ku Bystrej Ławce.
Z tego miejsca do przełęczy jest już blisko. Najpierw pokonujemy kilkadziesiąt metrów łagodnie nachylonego, lecz niewygodnego ze względu na podłoże terenu, a później skręcamy w prawo, gdzie czeka nas ostatnie podejście. To jedyny bardziej wymagający fragment szlaku.
Skała jest stroma i ubezpieczona zwisającymi z góry łańcuchami. Warto z nich skorzystać, choć kamienie są tu mocno popękane i znalezienie chwytów dla rąk nie powinno stanowić żadnego problemu. Jest sucho, więc sam wchodzę bez sięgania po żelastwo.
Sama przełęcz jest bardzo wąska – w przejściu pomiędzy skałami ledwo mieści się nawet jedna osoba. Miejsca, aby usiąść i podziwiać widoki też za bardzo nie ma. To nie Zawrat czy Krzyżne, gdzie można upchnąć kilkadziesiąt osób. Wrażenia są raczej bliższe Koziej Przełęczy czy Czerwonej Ławce, gdzie już przy paru osobach robi się tłoczno.
Widoki są jednak dość ciekawe. W jednej strony mamy Dolinę Młynicką ze wspomnianym już Szczyrbskiem Szczytem i sporą liczbą wierzchołków Tatr Wysokich na dalszym planie. Po drugiej dominuje Krywań, choć można też pooglądać Tatry Zachodnie oraz górną cześć Doliny Furkotnej z Wyżnim Wielkim Furkotnym Stawem, będącym jednym z najwyżej położonych tatrzańskich jezior.
Wejście na Furkot
Schodzimy z Bystrej Ławki i wracamy pod miejsce z napisem STOP. Mijamy go i wyraźną ścieżką zaczynamy podejście, idąc po prawej stronie grani. Trudności żadne, nawet nie trzeba używać rąk.
Z czasem ścieżka staje się jednak mniej wyraźna i trzeba wybierać drogę samemu. Nie mamy z tym większych problemów. Terem test prosty, a wierzchołek cały czas dobrze widać, więc po prostu idziemy pod górę. Wysokość nabieramy dość szybko – podejście jest krótkie, ale strome, szczególnie pod koniec.
Całość zajęła nam 10 – 15 minut. Szczyt mamy cały dla siebie, ale przed chwilą zeszła z niego inna grupa osób. Widoki faktycznie są tu jeszcze lepsze niż z przełęczy. Krywań wygląda o wiele bardziej okazale, zza Ostrej wyłoniła się Krótka – inny szczyt, na który niestety też nie ma żadnego znakowanego szlaku.
Za sobą mamy kolejny robiący wrażenie widok – piramidę Wielkiego Soliska, z ledwo widoczną Bystrą Ławką poniżej. Przed nami rozpościera się natomiast kusząca, pełna spękanych kamieni grań prowadząca na rozległy szczyt Hrubego Wierchu. Iść czy nie iść – oto jest pytanie?
Hruby Wierch – wejścia granią od Furkotu
Grań wygląda zachęcająco, ale już na pierwszy rzut oka widać, że nie będzie to tak łatwa przeprawa, jak do tej pory. Ciężko byłoby ją obejść z którejkolwiek ze stron. Chyba trzeba iść górą i liczyć, że nie trafimy na żaden odcinek, gdzie dalsze napieranie bez asekuracji stanie się ryzykowną głupotą.
„Przejdźmy kawałek i zobaczmy, najwyżej zawrócimy” – w zespole dominuje pozytywne nastawienie, więc powoli ruszamy na północ.
Od początku jest dość trudno. Trzeba wyszukiwać miejsce na nogi, przytrzymywać się kamieni. Tempo marszu mocno spada, a każdy krok warto dokładnie przemyśleć. Ale bawimy się świetnie. To zdecydowanie najlepszy moment tej wycieczki. Mi osobiście kontakt ze skałą sprawia mnóstwo frajdy – być może powinienem pomyśleć o jakimś kursie wspinaczkowym w przyszłości?
Poziom trudności tego krótkiego, acz wymagającego odcinka określiłbym na podobny do Orlej Perci. Z tą różnicą, że tu nie ma ani łańcuchów, ani oznaczonej ścieżki. Trzeba więc polegać na własnej ocenie i cały czas zachowywać szczególną ostrożność.
Pokonanie tego mierzącego około 350 metrów odcinka zajęło nam ponad 20 minut. Po tym czasie stajemy na płaskim szczycie „Grubego”. Mamy doskonałą pogodę i widok na co najmniej połowę Tatr. Wciąż naładowani adrenaliną, siadamy i podziwiamy okolicę. Było warto!
Nie wiem, ile spędziliśmy na tym szczycie. Mogło być i pół godziny. Ale wciąż mieliśmy mnóstwo czasu (było przed 10-tą), więc chcieliśmy się nasycić widokami. Dla mnie były najlepsze od czasu marcowego wejścia na Rysy. W drogę powrotną ruszyliśmy dopiero, gdy od południa zaczęły zbliżać się chmury oraz gdy inny idący na Hruby Wierch turysta był już blisko szczytu – stwierdziliśmy, że zrobimy mu drobny prezent i oddamy górę „na wyłączność”.
Powrót na Bystrą Ławkę i zejście przez Dolinę Furkotną
Na Furkot wracamy tą samą drogą. Choć może nie do końca wyszła ona identyczna. W paru miejscach grani wybraliśmy nieco inny wariant. Tym razem poszło nieco szybciej, choć i tak raczej nie było to mniej niż 15 minut. W takich warunkach lepiej się nie spieszyć – wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że o wiele więcej wypadków zdarza się przy schodzeniu z gór, gdy ludzie są rozluźnieni i myślą, że najtrudniejsze mają za sobą.
Na Furkocie spotykamy wesołą grupę Słowaków, z którymi wymieniamy parę informacji. Każdy mówi z swoim ojczystym języku, ale jakoś się rozumiemy. Po chwili rozmowy, życzymy sobie wzajemnie powodzenia. Oni zostają, my schodzimy.
Po paru minutach docieramy do rozdroża ze znakiem STOP, a po kilku kolejnych znów jesteśmy na Bystrej Ławce. Tym razem nie robimy tam postoju, tylko od razu ruszamy w dół. Szlak od drugiej strony jest łatwiejszy niż ten, którym szliśmy rano. Pod przełęczą jest tylko krótki odcinek łańcuchów, choć i tak można bez większych problemów z niego zrezygnować.
Dalej czeka nas długie, choć niezbyt wymagające zejście po kamiennym chodniku. Mamy z niego świetny widok na Wyżni Wielki Furkotny Staw oraz grań Ostrej.
Kilkaset metrów dalej znajduje się kolejny zbiornik wodny: Niżny Wielki Furkotny Staw. Na niego nie mamy już niestety tak dobrego widoku. Weszliśmy w chmurę, która będzie nam towarzyszyć przez większość wędrówki tą doliną, tylko od czasu do czasu dając podgląd na imponującą grań Soliska po lewej stronie.
Sporo rozmawiamy, jeszcze raz przeżywając wrażenia ze szczytu i wymieniając się górskimi doświadczeniami. Czas szybko płynie i wkrótce znów jesteśmy pośród kosodrzewiny. Niedługo później docieramy do rozdroża szlaków. Idąc w prawo, moglibyśmy dostać się niebieskim szlakiem do Chaty pod Soliskiem, a następnie czerwonym na Skrajne Solisko. Szczyt jest jednak w chmurach, więc wiedząc, że i tak nie będziemy mieć lepszych widoków niż z Hrubego, ruszamy dalej w stronę Szczyrbskiego Jeziora.
Z kosodrzewiny trafiamy do lasu, a następnie, na kolejnym rozdrożu, zmieniamy kolor szlaku na czerwony. Idziemy teraz Magistralą Tatrzańską. Ścieżka robi się coraz łatwiejsza i bardziej zatłoczona, a przez to o wiele mniej ciekawa, niż to, co przeżywaliśmy do tej pory. Na szczęście, do końca już niedaleko.
W końcu dostrzegamy znajdujące się centrum miasta jezioro. Przeskakujemy na niebieski szlak i za chwilę idziemy już jego brzegiem. Teren jest fajnie zagospodarowany, a widoki, choć nieco przesłonięte chmurami, są na prawdę ciekawe. Wiele osób uważa Szczyrbskie Jezioro za najładniejszą z tatrzańskich miejscowości. Choć sam wszystkich jeszcze nie widziałem, mógłbym bez problemu uwierzyć w te słowa.
Nad wodą robimy chwilę przerwy, a potem ruszamy w stronę parkingu. Tam kończymy wycieczkę po niecałych 7,5 godzinach marszu. Wygląda na to, że znów mieliśmy mocny zespół i pomimo kilku przerw (w tym jednej dość długiej), sporo ścięliśmy z podawanego przez mapy czasu.
Podsumowanie wycieczki
Bez dwóch zdań – to był fantastyczny wyjazd! W sumie każdy pobyt w Tatrach sprawia mi sporo radości, ale w tym było trochę więcej wrażeń niż zwykle. Przejście z Furkota na Hruby Wierch zapamiętam na długo. Choć niedługie, dało mi to, co w chodzeniu po górach lubię najbardziej – piękne widoki, kontakt ze skałą, konieczność myślenia nad kolejnym ruchem. Bycie tu i teraz, z dala od spraw i problemów, które pozostały w dolinach.
Niestety, to co zrobiliśmy, nie było do końca legalne. Choć szlak był wydeptany, a na mapach widać go jako normalną ścieżkę, oficjalnie wejść można tam tylko z licencjonowanym przewodnikiem. W tekście wielokrotnie wspominałem o narysowanym na skale znaku STOP. Przejście za niego wiąże się z ryzykiem – mandatu lub konieczności pokrycia kosztów ewentualnej akcji ratunkowej. Podstawowe ubezpieczenie nie obowiązuje bowiem w przypadku samowolnych wycieczek poza szlakami. Warto mieć te rzeczy na uwadze decydując się na wejście na Furkot czy Hruby Wierch.
Trasa wycieczki na podstawie serwisu mapa-turystyczna.pl (bez uwzględnienia odcinków poza-szlakowych – na nie warto doliczyć dodatkowe 1 – 1,5 godziny).
Dawno, dawno temu, kiedy tam byłem, Przy zejściu z Furkota w stronę Hrubego był kawał starego łańcucha. Przejście grani, raz po lewej, raz po prawej było bardzo przyjemne. Co ciekawe, na Furkocie było wtedy ok 20 osób, bo to naturalny cel każdej wycieczki w tamten rejon; jednak nikt nie chciał iść dalej.
Na Furkot był kiedyś szlak poprowadzony, więc można było zupełnie legalnie wchodzić.
Ale i dziś góra jest bardzo często odwiedzana. Jak jestem gdzie w pobliżu, to przeważnie widzę, że na szczycie jest więcej osób niż na pobliskiej Bystrej Ławce.
Cześć. Zachęciła mnie Twoja relacja . Masz może ślad gpx od Przełęczy na Furkot i dalej w dół w dolinę? Jakoś czułbym się bezpieczniej zerkajac na zegarek czy nie oddalam się zbytnio
Hej, nie mam niestety śladu, ale akurat tam trasa jest bardzo oczywista i dość krótka.. Ciężko byłoby się pogubić.
heYo
Też planujemy (3) podobny wypad, z tym że dojdzie Satan.
Jednak chcemy przyjechać do Szczyrbskie go dzień wcześniej ażeby rozpocząć 'atak’ jak najwcześniej.
W związku z tym pytanie – wg Ciebie da radę rozbić na tym parkingu przy aucie mały namiot na krótko czy nie ma takiej opcji?
Pozdro, Daniele.
Ciężko będzie, bo jednak jest betonowy parking w centrum miasta. Trzeba by gdzieś do pobliskiego lasu się udać.
Naprawdę fajna relacja. Mnie się podobała. Serio, podobała mi się.
Dzięki! :)