Rowerem po Małopolsce – 3 razy promem przez Wisłę

Na zachód od Krakowa, w całkiem niewielkiej odległości od miasta, znajdują się aż trzy przeprawy promowe przez Wisłę. Dostępne są dla wszystkich, codziennie, od rana do późnego wieczora. Czemu więc nie skorzystać z okazji i nie odwiedzić ich od czasu do czasu na rowerze?

Promy, o których piszę, kursują pomiędzy następującymi miejscowościami (uszeregowane od miejsc najbliższych Krakowowi do najdalszych):

  • Jeziorzany – Kopanka
  • Czernichów – Brzeźnica
  • Podłęże – Przewóz

Z tego pierwszego połączenia zdarzało mi się już parę razy korzystać. Na zachód od miasta, gdy minie się autostradę A4, przez kilkadziesiąt kilometrów nie ma żadnego mostu przez Wisłę. Chcąc się więc dostać z jej jednego brzegu na drugi, trzeba albo nadkładać mnóstwo kilometrów, albo używać wspomnianych promów.

Tym razem postanowiłem nie ograniczać się do jednej przeprawy. Wiedziałem, że jest ich więcej, dlatego tak zaplanowałem wycieczkę, by przeciąć Wisłę kilka razy i skorzystać ze wszystkich trzech. Sumaryczny dystans miał wyjść około 80 kilometrów, czyli w sam raz, żeby spędzić trochę czasu na siodełku, ale też nie zajechać się za bardzo (nie chciałem powtarzać schematu z poprzedniego weekendu, gdzie tak skumulowałem zmęczenie, że w poniedziałek byłem ledwo żywy).

Problemem miała być pogoda. Od jakiegoś czasu na sobotę zapowiadano deszcze i burze, jednak do południa miało być spokojnie. Wstałem wcześniej, pojadłem, spakowałem niezbędne rzeczy i ruszyłem trochę po 7:30. Rano, zgodnie z przewidywaniami, było jeszcze chłodno, ale na szczęście nie na tyle, żebym musiał się wracać po coś z długim rękawem.

Prom Podłęże – Przewóz

Postanowiłem zacząć „od końca”, czyli najpierw przeprawić się przez rzekę w punkcje najbardziej ode mnie oddalonym, a potem powoli wracać coraz bliżej miasta. W ten sposób, najbardziej ruchliwe drogi zaliczam na początku, a później mam spokój i bezpieczeństwo.

Z Krakowa wydostaję się moją ulubioną trasą przez wały po północnej stronie. Rano nie mam tam praktycznie nikogo poza mną. Przed wodociągami opuszczam ścieżkę rowerową i zaczynam podjazd serpentyną przy Lesie Wolskim. Jadę na Kryspinów, gdzie dołączam do drogi 780, wlekę się nią aż po Brodła i tam skręcam od południe w stronę Mirowa. O odcinku Kryspinów – Brodła powiem tylko, że go nie lubię. Nie dość, że co chwilę jest jakiś niewielki pagórek do podjechania, to jeszcze jest to jedna z bardziej ruchliwych tras w okolicy. Gdyby nie zależało mi na w miarę szybkim przejeździe, pewnie wybrałbym inną opcję.

Droga 780 to męcząca jazda wśród autobusów, ciężarówek i innego rodzaju pojazdów.
Spokoju zaznałem dopiero po skręcie na miejscowość Mirów.

Ulica prowadząca do Mirowa jest jeszcze delikatnie pod górkę, ale później jedzie się już głównie w dół. Trzeba przecież wytracić wysokość aż do poziomu Wisły.

W końcu trafiam nad brzeg. Widzę, że prom właśnie kończy kurs w drugą stronę, więc będę musiał chwilę poczekać. Nie trwa to jednak długo – po kilku minutach jest już na moim brzegu i mogę wjeżdżać na pokład. Cena dla rowerów to symboliczna złotówka. Płacę i po chwili ruszamy, bo w pobliżu nie ma akurat niego innego, kto byłby chętny na przeprawę.

Czekając na prom.
Prom w drodze (tu akurat pusty).
Widok z pokładu. Jestem jedynym pasażerem, więc mogę sobie spokojnie po nim spacerować.
Jest też kabina „sternika”, będąca jednocześnie kasą biletową.

Całość zajęła może dwie minuty. Prom płynie wolno, ale też trasa, jaką ma do pokonania nie jest zbyt długa. Po przybiciu do brzegu, zjeżdżam z pokładu i robię chwilę postoju na jedzenie. Generalnie, fajna sprawa, choć pan z obsługi chyba był nie w humorze, bo nawet dzień dobry nie chciał odpowiedzieć.

Każdy prom ma przy boku łódkę, pewnie na wypadek jakiejś awarii.
Tu jeszcze ujęcie z brzegu.

Prom Brzeźnica – Czernichów

Ok, ruszam dalej. W miejscowości Przewóz jadę chwilę prosto, potem skręcam na wschód i po chwili jestem znów nad brzegiem Wisły. Małymi, miejscowymi uliczkami, jadę w stronę Łączan, nad zaporę, którą nie tak dawno odwiedziłem podczas innego wyjazdu.

Nadwiślane krajobrazy.
Zapora w Łączanach.

Przez most na zaporze jednak nie przejeżdżam, tylko skręcam przed nim w prawo i dalej jadę Wiślaną Trasą Rowerową. Byłem tu całkiem niedawno, więc oprócz wyższej i nieco wyschniętej od upałów trawy, praktycznie nic się nie zmieniło. Nadal jest to bardzo przyjemny do jazdy odcinek, z miejscami świetnym, niedawno położonym asfaltem.

Konie pasące się w pobliżu Wiślanej Trasy Rowerowej.

Po paru kilometrach opuszczam WTR i w Brzeźnicy zjeżdżam z wału w stronę rzeki, by skorzystać z kolejnego promu. Ta przeprawa zaskakuje mnie rozmiarami. Okazuje się, że Wisła jest tu węższa niż wcześniej, więc prom ma do pokonania odcinek niewiele dłuższy od samego siebie.

Prom jest równie mały, co odcinek rzeki, który ma po przepłynięcia.
A patrząc na znak, można było spodziewać się czegoś zupełnie innego :)

Przed wjazdem jest już kilka samochodów, ale ponieważ gość z rowerem zawsze się jakoś zmieści, nie muszę czekać w kolejce. Po prostu wjeżdżam na pokład jako pierwszy, gdy tylko stateczek przybija do brzegu. Tym razem nic nie płacę – tutaj rowerzyści (a także piesi) korzystają za darmo.

W drodze na drugi brzeg.

Nie wiem, czy płynęło się nawet minutę. Prom ledwo odbił od jednego brzegu, a już był przy kolejnym. To na prawdę krótka trasa. Problemem może być tylko wjazd i wyjazd ze statku. Brzegi przy niskim poziomie wody są tak strome, że niektóre samochody miały drobne kłopoty z wyjechaniem.

Prom Jeziorzany – Kopanka

Jestem teraz w Czernichowie. A właściwie na jego obrzeżach, bo dopiero mam przed sobą drogowskaz na centrum. Nie decyduję się jednak na wjazd, tylko odjeżdżam je od południa, przez spokojne, wiejskie drogi. Później skręcam na Wołowice i trzymając się (nawet niezamierzenie) jakiegoś lokalnego szlaku rowerowego docieram do centrum tej wsi.

Takie autko po drodze widziałem.
Zmota na bazie Suzuki Samuraja z logiem radia RMF FM. Ciekawe czy jeszcze jeździ?

W Wołowicach wybieram drogę na Jeziorzany, gdzie znajduje się trzeci w promów. Po drodze trafiam jeszcze na starego „znajomego”, którego ostatnio widziałem podczas wycieczki przez rowerowy Szlak Bocianich Gniazd. Jak widać, ciągle dobrze się trzyma.

Bocianie gniazdo w Wołowicach.

Gdy dotarłem na miejsce przeprawy, prom kończył płynąć w stronę mojego brzegu. Mógłbym to nazwać szczęściem, gdyby nie fakt, że jak zająłem miejsce na pokładzie, to statek i tak nie chciał się ruszyć z miejsca. Nie wiem, czy na kogoś czekał, czy z jedną osobą mu się nie opłacało, ale stał jeszcze dobre kilka minut, aż dołączyło do mnie dwoje pieszych i samochód, a na przeciwnym brzegu pojawiło się parę innych oczekujących pojazdów.

Prom zmierzający w moją stronę.
Oprócz promu, którym płynąłem, na brzegu stał jeszcze inny (zapasowy?)
W drodze przez Wisłę.

Tu rzeka jest szersza niż wcześniej i trasa zajmuje nieco dłużej (2-3 minuty). Podobna do wcześniejszej jest natomiast cena usługi – dla rowerzystów za darmo.

Załadunek pojazdów przed kolejnym kursem.

Powrót przez Tyniec

Będąc już Kopance, znów wjechałem na Wiślaną Trasę Rowerową i ruszyłem nią w stronę Skawiny. Droga prowadzi głównie wałem z asfaltem dobrej jakości, tylko na moment zastąpionym szutrem (ale ten odcinek pewnie też niedługo wyasfaltują).

WTR w pobliżu Skawiny.
Widok na przemysłową część miasta.

W Skawinie skręt na północ, kawałek prosto, po drodze jeden spory podjazd i parę minut później jestem w Tyńcu. Zjeżdżam nad wodę, na parking pod Klasztorem i… czuję rozczarowanie. Czytałem bowiem, że tu miał być kolejny prom. Ponoć kursuje w piątki po południu i w weekendy od 10:00 do 18:00. Na miejscu okazało się jednak, że żadnego promu dziś nie ma, a pani z lokalnej wypożyczalni sprzętu wodnego wspomniała tylko, że on „raz jest, raz nie ma”. Cóż, trochę szkoda, ale nic z tym nie zrobię i liczbę przepraw przez Wisłę będzie dziś trzeba zakończyć na trzech.

Do domu wracam więc południową stroną Wisły, po jednej z najpopularniejszych rowerowych arterii w okolicy (Kraków – Tyniec). Pod blokiem widzę, że wycieczka faktycznie zamknęła się w 80 kilometrach, czyli tym razem jakoś obyło się bez błądzenia i dodawania innych atrakcji po drodze.

Na koniec oczywiście mapka z trasą wycieczki. Miejsca przepraw zaznaczone na niebiesko.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *