Niebieski szlak Sułkowice – Skawina (Szlak Sułkowickich Kowali)

Udając się na południe od Krakowa, nie od razu trafimy w góry. Przed nimi znajduje się pagórkowaty, pełen ciekawych zakątków teren zwany Pogórzem Wielickim. I to właśnie tam jadę w ramach niniejszej wycieczki. Moim celem jest przejście Szlaku Sułkowickich Kowali – oznaczonej na niebiesko trasy poprowadzonej pomiędzy Sułkowicami i Skawiną.

Choć przełom grudnia i stycznia obfituje w dni wolne od pracy, w tym roku większość z nich cechuje się kiepską pogodą. Miałem wiele pomysłów na długie wycieczki i zdobywanie trudnych szczytów, ale niestety, rzeczywistość brutalnie te pomysły zweryfikowała.

O ile taka sytuacja trochę mnie irytuje, nie jest jednak zaskoczeniem. Patrząc na statystykę, około 3/4 zimowych dni nie nadaje się do realizacji ambitniejszych przejść. Miałem więc przygotowaną długą listę rezerwową, z której mogłem brać pomysły na wycieczki w mniej pogodne dni. Dziś sięgnąłem po jeden z nich.

Szlak Sułkowickich Kowali – informacje

Oznaczona niebieskim kolorem trasa liczy nieco ponad 20 kilometrów. Jej przejście zajmuje około 6 godzin, podczas których, w zależności od kierunku marszu, pokona się 650 – 700 metrów podejść.

Szlak wytyczony został pomiędzy Sułkowicami a Skawiną. W tych pierwszych, kraniec trasy znajduje się przy głównym przystanku autobusowym w centrum, natomiast w Skawinie jest to przystanek przy ulicy Jana Pawła II.

Podczas przejścia szlakiem odwiedza się dwa duże kompleksy leśne. Jeden znajduje się w masywie Bukowca, natomiast drugi to cieszący się sporą popularnością Las Bronaczowa obok Mogilan. Oprócz tego, często przebywa się w mniejszych lasach lub na terenach polnych. A z tych nieciekawych odcinków, turystę czeka przejście przez centra i przedmieścia kilku wiosek.

Nie udało mi się niestety ustalić pochodzenia nazwy szlaku. Wiem, że kiedyś miejscowość Sułkowice słynęły z kowalstwa, jednak na całym niebieskim szlaku nie trafiłem na żadne miejsce związane z tym rzemiosłem. Nie jest to więc na pewno szlak tematyczny.

Ponieważ krańce trasy są od siebie znacznie oddalone, najlepszą opcją dojazdu będzie prawdopodobnie transport publiczny. Oba miejsca są zresztą bardzo dobrze skomunikowane z Krakowem. Do Sułkowic dostaniemy się busami jadącymi do Zawoi, Żywca czy Korbielowa. Kursy są częste (nawet w dni świąteczne) i zajmują niecałą godzinę z centrum lub nawet mniej niż 30 minut, jeśli jedzie się w południa miasta. Skawina leży natomiast w zasięgu gęstej sieci krakowskiej komunikacji miejskiej.

Mapa szlaku oraz profil terenu:

Niebieskim szlakiem z Sułkowic do Skawiny – relacja z przejścia

Ponieważ wiem, że przejście trasy na pewno zajmie mi mniej niż podany na mapie czas, nie muszę się spieszyć ze wstaniem. Śpię do 6:30 i dopiero rano przygotowuję jedzenie i inne niezbędne rzeczy. Z mieszkania wychodzę chwilę po 7-mej, do busa wsiadam około 7:20, po ledwie paru minutach czekania na przystanku.

W Sułkowicach jestem jakieś pół godziny później. Wysiadam w centrum i bez problemu lokalizuję początek szlaku. Niebieska kropka wraz z drogowskazem znajdują się na południowym krańcu zatoczki przystankowej.

Sułkowice, szlaki
Początek niebieskiego szlaku w Sułkowicach.

Ruszam na północ chodnikiem wzdłuż głównej ulicy. Po chwili szlak skręca w prawo i po niewielkiej kładce przekracza płynącą przez wieś rzekę Harbutówkę. Za mostkiem czeka mnie skręt w lewo i dalszy marsz ulicami miejscowości – najpierw Wyzwolenia, później Sportową.

Ta ostatnia jest bardzo długa i ciągnie się aż poza granicę miasta. W tym czasie przechodzę przez niewielki pagórek oraz mam okazję obserwować stopniowo rzednącą zabudowę.

Wędrówka przedmieściami Sułkowic.
Idąc cały czas poboczem asfaltowej drogi, powoli docieram do granicy miejscowości.

Ulica Sportowa kończy się skrzyżowaniem z wojewódzką 955-tką. Tam skręcam w prawo i idę wzdłuż niej jakąś minutę lub dwie. Za przystankiem odbijam ostro w lewo i znów trafiam na jakąś małą uliczkę. Uwaga: nie zauważyłem żadnym oznaczeń tego skrętu. Podczas wędrówki warto mieć więc mapę lub GPS (choć poza tym miejscem, trasa jest wyznakowana niemal bez zarzutu).

Na najbliższym skrzyżowaniu znów skręcam, tym razem w prawo. Trasa zaczyna się wznosić, a chwilę później kończy się asfalt. Znikają też domki. W końcu, po niemal trzech kilometrach wędrówki w terenie zabudowanym, trafiam do lasu.

Pierwszy (idąc od strony Sułkowic) leśny odcinek na szlaku.

Znajduję się teraz na terenie pasma Bukowca, który w większości jest zadrzewiony. Poruszam się po szerokich, gruntowych drogach, tworzących tu gęstą sieć. Oznaczenia szlaku są stare, ale na szczęście dość czytelne i obywa się bez pobłądzeń.

Podejście w stronę szczytu jest łagodne, czasami ledwie wyczuwalne. Nie ma więc mowy o zmęczeniu podczas zdobywania tej górki. Utrudnieniem jest tylko duża ilość błota zalegającego na ścieżkach. No i coraz mocniej padający śnieg, ale póki co traktuję go jeszcze bardziej w ramach miłego urozmaicenia niż realnego problemu.

Bukowiec zimą
Wędrówka przez pasmo Bukowca.
Bukowiec
Podczas mojego przejścia na szlaku zalegało sporo błota.
Bukowiec, szlaki
Padało też trochę śniegu.

Szczyt pagórka nie jest w żaden sposób oznaczony. Ze względu na nieznacznie nachylone podejście, nawet nie zauważyłem, kiedy tam dotarłem. W pewnym momencie po prostu zorientowałem się, że coraz częściej schodzę w dół zamiast zdobywać wysokość.

Bukowiec, niebieski szlak
Niebieski szlak po północnej stronie Bukowca.

Podczas całego przejścia przez ten masyw nie spotykam ani jednej osoby. W pewnym momencie ścieżka wychodzi spomiędzy drzew i przez jakiś czas prowadzi wśród pól uprawnych.

Kawałek za wyjściem z lasu.

Z czasem docieram do pierwszych zabudowań Krzywaczki. Gruntowa ścieżka przechodzi w asfalt i sprowadza mnie w dół ku centrum miejscowości.

Na granicy wsi Krzywaczka.
Po chwili znów idę asfaltowymi drogami.

Po minięciu okazałego kościoła, ponownie zaczynam nabierać wysokość. Stromą uliczką wspinam się w okolice cmentarza, przechodzę koło niego, po czym znów trafiam między pola i łąki.

Krzywaczka
Spojrzenie z góry na centrum Krzywaczki.
Niebieski Szlak Sułkowickich Kowali
Chwila odpoczynku od zabudowań.

Niedługo później docieram do innej części miejscowości. Tam również znajduje się sporo domków, choć wiele z nich jest nowszych. Niektóre wręcz imponują rozmiarami lub stylem. Jedną, ogromną willę, na pewno zapamiętam na dłużej.

Krzywaczka, willa
Willa na obrzeżach miejscowości.

Szlak w pewnym momencie dociera do drogi krajowej 52 i skręca w nią, zmuszając mnie do marszu poboczem. Ruch jest duży, a chodnika brak, więc generalnie, nie mam zbyt przyjemnych wspomnień z tego odcinka. Na szczęście, to było tylko jakieś 400 metrów.

Droga 52
Marsz wzdłuż ruchliwej drogi krajowej.

Za widocznym na powyższym zdjęciu mostkiem znajduje się niewielki budynek (również jest na tej fotografii, w jej lewej części). Skręcając tuż za nim w lewo można trafić na jakąś starą wersję niebieskiego szlaku. Oznaczenia są wyblakłe, ale wyraźnie widać, że prowadzi w stronę lasu. Czyżby to jakaś dawniejsza wersja tej trasy?

Nie szedłem jednak za tymi oznaczeniami zbyt daleko. Wróciłem do krajówki i ruszyłem nią jeszcze kawałek na wschód. Tam, na najbliższym skrzyżowaniu znalazłem aktualne, bardzo wyraźne oznaczenia kierujące mnie w lewo.

Idę teraz wśród domków należących do miejscowości Głogoczów. Asfaltowa droga prowadzi mnie do góry, w stronę Lasu Bronaczowa. Gdy docieram do jego granicy, znów robi się spokojniej i przyjemniej. To drugi z dużych kompleksów leśnych, przez który wiedzie Szlak Sułkowickich Kowali.

Las Bronaczowa
Po wejściu do Lasu Bronaczowa.

W przeciwieństwie do Bukowca, tutaj był spory ruch. Podczas swojego przejścia widziałem wielu biegaczy i spacerowiczów. Drugą istotną różnicą jest ilość śniegu. Tam trafiłem na małą zamieć, tu wciąż króluje jesień, z jedynie resztkami białego puchu w paru bardziej zacienionych miejscach.

Wchodząc do lasu, schodzę nieco w dól, a następnie rozpoczynam podejście w stronę szczytu wzniesienia. Tam niebieski szlak łączy się zielonym, prowadzącym z Radziszowa do Mogilan. Po spotkaniu, oba kolory prowadzą na wschód, po głównej drodze tego lasu. Jest szeroka, płaska i niemal zupełnie pozbawiona błota. Przejście tędy jest jednym z przyjemniejszych etapów wycieczki.

Szlak Sułkowice - Skawina
Główna droga Lasu Bronaczowa.
Las Bronaczowa, wiata
Wiata w pobliżu drogi.
Las Bronaczowa, szlaki
W przeciwieństwie do lasu na Bukowcu, tutaj ilości śniegu są śladowe.

W pewnym momencie szlaki się rozdzielają. Zielony idzie prosto główną drogą, natomiast „mój” niebieski odbija w lewo, na wąską ścieżkę. Tam prowadzi mnie jeszcze chwilę w poprzek łagodnie nachylonego zbocza, a następnie opada stromo w dół.

Las Bronaczowa, niebieski szlak
Niebieski szlak chwilę po rozstaniu się z zielonym.

Zejście ciągnie się aż do krawędzi lasu, gdzie trafiam na ciekawostkę w postaci rowu wyrzeźbionego przez niewielki strumień. Za przeprawę ma służyć kilka położonych obok siebie, cienkich pni. Niezbyt jednak ufam tej konstrukcji, więc po prostu biorę rozpęd i przeskakuję tę około 1,5-metrową dziurę.

Prowizoryczna przeprawa przez strumień.

Kawałek dalej drzewa się przerzedzają, a droga staje się coraz słabiej zarysowana. Przy szlaku stoi parę ambon myśliwskich. Jedna jest na tyle blisko, że postanawiam wspiąć się po drabinie i zajrzeć do środka. Większość takich ambon (przynajmniej tych w okolicy Krakowa) ma kłódki, jednak ta była otwarta. Miałem więc fajną okazje, by zrobić sobie chwilę przerwy i poobserwować okolicę z góry.

Ambona myśliwska
Myśliwska ambona stojąca tuż przy szlaku.
Ambona w lesie
Widok na Las Bronaczowa ze środka ambony.

Po zejściu wracam na szlak i kontynuuję marsz na północ. Kawałek dalej droga znów robi się wyraźna. Jeszcze później wraca asfalt i zabudowania. Przede mną kolejny niezbyt ciekawy odcinek, czyli przejście przez wieś Kulerzów.

Droga w stronę Kulerzowa.
Szlaki koło Skawiny
Ze wzgórza, na którym leży miejscowość mam już niezły widok na Skawinę.

Szczęśliwie, nie był to długi odcinek. Udało się również nie zostać pogryzionym przez plątające się po okolicy psy (ich chyba najbardziej nie lubię w tych szlakach prowadzących przez małe miejscowości).

Na północnym krańcu wsi asfalt się kończy. Zbliżam się do lasu, idę chwilę jego skrajem, a następnie wchodzę między drzewa. Początkowo droga jest szeroka i wygodna, lecz w pewnym momencie szlak kieruje mnie w jakąś starą, słabo przetartą ścieżkę. Idąc tamtędy muszę uważać na niskie krzaki o kolczastych łodygach, które od czasu do czasu zaczepiają mi się o spodnie.

Szlak Sułkowickich Kowali
Szlak na granicy Kulerzowa.

Moje zdziwienie tym terenem rośnie jeszcze bardziej, gdy w pewnej chwili, pośrodku tego „niczego” wyrasta drogowskaz znaczący początek czarnego szlaku, prowadzącego stąd do Mogilan.

Idąc dalej niebieskim, docieram do ogrodzenia, które zagradza dalszą drogę. Siatka jest jednak porwana i da się przez nią przejść. Nie myśląc za wiele, po prostu idę dalej. Kilkaset metrów dalej sytuacja się powtarza: zniszczona siatka i prowadząca przez nią ścieżka. Wygląda to tak, jakby obecnie szlak wiódł przez czyjąś prywatną działkę, jednak ludzie niezbyt się tym przejmowali.

Ścieżka prowadząca przez czyjś odrodzony teren.

Kawałek dalej mijam szlaban i wychodzę z lasu. Pojawia się asfalt, którym udaję się na północ. Na chwilę wraca jeszcze zadrzewiony krajobraz, ale zaraz potem znika i zastępują go zabudowania przedmieść Skawiny.

Tu mam jeszcze trochę spokoju.
Skawina
Ale zaraz potem trafiam w typowo miejski teren.

Domki jednorodzinne stopniowo gęstnieją, zaczyna się też ruch samochodowy. Około kilometr dalej jestem już na Skawińskich blokowiskach. Parę minut później, niebieskie symbole doprowadzają mnie do pętli autobusowej na jednym z osiedli. Tam, pod umieszczonym na słupku drogowskazem, Szlak Sułkowickich Kowali dobiega końca.

Skawina, szlaki
Tabliczka krańcowa niebieskiego szlaku w Skawinie.

Autobus już czeka. Po upewnieniu się, że to ten, którym chcę jechać, wsiadam na pokład i kupuję bilet. Parę minut później jestem już w drodze do Krakowa. Na przystanku końcowym przesiadam się na tramwaj, którym pokonuję jeszcze kilka przystanków. Pozostałe 2 kilometry do domu idę piechotą.

Podsumowanie

Będę szczery: nie była to jakaś szczególnie godna uwagi trasa. Do jej zalet należą na pewno przejścia przez leśne i polne tereny w okolicach Bukowca oraz Lasu Bronaczowa. To bardzo ładne miejsca, z pewnością warte odwiedzenia (jeśli oczywiście mieszka się w okolicy, bo przyjazd z daleka raczej nie ma większego sensu).

Jadnak poza nimi, nie znajdzie się tu wiele ciekawego. Dość dużo jest fragmentów prowadzących przez miasta i wsie. Samo w sobie nie jest to złe, ale na tych odcinkach nie ma ani interesującej architektury, ani chyba żadnego ważnego historycznie miejsca. Ot zwykłe, podobne do tysiąca innych uliczki, pełne mniej lub bardziej zadbanych domów i wiejskich gospodarstw.

Myślę więc, że Szlak Sułkowickich Kowali to trasa raczej wyłącznie dla fanów dokładniejszego poznawania swojej okolicy. Reszcie bardziej polecam sam spacer po masywie Bukowca, przejście przez Las Bronaczowa lub wybranie innego szlaku przechodzącego przez Sułkowice – oznaczonej na żółto trasy przez pasmo Barnasiówki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *