Po zimowym wejściu na Zawrat tydzień wcześniej, nie miałem jakiegoś wielkiego parcia, żeby znowu jechać w Tatry. Myślałem o czymś łatwiejszym, najlepiej do zrobienia razem z Martyną. Ale prognozy na weekend szykowały się idealne (lawinowa „jedynka”, niezbyt silny wiatr, małe zachmurzenie, dość zimno, ale jeszcze znośnie), więc postanowiłem skorzystać. Wiedziałem, że najtrudniejsze będzie wstawanie w środku